Po rycersku
Znów miniatura zadaniowa, na zadany temat, z limitem znaków.
*****************************************
— Dziękuję, że mnie pani przyjęła. Ja już ledwie zipię! Proszę powiedzieć, istnieje specyfik, który pomaga zaakceptować rzeczywistość? Albo choć wyciszyć jakoś?
— Jest bardzo dużo różnych środków. — Psycholog przywdziała profesjonalny uśmiech. — Niech pan mówi.
— Ech. Nie wiem od czego zacząć. — Pacjent westchnął głośno.
— Parę lat temu wróciłem z Holandii. Tam jest dużo starych kościołów, przerobionych na klimatyczne domy. Oglądałem kilka, były wspaniałe. Zapragnąłem i ja tak mieszkać. Odziedziczyłem spory majątek, pozostało tylko wyszukać odpowiedni obiekt.
Po przyjeździe do kraju, zacząłem śledzić ogłoszenia. W końcu znalazłem. Tu, pod Wrocławiem, czekała na mnie działka z odsakralnionym kościołem. Dawno temu był to klasztor, mówiono nawet, że templariuszy. Zabudowania mieszkalne się nie zachowały, została jedynie główna nawa świątyni — w stanie grożącym zawaleniem. Podejrzewałem ściemę marketingową z tymi templariuszami, ale fakt, że miejsce owiane było tajemnicą, jeszcze mnie nakręcił. Pobuszowałem w bibliotece uniwersyteckiej, lecz znalazłem jedynie krótką wzmiankę, że klasztor ufundował Henryk Brodaty. To faktycznie mogło wskazywać na templariuszy, bo wiadomo, że książęca para ich wspierała. — Pacjent wychylił się do stolika. — Może mi pani dolać wody?
— Oczywiście! Proszę opowiadać dalej, to bardzo ciekawe!
— Tak więc kupiłem i od razu przystąpiłem do dzieła.
Zaczął się koszmar. Kościół niszczał przez długie lata i nikt się nim nie interesował. Nagle jednak okazało się, że to perełka była! Duma gminy! Ba, województwa! Urzędasy — kutasy, biurwy przeklęte i Cesarz Konserwator... psia ich mać! Jeszcze mnie skręca!
Ale nie będę katował pani opowieściami o układaniu z urzędami, składaniu setek wniosków, oświadczeń, zaświadczeń...
Humor mi się poprawił, gdy zająłem się w końcu pierwszymi pracami budowlanymi. Było ciężko, ale widziałem to miejsce, takim jakie miało być w przyszłości, to mnie napędzało... — Pacjent zawiesił głos w zamyśleniu.
— Rozumiem, że życie w ciągłym napięciu, pod presją czasu, urzędów... — zaczęła analizę psycholożka.
— Ee, nie dlatego u pani jestem! To stało się później, gdy odkryliśmy wejście do podziemi. Owszem, wiedziałem, że one istnieją, niespodzianką zaś, okazała się studnia, którą tam znalazłem. Prowadziła kolejne piętro w dół. O tym raczej nikt żyjący nie wiedział. A ja, pomny doświadczeń, nikogo o tym nie poinformowałem.
— Wcale się panu nie dziwię.
— Zszedłem sam, gdy robotników już nie było. Zobaczyłem kamienny sarkofag. Co za emocje! Byłem pijany ze szczęścia! W sumie, to w ogóle byłem pijany i nawet wino ze sobą wziąłem. Wieko nie chciało ustąpić i nie wiem jak w końcu dałem radę.
W środku leżał facio, trochę przykurzony, ale bez żadnych oznak rozkładu. Kolczuga, biały płaszcz z czerwonym krzyżem... Głupio mi o tym mówić, ale z wrażenia się zachwiałem i otwarta butelka wpadła mi do środka. No i się zaczęło. „Comment osez-vous me verser cette pisse?!”, „Qu'est-ce que c'est? Pisse!” — wrzeszczał bez opamiętania. Potem wylazł i tylko jego zastałym kościom zawdzięczam życie, bo nie mógł utrzymać miecza. Co ja przeżyłem...
No, ale do sedna. Gość jest załamany! Drepcze w kółko, mruczy modlitwy, budzi mnie o świcie na jutrznię, macha bez sensu mieczem i lamentuje co chwila: „Quel monde? Mauvais monde!”. Do tego leży krzyżem w mojej przyszłej kuchni. I wnętrza mi wykańczać nie pozwala! Nie przyjmuje do wiadomości, że to już nie jest jego klasztor, że minęło tyle czasu i wszystko się zmieniło!
Dla niego tu jestem. Chciałem mu jakoś ulżyć, on tak strasznie cierpi...
To jak, pomoże pani?
Komentarze (59)
Rozwinąłbym wątek rycerza.
Pozdrawiam
Jestem zawsze otwarta i wdzięczna za propozycje poprawek, ale na "kilka metrów w dół" zmienia kontekst. Sarkofag nie stał na dnie studni, jeno studnia była przejściem do kolejnego poziomu - jak to w takich miejscem bywało.
Dziękuję za komentarz!
Pozdrowienia!
Dziękuję za komentarz!
Dziękuję za wizytę.
To żenada.
Dzięki!
Hehe:) Ciekawość pierwszym stopniem do piekła. W sumie, można by było to potraktować jako niezły wstęp do dalszej historii. Podoba mi się bardzo. Jest nutka tajemnicy, trochę grozy i komizm. Jak na tekst pisany pod presją czasu, to tym bardziej pełen szacun :D
Dzięki za wizytę!
Dziękuję za koment!
Poza tym połączenie studni, sarkofagu i wina pachnie mi bardzo humoreską, a może groteską. Ja bym to widział, nieco przerobione, jako groteskę.
Prowadziła kolejne piętro w dół.
Zmieniłbym to zdanie.
Poza tym zbyt dużo przecinków.
Pozdrawiam.
Dzięki za wizytę!
może faktycznie niepotrzebnie doszukuję się w tekstach albo przesłania, albo drugiego dna? A przynajmniej Strzelby Czechowa.
no właśnie, ja tu się doszukuję powagi, tego, dlaczego doszło do wizyty u psychologa.
Dla mnie by to zagrało w takiej postaci, bez podtekstów, gdyby zrobić z tego groteskę. A tego tu nie czuje do końca. Zresztą pisałem o grotesce.
Aha. Czyli jazz wśród prozy. Wolę ostrego rocka progresywnego ;)
Pozdrawiam.
A jaki był temat konkursowy?
Bardzo mi się podoba i nie mam żadnych roszczeń.
W mojej głowie wszystko układa się tak, jak w opku, bez zbędnych pytań.
I buzia się uśmiecha i jest ok?
Pozdrawiam
Będzie chociażby↔ ''Po rycersku 2'' - decydujące starcie?
Pozdrawiam:)→5
Dziękuję za koment!
Dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam.
Gdy północ wybije w tym ostatnim dniu oczekiwania na Wasze teksty, zamkną się dębowe drzwi i rozpocznie się głosowanie.
Pierwszy temat to - „DRZWI”
Drugi temat to - „DRZEWO”
Liczymy na Ciebie Autorko! Autorze!
https://www.facebook.com/photo?fbid=5298882870137505&set=gm.388670625899475
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania