Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Po drugiej stronie kurtyny demona

Prequel do opowiadania „Baffometi”

//Szczerze trochę się bałem to publikować, ale co tam.//

 

I

Szybko dorastasz, tak… Wkrótce spełnisz swoją role na tym świecie, opowiedzieć ci jakąś historię?

Wszystko zaczęło się od odnalezienia tych, którzy im dłużej żyli tym więcej cierpieli, tacy ludzie gotowi są podjąć racjonalne kroki by uwolnić się od swoich katuszy. W niemałym, niedużym mieście żyło parę osób wybranych przeze mnie. Zacznę od tego, od którego moje wpływy rozrosły się.

Hunighton Belery, chorował na depresję ciągle zażywając mocne leki, również walczył z mocną bezsennością związaną za pewno ze stresem jego codzienności. Był żonaty, jednak związek nie był stabilny ani oparty na miłości, przynajmniej nie przez cały czas. Żona zdradzała go wielokrotnie, nakrywał ją w sypialni z młodszymi, nie mógł wziąć rozwodu ponieważ mieszkał w domu matki swojej żony. Wyprowadzka nie wchodziła w grę, nie zarabiał wystarczająco żeby móc usamodzielnić się i żyć samemu. Kobieta nie wyrzuciła go zapewne przez radość jaką sprawiało jej cierpienie męża. Do wszystkiego wchodziło nowonarodzone dziecko mające ponad rok, weszło na świat krótko przed rozterką małżeństwa. Belery zajmował się swoim potomkiem próbując nie zwracać uwagi na obecność tak wrednej kobiety. Niestety, nigdzie nie znajdował spokoju, czy to w domu czy w pracy. W miejscu gdzie pracował po dziesięć godzin dziennie, czasem więcej, czekał na niego tylko stres. Współpracownicy znęcali się nad nim, szef kompletnie nie zwracał uwagi na niedogodności swojego pracownika, zmiana pracy również nie wchodziła w grę, mieszkał w zbyt małym miasteczku więc pracę tam znaleźć mierzyło ku cudowi. Próbował uciekać w alkohol, narkotyki lecz nie mógł odnaleźć w nich tego czego pragnął. Szukał porady w kościele, u fałszywego boga YHVH, tam jedynie zaproponowano mu codzienne wizyty na msze, modlitwy w domu, aż niemal się uśmiałem. Zdesperowany szukaniem pomocy, chociaż psychicznej, co by lepiej mu się żyło, żeby odnalazł siły by przeciwstawić się przeciwnościom, cudu nie szukał, tylko pomocy, komfortu. Szukał w Internecie po przeróżnych stronach religijnych, duchownych, katolickich. Wkrótce to napotkał na sposoby komunikowania się z duchami, istotami posiadającymi wiedzę ponad każdego żywego człowieka. Jednej nocy przyniósł do domu tablice ouija, najprostszy lecz niebezpieczny sposób. Wielu moich braci i sióstr patrzyło na klęczącego przed tablicą z szyderczym uśmiechem jednak ja widziałem w takim stworzeniu potencjał. Odezwałem się do niego, na razie jedynie odpowiadałem na jego pytania zadając mu jeszcze więcej. Gdy zdecydował się na poszerzenie naszego kontaktu, przeprowadził rytuał przywołania. I tak o to spojrzał mi w oczy. A ja zdziwiłem się że nie uciekł ze strachu, stał w kręgu namalowanym jego własną krwią, ściskając pocięte ręce w pięści. Zapytałem, jak wiele jest gotów zrobić bym odmienił jego życie. Na co on:

-Wszystko.

Następnego dnia do domu przyjechała matka jego żony, gdy obie kobiety obśmiewały wszystko wokół, stanął przed nimi z ogromną siekierą. Bez wahania z zadowoleniem na twarzy rozbryzgał krew na całe pomieszczenie rozrzucając każdą częścią ciała, narządem po ścianach, depcząc serca, płuca, wątroby. Nie przestał ciąć póki z dwóch ludzi nie zostało nic, poza czerwonym płynem. Resztę załatwiłem ja, Belery zadzwonił na policje żeby zawiadomić o morderstwie. Władze znalazły odciski palców na siekierze, które należały do mnie. Uznano sprawę jako działanie sił nadprzyrodzonych szczególnie gdy policjantów zaatakowały noże z kuchni, duchy. Natomiast dziecko Belerego trafiło do mnie, tak jak brzmiał nasz układ. Dostał dom na własność i spokój od żony, której nienawidził. W pracy, wszyscy zaczęli mu współczuć z powodu śmierci rodziny i tego że mieszkał w nawiedzonym domu. Szef dał mu podwyżkę i zmniejszył ilość godzin. Jednak układ sięgał dalej niż myślał. Minęło parę dni gdy w końcu należał kompletnie do mnie. Oczywiście posiadał wolną wolę i myśli, po prostu zadedykował się mnie. Był pierwszą osobą, która tworzyła kult mojego kręgu piekła, mojego bytu. Zapoznałem go z wydarzeniem jakie zaplanowałem dawno temu, do tego musiał zdobyć wpływy w szkole, do której chodził twój tata. Dlaczego on? Przez pewien okres życia zajmował się spirytualizmem, próbował otworzyć trzecie oko, stworzyć wizję astralną, posiadał mocne czucie snów i wizji. Ale przecież nie był jedynym, prawda? Cóż, do tego dochodziło jego otoczenie, jego znajomi, szczególnie jedna z nich. Był idealny do nadania życia piekielnemu księciu.

 

II

 

Pani Lisa Kenedy, nauczycielka w szkole, wychowawczyni klasy 3A. Przeżyła cztery rozwody, śmierć córki oraz kalectwo syna, który parę lat później popełnił samobójstwo. Zadłużona, groziła jej utrata pracy w szkole przez jej stan psychiczny i fizyczny, cierpiała na przewlekłą chorobę wątroby polegającej na rozroście tkanek w zniszczonych elementach miąższowych. Nieciekawa dolegliwość, jedna z wielu na jakie narażone jest ludzkie stworzenie. Nie pomagała sobie w leczeniu owej choroby pijąc samotnymi wieczorami spore ilości alkoholu. Była smutna, samotna, zniszczona. Wtedy pewnego dnia pojawił się w jej klasie nieznany nikomu pan Belery już wtedy tworzący wpływy w szkole. Przed wizytą u Kenedy, otrzymał upoważnienie do prowadzenia działań na terenie szkoły, oczywiście musiałem zadziałać, rzadko dyrekcja jakiejś placówki daje pozwolenia kultom na istnienie w swym cieniu. Do tego do sekty dołączyło sporo nauczycieli nawet ta prowadząca zajęcia o fałszywym bogu. Pani Lisie powiedział że jedynie rozglądał się po szkole myśląc nad nauką swojego dziecka w owym miejscu. Zaczął ją komplementować, podziwiać urodę, którą w rzeczywistości wtedy nie grzeszyła. Z łatwością wdała się w układ oraz w kult, wyleczyłem wstępnie jej chorobę, dałem sposób na przywrócenie skórze młodości i piękna. Sama chciała oddać się mi całym jej życiem, a i nawet ciałem. Już wtedy wszystko było niemalże gotowe, jednak kult podczas narad w szkole odwiedziła jedna z uczennic. Ubrana w pióra i skrzydła ptaków dziewczyna. Od razu wiedziałem kim była, wiedźmą. Jednak bardzo niedoświadczoną w sztuce magii i alchemii. Wiedziała że powstała moja sekta i wiedziała czego ode mnie chciała. Wstąpiła w układ stawiając warunek, śmierć swojego chłopaka i jego wskrzeszenie na jej warunkach z jej zachciankami związanymi z cechami psychicznymi jak i fizycznymi. Chciała posłusznego i tylko jej wiernego kochanka niewolnika. Sama nie wiedziała jak tego dokonać, widząc w niej potencjał, zgodziłem się.

 

III

 

Tak oto powstał układ. Zanim został zrealizowany dołączyło do nas jeszcze więcej pokrzywdzonych przez życie ludzi, oczywiście nie dawałem każdemu smutnemu człowiekowi tego co chciał i nie zapraszałem od tak każdego do kultu. Wszystko zależało od ich potencjału, od tego co mieli wewnątrz sobie nie wiedząc nawet o tym. Teraz pewnie zastanawiasz się jak wszystko się potoczyło? Lisa zapowiedziała wycieczkę w góry dla swojej klasy, wybrane przez nas osoby siedziały wtedy w klasie z całym naszym kultem przebranym za moją pomocą w resztę uczniów. I wraz z nimi pojechała na ową wycieczkę. Jechali do miejsca dawno już opuszczonego, odnowionego przez moją sektę. Zapytasz na co to wszystko prawdziwa klasa? Mieli normalnie lekcje, pani Lisa wzięła wolne na parę dni, a uczniowie, których brakowało? Wagary. A jak zapomnieli o dwóch z nich? Moja pomoc wiedźmie o imieniu Mara w alchemii. Dolano tego co trzeba każdemu do napojów na stołówce bez wyjątków. Na jedną osobę musiałem zadziałać bezpośrednio, kradnąc jej wspomnienia, co nie jest czymś co chce robić jednak wtedy była to jedyna opcja, Vero miała na imię, odgrywała niemałą rolę w całym przedstawieniu, musiała pojechać, ale to zaraz. Gdy nasi bohaterzy dotarli na miejsce, otrzymali przygotowany wcześniej przez nas pokój. Gdy w końcu nadeszła noc, zrobili dokładnie to co od nich oczekiwaliśmy. Pan Belery na nich czekał żeby upewnić się że każdy z wybranych opuszcza hotel. Zabrał jedną butelkę wódki co również było częścią planu. Daliśmy im chwilę by mogli robić co młodzież lubiła w ich wieku, według ustaleń, chłopak i dziewczyna, oboje czyści, wrócili do gotowego na nich pokoju. Pod wpływem swoich uzależnień zapomniał o zabezpieczeniu, które i tak zostało mu zabrane gdy spał po przyjeździe do hotelu. Jego nasienie zostało zasiane, pod łóżkiem, na którym leżeli, zresztą jak i pod wszystkimi, przyklejono magiczną pieczęć mającą na celu zestarzeć kobietę przyspieszając tym samym proces zapłodnienia. Wrócili do reszty swoich kolegów i mogliśmy zaczynać przedstawienie. Gdy ta dwójka była w hotelu, Belery z łatwością zabrał jednemu z nich jego sprzęt z kieszeń kurtki, Lisa przebrana za młodą, atrakcyjną kobietę uwiodła sportowca w las, aktorzy byli na tyle nieprzytomni że nic nie zauważyli, dopóki nasze gołąbki wróciły z hotelu. Mara, będąca w pełni umysłu popchnęła dwójkę dziewczyn do powrotu do hotelu. Gdy były na tarasie, wiedźma uśpiła koleżanki, zabrała ze sobą ciężarną podczas gdy Belery wrzucił do wcześniej otrzymanej butelki alkoholu mocne środki usypiające i podał zawartość Vero do ust. Sprawiło to że straciła przytomność na dłużej, została zawieziona z powrotem do domu, do swojego łóżka, gdy śniła zakradłem się do jej umysłu i wmówiłem jej że nie było żadnej wycieczki i że rano idzie normalnie do szkoły. Dlaczego nie lubię tego robić? Jest to w pewnym sensie złamanie zasad demonicznych istot. Dziewczyna nie zrobiła niczego by sprowokować moją ingerencję, nie wyciągała w moją stronę ręki, ale musiała być na miejscu przedstawienia żeby później wpłynąć na swojego chłopaka.

 

IV

 

Zostali nasi dzielni chłopcy sami w lesie, idąc po wyznaczonej przez nas trasie. Znaleźli symbole oraz wizerunek mojej zwierzęcej postaci. Wtedy to jeden z nich uciekł od reszty co nie zostało przez nas przewidziane, ustalone było że uciekają razem, wszyscy. Cóż, dlatego Belery cały czas był blisko miejsca gdzie zaczęli imprezować, gdy Rey wbiegł na taras zobaczył właśnie niego. Hunighton nałożył ledwo oddychającemu, jeszcze pod wpływem alkoholu, wzmocnione przez nasz kult wirtualne okulary. Chłopak myślał że wraca do hotelu do swoich kolegów, gdy położył się do łóżka, nakazałem Beleremu by zamordował Reya, jako że nie zamierzałem wymazywać pamięci kolejnej osobie. Zabrał go więc do lasu śpiącego, nalał na twarz palącego, czarnego płynu, pociął na kawałki oraz zadbał o detale tak aby wyglądało to na robotę jakiegoś potwora. W tym samym czasie pozostała trójka postanowiła wrócić do hotelu, za pomocą iluzji zostali zaprowadzeni do domu, pod którym mieściła się ceremonialna komnata. W planach było oddzielenie chłopaka Mary od reszty, by ta mogła go zabić w jakikolwiek sposób chciała. Dwójka na dole miała zostać również rozdzielona, twój ojciec został porwany przez jednego z nas a drugi natomiast… Cóż, wykazał się czymś więcej niż reszta. Po wszystkim Belery miał do niego zejść i zabić, jednak ten znalazł sekretne przejście do balkonu komnaty ceremonialnej. Mimo tego, wszystko i tak poszło zgodnie z planem. Jeśli chodzi o sportowca, był w rękach Mary. Postanowiła zaprowadzić go do domu by ten zabił swego przyjaciela. Okrutne, ale być może taka i natura kobieca. Jednak tym samym zagroziła naszej operacji, gdy stało się to co chciała, rugbista jakimś cudem odnalazł nasze podziemne korytarze, na szczęście za późno. Gdy twój ojciec przelał swoją krew na przywiązaną, przyprowadzoną przez Marę kobietę, narodziłeś się. Pojawiłem się będącym już na miejscu moim oddanym, zapieczętować układ i zabrać ciebie z brzucha tamtej kobiety. Reszta nie miała już znaczenia, Belery, Lisa i Mara ukazali się ocalałym by okrutnie zaśmiać się w ich twarze. Do pokoju wbił sportowiec, z balkonu zeskoczył drugi, razem zabrali twoją matkę i uciekli.

 

V

 

Tak jak zostało zaplanowane, nikt nie wierzył w ich historię, ciało Reya zakopaliśmy głęboko pod ziemią. Mara z moją pomocą wskrzesiła Franka i dostała swojego wymarzonego chłopaka do jej usług. Belery i Kenedy pobrali się i oboje pracowali w tej samej szkole, teraz pewnie wiodą szczęśliwe życie pod moją ochroną. Twój ojciec wyjechał daleko poza kraj, myśląc że w ten sposób ode mnie ucieknie, ale i tak go już nie potrzebuje, więc zostawiłem go w spokoju. Jeśli chodzi o twoją matkę, żaden człowiek nie jest w stanie wyjść ze zdrowymi zmysłami po działaniu magicznej pieczęci oraz po eterycznym porodzie, nie stanowiła zagrożenia dla mnie jak i dla kultu. Vero rzuciła Dirka sportowca i żyła dalej w spokoju, zadbałem o to rzucając na nią mały, zabezpieczający urok, po prostu miała ochronę od złych duchów, demonów i nieszczęścia, nic szczególnego. Jeśli chodzi o samego Dirka, bałem się że inne z demonów się nim zainteresują, namówią przeciw mnie, więc popchnąłem go do samobójstwa, ukazując mu cały czas obrazy jak mordował przyjaciela, myśli o tym co przeżył o jego dziewczynie ciągle i ciągle to odrzucającej jej. Nie pierwszy raz zaciągałem do odbierania sobie życia, więc oczywiście mi się udało.

Zagrożeniem okazał się ten, który przeżył wbrew planom. Opublikował swoją historię praktycznie dla całego świata, ktoś mógłby mu uwierzyć, przypatrzeć się bliżej i coś wykopać, nie mogłem na to pozwolić. Udało mi się usunąć wszystko co napisał tak żeby nikt tego nie przeczytał. Jednak jeśli chodzi o jego samego, ponownie udowodnił że potrafił więcej niż reszta, by bronić się przed moim wpływem, zadedykował się innemu demonowi, z Ars Goetia. Nikt z kultu nie mógł zrobić mu krzywdy, nikt. Musiałem podjąć drastyczne kroki, na szczęście miałem środki by załagodzić sytuacji. Oddałem duszę dziecka Belerego wyższemu ode mnie w kręgu, który mógł jedynie porwać z ludzkiego zasięgu tego człowieka. Niestety, nie dało mi to pełnego spokoju, jego los pozostaje nawet i dla mnie, zagadką.

 

VI

 

-I jak podobała się opowieść? Oj ty mały, powiedz, ta-ta.

-Ta…ta!

-Bardzo ładnie, kto jest twoim tatą? No pokaż palcem. Bardzo dobrze, ja! I tylko ja! Ja! Wielki i potężny Baphomet!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania