Pod górę

Budzisz się rano, jest piękny poranek, załatwiasz sprawy które miałeś załatwić niespiesznie, nie pędzisz, masz czas, wiesz, że to co ma się stać i tak się stanie, dojrzałeś w końcu. Przygotowujesz się powoli psychicznie do tego, co ma być kwintesencją tego dnia cudnego który nie zostanie zmącony – wiesz o tym, po prostu jesteś tego pewien. Załatwiłeś już wszystko, zrobiłeś co miałeś zrobić i jesteś w domu. Nie jesz zbyt wiele i wiele nie pijesz. Jest kwiecień – nie jesteś pewien formy bo mimo, że jeździłeś cały czas zimą, to jednak nie to samo co latem, wiosną czy jesienią. Nie ubierasz się w jakieś kombinezony, kaski wyszukane upodabniając się do Predatora – odrzucasz na bok cały ten rowerowy blichtr który zostawiasz pozerom – jesteś tylko Ty i twój rower nie najlepszy, najładniejszy może ale wiesz przecież, że wartość jego nie w wyglądzie.

Siadasz na nim i czujesz, jak Twój krwiobieg łączy się z jego krwiobiegiem, coś zaskoczyło, wpinając się w SPD połączyłeś się, stworzyłeś nierozerwalną całość z czymś, co bezdusznie dotąd stało w garażu. Jesteś gotowy.

Staczasz się powoli na drogę boczną która wiedzie do głównej, a na głównej ruchu nie ma i nie musisz się stresować, możesz ułożyć plan ataku choć i tak wiadomo, że w chwili największej próby wszelkie kalkulacje i tak pójdą w diabły – zostanie czysty żywioł, tępa siła i upór – zostaniesz sam, tak jak całe życie sam, bo choćby nie wiem kto był przy Tobie, to jesteś zawsze sam.

Już dnia poprzedniego wiedziałeś gdzie pojedziesz, więc nie jest to żadnym zaskoczeniem dla Ciebie. Wiadome to było od jakiegoś czasu, kołatało się w Tobie to pragnienie zmierzenia się z czymś, co dla zdecydowanej większości nieosiągalne – nie widziałeś dotąd nikogo kto by tego dokonał, więc z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że albo ich nie ma, albo niewielu, a zresztą, jakie to ma znaczenie? – nie oszukuj się, jakieś ma. Zadałeś sobie pytanie – po co to? – bo to kochasz, ale to nie jedyny powód – stoi za tym ktoś z przeszłości, i nie jeden pewnie.

Próbowałeś już zdobyć tą przełęcz, w ubiegłym roku będąc w szczytowej formie zdobyłeś ją, ale z dwiema podpórkami, i te podpórki Cię prześladują – czysta szajba, jakaś obsesja.

Jedziesz spokojnie, przed Tobą krótki, łagodny podjazd – może z cztery kilometry. Mijasz szlaban i asfaltową dróżką jedziesz pośród drzew, w dole potok szumi, podjazd robi się stromy, ale nie za bardzo – nadal to jazda rekreacyjna.

Przód najmniejsza tarcza, tył tarcza siódma od dołu – masz dziesięć. Wybrałeś wysłużony rower z bardzo szerokimi oponami bo wiesz, że te opony właśnie w miękkim terenie mogą zapewnić sukces.

Kończy się asfalt, zaczyna terenówka i podjazd robi się bardzo stromy, przerzucasz na największą tarczę z tyłu, stajesz na pedałach, dłonie w momencie masz mokre, czujesz jak pot leci po plecach, nie ma kamieni i to Cię ratuje, widocznie ciągnięte z góry ścięte drzewa pozamiatały kamienie które tylekroć przeklinałeś. Jest lekkie przechylenie i jest lżej, lecz dalej nie możesz sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji, w mózgu dudni Ci muzyka na punkcie której masz namulone – jesteś perpetuum mobile, nie do zatrzymania, jeśli ktoś by próbował Cię zastopować, zabijesz – to jest Twoje życie, nic poza tym podjazdem przeklętym się nie liczy.

Widzisz już błękit, już nie daleko, jeszcze to najgorsze miejsce, ten garb przez który MUSISZ jakoś przejechać – żyły jak powrozy, stajesz znów na pedały uważając, by zachować przyczepność tylnego koła, bo jeden ślizg i po zawodach – jesteś, jesteś już prawie jesteś! – jeszcze dosłownie 20 metrów i …nie dałeś rady – coś gdzieś nie wytrzymało, brakło tchu, pot zalał oczy, cały drżysz, każdy Twój atom drży…nie dało rady. Nie dało, ale wiesz, że da.

- Cześć – skąd wracasz, gdzie byłeś?

Kiwnąłeś tylko głową, przecież mu nie powiesz, że byłeś na wojnie.

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania