Po burzy zawsze przychodzi słońce - kolejne bardzo bardzo stare i odkopane ;]
Trying hard to fight these tears
I"m crazy worried
Messing with my head this fear
I"m so sorry
You know I gotta get it out
I can"t take it
That"s what being friend about
Stała w strugach deszczu, zastanawiając się, dlaczego ktoś, kto był dla niej całym światem, z dnia na dzień tak po prostu odszedł od niej, zostawiając ją samą. A przecież jeszcze tak niedawno rozmyślali, jak będzie fajnie za kilka lat. W jej kieszeni zabrzęczał telefon. Nie zważając na deszcz, wyciągnęła go. Dzwonił Adam, jej najlepszy kumpel.
- Hej, co u ciebie, mała? - Jego radosny ton głosu dobijał ją.
- Wojtek odszedł.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Miała wrażenie, jakby czas stanął w miejscu na tę jedną krótką chwilę.
- Przykro mi, Sandi.
Cieszyła się, że teraz pada deszcz. Mogła płakać i nikt nie odróżniał jej łez od kropel deszczu.
- Tobie jest przykro, a ja czuje się fatalnie.
- Chcesz do mnie przyjść?
Przez chwilę zastanawiała się, czy pójść do niego. Przecież w ramiona Adama wypłakiwała się tyle razy. Teraz też by mogła, zawsze przynosiło jej to ulgę.
- Dobrze, będę za kilka minut.
Trzask odkładanej słuchawki dał jej znak, że Adam zakończył rozmowę i o ile dobrze go znała, to właśnie w tym momencie nastawiał wodę na gorącą herbatę z sokiem malinowym -tak, jak lubiła najbardziej.
***
Stojąc na klatce schodowej pod drzwiami Adama, poczuła się jakoś tak bezpiecznie i pewnie. Znali się już prawie dwadzieścia lat, a poznali się w przedszkolu. I chociaż brzmi to niedorzecznie, do dziś pamięta ich pierwszą kłótnię. Poszło o zabawkę. Sandra pierwsza ją zobaczyła i chciała się nią pobawić, Adam również. Zaczęli się szarpać. I z całej ich dziecinnej szarpaniny to zabawka była najbardziej poszkodowana. Brakowało jej ucha, łapy i oka. Potem nadszedł czas pójścia do szkoły. Długo namawiali rodziców, by wybrali tę samą podstawówkę. W końcu się udało. Siedzieli razem w ławce, trzymali się zawsze razem na przerwach, i nawet jeżeli koledzy odciągali Adama, a koleżanki Sandrę i krzyczeli za nimi: „zakochana para”, to nie przeszkadzało im to. Potem nadeszło gimnazjum i pierwsze miłostki i pocałunki.
Rozmyślania Sandry przerwało brzęczenie telefonu. To Adam.
- Jestem pod twoimi drzwiami.
Znów dźwięk odkładanej słuchawki. I skrzypienie otwieranych drzwi.
- No to, czemu nie zadzwoniłaś do drzwi?
Jego beztroski uśmiech, to, jak opierał się o framugę drzwi i kilkudniowy zarost przyprawiało wiele dziewczyn o zawrót głowy.
- Wybacz mi, Adasiu, ale jestem zamyślona.
Jego czekoladowe oczy spojrzały na nią uważniej.
- Nie myśl o nim, czas goi rany.
- Nie myślałam o nim, a o naszej przyjaźni.
- Opowiesz mi w środku. Nie będziemy rozmawiać na progu.
Oboje poszli od razu w kierunku kuchni.
- Zaparzyłem ci herbatę z sokiem malinowym. Twoją ulubioną.
Na te słowa Sandra uśmiechnęła się, znała go na wylot. Kiedyś nawet zastanawiała się, dlaczego nie mogła zakochać się właśnie w nim. Jeżeli nie wyszłoby im jako parze, to przecież dalej mogliby się przyjaźnić.
- Opowiadaj. - Głos Adama wyrwał ją z zamyślenia.
- No więc tak. Wojtek zadzwonił do mnie i tak jak zawsze zapytał, czy moglibyśmy się spotkać w tej kawiarni na rogu. Powiedziałam, że bardzo chętnie.
- I co?
- I spotkaliśmy się, tylko nie we dwoje.
- Jak to nie we dwoje?
- Bo przyszedł ze swoją nową dziewczyną. Poczułam się tak, jakby te dwa lata razem nic dla niego nie znaczyły.
- A powiedziałaś mu coś, chociaż?
- Tak. Zapytałam, dlaczego i co zrobiłam nie tak.
Znów łzy napłynęły do jej oczu. W tym momencie tak bardzo pragnęła się do kogoś przytulić, chociaż na chwilę.
- No i co on na to?
- Podziękował mi za dwa lata, powiedział, że był to fajny czas, ale teraz jest już ktoś inny, i przedstawił mi tę dziewczynę, siedzącą obok niego. Powiedział też, że mnie nie kocha i nie kochał od dłuższego czasu. I jeśli jestem w stanie, to bym mu wybaczyła.
- Sandi nie przejmuj się nim, nigdy go nie lubiłem, a tolerowałem i to jedynie ze względu na ciebie.
Jego czekoladowe oczy znów przyjrzały się jej uważniej.
- Jeżeli chcesz, możesz zostać na noc.
Uśmiechnęła się do niego. I poczuła się tak inaczej. Miała ochotę na pocałunek.
- Dziękuję za zaproszenie.
Adam wstał od stołu i podszedł do niej. Położył jej ręce na ramionach, zmuszając ją tym samym, by spojrzała na niego.
- Po każdej burzy przychodzi słońce.
To jedno zdanie sprawiło, że uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Adaś?
- Tak?
- Czy dziś będę mogła spać z tobą w jednym łóżku? Nie chcę być sama.
Jego szczery śmiech był dla niej czymś w rodzaju zgody. Zawsze, kiedy się śmiał właśnie tak, zgadzał się.
- Jasne, głuptasie, tylko pomagasz mi ścielić łóżko, bo jeżeli teraz zaczniemy je ścielić, to za jakieś pół godziny będziemy mogli się położyć.
Pomagając ścielić łóżko, zerkała na niego kątem oka. Był tak cholernie męski i zarazem tak cholernie delikatny. Jego kawowa karnacja świetnie pasowała do koloru jego włosów i żółtej koszulki, którą dostał właśnie od niej. Jego ręka dotknęła jej ręki i reakcja jej organizmu na ten dotyk przeraziła ją. Pragnęła go teraz i tu.
Położyła poduszkę i podeszła do niego. Dotknęła ręką jego policzka i pocałowała go. Jak cudownie było poczuć jego wargi. Zarazem szorstkie i delikatne. Poczuła, jak Adam oddaje pocałunek i jak jego ręce oplatają ją w talii.
- Sandi, co my robimy? - wymruczał między pocałunkami.
- Nie wiem, ale wiem na pewno, że nie będę tego żałować.
Pchnęła go lekko na łóżko, a on pociągnął ją za nią. Leżała na nim i całowała go tak, jak jeszcze nikogo, nawet Wojtka. Poczuła, jak Adam stara się ją odsunąć od siebie.
- Sandi... Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę, by to coś pomiędzy nami się zepsuło, nie chcę cię stracić.
Sandra znów go pocałowała, wiedząc, że ten pocałunek ostatecznie zdetronizuje jego protesty. Objął ją w talii i przewrócił się z nią na łóżku, tak, by teraz on był na górze. Jego ręce błądziły, po jej biodrach przesuwając się coraz bardziej w górę. Jego ręce wsunęły się pod jej bluzkę, zadrżała. Jeszcze nigdy nie było jej tak dobrze, jak właśnie teraz.
- Kochaj się dziś ze mną, jakby jutra miało nie być — wyszeptała mu wprost do ucha.
Jego ręce ściągnęły jej bluzkę i staniczek. Całował jej szyję, piersi, brzuch. Jego palce rozpinały jej spodnie.
- Obiecaj, że nie będziesz tego żałować.
- Obiecuję.
Kochali się namiętnie. Dla Sandry to była nowość. Po raz pierwszy to jej zaspokojenie było dla kogoś na pierwszym miejscu. Adam był czuły i świetnie wyczuwał jej ciało i każde drgnięcie jej mięśnia wprawiało go w coraz większe podniecenie. Obydwoje doszli w tym samym czasie. I kiedy już leżeli obok siebie, wyczerpani, ale też i szczęśliwi, Adam przytulił ją do siebie.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę miał okazję ci to powiedzieć, ale ja cię kocham, i to już od bardzo dawna.
Odsunęła się od niego najdalej, jak to było tylko możliwe.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
- A kiedy miałem to zrobić? Chciałem tego dnia, kiedy przyszłaś do mnie i powiedziałaś, że się zakochałaś, że to miłość twojego życia. Pomyślałem więc wtedy, że poczekam i czekałem dwa lata. A teraz, kiedy ci już to powiedziałem, powiedz mi, czy to moje wyznanie coś między nami zepsuje?
Zastanawiała się przez chwilę. Czasami sama miała wrażenie, jakby go kochała, a jednak bała się i nie przyjmowała tego do wiadomości.
- Wiesz, czasami sama mam wrażenie, jakbym cię kochała, ale nie jak przyjaciela czy brata, a jak mężczyznę. Od samego początku, kiedy weszłam do twojego mieszkania, miałam ochotę na pocałunek. A kiedy dotknąłeś mojej dłoni przy ścieleniu łóżka, zapragnęłam cię i ani przez chwilę nie żałowałam i nie żałuję tego, co przed chwilą się wydarzyło. Więc przytul mnie po prostu i pocałuj, by moje serce mocniej zabiło.
Pocałował ją mocno i namiętnie. I już wiedziała, że go kocha.
- Ja Ciebie też kocham. Teraz wiem, że to na pewno miłość.
***
Następnego ranka Sandra obudziła się sama w łóżku i przez chwilę miała wrażenie, że wszystko to był tylko piękny sen. Jednak kiedy dotarł do niej przyjemny zapach z kuchni, wiedziała już, że to nie był sen. I w tym samym momencie przypomniała sobie słowa Adama: „Po burzy zawsze przychodzi słońce”.

Komentarze (31)
1. „I"m crazy worried” – I’m
2. "I"m so sorry" – to samo, co pod jedynką
3. "I can"t take it" – I can’t
4. “nastawiał wodę na gorącą herbatę z sokiem malinowym -tak, jak lubiła najbardziej.” – malinowym – taką, jaką lubiła najbardziej.
5. „Znali się już prawie dwadzieścia lat, a poznali się w przedszkolu.” – Znali, poznali – powtórzenia.
6. „do dziś pamięta ich pierwszą kłótnię. Poszło o zabawkę. Sandra pierwsza ją zobaczyła…” – pierwsza, pierwszą
7. „Zaczęli się szarpać. I z całej ich dziecinnej szarpaniny to …” – szarpać, szarpaniny
8. „Siedzieli razem w ławce, trzymali się zawsze razem na przerwach” – razem, powtórzenie
9. „nadeszło gimnazjum i pierwsze miłostki i pocałunki.” – powtórzenie „i”. Przed drugim „i” można też podstawić przecinek.
10. „Jeżeli nie wyszłoby im jako parze, to przecież dalej mogliby się przyjaźnić.” – takie rzeczy dzieją się zazwyczaj tylko w filmach ;)
11. teraz jest już ktoś inny, i przedstawił mi tę dziewczynę – przecinek przed „i” jest raczej zbędny
12. „Sandra znów go pocałowała” – Bez Sandra, są tylko we dwoje, więc wiadomo, że nie Marysia ;))
13. „Jego ręce błądziły, po jej biodrach przesuwając się coraz bardziej w górę. Jego ręce wsunęły się …” – jego ręce – powtórzenie
14. „był czuły i świetnie wyczuwał jej ciało i każde drgnięcie jej” – „i” powtórzenie
Unikaj powtórzeń, szukaj synonimów ;)
Tak czy siak zostawiam 4 ;)
' - apostrof, używany w angielskim do zaznaczenia skrótów takich jak I'm.
" - cudzysłów, używany do podkreślenia ironi; zaznaczenia cytatu itp.
No i kropki na końcu zdań.
Ergo:
Trying hard to fight these tears.
I'm crazy worried.
Messing with my head this fear.
I'm so sorry.
You know I gotta get it out.
I can't take it.
That's what being friend about.
No i jeszcze poprawka paru zdań:
Trying hard to fight these tears.
I'm worried mad.
This fear is messing with my head.
I'm so sorry.
You know I gotta get it out.
I can't take it.
That's what being friends is about.
Dziękuję Ci Maja: )
Polska część w następnym komie.
1) Teraz też by mogła, ~ Nie jestem tego pewien, ale chyba powinno być mogłaby.
2) [...] nastawiał wodę na gorącą herbatę z sokiem malinowym -tak, jak lubiła najbardziej. ~ A czym konkretnie różniło się to nastawianie wody? Zjadłaś spację.
3) - Ja Ciebie też kocham. ~ Ciebie małą.
niczym. Herbata miała być z sokiem malinowym - tak, jak lubi najbardziej. Lubi z sokiem.
Nie żeby ten tekst był dobry, no nie. Ale też to poprawianie wasze nie zawsze jest dobre, no nie.
Bw może wyjdę na strasznego narcyza, ale jeśli już kogoś poprawiam, to zazwyczaj dobrze - takie zboczenie zawodowe ;)
''13. „Jego ręce błądziły, po jej biodrach przesuwając się coraz bardziej w górę. Jego ręce wsunęły się …” – jego ręce – powtórzenie
14. „był czuły i świetnie wyczuwał jej ciało i każde drgnięcie jej” – „i” powtórzenie ''
Tutaj czynisz to już typowo niedobrze. Czasem powtórzenia są celowe, nie można z miejsca zakładać, że jak coś się powtarza, to to jest be, źle, po łapach, nie wolno. To mylne, to błędne, to potem wykształca w ludziach odbierania w dobrych tekstach celowych zabiegów literackich jako błędów. W pierwszym zdaniu przecinek jest źle postawiony, no w absurdalnym miejscu. W ogóle nie zwracasz uwagi na oczywisty błąd i skupiasz się na wydumanych. Drugie zdanie jest bardzo ładne, drugie ''i'' pasuje, tak, jest powtórzeniem, ale gra ładnie w tym zdaniu.
A w Polsce kto pisze: Do zobaczenia?
Piszą: Dozo
Cb
Spk
Twój komentarz odnosił się do komentarza Sługi - w porządku, jednak napisałaś "wasze poprawianie". ;)
Co do powtórzeń, to nie wydaje mi się, żeby były tu one celowe, tak jak np. w "Deszczu jesiennym" Staffa ;) Fakt, w pierwszym zdaniu przecinek jest źle postawiony, ale kompletnie go nie zauważyłam. So.. Mea Culpa ;) Do dyskusji o angielskich skrótach i apostrofach już nie będę się wtrącać, bo zostanę znienawidzona do końca ;)
Poza tym, zakładam, że nikt z nas tu obecny nie jest "ciołem", dlatego z ręką na sercu i czystym sumieniem podałam przykład Staffa ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania