Pobudka
Prostuję rękę, otwieram dłoń, przecieram swoje zamknięte oczy
Przez moment
Podświadomie
Czekam na przeszywający ból nicości kolejnego poranka
Zaskoczona wydycham z ulgą powietrze
Nie przychodzi
Och, gdzie podziały się - smutek, strach, i paraliżujący ból istnienia?
Zamiast nich - ciepłe promienie słońca wypełniają moją świadomość
Delikatny podmuch wiatru nie mrozi już palców mojej duszy
Przyjemne ciepło zaczyna przedostawać się w głąb mojego ciała
Brązowooki przerywnik szarorutynowego cierpienia dnia codziennego
Czuję ją
Świadomość o jej obecności wypełnia każdy zakątek mojego serca
Oczu nie mogę jeszcze otworzyć
Prawdziwość teraźniejszości wzmaga mój strach przed jej zniknięciem w chwili ich otwarcia
Znajduję się w superpozycji istnienia
Czekam na dźwięk jej oddechu odbijającego się miękko od moich piersi
Dopiero wtedy wiem, że mogę w końcu uwolnić się z niepewności i uchylić swoje zaspane oczy
Powolnie malujący się obraz jej śpiącej twarzy w ułamku sekundy staje się całym moim światem
I choć słów chcę użyć mądrych
Być patetką elokwentną
I użyć może porównania ckliwego -
- uczucia obecności Twojej do zapachu świeżej kawy w słoneczny poranek
I choć wszystko, co czuję - pokazać Ci chcę i wykrzyczeć
- to nie powiem nic, o włos się nie ruszę
Zawieszę na śpiącej Tobie wzrok, a zaspane łzy // spływające // z moich policzków // na Twoje dłonie //
Niech przeleją
Co czuję

Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania