Poczekalnia
Poczekalnia
Na okiennym szkle zaczęły pojawiać się pierwsze krople deszczu. Było słychać wiatr zrywający się wraz z nim. Zaczynała się jesień.
Dominika patrzyła w swoje okno. Wiatr zrywał się coraz mocniej.
Po dłuższej chwili uspokoiło się. Wstała od okna i usiadła przy stole.
Dominika ma 23 lata. Dom który pozostał jej po rodzicach był jej pustelnią. Z rodzicami nigdy nie miała dobrych relacji. Była przekonana o tym że urodziła się jedynie dlatego że jej mama nie miała innego wyboru. W końcu odeszli razem w jednej chwili. Jeden ruch kierownicą wystarczył żeby skreślić życie dwóch ludzi. Na pogrzebie nie wyrażała żadnych oznak ani smutku ani radości. Jakby była maszyną z której ktoś wykasował uczucia.
Jedyne co im zawdzięcza to dom i pieniądze które jej zostawili. Siedząc przy stole spojrzała kolejny raz w okno. Poszła spać.
Obudziła się. Z melancholią w oczach i bez jakiegokolwiek wyrazu wstała z łóżka. Wyciągnęła z paczki papierosa i zapaliła go. Zaciągnęła się mocno. Zaczęła zastanawiać się czemu ona właściwie budzi się każdego dnia. Nie ma właściwej potrzeby żeby miała powody istnieć. Nie sądzi że ma jakiś cel w życiu. Tak jakby właściwie jedynie była. W pewnej chwili zaczęła myśleć. Przypomniała sobie wcześniejsze lata.
Jedenaście lat wcześniej. Dominika kolejny raz usiłuje wstać i pójść do szkoły. Jak pomyślała że kolejny raz będzie musiała widzieć się z tymi wszystkimi dzieciakami było jej bardzo źle. Ale nie miała wyboru. Jej rodziców nie było już w domu tak jak codziennie o tej godzinie. Zrobiła sobie kawałek chleba do szkoły umyła się ubrała spakowała plecak i wyszła zamykając drzwi.
Każdy jej dzień był taki sam. Gdy wchodziła do szkoły czuła niechęć. Na zajęciach zawsze siedziała sama nie przyjaźniła się z nikim. Była zagubiona. Nie miała żadnej chęci rozmów z ludźmi. Jej rodzice nie zauważyli tego nigdy. Zawsze była sama.
Sześć lat później. Wiedziała że nie może się sprzeciwić rodzicom i będzie musiała wybrać studia. Zdecydowała że zapisze się na polonistykę. Ale każdy dzień był dalej taki sam...
Dwa lata później. Jej rodzice dostają wiadomość o wypadku mamy jej ojca. Mama zdecydowała że pojedzie razem z nim. Ona miała zostać w domu a oni pojechali do szpitala aby dowiedzieć się co się wydarzyło. Dominika nie wiedziała co było dalej. Dostała jedynie wiadomość że jej rodzice zginęli w drodze. Nigdy nie dowiedziała się co się dokładnie wydarzyło i nie miała jakiejś specjalnej potrzeby dowiedzieć się. Przerwała studia.
Dzisiaj ma 23 lata. Nie ma nikogo. Ale nie tęskni za nikim ze swojej rodziny.
Kiedy rozmyślała o swojej przeszłości uczucie zagubienia zaczęło coraz bardziej rosnąć. Wyciągnęła kolejnego papierosa i zaczęła go palić. Wiedziała że są one jej potrzebne.
Kolejny dzień. Kolejna pustka. Kolejny dzień w samotności o której mówiła że pragnie chociaż dobrze wiedziała że okłamuje samą siebie. W pewnej chwili poczuła, że chociaż nie chciała tego ubrała się i wyszła z domu. Tak jakby ktoś jej kazał pójść. Mimo deszczu nie obawiała się niczego. Mogła cała zmoknąć a nie przeszkadzałoby jej to. Szła bardzo wolnym krokiem a dookoła niej była cisza. Ludzi nie było wcale a jedynie czasami przejechał jakiś samochód. Nagle do jej uszu zaczęło dochodzić ciche piszczenie. Poszła trochę dalej a pisk był coraz bardziej słyszalny. Skręciła w uliczkę i wtedy jej oczom ukazał się mały,przemoczony,wychłodzony, i proszący o jakąkolwiek pomoc pies. Mimo strachu Dominika powoli zaczęła podchodzić do niego. Gdy przyjrzała mu się z bliska wiedziała że nie może go zostawić. Włosy całe posklejane było widać poważne skaleczenie na przedniej łapie oraz dwa zadrapania na uchu. Powoli zaczęła podchodzić jeszcze bliżej i przyklęknęła powoli kładąc rękę na jego głowie. Zaczęła go głaskać po czym wzięła go na ręce a pies nie miał zamiaru się sprzeciwiać. Starała się go ogrzewać w drodze do domu.
Weszła i zamknęła drzwi. Położyła psa na podłodze i zaczęła szukać opatrunków i koca. Gdy owijała jego łapę bandażem i przykryła go kocem mimochodem spojrzała na jego głowę. Pies spojrzał na nią z wdzięcznością.
Dominika czuła łzy na swoim policzku. Od razu zaczęła szukać weterynarza który może do niej przyjechać. Po dwudziestu minutach był już na miejscu.
-Witam. Proszę powiedzieć co się wydarzyło?
-Znalazłam go dzisiaj. Był zmarznięty i przemoczony. Ma poważne skaleczenie na przedniej łapie i dwa zadrapania na uchu.
-Proszę zostawić mnie z psiakiem. Postaram się pomóc.
Dominika poszła do sypialni. Wyciągnęła z paczki papierosa i zapaliła go. Zaciągała się dosyć nerwowo. Kiedy przypomniała sobie wzrok tego psiaka kiedy okrywała go kocem wiedziała że on musi z nią zostać. Po godzinie
lekarz zawołał ją.
-I jak panie doktorze? Co z nim?
-Z nią. Nie z nim. Prawdopodobnie została zaatakowana przez innego psa. Będzie kulała przez najbliższe dwa-trzy tygodnie. Poza tym dobrze żeby pani pojechała teraz ze mną i z psiakiem do mojej przychodni. Bandaże mogą wystarczyć ale sądzę że lepiej będzie jeśli dam jej narkozę i zszyje najpoważniejsze miejsca. Trzeba ją też odrobaczyć. Jest bardzo osłabiona. Wyziębienie organizmu też poważne. Musi pozostawać w ciepłym przez kilka dni. Pojedzie pani?
-Taak... Wezmę kluczyki i pojadę za panem.
-Dobrze. Do spotkania u mnie w przychodni.
Lekarz wziął psa na ręce i zaniósł go do swojego samochodu. Dominika wsiadła do swojego przekręciła klucz i ruszyła w drogę za lekarzem.
Wieczór. Dominika delikatnie głaskała psiaka i patrzyła na niego. Czuła że dzięki niemu przestanie być tak bardzo samotna. Poza tym czuła jej wdzięczność. W pewnej chwili doszło do niej uczucie którego ona prawie nie znała. Było nim szczęście.
Następnego dnia. Dominika obudziła się i wyciągnęła z paczki papierosa. Pies leżał w kuchni obok kaloryfera owinięty dwoma kocami na trzecim kocu. Dominika podeszła do niego. Zaczęła go głaskać.
-Powiedz mi jak mam ciebie nazwać? Nie mam żadnego pomysłu. Może sama mi dasz jakoś znać? Mam nadzieje że jest ci dosyć ciepło. Za chwilę dam ci jeść. Pewnie jesteś głodna. Daj mi chwilkę dobrze?
Po chwili dała jej jedzenie z jednej z puszek które szybko kupiła w sklepie wracając od lekarza. Psiak zaczął powoli jeść. W końcu zjadł całość. Dominika zaczęła głaskać ją po głowie i w pewnej chwili wydało jej się że widzi uśmiech w jej oczach. Kolejny raz popłynęły jej łzy. Patrzyła na nią jak stara się ułożyć w wygodniejszej pozie. Nie przestawała jej głaskać. Po chwili wstała usiadła przy stole i zapaliła papierosa. Nie była w stanie oderwać od niej oczu. Zaciągnęła się. Po chwili wiedziała już jakie dać jej imię. Zgasiła i podeszła do niej.
-Będziesz miała na imię Ika. Mam nadzieję że je polubisz.
Ika podniosła głowę i spojrzała na nią. Starała się do niej zbliżyć. Dominika przysunęła się do niej a Ika położyła głowę na jej kolanach. Dominika zaczęła delikatnie głaskać jej głowę.
Minęło parę dni. Ika starała się już chodzić ale widać było że boli ją noga. Mimo tego chodziła już po mieszkaniu Dominiki i nawet starała się już wskakiwać do niej na łóżko. Dominika trochę się bała ale wzięła ją do swojego łóżka i spała z nią. Przez ostatnie dni kupiła jej smycz i obrożę. Wiedziała że chociaż nie lubi tego będzie z nią wychodzić. Ika popiskiwała z każdym krokiem ale odważnie stawiała kolejne. Widać było jednak że nie jest już młodym psiakiem ale że ma już kilka lat. Dominika postanowiła że trzeba ją porządnie wykąpać bo jedynie obmyła ją wodą po jej przyjściu. Ułożyła delikatnie Ikę w wannie i zaczęła powoli lać na nią wodę z szamponem. Ika trochę się bała ale starała się wytrzymać. Dominika przemywała wodą całe jej ciało uważając aby nie podrażnić jej łapy. Po skończonej kąpieli delikatnie zaczęła wycierać ją ręcznikiem. Ika trochę popiskiwała ale Dominika starała się ją uspokoić. Głaskała ją i przytuliła się do niej. Skończyła ją wycierać. Ika starała się otrząsnąć z resztek wody mimo bólu w łapce. Dominika wzięła ją na ręce i zaniosła do sypialni gdzie położyła się z nią na łóżku. Ika położyła się obok niej na poduszce. Patrzeli na siebie. Dominika nie przestawała jej głaskać. Po chwili oboje zasnęli.
Zaczął padać deszcz. Było słychać szum wiatru. Dominika obudziła się. Ika jeszcze spała. Dominika usiadła na łóżku i spojrzała w okno. Nie chcąc budzić Iki podeszła do niego bliżej. Wyciągnęła z paczki papierosa. Spojrzała na niego. Włożyła go do ust i zapaliła. Patrzyła na kołyszące się drzewa. Na ludzi za oknem. Każdy starał się ochronić przed kroplami deszczu. Dominika strząsnęła popiół i zaciągnęła się. Wypuściła dym z ust. Po chwili usłyszała ciche piszczenie. Ika obudziła się i starała się zwrócić na siebie uwagę Dominiki. Dominika zgasiła papierosa. Podeszła do niej.
-Widzę że już się obudziłaś? Jak ci się spało? Boli cię łapka tak?-Dominika pytała ją i głaskała ją po głowie i plecach. Po chwili wzięła w ręce jej ogon i zaczęła delikatnie go głaskać. Zaczęła głaskać jej brzuch. Po chwili położyła się obok niej. Ika spojrzała na nią. Zaczęła merdać swoim ogonem. A przynajmniej miała zamiar. Dominika mówiła do niej delikatnym głosem. Spojrzała na jej łapkę. Widać było że każdy ruch nią sprawia jej ból.
-Gdybym mogła jakoś przyśpieszyć gojenie się twoich ran...-Dominika spojrzała na nią smutnym wzrokiem. Mimo bólu Ika starała się machać łapką. Dominika mówiła żeby przestała bo przecież wiedziała że ją to boli. Ika przestała. Delikatnie przeciągnęła się i próbowała wstać.
Minęły 3 tygodnie. Ika była już całkowicie zdrowa. Biegała po całym domu Dominiki skakała i cieszyła się. Dominika śmiała się jedynie przy niej. Ika była dla niej pomocą była dla niej rosnącą nadzieją że jeszcze może jej życie zmieni się. Mimo że cały czas w jej sercu gościł smutek. Ika doskakiwała do niej cieszyła się poszczekiwała podawała jej łapę a najczęściej tą którą miała chorą. W pewnej chwili wzięła sobie jakiś stary but Dominiki i zaczęła go przygryzać. Dominika patrzyła na jej zabawę ale nie umiała się do niej odpowiednio przyłączyć. Dlatego uznała że lepiej będzie jak jedynie będzie spoglądać na nią. W końcu Ika zmęczyła się. Dominika wzięła jej miskę i nalała jej trochę wody. Ika w jednej chwili wypiła całość. Dominika wyciągnęła z szuflady zieloną smycz Iki zaczepiła o jej obrożę. Wzięła ze stołu papierosy i zapalniczkę oraz klucze po czym obie wyszły.
Park do którego Dominika wzięła Ike na spacer był niedaleko jej domu. Ika grzecznie szła przy nodze Dominiki. Dominika usiadła na ławce wydłużając smycz. Ika chodziła sobie. Dominika wyciągnęła z paczki papierosa i zapaliła go. Widok tych wszystkich ludzi budził w niej lęk ale wiedziała że dla Iki nie może się nad tym zastanawiać. Zaciągnęła się głęboko. Spojrzała na Ikę. Po chwili poczuła jak krople spadają na jej bluzkę.
-Ika! Ika! Chodź idziemy do domu! Ika!
Ika spojrzała na nią i posłusznie przyszła do niej. Dominika skróciła jej smycz i poszła do domu.
Dominika otworzyła drzwi, zdjęła Ice smycz i weszły do domu. Ika weszła do kuchni i położyła się przy kaloryferze. Widać było że jest jej trochę zimno. Dominika wyjęła koc i przykryła Ike. Ika zasnęła. Dominika poszła do sypialni wyjęła z paczki papierosa i zapaliła go. Zaciągając się usiadła na krześle i patrzyła w okno. Powoli zapadała ciemność. Na niebie pojawiły się gwiazdy. Było już widać księżyc. Dominika zaciągnęła się papierosem wsłuchując się w spadające krople deszczu i kołysanie drzew. Zaciągnęła się jeszcze dwa razy, zgasiła papierosa ubrała piżamę i poszła spać. Wsłuchując się ciągle w spadające krople deszczu powoli zasnęła.
Rankiem Ika wskoczyła do łóżka Dominiki budząc ją. Dominika spojrzała na nią. Ika wtuliła się w nią a Dominika zaczęła ją głaskać po głowie. Dominika głaskała Ikę i patrzyła w sufit. Powoli wstawał nowy dzień. Dominika powiedziała Ice żeby zeszła z łóżka. Wzięła ją do kuchni i dała jej jedzenie. Sama natomiast zapaliła papierosa. Zaciągając się spoglądała na jedzącą Ikę. Ika zjadła całość po czym podeszła do Dominiki. Dominika zaczęła ją głaskać. Zaciągnęła się i zgasiła papierosa. Wzięła Ikę na kolana. Ika spojrzała na nią i wtuliła się w jej kolana. Po chwili postawiła Ikę na podłodze i wyciągnęła smycz. Założyła ją Ice. Wzięła papierosy i klucze po czym wyszły z domu.
W parku nie było prawie nikogo. Dominika wydłużyła Ice smycz i usiadła na ławce. Patrzyła jak Ika wzięła małą gałąź i zaczęła się nią bawić. Przewracała się z nią trzymała w łapkach aby po chwili złapać ją w zęby.
Dominika poczuła jak powoli na jej twarzy pojawia się uśmiech. Prawie już zapomniała że można się śmiać. Ika odrzuciła gałązkę. Podeszła do Dominiki i położyła się przy jej nodze. Dominika przyklęknęła i zaczęła ją głaskać. Ika podniosła głowę i spojrzała na nią. Dominika wstała skróciła jej smycz i poszły do domu.
Minęły dwa miesiące. Dominika przez ten cały czas powoli przypominała sobie czym jest radość, szczęście. Każdy kolejny dzień z Iką uświadamiał jej że można być radosnym. Nie przypominać sobie bólu i cierpień. Nie przypominać sobie łez. Że można mieć obok siebie kogoś kto cię wysłucha i uśmiechnie się do ciebie...
Za oknem dało się słyszeć krople deszczu. Drzewa zaczęły się kołysać.
Dominika obudziła się. Pomyślała nagle że coś jest nie w porządku. Spojrzała na Ikę. Zauważyła że Ika jakby coraz słabiej oddycha. Ma przymrużone oczy i prawie w ogóle się nie rusza.
-Ika! Ika! Proszę spójrz na mnie! Ika!
Ika spojrzała na Dominikę słabym wzrokiem. Starała się zamachać do niej łapką ale widać było że nie miała sił. Dominika wzięła ją delikatnie na ręce. Owinęła ją kocem ubrała się szybko i wsiadła w samochód. Ika leżała na tylnim siedzeniu. Dominika zatrzymała się przed przychodnią. Wzięła Ikę na ręce i weszła do niej. Nikogo nie było. Zapukała do drzwi.
-Tak proszę!-było słychać zza drzwi.
Dominika gwałtownie otworzyła drzwi. Położyła Ikę na stole.
-Proszę! Niech pan jej pomoże. Musi pan jej pomóc!
-Ale co się wydarzyło?
-Obudziłam się i widziałam że Ika jakby słabiej oddycha. Prawie nie miała siły. I nie ruszała się prawie.
-Niech pani wyjdzie stąd. Postaram się.
-Panie doktorze musi pan... to moja jedyna przyjaciółka... najlepsza jaką kiedykolwiek miałam.
Dominika wyszła. Stanęła przed drzwiami przychodni ze łzami w oczach. Była cała roztrzęsiona. Bała się. Tak bardzo się bała...
Minęła godzina. Dominika stała przed przychodnią. Zauważyła że lekarz wyszedł. Weszła do środka.
-I co? Panie doktorze?
-Pani Dominiko... Słyszałem co pani do mnie mówiła przed wyjściem...
-Ale udało się tak?
-Uznałem że będzie pani... chciała zobaczyć się z nią jeszcze ten jeden raz...
-Ale jak... nie... panie doktorze... Przecież....
-Niech pani pójdzie za mną.
Dominika weszła do gabinetu. Spojrzała na Ikę. Przymrużone oczy Iki spoglądały na nią. Dominika zaczęła płakać.
-Uznałem że ten jeden raz...
-Ika! Proszę cię daj mi swoją łapkę! Ika!
Ika na chwilę otworzyła oczy. W jej oczach było widać podziękowanie za każdy dzień który spędzili. Ostatni raz zamachała do niej łapką. Po chwili zamknęła oczy.
-Panie doktorze...
-Pani pies miał tętniaka. Było niezauważalne. W końcu doszło do pęknięcia. Starałem się... naprawdę...
Dominika przytuliła się do Iki. Ostatni raz wsłuchała się w bicie jej serca. Po chwili serce Iki przestało bić. Dominika zaczęła ją głaskać. Po chwili wstała. Lekarz spojrzał na nią. Miał jeszcze coś powiedzieć ale Dominika wstała wzięła ciało Iki i wyszła z gabinetu. Wsiadła do samochodu. Odjechała bardzo gwałtownie. Po chwili była w domu. Wzięła ciało Iki zamknęła drzwi i weszła do domu. Weszła do sypialni. Położyła ciało Iki na łóżku. Przytuliła się do niej. Zaczęła płakać...
Minął dzień. Dominika leżała w sypialni. Patrzyła w sufit. Za oknem padał deszcz. Dominika wstała i poszła do kuchni. Wyciągnęła z szafki wódkę i otworzyła ją. Zaczęła pić bardzo gwałtownie. Usiadła przy stole i dalej piła. Patrzyła w okno ale wzrokiem bez żadnego wyrazu. Przyłożyła butelkę do ust i piła dalej. Alkohol coraz bardziej zaczął działać. Wyciągnęła z paczki papierosa i zapaliła go. Zaciągała się głęboko. Zaciągnęła się kolejny raz i kolejny. Zgasiła go. Piła dalej.
Postawiła przed sobą pustą butelkę. Wstała z krzesła. Poszła do swojej sypialni. Położyła się na łóżku. Zasnęła...
Następnego dnia. Dominika wstała z łóżka. Ubrała się i wyszła z domu. Miała swój cel...
Wieczorem. Na stole w sypialni stała wódka oraz mała plastikowa torebka. Dominika wzięła ją do ręki. Powoli zaczął wysypywać się z niej biały proszek. Gdy po chwili na stole pojawiła się odpowiednia ilość, Dominika wzięła do ręki małą rureczkę. Uformowała ją. Po chwili do jej nosa dostawała się wysypana dawka proszku. W końcu zniknęła ze stołu. Dominika wstała. Powoli zaczęła odpływać. Wzięła wódkę do ręki i zaczęła gwałtownie upijać. Odstawiła ją. Zaczęła chodzić. W końcu przewróciła się na łóżko. Zaczęły pojawiać się różne obrazy. Zdawało się jej jak chodzi gdzieś, skacze śmieje się. Tak jakby była w miejscu które było tylko dla niej. Jak unosiła się w powietrzu. Opadała i unosiła się.
Opadała i unosiła...
Następny dzień. Dominika siedziała przy stole. W ręce trzymała zapalonego papierosa. Coraz bardziej dochodziło do niej co się wydarzyło. Po śmierci Iki stała się już całkiem zagubiona i niechciana. Stała się kompletnie samotna. Zaciągnęła się i otworzyła wódkę. Zaczęła upijać z niej gwałtownie. Postawiła ją przed sobą. Po raz kolejny wyciągnęła torebkę z proszkiem. Zaczęła formować po czym wciągnęła ją. Uformowała drugi raz. Wciągnęła. Zaciągnęła się dymem. Proszek powoli zaczął działać. Zaczęła upijać coraz gwałtowniej. Po chwili podeszła do szuflady i wyciągnęła z niej nóż. Spojrzała na niego. Przyłożyła go sobie do góry nadgarstka i przejechała gwałtownie. Zaczęła powoli wypływać struga krwi. Zaciągnęła się. Powoli robiło się coraz ciemniej za oknem. Dominika wzięła kluczyki do samochodu i wyszła z domu. Wsiadła do samochodu. Przez chwilę nie mogła trafić kluczykiem. W końcu udało się jej. Przekręciła kluczyki i uruchomiła samochód. Wyjechała sprzed domu. Zaczęła jechać coraz szybciej bez zastanowienia się dokąd. Coraz mocniej naciskała na gaz. Coraz większa prędkość na prędkościomierzu. Dominika chwiała się na miejscu kierowcy. Trąbiła zakręcała na ulicy jechała gwałtownie. W pewnej chwili jej oczy zamknęły się. Opadła głową na siedzenie pasażera. Nastała ciemność... Po chwili rozległ się dźwięk uderzenia...
Dźwięk uderzenia rozległ się głośno. Przechodzień który szedł w tej okolicy usłyszał go. Postanowił rozejrzeć się. Zauważył samochód. Dominika uderzyła w słup wysokiego napięcia. Podbiegł szybko sprawdzić co się wydarzyło. Silnym pociągnięciem otworzył drzwi samochodu. Dominika spojrzała na niego. Miała zakrwawioną głowę. Podniosła się z trudem. Wyszła z samochodu.
-Nic ci nie jest? Słyszysz mnie? Co się wydarzyło? Powiesz mi?
-Zostaw mnie.
Przechodzień podszedł do niej i złapał ją za rękę. Dominika wyciągnęła ją z jego ręki.
-Powiedz jak doszło do tego uderzenia?
Dominika spojrzała na niego. Podeszła do niego z trudem utrzymując równowagę.
-Zostawisz mnie?!-krzyknęła.
Przechodzień drugi raz złapał ją za rękę. Dominika odwróciła się. Na jej twarzy widać było zdenerwowanie. W pewnej chwili podniosła rękę i z całej siły uderzyła nią przechodnia. Upadł na ziemie. Zaczęła lecieć mu krew. Dominika odwróciła się powoli odchodząc. Nagle poczuła ból. Upadła na ziemię. Przechodzień wyciągnął telefon i zadzwonił na pogotowie. Po chwili rozległ się dźwięk pogotowia...
Na miejsce przyjechało pogotowie i policja. Dominika leżała nieprzytomna na ziemi. Lekarze zaczęli przenosić Dominikę na nosze. Jeden z nich podszedł do przechodnia.
-A pan? Czemu pan krwawi?
-Uderzyła mnie. Pytałem co się wydarzyło a ona w pewnej chwili podniosła rękę i uderzyła mnie.
-Pan pojedzie z nami. Sprawdzimy czy nic panu poważnego się nie wydarzyło.
Dominika leżała nieprzytomna na noszach. Lekarze wciągnęli nosze do karetki. Policja zaczęła oglądać rozbity samochód. Karetka odjechała...
Karetka dojeżdżała do szpitala. Lekarze pośpiesznie wyciągnęli nosze. Po godzinie Dominika leżała na sali. Lekarz kazał pobrać krew. Sam zaczął oglądać głowę Dominiki. Po badaniach stwierdzono że uderzenie nie było ma tyle silne aby doszło do jakiegoś poważnego uszkodzenia. W końcu przyszły wyniki badań. Dominika miała we krwi 1,9‰ alkoholu we krwi. Lekarz orzekł również że Dominika przed jazdą zażyła sporą dawkę heroiny.
Dominika została w szpitalu...
Następny dzień. Dominika powoli zaczęła otwierać oczy. Odwróciła głowę powoli. Zaczęła się rozglądać. Zobaczyła białe ściany.
-Gdzie ja jestem?-pomyślała. Do pokoju wszedł lekarz.
-Gdzie ja jestem?-spytała.
-W szpitalu. Miała pani wypadek. Ale nic groźnego pani nie jest.
-Ale ja nic nie pamiętam.
-Uderzyła pani w słup wysokiego napięcia.
-Ale ja nic nie pamiętam.
Za oknem widać było nadchodzącego policjanta. Lekarz przeprosił Dominikę i wyszedł z pokoju.
-Witam. I co z nią?
-Obudziła się przed chwilą.
-Można z nią porozmawiać?
-Można. Proszę wejść.
Lekarz odszedł. Policjant wszedł do pokoju Dominiki. Dominika spojrzała na niego.
-Witam panią.
Dominika nie odpowiedziała. Policjant usiadł na krześle obok łóżka Dominiki.
-Niech mi pani powie jak doszło do tego wypadku?
-Nie pamiętam niczego.
-Wie pani że prowadziła pani samochód pijana i po zażyciu heroiny?
-Ja...
-I to że uderzyła pani dosyć mocno przechodnia który podszedł do pani po zdarzeniu?
-Niemożliwe! Co pan mi mówi?
-Tak było. Niestety dla pani nie jest zbyt dobrze. Jazda samochodem będąc pijaną i po zażyciu heroiny oraz pobicie nie skończy się dla pani szczęśliwie.
-A co mi grozi?
-To już nie ja pani powiem. Do widzenia.
Dominika odwróciła głowę. Policjant wyszedł...
Minęły dwa dni. Dominika została wypuszczona ze szpitala. Wróciła do swojego domu. Położyła się na swoim łóżku. Patrzyła na sufit. Po chwili wstała i poszła do kuchni. Wyciągnęła z szafki wódkę. Zaczęła upijać gwałtownie. Postawiła ją na stole i zapaliła papierosa. Upijała dalej. W pewnej chwili pod jej dom podjechał samochód policyjny. Dominika zauważyła go ale nie wstała od stołu. Upijała dalej. Zaciągnęła się dymem. Z samochodu wysiadł policjant. Podszedł do drzwi i zadzwonił.
-Niech pani otworzy pani Dominiko!
Dominika nie wstała od stołu. Upiła wódkę i zaciągnęła się.
-Pani Dominiko! Otworzy mi pani?
Dominika nie odezwała się. Policjant złapał za klamkę. Drzwi były otwarte. Policjant wszedł do jej domu.
-Pani Dominiko?!-zawołał i wszedł dalej. Zobaczył Dominikę siedzącą przy stole.
-Pani Dominiko?-policjant podszedł do niej i zaczął nią potrząsać.
-Zostaw mnie. Słyszysz? Zostaw mnie!-Dominika zaczęła krzyczeć na policjanta. Policjant złapał ją. Dominika zaczęła się szarpać. Policjant złapał ją z całej siły za ręce. Odprowadził ją do samochodu. Policjant zamknął drzwi i usiadł za kierownicę. Uruchomił samochód.
-Wypuść mnie stąd słyszysz?
-Słuchaj. Ciszej dobra?
-Wypuść mnie stąd!
-Cisza!
Dojechali...
Policjant otworzył drzwi samochodu. Wyciągnął z niego Dominikę która szarpała się. Policjant trzymał ją z całej siły. Weszli do budynku.
-Posłuchaj mnie teraz.-Policjant spojrzał na Dominikę.-Zgodnie z decyzją prokuratora zostajesz w areszcie.
-Niby co? Chyba niepoważni jesteście. Wypuść mnie stąd.
-Lepiej już skończ mówić.
-Nie będziesz mi mówił co ja mam robić!-Dominika szarpała się ale policjant trzymał ją. Nie odezwał się już do niej. Odprowadził ją do aresztu. Zamknął drzwi. Dominika chwiała się. Złapała za pręty.
-Wypuść mnie. Słyszysz?
Policjant nie zareagował. Przysłał innego policjanta aby pilnował. Sam odszedł...
Dominika cała w nerwach siedziała na ławce. Podeszła do drzwi i spytała:
-Słuchaj? Dasz mi chociaż zapalić?
Policjant spojrzał na nią. Wyciągnął z kieszeni papierosy i dał Jednego Dominice razem z zapałkami. Dominika odpaliła go. Zaciągnęła się dymem. Spojrzała na policjanta.
-Powiesz mi jak długo tutaj będę?
-Do rozprawy.
-Do jakiej rozprawy?
-Twojej. Za dwa dni.
Dominika zaciągnęła się. Wypuściła dym z ust i spytała:
-Jak za dwa dni?
-Posłuchaj. Skończ już mówić. Nie powinienem rozmawiać z tobą. Odejdź od drzwi.
-Ale to jest jakieś niepoważne.
Policjant nic nie odpowiedział. Dominika usiadła. Zaciągnęła się trzy razy i zgasiła. Jeszcze się chwiejąc wstała nie mogąc wytrzymać. Pochodziła po celi. W końcu położyła się. Zasnęła...
Minęły dwa dni. Dwóch policjantów podeszło do celi Dominiki. Jeden otworzył drzwi. Drugi podszedł do niej i zakuł jej ręce. Dominika nie odezwała się. Policjant odprowadził ją do samochodu. Odjechali...
Budynek sądu. Policjant wszedł z Dominiką na salę i czekali na rozprawę.
Dominika spojrzała na niego i spytała:
-Zdejmiesz mi chociaż te kajdanki?
-Nie. Dopóki nie przyjdzie sąd.
Po 10 minutach na sali pojawiło się jeszcze dwóch policjantów i zaczęła zbierać się publiczność. Po chwili wszedł sąd. Wszyscy stanęli.
-Usiądźcie.
Dominika usiadła na miejscu dla oskarżonych.
-Rozpoczynam rozprawę. Na miejscu jest już oskarżona. Proszę o odczytanie oskarżenia.
Prokurator stanął.
-Oskarżenie: Siedząca tutaj pani Dominika Lecka jest oskarżona o jazdę po spożyciu alkoholu i heroiny oraz pobicie.
-Proszę usiąść. Proszę pani Dominiko ma pani głos.
-Ja niczego nie powiem. Nie mam co powiedzieć. Niczego nie pamiętam.
-Proszę usiąść. Proszę zawołać pana Dariusza Kronickiego.
Po chwili na salę wszedł mężczyzna. Przedstawił się.
-Proszę powiedzieć co wydarzyło się?
-A więc tak. Szedłem wtedy do sklepu. Byłem już niedaleko kiedy nagle usłyszałem jakieś uderzenie. W dali zauważyłem samochód który uderzył w słup wysokiego napięcia. Podszedłem do niego aby widzieć czy nie jest potrzebna pomoc. Zauważyłem ją. Spojrzała na mnie. Spytałem się czy jej pomóc. Ona wyszła z samochodu. Chwiała się. Złapałem ją za rękę ale wyrwała ją. Spytałem się drugi raz łapiąc ją za rękę a ona wtedy odwróciła się podniosła rękę i uderzyła mnie. Zawróciło mnie. Złapałem nos. Leciała mi z niego krew. Po chwili spojrzałem na nią. Widziałem jak przewróciła się na ziemię. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po lekarza. Okazało się że mam złamany nos.
-Czy pan ma coś dalej powiedzieć?
-Nie to już całość.
-Pan usiądzie. Pani Dominiko czy ma pani coś do powiedzenia?
-Niczego nie pamiętam. Nic nie powiem dalej.
-Pani usiądzie. Ogłoszę wyrok za 20 minut.
Po chwili sala opustoszała. Jedynie Dominika i dwójka policjantów została. Dominika schowała głowę w swoich rękach. Po dwudziestu minutach przyszli ludzie. Po chwili przybył też sąd.
-Oto wyrok. Oskarżona jest winna jazdy samochodem po spożyciu alkoholu i narkotyków oraz pobicia. Skazuję ją na półroczny pobyt w ośrodku leczenia uzależnień. Ogłaszam koniec rozprawy.
Dominika usiadła. Ludzie zaczęli opuszczać salę. Dominika spojrzała na pobitego mężczyznę. Odwróciła głowę...
Następnego dnia. Dominika noc spędziła w areszcie. Teraz była w drodze do ośrodka. Dojechała na miejsce po 45 minutach. Policjant zaprowadził ją do budynku. Lekarz zaprowadził ją do pokoju. Dominika nie odezwała się. W pokoju stało łóżko oraz krzesło przy stoliku. Lekarz zamknął drzwi. Dominika usiadła na łóżku. Schowała głowę w rękach. Po chwili położyła się. Zasnęła...
Drzwi otworzyły się. Do pokoju wszedł lekarz. Dominika obudziła się. Spojrzała na lekarza.
-Witam pani Dominiko. Jestem tutaj aby z panią porozmawiać. Proszę mi powiedzieć od jak dawna pani zażywa narkotyki?
Dominika spojrzała na niego.
-Nie może pan mnie zostawić?
-Nie. Trzeba pani pomóc.
-W takim razie posiedzimy sobie w ciszy. Nie będę z panem rozmawiała.
-Niech pani mi odpowie na moje pytanie.
Dominika odwróciła głowę. Nie odpowiedziała na pytanie lekarza. Lekarz cierpliwie oczekiwał na odpowiedź. Nie uzyskał jej.
-A może mi pani powiedzieć z jakiego powodu?
Dominika ciągle nie odzywała się. Lekarz podszedł do drzwi.
-Za godzinę jest spotkanie grupowe. Niech pani przyjdzie.
Lekarz zamknął drzwi. Dominika uznała że nie uda jej się nie pójść.
Wyszła z pokoju. Zauważyła lekarza który z nią rozmawiał. Podeszła do niego i spytała:
-Słuchaj możesz mi powiedzieć gdzie można załatwić papierosy?
Lekarz spojrzał na nią.
-Tutaj nie wolno palić.
-Słuchaj mów gdzie mogę załatwić!
-Proszę pamiętać o spotkaniu.
Lekarz odszedł. Dominika wróciła do pokoju. Usiadła na łóżku i oczekiwała na spotkanie...
Była 14:00. Do pokoju Dominiki wszedł lekarz.
-Pani Dominiko teraz pani pójdzie ze mną.
Dominika stanęła przed nim. Lekarz puścił ją wyszedł i zamknął drzwi. Przeszli kawałek. Lekarz stanął przed drzwiami otworzył je i wpuścił Dominikę. Dominika weszła do pomieszczenia. W pomieszczeniu siedziało trzech mężczyzn i trzy dziewczyny. Dominika usiadła na krześle.
-Już są wszyscy. Proszę powiedzieć swoje imiona.
Pierwsza odezwała się dziewczyna siedząca przed Dominiką.
-Jestem Kasia. Jestem narkomanką. Zażywam od 3 lat.
Każdy zaczął się przedstawiać:
-Jestem Tomasz. Jestem narkomanem. Zażywam od 2 lat.
-Jestem Ola. Jestem narkomanką. Zażywam od 4 lat.
-Jestem Irek. Jestem narkomanem. Zażywam od 3 lat.
-Jestem Olga. Jestem narkomanką. Zażywam od 6 lat.
-Jestem Dariusz. Jestem narkomanem. Zażywam od 8 lat.
Przyszła chwila na Dominikę. Lekarz spojrzał na nią.
-Niech pani powie o sobie.
-Jestem Dominika. Jestem tutaj ponieważ nie mam innej możliwości.
Wszyscy spojrzeli na Dominikę. Dominika patrzyła na podłogę. Miała dużą ochotę wyjść z pokoju. Wiedziała że nie ma takiej szansy.
-Kasiu. Opowiedz o sobie.
Kasia westchnęła. Spojrzała na pozostałych.
-U mnie zaczęło się po śmierci siostry. W mojej rodzinie to była jedyna osoba z którą mogłam pogadać o każdym kłopocie jaki mnie zamartwiał. Byłam wdzięczna rodzicom za nią ale poza nią nie mam im za co dziękować. Dzisiaj dalej o niej myślę. Zginęła w wypadku. Miała 19 lat.
Po policzku Kasi zaczęła pojawiać się łza. Schowała twarz w dłoniach. Po chwili mówiła dalej.
-Nie wiedziałam co mam ze sobą począć. Postanowiłam w jakiś sposób zapominać o tym co się przydarzyło. Pamiętam jak zamknęłam się w pokoju kiedy byłam sama. Jak powoli usypywałam kopczyk. Jak w końcu do mojego nosa dostawała się usypana dawka białego proszku...
Wyprowadziłam się z domu. Nie wiem co dzieje się z moimi rodzicami i nie głowię się nad tym.
-A jak doszło do tego że tutaj jesteś?
-Wyszłam z mieszkania. Byłam już po zażyciu. Nie za dobrze pamiętam. Pamiętam jak szłam gdzieś nie patrząc gdzie. Podobno krzyczałam. Podszedł ktoś do mnie szarpałam się. Ktoś zadzwonił na policję. Przyjechali wzięli mnie. Zostałam skazana na pobyt tutaj.
-Żałujesz?
-Nie umiem odpowiedzieć.
-Dobrze więc teraz tak zostawmy. Teraz niech Darek nam powie o sobie.
-U mnie zaczęło się od spróbowania. Było mi dobrze jak zażyłem. Później było coraz więcej i więcej... nie zauważyłem nawet. W końcu zaczęło mi brakować pieniędzy zaczęły się różne sprawy... I przyszedłem tutaj.
-Żałujesz?
-Już niczego nie zrobię żeby wydarzyło się inaczej.
-Dominika? Dominika teraz ty opowiesz nam o sobie.
Dominika spojrzała na lekarza później na pozostałych i powiedziała:
-Czy można wyjść stąd?
-Czemu nie masz zamiaru nam opowiedzieć?
-A co wam to da?
-Może będzie ci lżej.
-Nie opowiem i jeśli można to wyjdę. Mogę wyjść?
-Przyjdź jak będziesz gotowa.
-Nie przyjdę jeśli nie będę musiała.
Dominika otworzyła drzwi i wyszła. Wszyscy spojrzeli na nią. Drzwi zamknęły się...
Był już wieczór. Dominika leżała w pokoju i patrzyła w sufit. Ktoś zapukał do jej drzwi.
-Kto znowu?
-Tutaj Ola. Wyszłaś ze spotkania... Możemy porozmawiać?
-Dobra wejdź jak masz ochotę.
Drzwi otworzyły się. Do pokoju weszła dziewczyna. Podeszła do Dominiki i podała jej rękę na przywitanie. Dominika z niezbyt wielką ochotą przywitała się z nią.
-Co chcesz ode mnie?
-Opowiedz mi o sobie...-Dominika spojrzała na nią. Powiedziała do niej takim tonem że Dominika poczuła jakby Ola była tą osobą z którą można porozmawiać. Usiadła obok niej.
-A powiedz mi czemu tak cię zastanawiam?
-Powiedz mi. Ze mną możesz pomówić. Nie powiem nikomu...
Dominika westchnęła. Zaczęła opowiadać Oli o swoim wieku dziecięcym. O rodzicach którzy zapominali o niej. O swoim zagubieniu. Im więcej mówiła tym coraz bardziej czuła jak w jej oczach pojawiają się łzy.
-Miałam psa... znalazłam ją jak raz wyszłam. Miała skaleczoną łapę i zadrapania na uchu. Była wyziębiona. Wzięłam ją do siebie. Weterynarz ją opatrzył i została u mnie.
-A jak ją nazwałaś?
-Ika. Ona była u mnie przez trzy miesiące. Pewnego dnia zauważyłam jak jest jej coraz słabiej. Zawiozłam ją do weterynarza. Gdy oczekiwałam na zakończenie badania weterynarz zawołał mnie. Weszłam do pokoju. Ika leżała. Miała tętniaka. Przypominam sobie jak zamachała do mnie łapką... ten ostatni raz...-Dominika zaczęła płakać. Ola spojrzała na nią. Próbowała ją utulić ale Dominika odepchnęła ją.
-Gdy widziałam jak umiera poczułam jakby ktoś się mną zabawił. Przez chwilę dał mi nadzieję kogoś z kim mogę nie czuć się samotna zagubiona i niepotrzebna. Ale za te miesiące trzeba mu podziękować. To były jedyne chwile kiedy czułam się szczęśliwa...
-A teraz?
-Teraz wiem że jestem po to aby spalać tlen i nic poza tym. I nie zmieni się nic. Nie wiesz czy można stąd wyjść szybciej?
-Z tego co wiem jeśli przez miesiąc będziesz miała dobre zdanie u lekarzy warunkowo mogą cię zwolnić.
-Aha... Dzięki za rozmowę idź już.
-Na pewno?
-Tak.
-Sądzę że jeszcze pomówimy.
-Taa...
Ola wyszła z pokoju. Dominika zaczęła mocno dusić kołdrę na swoim łóżku. Po chwili zaczęła płakać. Wiedziała że nie może zostać tutaj dłużej niż ten miesiąc...
Minęły trzy tygodnie. Przez nie Dominika rozmawiała z Olą i dosyć dobrze się poznały. Dominika starała się udawać że coraz lepiej jej jest. Ola starała się jej pomóc. Minął kolejny tydzień. Przyszedł dzień gdy Dominika miała się dowiedzieć czy mogą ją już wypuścić. Siedziała na krześle przed pokojem lekarzy. W pewnej chwili wyszedł z niego lekarz.
-Pani Dominiko niech pani przyjdzie tutaj do nas.
Dominika wstała i weszła za lekarzem. Stanęła przed czterema lekarzami. Spojrzeli na nią.
-Pani Dominiko. Przejrzeliśmy cały pani miesiąc pobytu u nas. Jesteśmy przekonani że przez ten miesiąc dużo się u pani zmieniło. Możemy dać pani pozytywny wniosek. Jeszcze dzisiaj opuści pani nasz ośrodek.
Dominika wyszła z pokoju lekarskiego. Nagle zauważyła Olę stojącą niedaleko.
-Hej. Wiesz że wychodzę dzisiaj?
-Naprawdę? To dobrze. Bardzo się cieszę. Nie wracaj do tego... Ja również niedługo wychodzę. Pomogę ci obiecuje. Tylko proszę cię nie wracaj do tego...
-Taa... Na pewno się jeszcze spotkamy. Idę się spakować.
Dominika poszła do swojego pokoju. Spakowała się. Pożegnała się z lekarzami. Wyszła z ośrodka...
Dominika odetchnęła. Wiedziała że oszukała wszystkich ale nie przejmowała się tym. Świadomość tego że nie będzie musiała przebywać z tymi wszystkimi osobami dawała jej ulgę. Wróciła do domu. Na stole leżały papierosy.
-Od miesiąca was nie miałam... Trzeba się jakoś odczulać prawda?
Dominika wyciągnęła papierosa i odpaliła go. Wyciągnęła wódkę z szafy i zaczęła ją pić. Coraz mocniejsze głębsze łyki wypełniały jej usta. Alkohol zaczął działać. Dominika odpalała papierosa. Powoli przestała przejmować się wszystkim. Chwiejąc się na nogach wyszła z domu. Udało jej się kupić jeszcze trzy butelki. Postawiła je przed sobą. Zapaliła papierosa i otworzyła jedną z nich. Coraz bardziej nie przejmowała się niczym. Upijała coraz głębsze łyki omal nie przewracając się. Wzięła pozostałe dwie butelki i poszła do swojej sypialni. Usiadła na łóżku. Zapaliła papierosa. Powoli zaczęła odkręcać następną. Próbowała wstać z łóżka ale przewróciła się na nie. Prawie oblała się wódką.
-Gdzie ja to mam... Gdzie ja to mam... przecież miałam jeszcze zanim mnie wzięli...
Zaczęła otwierać swoje szuflady. W końcu znalazła.
-Wiedziałam że jeszcze mam...
Dominika dopiła wódkę do końca i podeszła do stołu. Zaczęła wysypywać heroinę na stół. Uformowała ją w byle jaki sposób. Mimo chwiania się zaczęła powoli wciągać proszek. Zaczął wypełniać jej nos. Zaczęła czuć się coraz bardziej przyjemnie. Zamknęła oczy. Była gdzieś w powietrzu. Zaczęła fruwać czując pęd powietrza. W pewnej chwili opadła na ziemię. Była w jakimś pokoju ale nie wiedziała w jakim. W pewnej chwili do jej uszu zaczął dochodzić dziwny dźwięk. Starała się dowiedzieć skąd dochodzi. Im bliżej była tym bardziej stawało się dla niej jasne że słyszy szczekanie. Było to szczekanie które ona bardzo dobrze znała.
-Ika?! Ika?! Jesteś tutaj? Ika?-Dominika zaczęła machać rękami przed sobą. Wołała coraz głośniej. Przed sobą zobaczyła drzwi. Powoli zaczęła naduszać klamkę. Weszła do pokoju.
-Ika? Ika?-w pewnej chwili spojrzała na bok. Ika patrzała na nią i zaczęła merdać ogonem. Zeskoczyła i podeszła do Iki. Dominika zaczęła płakać. Przyklęknęła i zaczęła głaskać Ikę. Ika zaczęła machać łapką. Dominika wzięła ją na ręce. Utuliła ją. Zaczęła ją głaskać. Ika zaszczekała radośnie.
W pewnej chwili obraz Iki zaczął się rozmazywać. Dominika próbowała ją złapać ale nie udawało jej się. W pewnej chwili straciła Ikę z oczu. Zobaczyła ciemność...
Nastał ranek. Dominika leżała nieprzytomna na swoim łóżku. Za oknem zaczęło padać. Minęło jeszcze parę godzin. Dominika powoli otworzyła jedno oko. Za oknem było słychać krople deszczu uderzające o parapet.
Dominika wstała z łóżka. Zauważyła pełną butelkę. Otworzyła ją i wzięła z niej parę łyków. Zapaliła papierosa i odstawiła butelkę. Usiadła na łóżku. Zaciągnęła się patrząc w okno. Krople deszczu uderzały o jej parapet. Wstała i wzięła butelkę. Upiła z niej kilka łyków. Odstawiła ją na stół. W pewnej chwili zaczęła przypominać sobie co widziała po heroinie. Zaczęła płakać. Położyła się na łóżku. Zaczęła dusić poduszkę. Przypomniała sobie Ikę w tamtym pokoju. Jak wzięła ją na ręce. Poczuła wielki strach. Strach przed sobą przed tym co ją otacza. Wstała i zaczęła gwałtownie pić. Alkohol zaczął działać. Resztka heroiny leżała na stole. Dominika zaczęła wypełniać nią swój nos. Cała dawka znalazła się w nim. Dominika westchnęła...
Wieczorem na stole stały cztery butelki oraz trzy paczki heroiny. Dominika chwiejąc się na nogach otworzyła jedną z butelek. Zaczęła upijać z niej gwałtownie. Otworzyła jedną paczkę heroiny i wysypała na stół. Zaczęła wypełniać swój nos proszkiem. Wzięła do ręki butelkę i piła z niej bez przerwania. Odstawiła ją na stół. Mieszanina alkoholu z heroiną zaczęła działać...
Dominika stała przy jakimś budynku. Podeszła do drzwi i weszła do niego. Stanęła w nim. Spojrzała na ściany. W pewnej chwili przed jej oczami zaczęły pojawiać się jakieś zdjęcia. Dominika rozpoznała je. Były to chwile z jej życia. Widziała swoich rodziców jak nie zwracają na nią większej uwagi. Mówią jej jedynie o tym co ma wykonać nie myśląc o tym co u niej. Widziała jak jest otoczona dziećmi i swoje zagubienie. Widzi jak jej rodzice leżą nieżywi a ona się tym nie przejmuje. Widzi też tamtą chwile gdy znajduje pokaleczoną Ikę.
Jak wzięła ją do domu... Widzi chwile z nią. Jak głaskała ją. Jak tuliła ją przed spaniem. Jej uśmiech... I tą chwilę gdy Ika odeszła...
Był ranek kiedy Dominika powoli odzyskiwała przytomność. Wyciągnęła papierosa i zapaliła go. Za oknem zaczęło padać. Dominika spojrzała melancholijnie w okno. Zaciągnęła się. Wypuściła dym patrząc w przestrzeń. Spojrzała na stół. Stały na niej dwie butelki. Otworzyła jedną z nich i upijała gwałtownie. Wypiła prawie całą. Położyła się na łóżku. Zasnęła...
Minęła noc i zaczął się ranek. Była godzina 11. Dominika usłyszała pukanie. Nieco chwiejnym krokiem podeszła do nich. Otworzyła je.
-Hej. Przyszłam cię odwiedzić... Wypuścili mnie już.
-Co ty tutaj...
-Hej coś ci jest? Wpuścisz mnie?
-Wejdź jak musisz.
Ola weszła do domu Dominiki. Zaczęła się rozglądać. W pewnej chwili zauważyła w sypialni paczkę z heroiną. Spojrzała na Dominikę.
-Ty dalej? Co ci jest?
-Wyjdź stąd...
-Nie jeśli mi nie powiesz co ci jest...
Dominika usiadła na łóżku. Zaczęła płakać. Ola usiadła obok niej.
-Co ci jest?
-Słuchaj kim ja dla ciebie jestem?
-Osobą która potrzebuje kogoś kto z tobą będzie. Która ci pomoże.
-Możesz wyjść?
-Nie. Zostanę tak długo aż powiesz mi co ci jest.
-Nie mów że się mną przejmujesz.
-Tak ponieważ jestem przekonana o tym że można ci pomóc.
-Nie można i zostaw mnie.
-Powiedz mi...
Dominika wstała z łóżka. Wyciągnęła papierosa.
-Zapalisz?
-Nie.
Dominika odpaliła papierosa. Zaciągnęła się.
-Teraz mów.
-Źle mi...
W pewnej chwili Dominika przypomniała sobie zdjęcia które widziała po heroinie.
-Chwile...-Dominika zaczęła płakać.
-Co ci jest?
-Ja nie przestanę. Wtedy nie zastanawiam się nad niczym. Wiesz widzę różne obrazy... Później mi się one przypominają a wtedy jest źle... ale nie przestanę.
Widziałam Ikę. Kiedy przypomina mi się jak leży tam w klinice jak macha do mnie...
Widziałam chwile z mojego życia... Ale po niej jest tak inaczej. Butelki do tego i nie zastanawiam się... Przestaje zastanawiać się o sobie.
-Jestem przy tobie. Nie zapomnij.
-Taa... Naprawdę...
-Zostanę tutaj.
-Słuchaj dziękuję że przyszłaś ale już nie mam chęci z tobą rozmawiać. Już się z tobą nie spotkam. Wyjdź już.
-Nie bo tobie trzeba pomóc.
Dominika wzięła paczkę heroiny i wysypała na stół.
-Dominika nie możesz.
Dominika nie słuchała jej. Zaczęła przyjmować proszek. Ola podeszła do niej lecz Dominika przyjęła dawkę. Otworzyła butelkę i upiła z niej gwałtownie. Ola wytrąciła jej butelkę z ręki. Dominika uderzyła ją w twarz. Ola przewróciła się. Zaczęła krwawić. Dominika upadła na łóżko. Powoli traciła przytomność. Ola spojrzała na swoją dłoń. Była cała czerwona. Spojrzała na łóżko. Dominika straciła przytomność...
Dominika stała w zbożu. Zaczęła powoli biegać po polu. Kłosy gładziły jej ręce. Z każdą chwilą bieg był coraz szybszy. W pewnej chwili potknęła się. Spojrzała na kłosy. Miała podnieść się ale coś ją trzymało. Wytężyła się ale nie mogła. Opadła z sił. Bezsilność przygniotła ją... Zaczęła płakać...
Ola siedziała przy Dominice. Dominika leżała nieruchomo. Na podłodze była krew Oli oraz rozlana butelka. Ola spojrzała na nią. Było jej źle patrząc jak Dominika leżała po heroinie. Miała nadzieje że ocknie się niedługo. W pewnej chwili Dominika powoli otworzyła jedno oko. Po chwili drugie. Spojrzała na Olę.
-Ty tutaj dalej?
-Tak. Nie można było cię zostawić.
-Słuchaj zostaw mnie. Nie potrzebuje cię. Jestem sama i pozostanę sama. Nie potrzebuje cię.
-A może pora odmienić?
-Słuchaj idź już.-Dominika powoli wstawała. Rozejrzała się. Zauważyła na podłodze plamę krwi.
-Co to za plama?
-Uderzyłaś mnie w chwili wytrącania z twojej ręki butelki.
-Tak? Dobrze mogłaś dać sobie spokój. Masz nauczkę.
-Słuchaj czemu ty taka?
-Idź już.-Dominika wstała i zapaliła papierosa.
-Nie można cię zostawić.
-Idź. Jest ciemno a ja idę już zasnąć. Nie przychodź tutaj.
Ola nie powiedziała słowa. Wstała i wyszła. Dominika miała jeszcze jedną butelkę. Otworzyła ją i upiła z niej. Odstawiła ją. Wyciągnęła papierosa i zapaliła go. Zaciągnęła się i ułożyła na łóżku. Patrzała w sufit patrząc na dym. Zaciągnęła się kolejny raz. Powrót był dla niej bolesny. Zaciągnęła się kolejny raz. Zgasiła papierosa. Wzięła do ręki butelkę. Upiła z niej gwałtownie. Usiadła na łóżku. Po chwili zasnęła...
Następnego dnia. Za oknem pojawiły się pierwsze krople deszczu. Dominika obudziła się. Było jej bardzo zimno. Zaczęła dusić kołdrę. Patrzyła w ścianę. Po chwili kolejny raz przypomniała sobie co widziała po heroinie. Zabolało. Kolejny raz. Wiedziała że już nie odmieni niczego. Może jedynie zażywać do końca. Przypomniała sobie Olę. Na podłodze była dalej plama krwi. Zaschnęła. Zaczęła zastanawiać się nad nią.
-Przecież ja jestem dla niej obca. A ma chęć mi pomóc.-pomyślała Dominika. Spojrzała w okno.
-Ale przecież ja jej nie potrzebuje.-pomyślała. Wstała i zapaliła papierosa. Zaciągnęła się. Wypuściła dym patrząc w okno.
-Czemu ona mnie odwiedza?-pomyślała.
Dominika wstała. Zgasiła papierosa. Usiadła na łóżku. Patrzyła przez chwilę w okno.
Okryła się kołdrą. Zasnęła...
Był późny wieczór. Dominika obudziła się. Wstała i wzięła butelkę do ręki. Upiła całość.
Usiadła na łóżku. Za oknem zaczęło padać. Dominika patrzyła w nie. Spojrzała na drzewa. Dominika postanowiła wyjść przed dom. Spadające krople uderzały o jej kurtkę. Dominika usiadła przed domem. Wyciągnęła papierosa i zapaliła go. Dym uciekał łącząc się z wiatrem. Noc była dość jasna. Dominika spojrzała w dal. Po chwili weszła do domu...
Nastał kolejny dzień. Dominikę obudziło pukanie do drzwi. Otworzyła je.
-Witaj. Chyba można z tobą porozmawiać?
-Nie. Mówiłam ci coś?
-Wpuść mnie...-Ola spojrzała na Dominikę.
-Dobra wejdź jak już uważasz.
Ola weszła. Dominika weszła do pokoju. Ola za nią.
-Słuchaj czemu ty ciągle mnie odwiedzasz?
-Pomogę ci. Będzie w porządku. Obdarz mnie zaufaniem.
-Ciebie? A czemu?
-Bo nie zawiodę.
-Przestań się mną zajmować. Co ci z tego że mi pomożesz co jest nie do uczynienia.
-Nie mów tak. Pamiętaj o tym że pomogę.
-Ale nie mam chęci na twoje jakieś pomoce.
-Uwierz że się uda.-Ola spojrzała na Dominikę. Dominika spojrzała w okno.
-Nie uda się. Czemu tak sądzisz?
-Nic nie sądzę. Tak będzie...
Dominika patrzała w okno. Zaczął padać deszcz. Wyciągnęła z paczki papierosa. Zapaliła go i spojrzała na dym. Zaciągnęła się. Zaczęła zastanawiać się nad Olą.
-Może dla spokoju pozwolę jej mnie odwiedzać. Ale nie mam chęci. Ale niech już jej pozwolę.-Dominika zaciągnęła się. Zaczęło wiać...
Następnego dnia. Dominika siedziała na łóżku. Przed nią stały butelki. Wzięła jedną i zaczęła upijać. Coraz gwałtowniej. Usłyszała pukanie. Otworzyła drzwi.
-Witaj.
-Już jesteś?
-Tak. Czemu?
-Ciągle przychodzisz. Ciągle nie wiadomo czemu.
-Już mówiłam.
Weszły do pokoju. Dominika wzięła do ręki butelkę i upiła z niej.
-Nie usiłuj mi jej wytrącić bo nie uderzę cię jedynie w twarz.
-Odłóż. Przy mnie nie upijaj.
-Kończ już mówić.
Ola usiadła na łóżku. Spojrzała na upijającą Dominikę. Po chwili Dominika odstawiła butelkę. Usiadła obok Oli. Ola spojrzała na nią. Dominika wyciągnęła z paczki papierosa i zapaliła go.
-Zapalisz?
-Nie.
-Pal przecież nic się nie przydarzy.
-Nie.
-Jak mówisz.
Dominika zaciągnęła się. Wypuściła dym chwiejąc się na łóżku. Ola spojrzała na nią. Dominika patrzyła w okno usiłując nie patrzeć na Olę. Nagle Ola spytała:
-Słuchaj spójrz na mnie i powiedz że nie masz już powodów do istnienia.
Dominika nie była przekonana że Ola zada jej takie pytanie. Spojrzała na Olę.
-Powiedz.
Dominice zaczęły opadać łzy na policzek. Spływały powoli. Odwróciła się. Ola spojrzała na nią.
-Powiedz.-Ola ponowiła swoje pytanie.
-Ale powiedz mi czemu? Czemu miałabym mieć jakieś powody?
-Na pewno masz. Tylko zastanów się.
-Nie trzeba się zastanawiać. Nie ma żadnych powodów.
Dominika zaczęła płakać. Ola tuliła się do niej.
-Przepraszam. Może nie powinnam ci zadawać tego pytania.
-Może powinnaś. Lecz moja odpowiedź nie będzie inna.
-Może jednak?
-Nie. Powiem ci coś.
-Tak?
-Zostań tutaj. Nic się nie odmieni ale zostań.
Ola uśmiechnęła się. Dominika odwróciła się. Spojrzała w okno. Wyciągnęła papierosa i zapaliła go. Zaciągnęła się głęboko. Spojrzała na Olę. Ola uśmiechnęła się do niej.
-Nie martw się...
Ola każdego dnia odwiedzała Dominikę. Dominika usiłowała trzymać się. Ale oszukiwała ją. Nie mogła inaczej. Nie mówiły wiele. Dominika wiedziała że nic się nie wydarzy takiego co mogło by jej pomóc. Coś co sprawiłoby że mogła by dalej istnieć. Mimo tego pozwalała Oli przychodzić. Wieczorem wyciągała butelkę upijała z niej aby nie zastanawiać się nad sobą. Siły zaczynały ją opuszczać. Jedynie przy Oli udawała że zachowywała jakieś kawałki sił.
Pewnego dnia gdy Ola przyszła zobaczyła jak Dominika leży nieprzytomna. Zauważyła resztki proszku.
-Dominika? Obiecałaś mi! Dominika!-Ola usiłowała ocknąć Dominikę.
-Zostaw mnie... Niech nie myślę o tym co się tutaj dzieje... nie uda mi się...
-Obiecałaś mi. Czemu?
Dominika odwróciła się. Ola patrzyła na nią. Dominika odwróciła głowę i spojrzała na nią.
-Czy w końcu pojmiesz że nie uda mi się? Nie uda... Idź już... nie patrz na mnie...
-Nie zostawię cię...
-Ja udawałam. Nic nie jest inaczej. Mam nadzieję że już koniec. Oby...
-Nie mów tak. Przecież wiesz że to niemożliwe.
Ola wzięła Dominikę za rękę. Po chwili Dominika była na łóżku. Dominika straciła przytomność...
Ola siedziała przy Dominice. Dominika leżała nieprzytomna na łóżku. Ola patrzyła na nią ze smutkiem w oczach. Było jej źle patrząc na Dominikę. Smutek ogarnął ją całą. Po chwili spojrzała w okno. Zaczął padać deszcz. Krople uderzały o szkło okienne. Po chwili Ola zauważyła jak Dominika powoli odzyskuje przytomność.
-Zostałaś?
-Tak. Nie udałoby mi się cię zostawić. Powiedz czemu? Obiecałaś mi!
-Taa? Widzisz że nie możesz mi wierzyć.
Ola zaczęła płakać. Dominika spojrzała na nią z obojętnością. Odwróciła się od Oli.
-Skończ już.
Ale Ola jej nie słuchała. Płakała coraz głośniej. Dominika nie patrzała na nią.
Ola po chwili opuściła ją. Dominika została sama w pokoju. Było jej obojętne. Po chwili wstała z łóżka. Zapaliła papierosa. Zaciągnęła się i spojrzała na unoszący się dym.
Zaciągnęła się ponownie. Zaczęła zastanawiać się nad końcem.
-Może już niedługo...
Dominika siedziała w pokoju. Przez ostatnie dni nie widziała Oli. Nie sprawiało jej to jakiegoś smutku. Każdego dnia zażywała heroinę i każdego dnia upijała kolejne butelki.
Ciągle była w domu oprócz chwil gdy wychodziła po butelki i proszek. Każdego dnia zażywała coraz większe dawki. Coraz częściej kupowała proszek. Coraz częściej opadała w sobie. Każdego dnia...
Nastał kolejny ranek. Dominika leżała nieprzytomna na łóżku. Ocknęła się po kilku godzinach. Wstała i wzięła butelkę. Upijała z niej. Wciągnęła kolejną dawkę. Zaczęła chwiać się. W pewnej chwili poszła do kuchni i wyciągnęła ostry nóż...
-Teraz cię sprawdzimy...-Podniosła go. Rozcięła swój rękaw. Zaczęła powoli przesuwać nim po zgięciu lewej ręki. Zaczęła spływać strużka krwi. Po chwili strużka była coraz większa. Spływała na podłogę. Dominika zaczęła odczuwać ból. Chwilę później straciła przytomność...
Ola była niedaleko domu Dominiki. Zauważyła że drzwi są uchylone. Weszła. Zauważyła leżącą Dominikę nieprzytomną we krwi. Podbiegła do niej. Sprawdziła czy żyje. Dominika żyła.
-Dominika! Spójrz na mnie! Dominika!-w pewnej chwili Ola zauważyła że Dominika dalej krwawi. Zaczęła szukać opatrunków. Nie udało jej się znaleźć. Wzięła jakiś ręcznik i owinęła rękę Dominiki. Spojrzała na Dominikę. Powoli odzyskiwała przytomność...
Ola pomogła Dominice iść do łóżka. Dominika chwiała się na nogach. Usiadła na łóżku. Ola spojrzała na nią.
-I czemu? Powiedz mi czemu?
-A co źle? Wydaje mi się że nie.
-A jakbyś się wykrwawiła?
-Wydaje mi się że byłoby nie najgorzej.
-I ciągle tak mówisz?
-Tak. Przecież mówiłam.
Ola nie odezwała się. Dominika wyciągnęła papierosa. Zapaliła go i spojrzała na Olę.
Ola spojrzała na Dominikę. Wymieniły się spojrzeniami. Dominika podeszła do stołu i patrzyła na dym. Spojrzała na swoja rękę. Biały ręcznik w tej chwili był już czerwieńszy.
-Słuchaj jedziemy do lekarza. Trzeba sprawdzić czy nie będzie zakażenia.
-Słuchaj idź. Odczepisz się ode mnie? Nie jesteś mi potrzebna.
Ola spojrzała na Dominikę smutnym wzrokiem. Powoli zaczęły spływać jej łzy.
-I powiedz mi teraz że będziesz płakać?-Dominika spojrzała na Olę bezuczuciowym wzrokiem.
Ola zasłoniła się rękoma. Dominika zaciągnęła się. Odwróciła się od niej i wyszła z pokoju.
Był wieczór. Dominika trzymała w rękach papierosa. Rozmyślała o Oli. Jej widok nie sprawiał jej żadnego bólu. Nie zajmował ją jej widok. Usypała sobie kolejną dawkę która z każdym kolejnym dniem była coraz większa...
Dominika stała na piasku. Piasek grzał jej stopy. Było ciepło. Dominika przechadzała się patrząc na wodę, na jej wielkość.
Powoli weszła do wody. Zanurzyła się po szyję. W pewnej chwili miała wrócić ale nie udało jej się. Woda przyśpieszyła swój bieg. Zerwał się potężny huragan. Dominika nie mogła się poruszyć. Zaczęła słyszeć głos.
-Nie uda ci się.-Dominika usłyszała.
-Kim jesteś?-Spytała.
-Bezsilnością.
Dominika widziała jak wody jest coraz więcej a ona w bezruchu nie może się poruszyć. Po chwili zaczęła tonąć...
Dominika powoli otwierała oczy. Powoli stanęła. Wyciągnęła papierosa. Zaciągnęła się. Spojrzała na stół. Były na nim papierosy i heroina. Dominika powoli przypominała sobie co zobaczyła po heroinie. Poczuła się taka słaba...
Dominika płakała. Jej płacz było słychać w całym domu. Usłyszała pukanie. Zobaczyła Ole. Otworzyła jej.
-Hej. Przyszłam ci powiedzieć że wyjeżdżam. Nie przyjadę tutaj więc przyszłam ci powiedzieć. Mimo że ciebie to nie zajmuje.
Dominika nie odezwała się. Zaczęła płakać. Ola spojrzała na nią.
-Hmm? Nie mów że żałujesz że wyjeżdżam.
-Zostaw.
-Właśnie. Nie mogłabyś powiedzieć. Będę iść.
Wtedy Dominika zrobiła coś czego Ola się nie spodziewała. Podeszła do niej i zaczęła się do niej tulić. Miała łzy w oczach i nie miała chęci jej wypuścić.
-Zostań. Nie wyjeżdżaj. Chyba nie mam chęci abyś mnie zostawiała. Proszę cię...
Ola patrzyła na Dominikę z niedowierzaniem. Nie była przekonana że usłyszy od niej to co usłyszała. Weszła do Dominiki.
-Mów.
-Stałam na piasku. Przede mną była woda. Weszłam do niej. Zanurzyłam się. Miałam wyjść ale nie udało się. Usłyszałam głos.
Głos bezsilności. Utonęłam...
-Posłuchaj. Wiesz że się uda. Uwierz...
-Nie. Mam do ciebie prośbę.
-Taa?
-Zostań ze mną. Wiesz że nie przestanę zażywać heroiny ale zostań.
-Uda ci się. Będę przy tobie.
-W jakie miejsce miałaś jechać?
-Nie pojadę. Zostanę przy tobie.
-Nie rezygnuj dla mnie. Skoro miałaś jechać to nie rezygnuj dla mnie. Ja jedynie spalam tlen i tyle.
-Nie mów tak. Uda ci się uwierz.
-Słuchaj zostań ze mną aż do ostatniego dnia...
-Ale co masz na myśli?
-Zostań. Nie przemyślaj teraz tego. Niedługo dam ci odpowiedź.
Ola zamieszkała u Dominiki. Obiecała jej że nie będzie jej zabraniać zażywania heroiny ale jeśli z każdym dniem będzie jej zażywała coraz mniej. Dominika nie powiedziała słowa. Ola widziała jak Dominika upija kolejne butelki aby później zażyć kolejną dawkę. Było jej smutno widząc jak Dominika kolejny raz traci przytomność. Miała w oczach łzy. Tak bardzo miałaby ochotę jej pomóc gdyby tylko wiedziała jak...
Dominika stała po wypiciu kolejnej wódki. Stała przy oknie chwiejąc się. Do domu weszła Ola. Spojrzała na Dominikę.
-Znowu?
-Taa... Widzę że przyszłaś. Chodź do mnie... Zapalisz ze mną?
-Przecież wiesz że nie zapalę z tobą.
-Ale jednego... Chodź tutaj przecież nic nie będzie...
Ola weszła do kuchni. Dominika zapaliła papierosa omal nie upuszczając go. Zaciągnęła się głęboko i sięgnęła po proszek.
W pewnej chwili zauważyła że jest go nie tyle ile powinno.
-Ola! Ola chodź!-Dominika krzyczała.
Ola przyszła niepewnie. Dominika chwiejąc się spytała:
-Mogłabyś mi powiedzieć co zrobiłaś z heroiną?-krzyczała.
-Nie będziesz tyle zażywać.
-Ty mi nie mów co mam.-Dominika zamachnęła się na Olę. Nie udało jej się dosięgnąć Oli.
-Nie masz próbować. Słyszysz?
-Słuchaj. Idź się przespać co? Bo mogę cię bardzo zranić.
Ola weszła do pokoju. Łzy zaczęły jej płynąć po policzku. Ale w pewnej chwili uznała że to jest jej cel. Że pomoc jej jest celem w jej życiu. Z tą myślą poszła spać...
Nastał ranek. Ola patrzyła w okno. Zaczął wiać silny wiatr. Ola weszła do kuchni. Zobaczyła Dominikę.
-Hej. Jak spałaś?
-Nie mów że masz chęć wiedzieć.
-Jak wolisz.
Ola zrobiła kawałek chleba. Dominika zapaliła papierosa.
-Idziemy się przejść? Jak przestanie wiać?-Ola spojrzała na Dominikę.
-Nie.
-Za rzadko wychodzisz z domu.
-Tyle ile wychodzę tyle mi starczy.
-Ale jedynie po heroinę. A ja nie mogę patrzeć na ciebie jak ciągle zażywasz.
-Wiesz? Powoli zaczynam być na siebie rozżalona że prosiłam cię żebyś została.
-Taa? To co? Mogę odejść. Ale więcej się nie spotkamy.
-Może dobrze.-Dominika wyciągnęła papierosa. Położyła papierosy na stole. Nagle Ola wzięła je do ręki i wyciągnęła jednego. Zapaliła go i zaciągnęła się.
-Jednak?
-Za bardzo mnie denerwujesz.
-Taa...-Dominika patrzyła na Olę która zaciągnęła się kolejny raz.
-Chcesz może upijać ze mną?
-Wiesz co? Skończę jak ty.-Ola wypuściła dym ustami. Dominika spojrzała na nią z obojętnością.
-Myślałaś o tym jak umrzesz?-Dominika odezwała się nagle.
-Skąd to pytanie?-Ola zaskoczona spojrzała na Dominikę.
-Tak pytam. Dobrze żebyś wiedziała.
-Nie zastanawiałam się nad tym. Ale ty to widać jak umrzesz.
-Taa? Jak?
-Przedawkujesz w końcu tą heroinę.
-Wcale nie. Ale teraz ci nie będę mówić.
-A może jednak?
-Rozmyślam ostatnio. Długo przed spaniem. Mimo że rzadko daje mi się przypomnieć jak zasnęłam. Ale skończmy. Może zapalisz ze mną następnego?
-Podaj tą paczkę.
Dominika siedziała w swojej sypialni. Patrzyła w dal z obojętnością w oczach. Powoli paliła papierosa. Wyciągnęła heroinę z torebki. Ugasiła papierosa. Zażyła kolejny raz. Nagle z nosa zaczęła lecieć jej krew. Po chwili krew była na stole. Dominika znalazła się na łóżku. Zaczęło ją piec. Pościel była od krwi. Dominika prawie nieprzytomna zaczęła dusić swój nos aby krew przestała płynąć. Ale to nie pomagało. Po chwili przestało ją boleć. Heroina zaczęła się wchłaniać...
Ola siedziała w pokoju. Paliła papierosa. Zaciągnęła się i spojrzała w okno. Zaczęło padać. Postanowiła że pójdzie do Dominiki przed zaśnięciem. Weszła. Nagle zabrakło jej dechu. Dominika na swoim posłaniu we krwi bez przytomności. Krew była na podłodze i stole. Ola podeszła do niej. Dominika żyła ale słabo oddychała. Ola dzwoniła po karetkę. Po chwili było słychać jej dojazd...
Dominika trafiła do karetki. Ola pojechała za nią. Po chwili dojechali. Dominika cały czas była bez przytomności. Ola weszła do jej pokoju. Podłączyli jej kroplówkę. Ola spojrzała na nią. Nie przypuszczała takiej myśli że to o czym rozmawiały się przydarza w tej minucie. Ola siedziała na krześle niedaleko pokoju Dominiki. Podszedł do niej lekarz.
-Kim pani jest dla pacjentki?
-Znamy się od jakiegoś czasu.
-Nie powinienem pani powiedzieć jak się miewa. Jednak powiem. Prawdopodobnie przedawkowała heroinę.
-Przeżyje?
-Nie wiadomo. Okaże się rano.
-Tak. Proszę mi powiedzieć jeśli coś się przydarzy.
Nagle z pokoju wyszła kobieta.
-Panie doktorze! Potrzebna reanimacja.
Ola spojrzała na niego. Widziała jak lekarz stara się przywrócić Dominikę do siebie.
-Uciskajcie mocniej! Cały czas nie.
Ola patrzyła ze łzami.Wiedziała że nie dopuści żeby ona odeszła. Nie miała takich chęci.
-Udało się. Było trudno ale się udało. Lekarz wyszedł z pokoju.
-Żyje. Było trudno ale się udało.
Ola uśmiechnęła się. Lekarz odszedł.
Nastał ranek. Ola siedziała przy pokoju Dominiki. Lekarz zauważył ją lecz nie odezwał się do niej. Wszedł do pokoju. Dominika powoli odzyskiwała przytomność. Lekarz stanął przy łóżku.
-Witamy.
-Co się...
-Jesteśmy w szpitalu.
-Ale jak?-Dominika usiłowała podnieść głowę ale nie udało jej się.
-Niech się pani nie rusza.
Do pokoju weszła kobieta.
-Proszę zmienić kroplówkę. A pani niech się nie porusza.
-Panie doktorze. Jest pan cały rozmazany. Czy możecie wyłączyć lampy? Oczy mnie bolą.
-Widzi mnie pani? Pani Dominiko?
-Prawie nie.
-Będziemy badać. Ktoś na panią oczekuje.
-Chyba kojarzę kto.
Lekarz wyszedł z pokoju. Podszedł do Oli.
-Jeśli ma pani chęć wejść to ma pani pozwolenie.
Ola weszła do pokoju. Spojrzała na Dominikę. Dominika usiłowała zasłonić oczy. Mimo zgaszenia lamp dalej bolały ją oczy a obraz był rozmazany. Z trudem mówiła. Usta delikatnie trzęsły się jej.
-A rozmawiałyśmy nie tak dawno. A teraz...
-Może w końcu...
Ola spojrzała na Dominikę. Dominika odwróciła głowę. Usiłowała zamknąć oczy ale bolały ją. Cały czas miała rozmazany obraz. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Ola patrzyła na Dominikę a Dominika dalej usiłowała pokonać ból. W pewnej chwili przyszedł lekarz i powiedział że zabiera ją na badania. Ola wyszła z pokoju. Uznała że pojedzie się trochę przespać. Było późno. Ola uznała że przyjedzie do Dominiki rano...
Ola wstała zjadła śniadanie i zapaliła papierosa. Włożyła go do ust i wzięła kluczyki. Zaciągnęła się. Weszła do samochodu. Przekręciła klucze i odjechała. Jechała dosyć szybko. Po chwili była na miejscu. Lekarz zauważył ją. Stanął przy niej.
-Witam.
-Witam doktorze. Mogę wiedzieć co z Dominiką?
-Zrobiliśmy jej badania. Cały czas ma pogorszony wzrok i mowę. Badania wykazały jednak że to nie jest poważne i powinno niedługo jej minąć. Jeszcze parę dni pozostanie w szpitalu.
-Uhm. Dziękuje panie doktorze.
-Może pani do niej wejść jeśli pani chce.
-Dziękuje.
Ola stanęła przed drzwiami. Otworzyła je. Spojrzała na Dominikę. Dominika zasłaniała swoje oczy. Ola usiadła na jej łóżku. Dominika z trudem spojrzała na nią.
-Bardzo cię boli?
-Naprawdę cię to interesuje?
-Tak.
-Przestań.-Dominika odpowiedziała trzęsącym głosem.
-Posłuchaj. Mogłaś umrzeć!Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego?
-Nie stało by się nic.A teraz zostaw mnie.
-Nie mogę.Dobrze wiesz że nie mogę.
-Jeśli naprawdę nie jestem ci obojętna to wyjdź.
-Nie wyjdę.
-Jak chcesz.Ale nie odezwę się.
-Możemy milczeć.Ale cię nie zostawię.
Dominika odwróciła głowę w stronę ściany.Przed oczami miała mgiełkę.Ola patrzyła na nią.Minęło dziesięć minut w ciągu których nie padło ani jedno słowo.W pewnej chwili wszedł lekarz.
-Pani Olu proszę wyjść.Musimy zabrać pani przyjaciółkę na zabieg.
Ola pożegnała się smutnym wzrokiem w kierunku Dominiki...
Ola siedziała u Dominiki w domu i paliła papierosa.Wiedziała że nie może iść do Dominiki.Zaciągnęła się dymem i wypuściła go powoli patrząc w okno.Zaczął padać deszcz.
-Nie mogę jej tak zostawić.Coś każe mi być przy niej.Nie wiem co ale coś.-Powiedziała na głos do samej siebie.Wzięła klucze od samochodu i od domu.Wsiadła i odjechała w kierunku szpitala...
-Panie doktorze co z nią?-spytała Ola.
-Nie jest nam lekko.Ona nie ma woli walki.Wie pani że jeśli wyzdrowieje będzie musiała iść do ośrodka?
-A nie można tego uniknąć?
-Nie sądze.Chociaż nie sądze żeby jej to pomogło.
-Niestety wiem.
-Bądź co bądź robimy to co możemy.Ale nie daję słowa że się uda.
-Dzięki doktorze.Naprawdę dzięki.
-Chce pani do niej wejść?
-Tak jeśli mogę.
-Proszę ale na chwilę.Za pół godziny ma kolejny zabieg.
Ola weszła do pokoju.Dominika leżała prawie nieruchomo patrząc w sufit.
-Witaj Dominiko.
-Znowu? Co ty chcesz?
-Proszę cię.Nie bądź taka.Powiedz mi czemu?
-Co czemu?
-Czemu bierzesz?
Dominice zaczęły spływać łzy po policzku.Odwróciła głowę aby nie patrzeć na Olę.Jednak Ola w porę zauważyła jej łzy.Podeszła do jej łóżka i usiadła obok.Zaczęła ocierać jej łzy.
-Nie płacz proszę.Proszę cię...
-Zostaw mnie w końcu.Czy ja ci coś robię?Czemu mnie tak męczysz?
-Nie sądzę żebym cię męczyła.
-To twoje zdanie.
-Powiedz mi czemu?
-A co ty byś zrobiła gdybyś czuła się jak jakiś przedmiot którym ktoś się bawi?Jakby ktoś się bawił tobą nie zwracając uwagi na to co z tobą? Daje szczęście na chwilę a później zabiera nie przejmując się tobą?Cały czas nikt mnie nie potrzebował.Nikt mnie nie chciał.Ja boję się tych wszystkich ludzi.Boję się bo nie chcę kolejnych krzywd kolejnego bólu.
Nie umiem rozmawiać z ludźmi i nie chcę.Nie umiem pojąć dlaczego moi rodzice wogóle wypchali mnie na świat.Oni tylko potrafili rozkazywać.Nigdy się nie przejmowali co się ze mną dzieje.Musiałam bez warunku spełniać ich żądania.Powiedz co byś zrobiła?No co byś kurwa zrobiła?Powiedz?!!
Ola spojrzała na Dominikę.Nie umiała odpowiedzieć.Spusciła głowę.
-Nie wiem.Ale jestem przy tobie.Przecież wiesz!
-Ale ja już nie potrzebuję tego.Nie jest mi potrzebna niczyja pomoc.Już za późno.Jesteś mi obojętna tak jak oni wszyscy.Nie obchodzi mnie co się z tobą stanie.A teraz wyjdź!Nie zmuszaj mnie żebym wstała z łóżka!
Ola odwróciła głowę.
-Przyjdę jutro.
-Nie!Jeśli przyjdziesz do mnie obiecuję ci że zabiję cię jak tylko wyjdę z tego pierdolonego szpitala.
Ola wyszła ze łzami w oczach.Wróciła do domu Dominiki i zaczęła płakać.W szafce znalazła pół butelki wódki.
-Trudno.Stanie się i już.To nie takie trudne...-Powiedziała sobie na głos.Wyciągnęła ją i zaczęła pić.Po chwili butelka stała opróżniona na stole.Ola lekko chwiejąc się na nogach poszła po następne 3 butelki.Siedziała przy stole i piła aż na niebie pojawiło się słońce rozpoczynające kolejny dzień.Ola wstała nie utrzymując równowagi.Przewróciła się na łóżko powoli tracąc przytomność...
Ola ocknęła się wieczorem.Wstała i zapaliła papierosa.Zaciągnęła się głęboko.Myślała o Dominice.Zastanawiała się co zrobić aby jej pomóc.Wiedziała że nie moze jej zostawić.Mimo że ona nie chce jej pomocy.Zastanawiała się co robić aby Dominika nie trafiła do ośrodka.Postanowiła porozmawiać z lekarzem...
Zaczął się kolejny dzień.Ola weszła do szpitala.Zauważyła lekarza i podeszła do niego.
-Witam doktorze.
-Witam pani Olu.
-Panie doktorze mam do pana prosbę.Proszę coś zrobić aby Dominika nie musiała iść do ośrodka.Ja się nią zajmę ale proszę niech pan jej tam nie wysyła.To i tak jej nie pomoże.
-Pani Olu.Ja również sądzę,że lepsza dla niej będzie pomoc jednej osoby która naprawdę chce jej pomóc i która w nią wierzy i która ją będzie wspierać.Postaram się coś zrobić.Ale trochę odpowiedzialności za nią spadnie na panią.
-Nie boję się tego.Proszę aby pan coś zrobił.A może pan mi powiedzieć co z nią?
-Polepszył się jej wzrok.Nie ma mgieł przed oczami.Polepszyła się także jej mowa.Myślę że jeszcze w tym tygodniu wyjdzie ze szpitala.
-To bardzo dobrze! Dziękuję panie doktorze.
-Nie chce pani do niej wejść?
-Nie sądzę aby ona tego chciała.Dlatego dzisiaj nie.
-Jak pani sądzi.
Ola pożegnała się z doktorem.Weszła do samochodu i pojechała do domu Dominiki...
Nastał piątek.Ola dostała wiadomość od doktora że Dominika może dzisiaj wyjść ze szpitala.Ola natychmiast pojechała po nią.Weszła do szpitala.Zobaczyła Dominikę.Była cała przygaszona.Ola podeszła do niej.
-Witaj Dominiko.Pojedziemy do domu.
-Znowu ty?Czy nie mówiłam ci co ci zrobię jak cię zobaczę?
-Mówiłaś że zrobisz jak cię odwiedzę w szpitalu.Ale nie mówiłaś o odebraniu cię stąd.Idziemy do samochodu.
Dominika nie odezwała się zarówno teraz jak i w drodze powrotnej.Ola próbowała z nią rozmawiać ale nie udawało jej się to więc przestała nawiązywać rozmowę.W końcu dojechały do domu...
Weszły.Dominika weszła do swojego pokoju i położyła się na łóżku.Ola weszła za nią.
-A teraz posłuchaj mnie.
-Odejdź ode mnie bo się wkurwię.Już dostatecznie mnie wkurwiasz samym swoim wtrącaniem się do mojego że tak powiem życia.
-Posłuchaj mnie do cholery!-W Oli powoli ustępowała złość.
-Udało mi się załatwić żebyś nie musiała iść do ośrodka.Teraz jestem odpowiedzialna za ciebie.
-I po cholerę?
-Czy spojrzysz w końcu i zrozumiesz że w końcu masz kogoś kto ci pomoże? Kto zostanie z tobą?
-A ja mówiłam że już tego nie potrzebuję.
-Nie obchodzi mnie to.Zostanę z tobą będę twoim drugim cieniem.
-Nie potrzebuję.Jeden mi starczy.
-Widzę.Ale i tak zostanę.Od dzisiaj koniec z alkoholem i koniec z heroiną.
-Uhm taa.Na pewno.Posłuchaj.Jesteś w moim domu tak?
-Tak. A co?
-Jeśli dalej będziesz mnie wkurwiać zawiadomię odpowiednie osoby.Nie martw się.
-Grozisz?
-Nie.Ostrzegam.A teraz wychodź.Chcę samej być.
-Nie.Jak wyjdę znowu zaczniesz.
-A co ciebie to obchodzi?
-Żebyś wiedziała że dużo.
Dominika wstała.Podeszła do Oli i popchnęła ją z całej siły.
-Jak nie wyjdziesz będzie ci gorzej.
-Jak wolisz.Ale wiedz że nie zostawię.Jestem w kuchni.
-Zamknij drzwi.
Ola czuła jak po policzku spływają jej łzy...
Dominika pływała w jeziorze.Ciepła woda obmywała jej twarz.Dominika nurkowała w wodzie.Wynurzała się rozglądając się dookoła.Po chwili wyszła z wody.Przeszła przez zarośla i znalazła się na urwisku.Nie było widać dna urwiska.Dominika patrzyła w dół.Po chwili skoczyła.Leciała tak nieprzerwanie tracąc poczucie czasu.Leciała i leciała.Miała wrażenie jakby minęło parę godzin.W końcu upadła na gęsto rozsiane kwiaty.Zanurzyła się w nich.Kwiaty tak słodko pachniały.Dominika po chwili wstała i przechadzała się wolnym krokiem.Zerwała jeden kwiat.Zatknęła sobie za uchem.Zaczęła biec.Biegła skacząc i śmiejąc się.Słońce powoli opadało.Zaczęła się noc...
Ola weszła do pokoju i zobaczyła nieprzytomną Dominikę.Podeszła do niej.
-Dominika!Obudź się!Obudź się!
-Zostaw...Te kwiaty są takie cudowne...Taki cudowny zapach...Jest tak cudownie...
Na stole leżała opustoszała torebka.Ola spojrzała na nią i smutno spojrzała na Dominikę.Dominika była jednak gdzieś indziej...
Ola siedziała na łóżku Dominiki.Dominika leżała cały czas na podłodze.
-Ale świeci ten księżyc! Tak jasno...-Ola usłyszała jej głos.
-Przestań!Prosiłam cię!A ty i tak zrobiłaś.
Dominika uśmiechnęła się.Po chwili otworzyła oczy.Powoli odwróciła się w stronę Oli.
-Ola?!Znowu przyszłaś mnie wkurwiać?
-Nie!Ja cię nie wkurwiam.
-To ty tak sądzisz.
Ola podeszła do Dominiki.Podała jej rękę i chciała pomóc wstać Dominice ale ona odrzuciła ją.
-Wstań!-Ola krzyknęła ale Dominika nie zareagowała.
-Wstawaj!Bo zaraz się zdenerwuję naprawdę!
-I co z tego?Wiesz gdzie ja to mam?
Ola dała upust swojemu zdenerwowaniu.Przyklęknęła do Dominiki i z całej siły uderzyła ją w twarz.Dominika odwróciła głowę.
-Mocniej!I tak nie będziesz mi gadała co mam teraz zrobić.
Ola uderzyła ją drugi raz ale Dominika spojrzała na nią z obojętnością.
-Wyjdź już.Mam do załatwienia jedną sprawę.
-O nie.Wiem dobrze co chcesz zrobić.-Ola wstała i podeszła do drzwi.
Dominika spojrzała jak Ola zamyka drzwi na klucz i bierze go do ręki.
-Widzisz te klucze?Ja je mam.Nigdzie stąd nie wyjdziesz.
-Chcesz żebym ci oddała?Jak mnie naprawdę zdenerwujesz to odczujesz moje wkurwienie!
-Podejdź!W dupie to mam.
Dominika wstała.Chwiejąc się podeszła do Oli a ona odchodziła od niej.Dominika coraz bardziej była zdenerwowana.
-Dawaj mi kurwa te klucze!Słyszysz?!
-To weź je.Proszę bardzo.
-Dawaj te klucze.Słyszysz?
Ola nie odpowiedziała.Dominika w pewnej chwili wyjęła nóż.Był to ten sam nóż którym rozcięła sobie rękę.Było jeszcze na nim widać ślady krwi.Dominika podeszła bliżej Oli.
-A teraz dasz mi te klucze.Słyszysz mnie?
-Bo co?Zabijesz mnie?
-Żebyś wiedziała.
Dominika podeszła do Oli i zamachnęła się.Ola odskoczyła od niej.Weszła do pokoju Dominiki ale dogoniła ją i przewróciła na łóżko.Dominika przytrzymała Olę i wbiła jej nóż w ramię.Krew opryskała jej twarz.Ola wypuściła z reki klucze.Dominika patrzyła jak z Oli powoli upływa krew na podłogę.Nie przejęła się tym widokiem.Przemyła twarz wzięła klucze i wyszła...
Ola leżała na łóżku.Powoli zaczęła się trząść.Próbowała wstać z łóżka ale było jej ciężko.Chwyciła za rączkę noża.Nóż był dość głęboko w jej ramieniu.Po chwili zauważyła że jej ręka powoli jaśnieje.Prawie jej nie czuła.Osłabła.Powolnym ruchem wstała i usiłowała wyjąć telefon.Wykręciła numer na pogotowie.Trzęsącym głosem wezwała je.Powiedziano jej że przyjadą za chwilę...
Dominika cała uradowana wracała do domu.W kieszeni miała kolejne trzy torebki.Weszła jeszcze do sklepu i kupiła dwie butelki wódki.Szybkim krokiem wróciła do domu.W domu nie było nikogo.
Dominika weszła do pokoju i zauważyła krew ale nie obchodziło ją to.
Wysypała pół torebeczki na stół otworzyła butelkę zaczęła pić bardzo gwałtownie.Gdy wypiła ładnych kilka łyków a butelka była opróżniona do połowy dosypała resztę heroiny z torebki do utworzonej przez siebie porcji i zaczęła zażywać dawkę proszku...
Dominika siedziała na tej samej polanie na której siedziała poprzednim razem.Jednak tym razem nie było na niej kwiatów.Dominika szła przez nią rozglądając się.W pewnej chwili zauważyła daleko przed sobą jakiegoś człowieka.Podbiegła do niego.Biegła bardzo szybko.W tem zauważyła że jest to osoba którą ona zna.Podeszła bliżej.Spojrzała na twarz.Twarz Oli.Ola leżała z tym samym nożem wbitym w takie samo miejsce.Złapała Olę za twarz.
-Ola!Spójrz na mnie!
Ola otworzyła oczy.W pewnej chwili Ola wstała.Coś kazało Dominice zrobić to samo.Dominika spojrzała na nią.Próbowała się ruszyć ale nie udawało jej się to.Ola podeszła i przytuliła się do niej.W pewnej chwili zauważyła jak wyciąga nóż ze swojego ramienia.Upuszcza go.Nóż upada na ziemię a z ramienia Oli zaczyna lecieć krew.Dominika czuła ją na swojej twarzy.Po chwili Ola odezwała się do niej:
-Będziesz o tym pamiętać ale nigdy nie będzie ci żal.
Po tych słowach Ola rozpłynęła się a Dominika upadła na ziemię...
Dominika leżała nieprzytomna na podłodze w pokoju.Zaczęła rozglądać się w prawo i lewo.Powoli wstawała.Rozejrzała się jeszcze raz.Zauważyła krew i przypomniała sobie co widziała po heroinie.Przypomniała sobie zdarzenie.
-Mogła mi nie zabierać kluczy-powiedziała na głos.-To jej sprawa co sie z nią dzieje.Przynajmniej przestanie się wtrącać w czyjeś życie i wkurwiać.Bardzo dobrze.-Usiadła na łóżku i spojrzała na stół.
-O proszę a ty tu tak sama stoisz i uśmiechasz się do mnie-powiedziała z uśmiechem do stojącej na stole pełnej butelki wódki.
-Twój czas.Trzeba cię wzmocnić-powiedziała i usypała sobie kupkę heroiny.Wypiła pół butelki i wciągnęła heroinę jednym pociągnieciem.
Zawirowało jej przed oczami.Pociągnęła kolejne łyki z butelki.Powoli upadała.Zapomniała o wszystkim.Wiedziała że wszystkie zdarzenia przestały ją obchodzić jeszcze bardziej niż przedtem.
-Mam wszystko w dupie!!!!-Krzyknęła i opróżniła butelkę do końca.
Straciła przytomność...
Za oknami padał deszcz.Było słychać powiew wiatru.Krople deszczu uderzały o parapet rytmicznie.Zrobiło się bardzo przygnębiająco.Było słychać grzmoty.Wiatr zerwał się coraz silniej.Deszczu było coraz więcej i uderzał o parapet coraz silniej.Rozpoczęła się prawdziwa ulewa.Wydawało się że wiatr powyrywa wszystkie drzewa.Deszcz uderzał o okno.Uderzenia były bardzo głośne.Ola wsłuchiwała się w uderzenia kropel patrząc w sufit.Ramię bolało ją i ledwo mogła ruszać ręką.Nie robiła tego bo ból był zbyt silny.Odwróciła głowę w stronę ściany.Nie przypuszczała że jej kłótnia z Dominiką tak się skończy.Coraz bardziej zdawała sobie sprawę że nie uda jej się jej pomóc.Zdawało jej się jakby coś w niej odleciało.Coś minęło.Była to nadzieja.Nadzieja że jeszcze jest możliwość aby jej pomóc.Teraz do Oli coraz bardziej dochodziło że dla Dominiki już chyba nie ma możliwości pomocy.Uznała w myślach że skoro potrafiła zrobić coś takiego to nadzieja na jakąkolwiek pomoc dla niej zatraca się.Myślała co teraz zrobić.Nie wiedziała czy zgłosić to czy nie.Nie wiedziała czy powinna.Bo wiedziała że ciągle chce być przy niej.Że chce stać przy niej.Ale bała się.Nie wiedziała czy Dominika nie zrobi jej znowu czegoś.A jeśli ją zabije?Ola odwróciła głowę w stronę drugiej ściany.Powoli przestało padać...
Dominika leżała na podłodze.Resztkami sił wstała i odpaliła papierosa.Zaciągała się bardzo szybko.Siedziała na krześle i opierała się jedną reką.Dym z papierosa wypełniał wnętrze pokoju.Zastanawiała się czy Ola wróci ale tylko moment bo przestało ją to obchodzić.Zaciągnęła się dymem.Zauważyła że wódka skończyła się i uznała ze za chwilę pójdzie po następną.Zaciągnęła się.Trzymając w rękach papierosa wyszła z domu.Zaciągnęła się jeszcze dwa razy i zgasiła go.Poszła do sklepu.Niedługo na stole stały kolejne butelki.Na podłodze leżały poprzednie.Na stole było widać resztki proszku.Dominika otworzyła butelkę i zaczęła pić.Wódka wypełniała jej organizm pozwalając odejść od różnych myśli.Wyciągnęła z kieszeni kolejną torebkę heroiny.Ręce zaczęły jej się trząść.Prawie rozsypała ją na podłogę.Usypała sobie dawkę i wciągnęła ją.Zapaliła jeszcze papierosa.Zaciągnęła się dwa razy.Dominika położyła go w popielniczce.Heroina zaczęła działać...
Dominika stała niedaleko ulicy.Samochody przejeżdżały obok niej.Przeszła przez nią na polną drogę przy ulicy.W pewnej chwili zauważyła że w żadnym samochodzie nie ma kierowcy a one mimo to jadą.Poszła dalej.Droga wydawała się nie kończyć.Mimo to Dominika szła cierpliwie zastanawiając się gdzie się kończy.Drogę kończyło wejście do jakiegoś niedużego drewnianego budynku.Dominika weszła do niego.W środku poza stołem i krzesłem nie było niczego.Na podłodze jedynie były resztki traw oraz resztki kory.Dominika zaczęła zbierać je.Usiadła przy stole.Po chwili zauważyła że każdy kawałek kory jakby mógł łączyć się z innym.Dominika uznała że pozbiera wszystkie kawałki i ułoży je.Wszystkich kawałków było 23.Dominika powoli układała kawałki kory.Nie zauważyła tego ale każdy kawałek kory przedstawiał rok jej życia.Zaczęła oglądać ten obraz.Zauważyła swoich rodziców.Zauważyła jak chodziła do szkoły.Pogrzeb rodziców.Widziała Ikę.Jej uśmiech.Widziała jak leżała cała przemoczona ze skaleczoną łapą.Jak bawiła się razem z nią.I widziała też jak Ika odchodzi machając jej łapą na pożegnanie.Dominika ukryła swoją twarz w dłoniach.Zrzuciła ze stołu wszystkie kawałki nie patrząc dalej.Po chwili zauważyła jak wszystkie kawałki kory znikają rozpływają się w powietrzu.Dominika rozejrzała się upadła na ziemię i zaczęła płakać...
Dominika leżała na podłodze.Machała rękami w powietrzu.
-Ika!Ika!Gdzie jesteś?Ika!-wołała ale nie usłyszała niczego.
-Ika!Proszę cię!Odpowiedz mi!Proszę!-Dominika wołała.Powoli otwierała oczy.W pewnej chwili zrozumiała że nie ma takiej dawki ani heroiny ani wódki która pozwoli jej nie pamiętać o wszystkim...
Ola leżała w pokoju.Po chwili przyszedł lekarz.
-Pani Olu proszę powiedzieć jak to się stało.
-Ja...Trzymałam w ręce nóż.Przewróciłam się.Tyle.
-Musi pani uważać!Mogło się to źle skończyć.Co z pani ramieniem?Jak pani się czuje?
-Boli.Bardzo boli.
-Straciła pani przytomność.Musieliśmy pozszywać ranę.Inaczej mogła pani stracić rękę.
-Czy ona będzie sprawna?
-Sądzę że tak.Jednak będziemy musieli sprawdzić czy doszło do zrośnięcia się.Jednak myślę że możemy panią wypuścić już jutro.
-Cieszę się.
-Dzisiaj sprawdzimy czy rana się zrosła.Zabieram panią.
Lekarz zawołał pielęgniarkę.Po chwili Ola opuściła pokój...
Nazajutrz.Rana Oli dość dobrze się zrosła.Lekarz pozwolił jej wrócić do domu.Powiedział jej że ból będzie powoli ustępował.Po dwóch tygodniach powinien minąć.Ola pożegnała się z doktorem i wracała do domu Dominiki...
Ola nie wiedziała czy powinna tam wejść.W końcu nadusiła klamkę.Lekkim krokiem wchodziła do domu.Zamknęła drzwi.Rozejrzała się.Weszła do pokoju Dominiki.Dominika paliła papierosa.Wzięła łyk z butelki.Nie widziała Oli.
-Witaj Dominiko...
Dominika odwróciła się.
-O!Wróciłaś!Teraz wiesz że lepiej mnie nie wkurwiać co?
Ola nie odpowiedziała.
-Jeszcze raz i skończę z tobą.Obiecuję ci!
Ola dalej nic nie mówiła.
-Aha.Twoja ręka mnie nie obchodzi.Mogłabyś ją nawet stracić.
Ola spojrzała na Dominikę.
-Byłoby ci lepiej?-spytała.
-Nie zastanawiałabym się nad tym.Idź stąd.I tak z tobą nie można pić.
Ola weszła do pokoju w którym spała.Usiadła na łóżku.Wstała jednak po chwili i wróciła do pokoju Dominiki.
-Daj mi zapalić.
Dominika nie odpowiedziała.Ola wzięła jej paczkę i wyciągnęła papierosa.Zapaliła go zaciągnęła się i wyszła z pokoju wypuszczając dym.Dominika siedziała przy stole.Ola weszła do swego pokoju i patrzyła w okno.Za oknem wiał wiatr.Dosyć silny.Ola zaciągnęła się dymem.Spojrzała w stronę drzwi.Wyszła z pokoju i weszła do pokoju Dominiki drugi raz.Dominika spojrzała na nią.
-Coś chcesz?
-W sumie to chyba już nic.
-To czemu przyszłaś?
-Lepiej ci?
-Znowu zaczynasz?Przecież wiesz że mam to w dupie.
-Czy ty wógóle masz jeszcze jakieś uczucia do drugiego człowieka?
-Powiedz mi.Czemu?Nie obchodzą mnie inni.Zresztą ja samą siebie również przestaję.Wczoraj doszłam do pewnej myśli.
-Jakiej?
-Że nie ma takiej dawki która pozwoli zapomnieć.
-Naprawdę?
-Tak ale przynajmniej na chwilę nie pamiętam.Widziałam cię wiesz?Jak nie było cię w domu.
-Jak?
-Byłam na polanie.Widziałam jakiegoś człowieka który leży na ziemii.Podeszłam bliżej.To ty byłaś tym człowiekiem.Leżałaś z nożem w ramieniu.Podeszłam do ciebie jeszcze blizej i złapałam cię za twarz.Ty wstałaś a ja zrobiłam to samo.Przytuliłaś się do mnie a później wyciągnęłaś z ramienia nóż.Ja stałam i nie mogłam się ruszyć.Krew opryskała mi twarz.Wtedy odezwałaś się do mnie.Powiedziałaś że zawsze będę pamiętać ale nigdy nie będzie mi żal.Wtedy rozpłynęłaś się.A ja upadłam na ziemię.Wiesz co ci powiem?Miałaś rację.
-Czyli widziałaś mnie po heroinie?
-Mówiłam.
-Miałam rację...
Ola siedziała w pokoju.Jej ręka dzisiaj dosyć mocno ją bolała.Jednak Ola starała się znosić ból.Patrzyła w okno.Za oknem zaczął wzmagać się wiatr.Ola patrzyła na kołyszące się drzewa.Wiedziała że Dominika obok w pokoju znowu leży.Wiedziała ale przestała reagować.Wiedziała że nie da sobie rady z nią.Nie wiedziała co ma jeszcze zrobić.Wstała i wyszła z pokoju.Spojrzała na nieprzytomną Dominikę.Usiadła na jej łóżku i czekała...
Dominika widziała ten sam nóż którym zaatakowała Olę.Wzięła go do ręki.Przejechała sobie po żyłach.Strużka krwi zaczęła wydobywać się z nich.Jednak Dominika nie odczuwała bólu.Strużka robiła się coraz większa.W pewnej chwili usłyszała głos:
-Jeśli nie czujesz nic ani do drugiego człowieka i do siebie samej nie czujesz bólu.A jeśli nie odczuwasz bólu nie odczuwasz niczego.
Dominika uśmiechnęła się.Śmiała się padając na ziemię.Nóż błyszczał w świetle księżyca.Krew z niego powoli znikała.W pewnej chwili zrobił się czysty.Dominika spojrzała na niego.Struga krwi skapywała na ziemię.Jednak Dominika dalej nie odczuwała bólu.Nie odczuwała nic.Niczego nie potrzebowała.Krew na ziemi nie robiła na niej wrażenia.Uznała to za dobrą zabawę.Kolejne cięcie.Powolna utrata świadomości.Odpłynięcie...
Ola patrzyła na Dominikę która powoli odzyskiwała przytomność.Podeszła do niej.
-Pomóc ci wstać?
-Nie musisz.
-Jak z tobą?
-A co cię to obchodzi?
-Spytałam.
-Nie musisz wiedzieć.-Odpowiedziała i wstała.Usiadła na swoim łóżku.Położyła się wygodnie na nim.
-Co teraz zamierzasz?
-Znowu?Czemu cię jeszcze nie wyjebałam stąd?
Ola nie odpowiedziała.Wyszła z pokoju.Usiadła w swoim i położyła się odpalając papierosa.Dominika rozmyślała o tym co widziała.Uśmiechała się.Było jej nieźle.Była zadowolona.Gdyby teraz coś jej się stało albo Oli byłoby jej jeszcze przyjemniej.Wiedziała że wcale nie musi czekać.
-A gdyby tak wziąć nóż podejść do Oli i wbić jej prosto w brzuch?Patrzeć jak krew wypływa z jej ciała powoli odbierająć jej życie?-Pomyślała.Zaczęła sobie wyobrażać.Ola stoi przed nią.Po chwili w jej brzuchu znajduje się nóż.Ona patrzy na nią bez słowa powoli upadając.Krew wypływa z jej brzucha...Dominikę bardzo ucieszyło to wyobrażenie.Nie wiedziała jedynie czy na pewno powinna je ziścić.
-Jak mnie jeszcze raz wkurwi to naprawdę ją zabiję.-Pomyślała.Odpaliła papierosa.Rozłożyła się wygodnie na łóżku.Zaciągnęła się.Było jej naprawdę przyjemnie.Ola siedziała w swoim pokoju.Odpaliła kolejnego papierosa.W pewnej chwili wyszła i weszła do pokoju Dominiki.Dominika spojrzała na nią z dziwnym uśmiechem.
-To ty?Dalej mnie wkurwiać?
-Nie.-odpowiedziała Ola.Zaciągnęła się dymem.Pokój wypełniał dym z dwóch zapalonych papierosów.
-Może się ze mną napijesz?-Dominika spytała.
-Myślisz że mnie wciągniesz?
-A czemu nie?Co ci szkodzi?
Ola spojrzała na Dominikę.Bez słowa podeszła do stołu i otworzyła stojącą butelkę.Zaczęła pić bardzo gwałtownie.
-A jednak ci się udało...
Dominika siedziała z Olą na łóżku.Każda trzymała butelkę i piła z niej.W pokoju unosił się dym z papierosów.Dominika odpalała jednego po drugim.Ola także.Nie mówiły nic.Ola wzięła łyk z butelki.Odpaliła kolejnego papierosa tak jak Dominika.W pewnej chwili Dominika wstała z trudem i podeszła do stolika.Wzięła z niego torebkę z heroiną.
-Może jednak?-spytała i zaciągnęła się papierosem.
-Nie.Nie chce.Nie tak daleko.I tak wystarczy że razem pijemy.Proszę cię chociaż teraz nie zażywaj.
-Słuchaj.Pijemy razem.Przestań mnie wkurwiać.Chodź tutaj.Przypomnisz sobie jak się zażywa.Jak się zapomina.Jak można się zatracić.
-Nie.-odpowiedziała i odpaliła kolejnego papierosa.
-Posłuchaj.Skoro nie to nie.Ale chociaż mi nie zabraniaj.Ale pierdolę.Przecież ty nie możesz mi zabronić.
-Wiesz co?Po takiej dawce alkoholu mam to w dupie.
-I dobrze.A teraz daj mi w spokoju usypać.
Ola już nie odpowiedziała.Opróżniła butelkę do końca i sięgnęła po następną.Dominika usypała sobie kolejną dawkę.Po chwili już jej tam nie było...
Ola siedziała na łóżku i patrzyła na Dominikę.Na stole leżała heroina.Została mniej więcej jedna trzecia tego co Dominika zażyła.Ola wzięła ją do ręki.Spojrzała na nią. W pewnej chwili zaczęły przypominać jej się obrazy z czasów zażywania...
Za oknem pada deszcz. Ola spogląda na deszcz spływający po szybie. W pewnej chwili słyszy głos swojej matki.
-Ola! Ola! Chodź tutaj!
Ola niechętnie wstała i poszła do niej. Matka spojrzała na nią. Ola wiedziała , że znowu ma do niej jakieś pretensje.
-Powiedz mi dlaczego znowu pokłóciłaś się z Anetą.
-Znowu ta mała jebana idiotka przyszła z żalem do swojej mamusi?
-Jak się odzywasz?
-Będę się odzywała tak jak chcę. Przestań mi pierdolić co mam mówić i co mam robić!
-Zamknij się! Wiem że ją uderzyłaś.
-Tak.
-A za co?
-Za to że jest popierdolonym gównem.
-Przestań w końcu obrażać swoją siostrę!
-Ja nie chciałam mieć siostry. Skoro to wam odjebało aby mieć drugie dziecko to wy się nią martwcie! Ja nie będę się nią zajmować.
-Zamknij się! Odejdź stąd. Wiedz że tak to się nie skończy.
-A co ty mi możesz?
-Żebyś wiedziała że mogę. Póki jesteś moją córką a ja twoją matką to wiedz że nie będę zezwalała na to co robisz.
-Mam cię w dupie.
-Odejdź stąd. Odejdź!
Ola odeszła do swojego pokoju. Położyła się na łóżku. Po paru godzinach nastał wieczór. Ola po cichu wyszła z pokoju. Była gotowa do wyjścia z domu. Upewniła się że nikt jej nie widzi. Otworzyła po cichu drzwi. Była już na dworze. Szła w stronę miejsca gdzie miała spotkać się ze swoją przyjaciółką Niną.
Czekała na nią jakieś dziesięć minut. Po chwili zauważyła jej sylwetkę.
-Hej Ola!
-Hej Hej.
-I powiedz czemu chciałaś się spotkać.
-Daj mi spokój. Znowu pokłóciłam się z nią.
-Zaraz. Matka czy siostra?
-Nie nazywaj jej moją siostrą.
-Dobrze. To matka czy ona?
-Najpierw ona a później poszła do niej na skargę.
-Aha. A o co wam poszło?
-Wiesz co? Mam wrażenie że matka ma mnie od dawna w dupie.
-Nie mów tak. Może ci się wydaje?
-Zastanów się. Jak ja przychodzę do niej i mówię że ona znowu coś zrobiła zniszczyła wzięła albo inne coś to wtedy mi mówi że jest jeszcze młoda. A jak mnie wkurwi i jej coś zrobię to patrzy na mnie jakbym próbowała ją zabić. I jeszcze te jej dogadywania. Ona może mnie prowokować i nic jej nie zrobi. Mam jej dosyć. Po prostu dość.
-Nie martw się. Wiesz że mam tutaj pewien środek na twoje problemy.
Ola spojrzała na Ninę. Nina wyciągnęła z kieszeni paczuszkę.
-To jest heroina. Spróbuj a zobaczysz że przestaniesz się denerwować.
-Nie wiem czy...
-Ne martw się. Nie będziesz myśleć. Zobaczysz jak będzie ci przyjemnie...
-Ale jak ją usypiemy?
-Racja. Trzeba by znaleźć jakieś suche miejsce.
Zaczęły rozglądać się dookoła. W końcu znalazły jakąś ławkę. Była na tyle sucha że mogły mieć pewność że heroina nie przyklei się do niej i nie zwilgotnieje.
Nina usypała dwie dawki. Po chwili wyciągnęła z kieszeni dziesięć złotych i zrobiła rurkę.
-Chcesz pierwsza?
-Najpierw ty.
Nina spojrzała na nią. Zaczęła powoli przyjmować proszek. Jej dawka się skończyła.
-I jak się czujesz?
-Cudownie...
-Teraz ja.
Ola wzięła z ręki Niny dziesięć złotych. Zrobiła rurkę od nowa. Po chwili zaczęła przyjmować swoją dawkę. Po chwili czuła się cudownie. Było jej wspaniale.
Usiadła na ławce. Oparła się o nią. Po chwili cała kłótnia z matką przestała ją obchodzić. Powoli zamknęła oczy...
Minęło parę godzin. Ola leżała z Niną na ławce. Powoli odzyskiwała przytomność.
Spojrzała na Ninę. Nina była jeszcze nieprzytomna.
-Nina! Nina! Obudź się!
Zaczęła ją szturchać. Po chwili Nina ocknęła się.
-Ola to ty... Jak z tobą?
-Cudownie. Dzięki.
-Zawsze możesz na mnie liczyć...
Była już dosyć późna noc. Ola po cichu weszła do domu. Starała się po cichu wejść do pokoju. Weszła i położyła się na łóżku. Zasnęła...
Każdy kolejny dzień był kłótnią z matką i z Anetą. Na każdą kłótnię Ola reagowała tak samo. Każda kłótnia kończyła się zażywaniem heroiny. Ola zapominała o nich. Było jej cudownie. Dawka zwiększała się. Dwa lata później Ola skończyła osiemnaście lat. Jak najszybciej wyprowadziła się z domu. Cieszyła się że wreszcie może pożegnać się z matką z tą swoją siostrą. Zamieszkała w niewielkim mieszkaniu. Heroina stała się jej codziennością. Była jak krojenie chleba. Była jej chlebem...
Dwa lata później. Po zażyciu kolejnej dawki heroiny wyszła z domu. W pewnej chwili straciła przytomność na chodniku. Zauważył ją jakiś mężczyzna. Zawiadomił pogotowie. Po chwili przyjechało...
Lekarz stwierdził w jej organizmie dawkę heroiny. W końcu znalazła się w ośrodku.
Tam poznała Dominikę. Tam postanowiła walczyć. Ale dziejące się w jej życiu chwile zaczęły ją zmieniać z powrotem.
-Nienawidzę cię mamo...-krzyknęła. Wzięła resztę heroiny i usypała ją na stole. Utworzyła kopczyk. Po chwili zaczęła przyjmować go do swojego organizmu. Poczuła się tak jak wtedy...
Dominika odzyskała przytomność. Widok leżącej Oli zaskoczył ją. Po chwili zauważyła że nie ma heroiny.
-Niemożliwe. To jest niemożliwe... Ja pierdolę...
Dominika spojrzała na Olę paląc papierosa. Po jakimś czasie Ola odzyskała przytomność.
-Widzę że dawne chwile wróciły!-Krzyknęła w stronę Oli.
-Taa... widzisz sama...
-Posłuchaj skoro pozwoliłaś sobie wziąć resztę mojej heroiny muszę teraz wyjść. Trzeba ją zdobyć.
-Rób co chcesz.-Ola odpowiedziała. W pewnej chwili wyjęła ze swojej kieszeni pieniądze.
-Trzymaj. Dla mnie też.
-Nie spokojnie. Mogę ci kupić. Nie musisz mi dawać pieniędzy.
-Tak sądzisz?
-Tak. Wrócę za pół godziny.
Dominika wyszła. Ola wyciągnęła z paczki papierosa i zapaliła go. Zaciągnęła się dymem. Spojrzała na niego. Podeszła do stołu na którym stała wódka. Piła z niej aż była pusta. Pół godziny później Dominika wróciła z zakupami. Po chwili na stole stały trzy butelki wódki i trzy paczki heroiny. Dominika wzięła jakieś pudełko i rozdzieliła heroinę tak aby wyszło mniej więcej po półtora paczki. Dominika otworzyła wódkę. Wzięła z niej kilka łyków i podała Oli. Ola upiła z niej kilka łyków. Po chwili we dwie wypiły całą butelkę wódki. Dominika usypywała swój kopiec. Ola patrzyła na swoją heroinę. Po chwili również usypała kopiec. Dominika przyjmowała już swoją dawkę. Ola zaraz po niej. Po chwili dwie dziewczyny powoli traciły przytomność...
Ola stała w swoim pokoju. Było cicho. Rozglądała się dookoła. Nagle zauważyła twarz swojej matki. Po chwili zobaczyła ją całą. Stała przed nią. Zauważyła też siebie. Widziała jedną ze swoich kłótni z nią. Obok nich stała Aneta. Śmiała się. Ola spojrzała na nią. Miała ochotę ją zabić gdy widziała jak śmieje się patrząc na nią. Po chwili obraz rozmył się. Ola usiadła w pokoju na swoim łóżku. Zastanawiała się nad swoją matką i tym co jej matka nazywała jej siostrą.
Zaczęła płakać. W pewnej chwili przed oczami widziała obraz Dominiki. Dominika usypywała sobie kolejny kopczyk. Przyjmowała kolejną dawkę do swojego organizmu i traci przytomność. Ola podeszła bliżej. Spojrzała jak Dominika coraz bardziej traci przytomność. Spoglądała na nią. W pewnej chwili powiedziała na głos:
-Wiesz co? Masz rację...
Ola powoli odzyskiwała przytomność. Spojrzała na Dominikę. Dominika jeszcze leżała przy niej. Ola wstała. Spojrzała na nią i odpaliła papierosa. Zaciągnęła się dymem. Cały czas patrzała na nieprzytomną Dominikę. Po chwili spojrzała w okno. Zaczął padać deszcz. Zaczęło wiać. Wiatr był coraz silniejszy. Drzewa kołysały się szybkim tempem. Ola spojrzała na Dominikę. Dominika odzyskiwała przytomność. Sięgnęła bez słowa po wódkę. Wzięła kilka łyków i podała ją Oli.
-Chcesz?-Spytała.
-Daj.-Odpowiedziała. Wzięła z niej kilka łyków. Były one bardzo głębokie. Ola czuła jak alkohol wypełnia jej ciało. Podała butelkę Dominice. Dominika wzięła kilka łyków i położyła się na swoim łóżku. Ola położyła się obok niej. Dominika spojrzała i spytała:
-I co? Jak się czujesz?
-Wiesz co ci powiem? Masz rację.
-O czym mówisz?
-O twoim życiu. Masz naprawdę dobry pomysł.
-Chyba wiem o co ci chodzi. Mogę wiedzieć czemu wróciłaś?
-Nie.-Odpowiedziała Ola.-Nie będę to tego wracać. Wystarczy przypomnieć sobie parę gównianych i popierdolonych chwil żeby chcieć znowu o nich nie pamiętać.
-Widzisz? Mówiłam. Lepiej nie pamiętać. Trzeba zapominać. Skoro możemy nie pamiętać różnych chwil trzeba nie pamiętać.
-Wiem.
-A teraz jesteśmy we dwie ze sobą.
-Taa. Wiesz co? Idę spać.
-Jeśli chcesz to zostań tutaj. Nie przeszkadzasz mi.
-Dobra jeśli mogę.-Ola odpowiedziała i odwróciła głowę. Po chwili zasnęła.
Dominika patrzyła w ścianę. Próbowała zasnąć ale nie mogła. Leżała na swoim łóżku i patrzyła na Olę. Ola jednak spała jakby nic nie mogło jej obudzić. Dominika cały czas patrzyła na nią...
Nastał kolejny dzień. Ola cały czas jednak spała. Dominika zasnęła dopiero nad ranem. Ale nie spała długo. Wstała z łóżka ale tak aby nie obudzić Oli. Ola jednak spała takim samym snem jak na początku. Dominika usiadła przy stole w pokoju. Wzięła ze swojej butelki kilka łyków. Alkohol powoli działał. Dominika spojrzała na Olę która powoli budziła się.
-Hej.-Ola otworzyła oczy witając się z Dominiką.
-Witaj. Jak ci się spało?
-Cudownie. Podaj mi tą butelkę.
Dominika podała Oli butelkę. Ola wzięła z niej kilka łyków. Zapaliła papierosa. Zaciągnęła się dymem. Po chwili Dominika również zapaliła. Paliły we dwie bez słów. Patrzyły jedynie na siebie. Wypuszczały dym w swoim kierunku. Ani Ola ani Dominika nie odwróciły się. Patrzyły na siebie. Ne myślały o niczym. Ola zaciągnęła się. Za oknem padał deszcz. Dominika spoglądała przez okno. Ola również spoglądała przez nie. Ola wzięła do ręki butelkę i wzięła z niej kilka potężnych głębokich łyków. Po chwili podała ją Dominice. Dominika również wzięła kilka łyków. Zaczęły przytulać się do siebie. Coraz mocniej i coraz bardziej. W końcu przestały. Dalej piły z butelki i dalej paliły. Wiatr zaczął zrywać się coraz mocniej. Ola spojrzała na Dominikę. Zaciągnęła się. Usiadła na jej łóżku. W pewnej chwili Dominika spojrzała na nią i spytała:
-I co? Nie jest ci tak lepiej?
-Taak. Bardzo.
-Widzisz? Nie można uciekać przed zapomnieniem.
-Wiem. Coraz bardziej wiem. Coraz bardziej muszę i coraz bardziej chcę uciekać.
-Tak. Tak jak ja.
-Nie możemy się tylko zatrzymywać.-Ola odpowiedziała. Sięgnęła po swoją heroinę i usypała kopczyk. Dominika zrobiła to samo. Po chwili na stole leżały dwa ułożone kopczyki. Ola zaczęła przyjmować swoją dawkę heroiny. Dominika także zaczęła wypełniać swój organizm kolejną dawką. Po chwili na stole nie było heroiny. Obie dziewczyny stały na podłodze ale nie straciły przytomności. Zaczęły tulić się do siebie. Czuły że nie mogą się rozłączyć. Tuliły się w mocnym uścisku. Opadły na łóżko. Cały czas nie puszczały się. Czuły już jedynie działanie alkoholu i heroiny. Trzymały się siebie. Jakby nic nie mogło ich rozłączyć. Heroina cały czas działała. Jednak w pewnej chwili uznały że to zbyt mało. Zaczęły usypywać kolejne kopczyki. Zaczęły pić. W końcu butelka opustoszała. Przyjęły swoje dawki. Coraz większa dawka heroiny coraz bardziej zwiększała swoją siłę. W pewnej chwili zaczęła lecieć krew im obu ale nie zwróciły na nią uwagi. Stały tak razem patrząc na siebie. Coraz większe strugi krwi spadały na podłogę z ich nosów. Nie zwracały jednak uwagi. Cały czas patrzyły na siebie. W pewnej chwili Dominika przetarła ręką swój nos. Większa część ręki była we krwi. Dominika śmiała się. Nie przejmowała się tym. Ola również. Krew mieszała się na podłodze. Po chwili przestała spływać. Dominika usiadła na łóżku. Ola obok niej. Położyły się obok siebie. Heroina cały czas działała. Alkohol również. Kolejny raz zaczęły się przytulać. W końcu straciły przytomność w przytuleniu...
Nastał kolejny dzień. Ola pierwsza odzyskała przytomność. Spojrzała na Dominikę. Widziała że cały czas leżały tuląc się do siebie. Ale nie pamiętała co działo się. Spojrzała na stół. Nie było heroiny. Stała jedynie butelka wódki a obok niej dwie puste leżały. Ola spojrzała na podłogę. Widziała krew. Coraz bardziej zastanawiała się co się działo. Poszła do lustra. Spojrzała na swoją twarz. Strużka zaschniętej krwi była pod jej nosem. Spojrzała na swoją rękę. Była cała w zaschniętej krwi. Podeszła do Dominiki. Zaczęła ją szturchać. Po chwili Dominika ocknęła się. Spojrzała na Olę.
-Ola... I jak się czujesz?
-Posłuchaj... Zaraz masz krew pod nosem.
-Co? A nieważne.
-Ale rękę też masz we krwi. Tak samo jak ja.
-Nieważne. Trochę krwi i co?
-Nie wiem.
-Przestań. Kurwa.
Dominika podeszła do stołu. Nie było ani trochę heroiny.
-Eeeech trzeba będzie kupić.
-Zrób coś z tą krwią.
-Spokojnie.
-Zrób!
-Dobra. Ja pierdolę.
Dominika poszła do łazienki i zaczęła przemywać nos oraz rękę. Po chwili na ręce nie było już krwi i pod nosem. Dominika wyszła z domu. Ola czekała na nią. Dominika wróciła po pół godzinie. Ola spojrzała na nią. Dominika położyła heroinę alkohol oraz papierosy na stole. Dominika zaczęła rozdzielać heroinę. Po półtora paczki. Ola otworzyła butelkę wódki. Dominika spojrzała na nią. Ola spojrzała na nią. Zaczęła pić. Alkohol rozprowadzał się po jej ciele. Podała ją Dominice. Dominika również piła. Wzięła kilka potężnych łyków. Po chwili alkohol zaczął działać. Dominika wzięła heroinę i usypała kopczyk. Uformowała ją. Ola również usypała kopczyk. Zaczęły jednocześnie przyjmować ją. Zaczęły przytulać się do siebie. Zaczęły pić. Opróżniły butelkę do końca i otworzyły kolejną. Piły gwałtownie. Kolejne plamy krwi zaczęły spływać z ich nosów. Ola przytuliła się do Dominiki. Krew coraz bardziej spływała. Była na ich ubraniach. Ale nie przejmowały się tym. Piły z butelki. Po chwili butelka skończyła się. Otworzyły kolejną. Piły nieustannie. Usiadły na łóżku. Przytuliły się do siebie. Po chwili wstały. Krew dalej płynęła. Zaczęły tańczyć. Nie zwracały uwagi na to co się wokół nich dzieje. Tańczyły cały czas tuląc się do siebie. Spojrzały na siebie. Zaczęły się do siebie uśmiechać. Położyły się obok siebie na łóżku nie wypuszczając się z przytulenia. Powoli zasypiały. W końcu zasnęły…
Pierwsza obudziła się Dominika. Uniosła głowę. Zauważyła puste butelki i plamy krwi na podłodze. Wstała. Zaczęła podchodzić do stołu. Zauważyła resztki proszku. Wzięła go do ręki i zaczęła rozsypywać po stole ponieważ było go zbyt mało. Po chwili zauważyła że Ola budzi się. Podeszła do niej.
-Witaj Olu. Jak ci się spało?
-A od kiedy ty jesteś taka przyjazna?
-Czemu pytasz?
-Bo coś się zmieniło.
-Co?
-Nie wiem jak mam odpowiedzieć na twoje pytanie.
-Po prostu zaczęłam cię bardziej lubić. Może to.
-Taa?
-Tak.
-Jakoś ci nie wierzę.
-Trudno.
Dominika odeszła od Oli. Wyciągnęła papierosa i zapaliła go. Spojrzała w stronę Oli.
-Daj mi papierosa.
Dominika podała jej papierosa i zapalniczkę. Ola odpaliła go i oddała zapalniczkę Dominice.
-Powiedz dlaczego znowu zaczęłaś? Dominika spytała.
-Czemu pytasz?
-A czemu mi nie chcesz powiedzieć?
-Masz rodzeństwo?
-Nie.
-Ja niestety mam. Mam siostrę której nie cierpię.
-To przez nią?
-Taa… Matka nigdy nie miała czasu dla mnie bo zajmowała się nią. A ona mnie tylko wkurzała. Kiedy spotkałam się raz z moją przyjaciółką zaczęła mi mówić o tym że ma przy sobie proszek. Dała mi go a ja go wzięłam. Razem zaczęłyśmy go zażywać. Wtedy zaczęłam. Nienawidzę nikogo z mojej rodziny.
-Mamy coś wspólnego ze sobą.
-Wiem. Ty także nienawidzisz.
-Czy ty w ogóle pamiętasz co się działo tej nocy?
-Nie.
-Nie wiesz skąd ta krew?
-Nie… Nie wiem. Mówię ci że niczego nie pamiętam.
-Masz strużkę krwi pod nosem.
-Naprawdę?
-Taa…
-Dużo?
-Nie, nie jest duża. Muszę wyjść. Koniec alkoholu i heroiny.
-Idziesz kupić?
-Tak.
-Poczekam na ciebie…
Ola czekała na Dominikę dłuższą chwilę. Paliła papierosa. Dominika wróciła w końcu. Miała wódkę i heroinę w kieszeni.
-Nareszcie wróciłaś!
-A co się tak niecierpliwisz?
-Bo nie chcę być sama…
-Taa… ja jestem sama całe życie i widzisz.
-Taa wiem.
-Daj mi papierosa.
Ola podała jej paczkę. Dominika wyjęła papierosa. Zapaliła go i wypuściła dym.
Ola odpaliła kolejnego. Paliły razem w milczeniu.
Dominika wyjęła butelki i heroinę. Ola otworzyła butelkę i wzięła kilka łyków. Dominika zaczęła wysypywać heroinę. Po chwili na stole leżały dwa ułożone kopczyki. Zaczęły przyjmować je jednocześnie. W końcu heroina zaczęła działać.
Powoli zaczęły tracić przytomność. Dominika spojrzała na Olę ale ona miała zamknięte oczy. Dominika również traciła przytomność…
Dominika stała w ciemnym pokoju. Nie widziała niczego. Chodziła i chodziła. Cały czas nie widziała niczego. Tak jakby ciemność zaczęła ją pochłaniać. Po chwili poczuła że niknie. Zanikała powoli ale wyraźnie. Po chwili zrozumiała że ten pokój jest jej życiem. Ciemnym niewidocznym zanikającym. Bez szansy na światło. Bez szansy na zobaczenie czegokolwiek. Bez możliwości zmian…
Minęło trochę czasu. Ola odzyskała przytomność i paliła papierosa pijąc z butelki. Dominika po chwili również ją odzyskała. Przypomniała sobie swój pobyt w tym ciemnym pokoju. Spojrzała na Olę. Ola wypuściła z ust dym. Podeszła do Dominiki.
-Hej już wróciłaś?
-Taa… Widzę że ty też.
-Taa…
-Wiesz co? Heroina pozwala zrozumieć wiele rzeczy.
-Nie rozumiem.
-Byłam w ciemnym pokoju. Nie widziałam niczego. Po chwili zaczęłam niknąć. Wtedy zrozumiałam że ten pokój jest moim życiem. Bez szansy na jakiekolwiek zmiany. Zanikającym. Niewidocznym. Ciemnym.
Dominika zaczęła płakać. Ola przytuliła się do niej. Dominika nie odzywała się słowem. Ola ściskała ją coraz mocniej. Po chwili przestała. Zaciągnęła się dymem z papierosa.
-Żałujesz?-spytała.
-Nie. Bo wtedy mogę coś zrozumieć.
-Co?
-To jaka jestem.
-Jesteś zagubiona. Widać to. Co teraz zrobisz?
-Jeszcze nie wiem.
-Czy ty masz marzenia?
-Czemu pytasz?
-Odpowiedz mi.
-Nie potrzebuje żadnych marzeń. O czym mogłabym marzyć?
-Nie wiem.
-Może najwyżej o tym aby to wszystko w końcu się skończyło.
-Nie mów tak. Ty musisz żyć.
-Tak sądzisz?
-Tak.
-Czemu?
-Bo mimo tego że raniłaś mnie dużo razy i fizycznie i słowami sądzę że jesteś wartościowym człowiekiem.
-Co ty pierdolisz. Nieprawda.
-Prawda. Tylko uwierz w końcu.
-Kończ to pierdolenie i podaj mi tą butelkę.
Ola podała Dominice butelkę wypitą do połowy. Dominika piła nieustannie aż wypiła wszystko. Wzięła torebeczkę i utworzyła kopczyk. Powoli przyjmowała narkotyk do nosa. Po chwili straciła przytomność…
Dominika stała w znajomym pokoju. Był to pokój w którym układała kawałki kory. Rozejrzała się dookoła. Tak jak wtedy kora leżała. Dominika pozbierała wszystkie kawałki. Usiadła przy stole. Każdy kawałek kory ułożyła przed sobą. Składała je ze sobą. Widziała kolejny raz swoje życie. Nagle zauważyła, że jest jeszcze kawałek kory. Była dziura. Nie udało jej się umieścić go w składance pozostałych kawałków kory. Przyglądnęła się mu. Ujrzała siebie. Nieżywą. 24 kawałek kory. Tak jakby w ogóle go nie było...
Ola spojrzała na Dominikę. Dominika powoli odzyskiwała przytomność.
-I co?
-Posłuchaj. Muszę zostać sama. Wyłaź.
-Dlaczego?
-Bo chcę coś zrobić.
-Ale co?
-Nie powiem ci.
Dominika wyszła z domu. Ola pobiegła za nią.
-Gdzie idziesz?
-Nie dowiesz się.
Po chwili Ola straciła ją z oczu…
Zaczęło padać. Na dachu dwunastopiętrowego budynku stała Dominika. Rozglądała się. Zapaliła papierosa. Patrzyła w dal. Spojrzała na dym. Zaciągnęła się. Wiedziała już co chce zrobić…
Ola szukała Dominiki ale nie mogła jej znaleźć. Zauważyła nagle na jednym z bloków czyjąś sylwetkę. Postanowiła dostać się na górę…
Ola zauważyła Dominikę. Dominika spojrzała na Olę.
-Nie skacz. Proszę cię…
-Słuchaj mnie teraz. Moje życie jest po prostu poczekalnią. Oczekuje w niej na śmierć która nie nadchodzi. A ja jestem taka niecierpliwa…
Nie odzywając się Ola uchwyciła Dominikę za rękę.
-Pójdziesz ze mną?
-Tak.
Dominika cały czas trzymała Olę za rękę. W pewnej chwili Ola poczuła szarpnięcie. Spadały. Spadały z dużą prędkością. Zaczęło nagle ciemnieć im przed oczami. Silne uderzenie o ziemię…
Leżały tak we dwie. Nieżywe. Deszcz obmywał im twarze. Wiało… Zachmurzone niebo dawało znać o tym że dzisiaj nastąpił koniec. Upragnione skończenie. Dominiki marzenie spełniło się… Największe jedyne marzenie… Największe…
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania