Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Po jednej stronie wartości i dobry człowiek, a po drugiej patologia.

Cześć. Wczoraj na mini domówce u kolegi razem z ziomkami przy kilku butelkach piwa, fajkach i skrętach wspominaliśmy stare czasy, najpierw jak to było fajnie, ale potem jak to było - jednym słowem - chujowo. Czyli nasze przypały z dzieciństwa i już z dorosłego życia. Tak się składa, że o życiu wiem sporo, a o patologii jeszcze więcej. Przypomniałem sobie jeszcze więcej akcji, niż pamiętałem jak dotąd.

Zacznę od pierwszych kłopotów. W wieku jedenastu lub dwunastu lat wszystko się zaczęło. Byłem wtedy gówniarzem, ale to nie przeszkadzało mi w odpierdalaniu często chorych akcji. W tym wieku pojawiły się moje pierwsze narkotyki. Na początku paliłem tylko marihuanę, ale na początku następnego roku znalazłem ciekawą zdobycz. Na przystanku leżała sobie zwyczajna fajka, a wtedy paliłem już papierosy. Podniosłem ją i od razu poszedłem na klatkę schodową zapalić, jakoże miałem w kieszeni zapalniczkę. No i poszedł papieros z jednym kolegą, na pojarę. Wtedy zauważyliśmy, że to nie była zwykła fajka, zioło też nie. Pojawiły mi się dziwne obrazy przed oczami, każdy głos docierał do mnie wolniej, ale ze zdwojoną siłą. Nie będę tu opisywał całej fazy, bo to zajęłoby długo. Ale w skrócie - to były dopalacze zmieszane z tytoniem. Dopów jako tako nie kupowałem, chociaż znałem osoby które na moje zawołanie by mi je przyniosły, ale nie chciałem. Kilka razy jednak zdażyło mi się jeszcze palić to ścierwo, częstowany przez kolegów.

Gorzej było po trzynastce. Skręty albo lufki zbijałem co drugi albo trzeci dzień, kombinując jakby zarobić pieniądze, ale jakoś zawsze się udawało. W tym wieku sięgnąłem jednak po coś mocniejszego. Wciągnąłem się mianowicie w fetę. W tamtych czasach towar był droższy, ale czysty. Dzisiaj dostaniesz tylko może dwadzieścia procent czystego speeda. Na przemian ze skrętami chodziłem do osiedlowego dilera po działkę białej damy lub raczej szmaty. Jedyne co mi to dało to lepsze oceny w szkole i więcej energii. Zdażało się, że o godzinie pierwszej w nocy wychodziłem po kryjomu z domu na osiedle, żeby sobie pobiegać albo potrenować. Przez fetę znacznie się chudnie i pogarsza się cera, ale raczej dzięki ostrym ćwiczeniom moja masa pozostawała w porządku. Ze skórą większych problemów też nie miałem. Zdażało mi się jeszcze poczęstować mefedronem albo innymi pixami. Wtedy pojawiła się od starszych koleżków propozycja, czy chcę handlować metą. Ja się nie zgodziłem, za dużo było z tym roboty, chociaż nie pochodzę z rodziny zamożnej.

Tak się wszystko zaczęło. Pierwsze prochy, trawka, alkohol i papierosy. Krzywe akcje, jak włamania do piwnicy albo wybijanie szyb było u mnie na porządku dziennym. Ale życie nie jest takie piękne, żeby udawało się bez przypałów. W między czasie przestałem ćpać. Nie z takimi znajomymi i nie z taką pewnością siebie, jaka mi towarzyszyła.

Przesuńmy się kilka lat później. Miałem około dwudziestki i znowu pojawiła się propozycja handlowania prochami. Ale znów ją odrzuciłem, ale to dało mi do (negatywnego) myślenia. Co mam Cię kłamać w tym tekście, który miał być i jest prawdziwy? Po prostu rozkręciłem własny biznes i handlowałem sam dla siebie. Miałem dwadzieścia jeden lat, kolega z którym "działałem" co tydzień przywoził mi do domu towar, albo ja do niego przyjeżdżałem. Ziomek, z którym zadaje się do dziś, mieszkał i mieszka obecnie w Warszawie. Ja rozprowadzałem towar po rodzimym Legionowie. Legionowo to piękne miasto, ale kryje swoje ciemne strony.

Do dziś nie zapomnę tamtej nocy. Zajmowałem się handlem już ponad rok, podczas wiosennej nocy ze względu na ciepłą temperaturę spałem sobie słodko w samych bokserkach. A tu mnie, kurwa, budzi walenie w drzwi. Pewnie domyślasz się, o co chodziło. Zestresowany szybko wstałem i ubrałem się. Prawie dostałem zawału, nie no, aż tak to nie, ale do zemdlenia byłem blisko. Nie poszedłem otworzyć i nie mogłem nic zrobić. Stałem jak wryty i patrzyłem w jeden punkt. Nim się obejrzałem to w moim pokoju stała dwójka policjantów z antynarkotykowego. Faceci się nie opierdalali, powalili mnie na ziemię, twarzą do dywanu i zakuli w kajdany. Tak właśnie zjechałem na dołek. Po czterdziestu ośmiu godzinach mnie wypuścili, zagłodzony i spragniony poszedłem za resztę pieniędzy porządnie zjeść do pobliskiej knajpy. Kiedy potem wróciłem na osiedle, to ta sama dwójka panów z groźnym owczarkiem niemieckim stała przed moimi drzwiami, uprzejmie czekając aż wrócę. Od razu do ręki nakaz i przeszukanie. Ja debilem nie byłem i towaru w domu nie trzymałem, więc nic nie znaleźli. Ale i tak dowody w postaci nagrań, zdjęć i zeznań zapewniły mi przegraną sprawę w sądzie. Ziomka-dostawcy nie sprzedałem, on dalej hasał po wolności, ale odwiedzał mnie, jak to przyjaciel.

Wiesz ile sobie tak czekałem? Cztery lata. Po czterech latach kurwa mogłem swobodnie wyjść gdzie chciałem. Ale i tak kłótnie z rodzicami i strata dobrej reputacji zaświadczyły mi niezłe bagno. Z kryminalnym życiem skończyłem, ale dopiero za stalowymi, grubymi drzwiami przemyślałem co ja robiłem. Zamiast iść do uczciwej roboty, ja trułem ludzi syfem takim samym jak ja kiedyś ćpałem, ale po chuj? Żeby kupić i postawić kolejną butelkę czystej albo piwa na ławce pod blokiem? Tak.

 

Teraz patrzę na świat inaczej. Mam inne doświadczenia i do kryminału nie chcę wracać. Być może czytasz to i jesteś tak samo uwikłany w gówno jak ja byłem, i daję dobrą radę - skończ z takim życiem. To nie jest puste pierdolenie człowieka, który nic o tym nie wie. Jeśli dalej chcesz być uwikłany w ciemne sprawy, to se bądź, ale jak poczujesz zimne jak lód kajdanki na nadgarskach to przypomnisz sobie ostrzeżenia i ten tekst. Ja wyszedłem na prostą, nie wracam skąd wyszedłem i mam nadzieję, że ty też nie. Dasz sobie radę, ale PRZESTAŃ. Daję dobrą radę, a co ty zrobisz mnie już nie interesuję. Pozdrowienia dla wszystkich, którzy płacą teraz za błędy młodości. Z fartem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania