Po drugiej stronie
„Po drugiej stronie”
NIEDZIELA ABIGAIL
Po 10 minutach budzenia i kilku jeszcze dezorientującego ziewania , Abigail zwlokła się z
ogromnego łoża z baldachimem. Promiennym uśmiechem , jakiego jeszcze nie widziała ,przywitała
ją jedna z pokojówek trzymająca drewnianą tacę ze śniadaniem.
-Bonjour, Mademoiselle* -lekko dygnęła i spytała -Zje panienka w sypialni ?
Dziewczyna jeszcze trochę nie zdolna do życia ,usiadła przed luksusowym lustrem z toaletką ,na
której leżały „niezbędne” rzeczy każdej księżniczki i jednym ruchem odsunęła wszystko na bok,
uważając ,żeby przypadkiem nie strącić żadnego z drogocennych,kryształowych olejków i perfum z
zapachami kwiatów.
-Zjem w trakcie czesania i tak nie mam za wiele czasu...-nie dokończyła ,gdyż przeszkodził jej
łoskot otwieranych drzwi przez jakiegoś gwardzistę.
Cały czerwony i spocony ,wysoki ,barczysty mężczyzna skinął lekko głową , przykładając pięść do
serca i zasalutował:
-Księżniczko...
-Adamie...-odpowiedziała tym samym gestem zwracając się ku niemu .
-Wasza Wysokość ,zlecił posłać po panienkę jak najszybciej-mówił w pośpiechu ledwo łapiąc
oddech.
-Przekaż memu ojcu ,że już jestem w drodze-odparła , odwracając się do pokojówek.
Skinęła niezauważalnie głową , sprawiając ,że pognały one jak najszybciej w poszukiwaniu
odpowiedniego stroju. Odprawiła chłopaka machnięciem ręki i zabrała się do rozczesywania
bujnych , blond loków, sięgających prawie do pasa. Kątem oka zauważyła , jak gwardzista
wyszedł , a na jego miejscu zmaterializowały się służące. Delikatnie przynosząc jedwabną suknie.
Kobiety podeszły do niej , ukazując zniewalającą kreacje. Bez ramiączek,idealnie dopasowana w
tali , dzięki gorsetowi zawiązywanemu na seledynowe wstążki. Dalej zaś warstwowo rozlewał się
tiul przeplatany złotą nitką i kryształkami w kolorze turkusu , sięgającą aż do ziemi. Dziewczyna
lekko rozdziawiła wargi,lecz po chwili przypomniała sobie jedną z lekcji etykiety i zakryła usta
dłonią.
-Jest cudowna...-szepnęła
Pokojówki najwyraźniej bardzo zawstydzone komplementem przyszłej następczyni tronu szybko
dodały:
-Och,ależ to nic wielkiego...
Abigail delikatnie niczym matka otulająca swe pisklęta ,przytuliła kobiety.
-Merci beaucoup** -jeszcze raz podziękowała i poczęła wkładać suknie. Błękit jedwabiu idealnie
wkomponował się w jej lazurowe oczy ,a wykrojony materiał wspaniale podkreślił szczupłą figurę.
Jeszcze delikatny makijaż pasujący do nienagannej cery,malutkie pantofelki , luźny kok z
wystającymi sprężynkami przy twarzy i już była gotowa . Wyglądała wręcz majestatycznie. Z
pośpiechem i zręcznością tylko księżniczki ruszyła korytarzem. Hol pałacowy był bardzo zadbany.
Marmurowa posadzka mieniła się niczym kryształowe żyrandole na suficie. Co kilka metrów na
wystawnych etażerkach z czerwonym obrusem stały wazony z najprzeróżniejszymi ,egzotycznymi
kwiatami. Przy każdym wejściu stał gwardzista , który z kamiennym wyrazem twarzy kłaniał się
nisko. Przyzwyczaiła się do życia w zamku. Mieszkała tutaj od prawie szesnastu lat , ale nigdy nie
mogła tak po prostu wyjść na podwórko i pograć z innymi dziećmi. W tym czasie uczyła się łaciny,
francuskiego,włoskiego,niemieckiego,baletu...Wszystko po to by godnie reprezentować kraj . Przez
jej rozmyślania o mało co nie wpadła na drewniane,ozdobne drzwi prowadzące do sali
konferencyjnej zwykle zwanej „ciemnią”, od małej ilości światła. Rozejrzała się wokoło
sprawdzając czy może ktoś tego nie zauważył. Uff.. westchnęła ciężko. Pow inna bardziej uważać.
Wzięła głęboki oddech i stanowczo pchnęła ciężkie drzwi. Na środku sali stał ogromny , okrągły
stół , niczym z „króla Artura”, przy którym zażarcie dyskutowało kilkanaście mężczyzn. Była zbyt
daleko by usłyszeć o czym rozmawiali , ale doszły ją hasła : „Co za hańba!”, „Trzeba coś z tym
robić!”, „Mamy ich wszystkich wtrącić do lochu ?!”.
*Bonjour, Mademoiselle (franc.)-Dzień dobry,Panienko.
**Merci beaucoup(franc.)-Ogromnie dziękuje
Dziewczyna zrezygnowała z nieudanych prób podsłuchiwania. Wyprostowała się i lekkim ale
poważnym krokiem , podeszła do stojących tam urzędników .
-Bonjour,Panowie – po czym lekko uniosła materiał suknie i skinęła głową.
Jej melodyjny,doniosły ton uciszył całą bandę. Wszyscy natychmiast zwrócili się ku niej i
znajomym gestem dygnęli mówiąc:
-Wasza Wysokość...
-Ojcze...-przechyliła delikatnie głowę o mało co nie zrzucając idealnie wpiętej korony. -Co to za
poważna sprawa ?-zaciekawiła się , może zbyt niegrzecznie
-Jedna z publicznych liceów w naszym królestwie nie stosuję się do panujących tu zasad.
Miejscowi skarżą się na wzrost liczby bandytów i chuligaństwa. Nauczyciele nie spełniają
kryteriów nauczania-wyjaśnił jeden
-Informowanie dyrekcji nic nie wniosło , więc jutro o świcie tam wyruszamy , aby sprawdzić co
tam się wyprawia. Zaprosiłem Cię tu , ponieważ chciałbym żebyś pojechała z nami . Jesteś przyszłą
następczynią tronu-odparł stanowczo-Musisz wiedzieć na czym polegają problemy poddanych.
-Oczywiście , Tato...-szepnęła bez zastanowienia łamiącym głosem.
Przez wszystkie te lata NIGDY nie wychodziła od tak sobie do ludzi. Może nie była
introwertykiem, ale przerażały ją takie rzeczy. Zachowała nie wzruszoną twarz , ale w środku , coś
jej się łamało.
-Chciałbym również , abyś się przyjrzała młodzieńczej gwarze. Adam może Ci pomóc – postanowił
król , widząc jej zdezorientowane spojrzenie.
-Tak jest, Wasza Wysokość -powiedział dotąd nie zauważony , stojący w zacieniowanym rogu sali
gwardzista.
Ojciec skinął głową dając do zrozumienia ,że może się już udać do swojej komnaty. Drogę
powrotną odbyli w milczeniu. Ciszę przerwał brzdęk otwieranej żelaznej klamki.
-Księżniczko...-zaczął , stojąc wyprostowany jak struna przy wejściu do wielkiej sypialni
dziewczyny-Czy mogę o coś spytać ?
-Oczywiście-odparła-Ale pod jednym warunkiem-siadła na swojej idealnie wygładzonej pościeli.
-Tak , Wasza Wysokość ?-spytał poważnym tonem.
Stał tam jak na baczność , czekając na polecenie , które w każdej chwili jest gotów wypełnić
-Bądź tak łaskaw i przysiądź się do mnie...Ja naprawdę się boję-odparła łamiącym się głosem
Adam jak poparzony przez niewidzialnie rosnące na podłodze pokrzywy ruszył w jej stronę .
Oparła łokcie na kolanach okrytych w delikatny materiał a twarz ukryła w dłoniach. Próbowała
zamrugać parę razy by pozbyć się ogarniającego poczucia lęku. Pojedyncze kropelki spłynęły na jej
policzki pociągając za sobą kolejne. Po chwili zauważyła , że jej twarz przypomina malowidło
naścienne. Obok niej na podłodze przysiadł się mężczyzna. Niepewnie z troską w oczach trzymał ją
za nadzwyczajnie delikatną i wypielęgnowaną dłoń. O nic nie pytał , nie powtarzał ,że jest
księżniczką i powinna się odpowiednio zachowywać. Po prostu był. Przyglądał się jej bacznie ,
gotów pozabijać cały zły , czający się za rogiem świat.
-Abigail...-odezwał się cicho , jakby bojąc się ,że jej uszy nie wytrzymają takiego natężenia.
Nieśmiało podniosła głowę , przenosząc wzrok w jego ,zielone , czułe spojrzenie. Trwało to
chwilę,ale wystarczająco długo by nasycić się ich pięknem. Próbując się ocknąć odchrząknęła i
szybko otarła oczy ,ręcznie haftowaną chusteczką.
-O co mnie chciałeś spytać ?-próbowała by jej głos brzmiał naturalniej.
-Moja kuzynka , Melisa , mieszka niedaleko. Mogłaby nam pomóc w szkolnej etykiecie- odparł ,
wstając.
-Za ile mogłaby przybyć ?-odwróciła się do niego,wygładzając niewidzialne zagniecenia na
sukience.
-Do około godziny , Wasza Wysokość. Możemy zacząć od razu po lekcji historii.
-Och...,zupełnie mi to wyleciało w głowy-jęknęła-W takim razie zobaczymy się za godzinę-kiwnęła
głową na znak , że może on już udać się na spoczynek.
Chłopak pokłonił się jej , o mało co nie wpadając na nauczycielkę, Pani Perskley. Lekko
zakłopotany przeprosił ją za nie uwagę i wślizgnął się na hol. Pani Vareline była starszą kobietą,
około pięćdziesiątki. Choć nikt nie wie tego na pewno , gdyż w każdej okoliczności odpowiada
inaczej. Jest raczej wysoka o wątłej budowie ciała. Bywa surową ,ale i wyrozumiałą osobą.
Pochodzi ze Le Mans południowej ,Francji i wyszła za nie jakiego Gregoriego Perskley'a.
Wydawałoby się ,że jest urodzona do nauki księżniczek historii, bo jak twierdzi , sama jest historią.
Księżniczka zawtórowała Pani Perskley i dygnęła.
-Abigail co wiesz na temat Francuskiej dynastii Burbonów i jaką prowadzili politykę ?- spytała bez
ogródek , przysiadając się na aksamitnym fotelu.
-Pierwszy Burbonem na tronie Francji był Henryk IV, król Nawarry, syn królowej Joanny d'Albret i
Antoniego Burbona, księcia Vendôme. Pod koniec XVI w. dążył do wzmocnienia władzy
królewskiej ,której znaczenie zmalało w wyniku wojen domowych. Monarcha przyznał
protestantom takie same prawa , jakie przysługiwały katolikom, ukrócił samowolę możnowładców i
ograniczył rolę Stanów Generalnych- wyrecytowała , a jej głos dumnie i donośnie rozbrzmiewał w
całym pomieszczeniu.
-Kto objął tron po Henryku ?-odparła , wwiercając się w nią wzrokiem.
-W 1610 jego syn Ludwik XIII a pokrótce Ludwik XIV , 5 -letni potomek.
-Hmmm...opowiedz mi o Olivierze Cromwellu- powiedziała upijając łyk , dopiero co przyniesionej
herbaty.
-Był politykiem i jednym z dowódców wojsk parlamentu podczas wojny domowej w Anglii...-
przerwała na chwilę , przygryzając delikatnie wargę aby przypomnieć sobie resztę.-Urodził się w
rodzinie szlacheckiej. W 1641 został wybrany do Izby Gmin.-dodała jednym tchem
Vareline lekko uniosła idealnie wyskubaną i umalowaną kasztanową brew.
-Czy... coś nie tak? -zawahała się nieśmiało dziewczyna
-Och ...nic takiego-machnęła ręką odstawiając filiżankę -Powiedz mi ,Abigail , dlaczego się nie
uczysz ?- spytała nad wyraz spokojnie nauczycielka.
-Ja...-jęknęła szukając odpowiednich słów
-Dosyć-odparła nieco poważniejszym głosem-Nie będę tolerować takich zachowań !-wstała
dramatycznym gestem.
Księżniczka również uniosła się znad krzesła i skruszona cicho , ale wystarczająco donośnie by
usłyszała ją , westchnęła:
-Przepraszam mademoiselle Perskley.
Kobieta teatralnie , oburzyła się , uniosła podbródek do góry i zatrzymała się zaledwie centymetr
przed wyjściem , obróciła się i syknęła :
-1640 , nie 41 ! - trzasnęła drzwiami
Dziewczyna jeszcze chwilę stała bez ruchu po czym z rezygnacją rzuciła się na łóżko.
-Idealnie...nie dość , że mam jutro spotkać się z jakimiś młodocianymi przestępcami to nie mam
nauczycielki historii-mruknęła z twarzą w poduszce.
Leżała tak kilka minut po czym wyszła na balkon. Wiosenne powietrze owijało jej ciało. Delikatne
ciepło rozprowadziło się we wszystkich komórkach. Oparła się o złotą barierkę z pięknymi
zawijaskami i wchłaniała w siebie panoramę królestwa. Na pierwszym planie tętniące życiem
miasteczko. Kupcy reklamujący swe towary , zapachy świeżo pieczonych bułeczek i co rusz
przejeżdżające dorożki. Nagle usłyszała ożywioną rozmowę. Wsłuchując się jak tylko mogła ,
usłyszała kobiecy głos:
-Uspokój się! Przecież umiem się zachowywać !
Po czym do pokoju wszedł Adam, z drobną dziewczyną , której nie rozpoznała. Była to chuda ,
szatynka o długich , prostych włosach. Miała na sobie strasznie ciasne , ciemne jeansy w których , z
pewnością nikt z tego świata , nie mógłby się w nich poruszać. Na górze widniała zwykła biała
bluzka na której widniała niebieska bejsbolówka z logiem drużyny , a na nogach, nie uwierzycie!
Najzwyklejsze trampki! Nie do wiary...Gwardzista wymienił spojrzenie i odchrząknął:
-Wasza Wysokość...o to moja kuzynka Melisa-spojrzał na dziewczynę by dać jej telepatyczną
wiadomość.
Szatynka lekko zmieszana delikatnie się skłoniła, mówiąc:
-Och,księżniczko...-i dokładnie w tej chwili padła na kolana wyglądając jakby czekała na ścięcie.
-Mów mi Abigail.-uśmiechnęła się i pomogła jej wstać.
-Bardzo za nią przepraszam-rzekł z przekąsem Adam,wznosząc oczy do nieba.
-To dla mnie wielki zaszczyt pomagając rodzinie królewskiej. Choć wolałabym w innych
okolicznościach...-zaczęła ale przerwało jej odchrząknięcie mężczyzny.
-Powiedz mi Meliso...jak powiedzieć: „uspokój się ”?-spytała zaciekawiona siadając na swoim
miękkim łóżku.
-Ogarnij się , albo bardziej wiejsku: zluzuj wodzę kowboju.-zachichotała dziewczyna.
-W takim razie , ogarnij się -rzekła do gwardzisty-i przestań ją poprawiać. Przecież muszę poznać
ich naturalny język-odparła nonszalancko.
-Oczywiście.-skłonił głowę i usiadł w najbliższym krześle , czytając gazetę.
-No dobrze...-potarła sobie podbródek , postukała chwilę palcem wskazującym i odparła:-Może
porozmawiamy jak dwie koleżanki, dobrze ?
-Jak to jest mieszkać w takiej chacie? No wiesz, wszystkie te ciuchy, super extra książęce ciacha...-
rozmarzyła się dziewczyna.
-Książęce co ?-spytała mrugając
-Echh..-westchnęła druga-czeka nas dużoo...roboty.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania