Poczekalnia Dusz Rozdział I (cz II)
Rozdział I
Max
Pogoda jak zawsze nie dopieszczała gości zaświatów. Wiatr przybierał taką siłę że potrafił łamać drzewa jak zapałki, szczęście wielkie że dziś nie towarzyszyły mu żadne opady atmosferyczne. Aby ujrzeć trochę światła człowiek musiał dobrze poszukać dziur w chmurach które bezlitośnie przekrywały niebo. Krajobraz też nie rozpieszczał. Oprócz ruin budynków które istnieją w naszym świecie, można było zauważyć pozostałości po budynkach z czasów gotyckich czy renesansu. Dodatkowo towarzyszyło temu ponuremu widokowi okropny odór stchęchlizny który nie pozwalał swobodnie oddychać.Napewno nie jest to miejsce gdzie można spędzić wakacje z rodziną, lecz każdy musi tutaj trafić aby kontynuować dalszą podróż ku lepszemu lub gorszemu światu.Gdybyśmy trochę przeszli po tym świecie spotkalibyśmy przeróżne istioty takie jak Sisery, zagubione dusze ludzkie czy może Strażnika takiego jak Maxa który właśnie medytował w środku parku.
Max był zwykłym chłopakiem który nie wyróżniał się z tłumu. Od zawsze otoczała go zgrana i wierna grupka znajomych na których zawsze mógł liczyć. Lubił jak każdy człowiek wyjść do Pubu, na dyskotekę, bilard czy trochę odpocząć przy dobrej książce w zaciszu domowym. Po prostu był normalnym nastolatkiem lecz wszystko się zmieniało kiedy odczuwał swoim zmysłem że coś niepokojącego się dzieje w świecie astralnym. Wtedy odprawiał swój rytuał i wyruszał do Czyśćca. Krajobraz tego świata zawsze był przygnębiający i wyglądał jakby sam Stwórca o nim zapomniał że wogóle go stworzył. Lecz Maxowi nie przeszkadzało to. Zawsze się czuł trochę zagubiony wokół dużej grupy ludzi, jakby go otaczało stado wilków które tylko czekają na jakiś niewłaściwy ruch który pozwoli im na dorwanie go i rozszarpanie jego przestrzeni osobistej jakby była jego ciałem. Więc zawsze wolał towarzystwo swoich przyjaciół albo samotne wędrówki ze swoim wiechrzowcem Cienistym po Czyśćcu. Uwielbiał tego konia jak nikogo innego. Cienisty nigdy od niego nic nie wymagał, mógł go zabrać wszędzie gdzie chce, nie komentował tylko słuchał. Nic by nie było dziwnego w tym, tylko że w świecie astralnym nie było żadnych zwierząt, a co dopiero konia o namaszczeniu fioletowych płomieni! Był on przedmiotem astralnym takim jak jego wyniszczony płaszcz, papierośnica, broń ze szkoły Ne Yan Xon o wyglądzie włóczni, okulary od dobrego znajomego profesora który pogłębiał wiedzę na temat świata astralnego czy strzelba myśliwska która była własnością Gajowego który zawsze brał nią na polowania. Max nigdy się nie ruszał bez nich do świata astralnego ponieważ ciężko byłoby mu przeżyć. Dzisiaj Maxa spotykamy podczas medytacji która mu umożliwiała wykrycie jakiś niepokojących ruchów ze strony Siserów. Siedział już tak od paru godzin i z każdą godziną robił się bardziej sfrustrowany, ponieważ od kilku dni zawsze za późno przychodził na miejsce wydarzenia.
Gdy już przybywał na miejscu tylko zastawał resztki duszy ludzkiej oraz ślady pazurów Sisera. Doszedł do wniosku że musi coś zmienić aby już takie sytuacje nie miały miejsca w jego rewirze. Więc bardziej się przykładał do pracy co i tak nie przynosiło efektów. Siedział i czekał. Każda komórka w jego ciele była wyczulona na najmniejsze drgania i zmiany w otoczeniu parunastu kilometrów. Lecz nic to nie dawało. Gdy tylko wiatr zauważył że ma nowego towarzysza w świecie od razu zaczął drażnić go. Na początku leciutkie podmuchy powietrza które rozwiewały jego czarne, średniej długości włosy. Gdy to nie przynosiło efektu zaczął szarpać jego wyniszczonym płaszczem z wyszytymi symbolami na plecach jego szkoły Ne Yan Xon, czarnymi spodniami oraz koszulką z wizerunkiem Żniwiarza na białym tle. Gdy już wiedział że nic nie zdziała poprosił Słońce aby coś zrobiło. Lecz działania Słońca też nie wniosły nic pożytecznego, nawet próby oślepienia Maxa. Promienie tylko tańczyły na jego smukłej twarzy z blizną od ucha aż po brodę. Zrezygnowane poddały się i poszli szukać nowej osoby której mogli by podokuczać. Po chwili gdy odeszły Max się poruszył. Poczuł że coś się dzieje na jednej z głównych ulic. Bez zastanowienia wskoczył na Cienistego i pognał galopem ile tylko sił miał koń. Wiedział że akcja już dobrze się rozkręciła i może znów nie zdąrzyć, lecz to dodawało mu tylko determinacji aby zdążyć.
Po chwili jego oczom ukazał się widok którego chciał dzisiaj uniknąć. Siser zdołał już dopaść jedną ze swoich ofiar i kończył jesć jego dusze, została tylko ręka z której wypływała błękitna ektoplazma. Lecz jeszcze nic straconego nie było, druga ofiara, młody chłopak w wieku Maxa siedział cały sparaliżowany ze strachu przed Siserem. Gdy potwór skończył jeść swoją pierwszą ofiarę zaczął iść w stronę młodego chłopaka obnażając przed nim rząd ostrych jak noże zęby które pragnęły rozszarpać jego ciało i delektować się nową ucztą. Wszystko by poszło po myśli Sisera gdyby nie włócznia która wbiła się w plecy i wyszła z brzucha dzieląc ciało Sisera na dwie części. Nikt by nie przeżył takiej rany lecz potwór to nie był żaden nikt, aby zabić go trzeba odciąć jego głowę. Nie musiał długo czekać. Po uderzeniu który podzielił go na dwie części nadeszło nowe które w prostej lini oddzieliło Sisera głowę od tłowia, pozbawiając go istnienia. Całej tej rzezi towarzyszyło straszne wycie które dobiegało od potwora, jego tłowie i nogi zaczęły wić się po ziemi, lecz głowa Sisera wyglądała jakby się tym nie przejęła, uśmiechła się szyderczo w stronę Maxa i wypowiadając słowa w dziwnym dialekcie które brzmiały :YER ZIRONAS DE MISOREZ DA RIS. Co oznaczało w tłumaczeniu na powszechny język: NICZEGO NIE ŻAŁUJE STRAŻNIKU.
Gdy tylko Max usłyszał te zdanie, zaczęły targać nim najgorsze emocje które tylko rozwścieczyły go do granic jego możliwości. Podszedł do głowy potwora, popatrzył na nią z politowaniem i zaczął w totalnym szaleństwie skakać swoimi butami obitymi od dołu metalowymi kolcami po głowie Sisera w skutek rozrzucając resztki jego czaszki po otoczeniu w którym znajdowała się głowa. Całą tą sytuację dopełniał szaleńczy śmiech który nie jedną osobę przeraził. Max nie zastanawiał nawet co robi, chciał się wyładować na kimś od dłuższego czasu. Nie potrafił już tłumić tego gniewu że ciągle nie udawało mu się uratować dusze przed potworami. Zapomniał nawet że przecież nie jest sam, że obserwuje go chłopak którego zdołal uratować. Nieznajomy całą sytuację obserwował z boku i się zastanawiał czy aby nie trafił z deszczu pod rynnę. Jeśli ten Jeździec tak łatwo dorwał tego potwora to przecież ja wogóle już nie zdołam uciec od niego - Odpowiedział sobie chłopak w głowie - Już jestem martwy, gdy tylko skończy się bawić truchłem to zacznie mnie zabijać i torturować dla własnej zabawy! Powoli już tracił wiarę że wyjdzie z tego cały, kiedy Max popatrzył na niego, widział tylko w jego oczach strach i rezygnację do dalszej walki o życie. Wtedy Max się uspokoił i próbował jakoś przywrócić wiare młodemu chłopakowi. Wiedział że jest mu coś winny. Otrzepał buty i nogawki spodni z resztek głowy i wyciągnął papierośnicę. Otworzył nią, wybrał jednego papierosa z 4 pozostałych mu i podpalił go swoją zapalniczką benzynową która dostał od przyjaciela na osiemnaste urodziny. Doszedł do wniosku że czas na wytłumaczenie mu co zaszło tutaj. Próbował jakoś delikatnie rozpocząć rozmowe.
Komentarze (5)
Cytat na dziś "Otrzepał buty i nogawki spodni z resztek głowy i wyciągnął papierośnicę."
" Oprócz ruin budynków które istnieją w naszym świecie, można było zauważyć pozostałości po budynkach z czasów gotyckich czy renesansu"
Jak to już mówiła Kaina, gotyk i renesans to nie nasz świat?
Co nie zmienia faktu, że jest w miarę ciekawie ;) Popraw tylko zapis.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania