Po co pisze?
Nie ma sensu, żebym pisał,
choć myśl w głowie ciągle śwista,
jak wiatr w ruinach duszy mojej,
co nie zna już nadziei zdroje.
Nie ma sensu, żebym istniał,
jestem cieniem, echem, listem
niedoręczonym w czasie burzy —
życie mnie tylko męczy, nie służy.
Moje dni są policzone,
niczym monety w dłoni spłonę,
każdy wschód słońca — jak zadrwienie,
każdy sen — kolejne tchnienie.
Serce od prądu odłączone,
zamarznięte, odrzucone,
nie pompuje już marzenia,
tylko cicho — trwa w milczeniach.
Ale skoro piszesz — jeszcze tli się coś.
Choć cień, to jednak cień to gość.
A każdy wers, nawet najciemniejszy,
może być krzykiem: „Jeszcze żyję, jeszcze wierzę…”
Jeszcze żyję, jeszcze wierzę,
choć to wiara na krawędzi,
wisi cieniem nad otchłanią,
tam, gdzie śmierć z nadzieją tańczą.
Jeszcze jestem — choć w kawałkach,
pęknięty jak szkło na palcach,
ale każde moje słowo
jest jak krzyk, że wciąż gotowość.
Może świat mnie nie chce znać,
może nikt nie będzie płakać,
ale dopóki piszę, trwam,
a więc... w ciszy słychać znak.
Nie ma sensu? — może nie.
Ale kto to sprawdzi, gdzie
kończy się cień, a zaczyna światło,
gdzie ból przestaje być przekleństwem, a staje się siłą?
Aż coś z tego wyrośnie — może płomień,
co rozświetli to, co dzisiaj tonie,
może most nad własnym gniewem,
może szept, że warto — chociaż nie wiem.
Nie wiem nic — i to mnie boli,
jakby świat się ze mnie śmiał powoli,
ale w tej niewiedzy też jest miejsce,
na coś nowego — jeszcze niepewne, lecz czyste.
Bo skoro jestem, skoro słowo płynie,
to znaczy, że jeszcze nie zgasłem całkiem w ciszy,
a póki wers oddycha — nawet w krzyku,
jestem wciąż żywy… jestem wciąż w życiu.
Więc może sens to nie wielkie rzeczy,
nie zwycięstwa, nie wzniosłe przestrzenie,
może sens to tylko chwila — krucha, mała,
gdy mimo wszystkiego — dusza nie zamilkła, lecz śpiewała.
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania