Pośrodku mroźnej zimy.

Od zewnątrz to musi wyglądać jak dom.

Niechby lepianka nawet,

czy nora wykopana w szczerym polu, gdzie sporadycznie kwitną maki,

a czerwień kojarzy się tylko z kwiatem, nigdy z gorączką.

 

Zresztą, z fizycznego punktu widzenia, istotnie tak jest.

 

Kilka ścian, w środku regały, półki a z czasem stragany.

Na nich różności niemalże pod sufit.

Wysypują się już drzwiami, framugi pękają od nich i ranią nam stopy,

którymi deptamy je, z determinacją,

aż podłoga zyskuje kolejne piętra i zmienia się w chmurę,

która ulatuje przez komin z kolejnym oddechem.

 

I ja stoję w tym domu i nawet chwytam klamkę od wewnątrz,

choć nie wiem do czego służy, ani którędy.

A ty stoisz tam, gdzieś pośrodku i też już nie wiesz za kim,

ale po co już tak i chwytasz za klamkę, a tam zamknięte,

bo przecież nie wiem już nawet czy ona to ja, czy to tamten,

cegła po cegle się sypie na głowę, jak popiół.

 

I skąd ten pył.

I jak.

 

Z cyklu: Oz

Wrzesień, roku pańskiego

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Wchodzi się w stworzony przez Ciebie świat, czasem ze ściśniętym gardłem.
    Jeden szczegół zatrzymał mnie na trochę. Chodzi o maki. Napisałeś:

    w szczerym polu, gdzie sporadycznie kwitną maki

    Czy maki rzeczywiście kwitną - sporadycznie? Czy to dobre określenie? Raczej nie. One kwitną regularnie, co roku o tej samej porze, wiec słowo "sporadycznie' nie pasuje. Chociaż... może nam się zdawać, że kwitną sporadycznie.
    Ja spotykam co roku około siedmiu maków, zawsze w tych samych miejscach, i zawsze też jestem zaskoczona ich widokiem, bo zdaje się, że pojawiają się nagle, a pojawiają się wyraziście, od razu wybijają się wśród traw głęboką czerwienią, lecz ich kwitnienie jest krótkie i znikają też nagle. Można się nie połapać w kwestii dni, miesięcy. Czy to był czerwiec? Czy już lipiec?
    Dlatego wrażenie "sporadyczności" (chociaż mylne), może być.

    Ale - tu chodzi o maki z Twojego świata. Ten świat jest stworzony przez Ciebie. Więc w tym świecie maki kwitną sporadycznie. I to też ma znaczenie dla tego świata. I dzięki temu - m.in. - on jest jaki jest.
  • Szalej. dwa lata temu
    Ta systematyczność rzeczywista, właśnie temu ma służyć. Sporadycznosc jest tym głębsza, że poza domem nie istnieje. Nie jest to błędne z punktu widzenia podmiotu a to, że z zewnątrz jest inaczej, powinno podpowiedzieć coś czytelnikowi.

    Słowem, doskonale oddałem zagubienie, skoro się tego "czepiasz".

    I to nie jest mój świat.
    Ja jestem tym z zewnątrz i nawet sobie nie mogę wyobrazić tych pięter, po których ona codziennie musi się wspinać. A to podłoga przecież tylko.
    Heh.
    A z perspektywy piwnicy z kolei, podłoga jest sufitem...
  • Poncki dwa lata temu
    Szalej. Dziś tłumaczyłem dzieciakowi jak to jest, że ktoś nam po suficie chodzi. Mieszkasz w bloku dzieciaku?
    Niezły tekst choć klimat chłodny bo przecież jesienny.
  • Szalej. dwa lata temu
    Gorzej, kiedy to domek jednorodzinny.
    Parterowy, Bez strychu.

    Juzu. Buduję się w ogóle teraz jeszcze takie miejsca jak strych?!
    Kiedy byłem malutkim Marcinkiem, koleżanka opowiadała mi, że na swoim widziała kiedyś diabła. Heh. Okazało się oczywiście, że to wisiał po prostu jakiś płaszcz, a obok stały oparte widły, czy co tam - niemniej... Dla dzieciaka strych to kopalnia wyobraźni.
    Miejsce, do którego kiedy mogłeś już wejść - znaczyło, że jesteś niemal dorosły :)

    Z perspektywy dorosłości - i co mi przeszkadzało, być tym dzieckiem? :)

    Dzięki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania