Podróż poza śmierć - 16 - Ja to mam pecha

Od autora: Dzięki portalowi opowi dowiedziałem się jak ważne są dialogi i poczytawszy poradniki postanowiłem spróbować. Jak mi wyszło?

 

Edriwalven wrócił do Majuli. Chciał spotkać się ponownie ze staruszką i postanowił, że nie ruszy się z miejsca dopóki ona znowu do niego nie dotrze. Wydawała mu się bowiem jedyną osobą, która cokolwiek wiedziała. Cała reszta była absurdalna jak sen, a wszyscy inni, których spotkał zdawali się zahipnotyzowani, zagubieni, nieobecni. Nie odnalazł w kniei mocy, którą obiecywał mu błękitny strażnik. Nie odnalazł niczego, po prostu zwiedził okolicę. Już z daleka słyszał huk fal rozbijających się o skały, stanowiące jedną z naturalnych granic tego skrzyżowania dróg, którym była Majula. Gdy tylko wyszedł z za muru a jego oczom ukazał się obelisk sterczący na krawędzi skał, ujrzał człowieka rozmawiającego z Emerald. Nie słyszał z tej odległości o czym rozmawiają, ale po gestach można było uznać, że jest to miła pogawędka.

 

Podchodząc bliżej zdał sobie sprawę, że człowieka otacza szara poświata, jak ducha, tak jakby jego ciało uwięzione było we mgle. Więzienie to jednak wydawało się słabe i nieuchwytne, w każdej chwili mógłby z niego wyskoczyć, gdyby nie to, że mgła wiła się wokół wszystkich członków przy każdym ruchu obcego i nie można było jej zgubić. Edri zakrzyknął z daleka.

- Hej! - Mężczyzna jednak odwrócił się i zaczął biec w górę, w stronę obelisku.

- Czekaj! - krzyknął za nim Edri. - Chcę tylko porozmawiać! Nie bój się! - Nie zatrzymało to jednak uciekiniera, więc Edri ruszył biegiem w pościg. Był wyższy i sadził większe i szybsze kroki. U szczytu schodów już prawie go doganiał, gdy mężczyzna skoczył za obelisk jakby chciał umknąć przez drzwi i runął na ziemię. Jęknął boleśnie po czym przeturlał się parę kroków i zwalił w przepaść. Edri rzucił się na przód, łapiąc go za nogawkę jedną ręką, drugą zaparł się o krawędź, a całe ciało starał się jak mógł najbardziej przykleić do ziemi. Niewiele brakowało a sam runął by w przepaść. Przez chwilę trwali w takim zawieszeniu. Edriego dziwiło to że jego ręka przeszła tą mgłę, a pod nią faktycznie złapała coś rzeczywistego. Przynajmniej nie był to duch - pomyślał. Dobrze, że mężczyzna był dość skromnej postury, inaczej wysiłek Edriego poszedłby na marne. Wspólnymi siłami udało się wciągnąć nieszczęśnika. Ten jednak zamiast cieszyć się z ocalonego życia zaczął lamentować:

- Dlaczego ja?! Czemu, tylko mi się to przytrafia?! Jak teraz wrócę do swojego świata?! - Edri już chciał go zostawić. - Następny szaleniec - pomyślał. Ale coś przykuło jego uwagę. Poświata zaczęła zmniejszać się, a po chwili zniknęła całkiem.

- przestań marudzuć jak baba! - powiedział stanowczym głosem - co ci się przytrafia?! Przecież żyjesz?

- szczelina - wymamrotał młodzieniec - szczelina zniknęła, moja szczelina zniknęła, umrę, przepadnę w niebyt, stanę się chaosem, otchłanią, przepadnę - Edri nic z tego nie rozumiał, gdy nagle obydwaj usłyszeli za sobą piskliwy i zgrzytliwy głos.

- nie stało się aż tak źle. - Podskoczyli, aż na dźwięk tych słów i odwrócili się w miejsce skąd pochodził. Edri znał już ten głos, spotkał tą staruszkę, to dla niej wrócił do Majuli. - Faktycznie przedziwne - kontynuowała, sama ledwo uszłam z życiem - jakkolwiek zabrzmiało to tajemniczo, obydwaj mężczyźni nie zamierzali pytać o czym mówi. - Chodźcie, usiądziemy przy ognisku i postaram się wam wyjaśnić co się wydarzyło. Dever - kiwnęła na młodego - wstań i chodź, nie ociągaj się! - Edriego zdziwiło, że zna imię przybysza. Przybysz też nie ukrywał zdziwienia, ale wstał jak zahipnotyzowany i całą trójką poszli w stronę ogniska, przy którym siedziała już Emerald.

 

- Co się stało? - zapytał pierwszy z niecierpliwością w głosie Edri, gdy Dever cały czas nie mógł dojść do siebie, a na jego twarzy cały czas malował się strach przeplatany z zagubieniem.

- Miałeś dużo szczęścia chłopcze - powiedziała staruszka do Devera - oj dużo.

- Jak to? Przecież… - przerwał, nie wiedząc co powiedzieć dalej - ale, no dobrze, słucham. - Umilkł by oddać głos staruszce.

- Szczeliny to przejścia, przeważnie tylko pomiędzy odbiciami wzorca. To gdzie, kiedy, znajdujemy się teraz nie jest prawdziwym światem, jest odbiciem, próbą. Dostaliście się tu z rożnych powodów i z różnych miejsc. Przejście działa tak, że niemal tracicie rozum a wasza dusza jest rozrywana na strzępy, dzięki temu Tron potrafi stworzyć dla was odbicie wzorca, odbicie królestwa. Tak! Z waszej duszy! Dusze są najpotężniejszym tworem. Każde stworzenie tu dostaje ułamek waszego jestestwa, ale żeby go odebrać musicie zabić. Ale, żeby dostać nagrodę, dostać się do wzorca, musicie odzyskać wszystkie kawałki swojej duszy poza jednym. Tym, który jest więziony przez Tron. Tron to potężna magia, każdy we wzorcu chciałby nim władać, a najbardziej Mythia - na słuchaczach imię to nie zrobiło jednak wrażenia, mimo iż staruszka spodziewała się takie wywrzeć. - A tak, nie znacie jej. Ona pragnie Tronu. nie chodzi tu o fotel na którym zasiadają królowie, nie chodzi o stanowisko. Chodzi o moc i władzę jaką on daje nad światami, a której nawet pradawni giganci nie ośmielili się posiąść.

- Ale co to ma wspólnego ze mną? - zdziwił się Dever, przecież ja nie chcę tego tronu, ani nie chcę tu być. Kiedyś przypadkiem wpadłem do studni i znalazłem to. - Wyciągnął malutki kawałek kości z wygrawerowanym znakiem w języku gigantów. - Spodobało mi się, więc wziąłem. Później na ramieniu wyszło mi dziwaczne znamię. Nic nie mogło go usunąć, nawet medycy byli bezradni. Przez ich eksperymenty nabawiłem się choroby i przez długi czas byłem nieprzytomny. Nie wiem co się ze mną działo, ale obudziłem się w lesie, pośród trupów, uciekałem aż dobiegłem do krawędzi przepaści, niestety mgła przesłaniała wszystko i nie zobaczyłem jej. Spadłem i myślałem, że umrę.Tak się nie stało, obudziłem się w świecie takim jak ten, nic nie pamiętałem, nic nie wiedziałem, byłem wściekły, gotowy zabić każdego kogo spotkam, a zapewniam, że bić to ja się potrafię. Trzy strażniczki ognia powiedziały mi abym odzyskał swoją duszę. Pierwszego pustego zabiłem dość przypadkowo, spadając w przepaść. - Tu rozejrzał się dookoła patrząc czy jego słowa wywołały jakiekolwiek wrażenie - Tak! Ciągle mi się to przytrafia. Ciągle gdzieś spadam, wpadam, upadam, ale zawsze jakoś szczęśliwie udaje mi się przeżyć. Właściwie to nie tyle co spadłem ile ten pusty rzucił się na mnie i spadliśmy razem. Umarł pod wpływem uderzenia o skałę a ja wylądowałem na nim. Na szczęście nie było za wysoko. Później byli kolejni i kolejni. Za każdym razem przychodziłem do Emerald i dużo rozmawialiśmy - Spojrzał na młoda Kobietę i zaczerwienił się. Wprawne oko mogło zauważyć, że jego uczucia do niej nie są obojętne.

- ale jak się dostałeś do mojego odbicia? - spytał Edri.

- znalazłem kamień, podobny do kredy, ale taki blado-szary, inny niż wszystkie jakie do tej pory widziałem, chciałem wydrapać nim na obelisku... - zerknął na Emerald - znaczy się, oznaczyć, że byłem, zostawić znak, jakby mnie ktoś szukał.

- ale dlaczego wszystko pamiętasz? Strażniczka ognia powiedziała, że zapominamy umierając - dziwił się Edri.

- ja też zapomniałem. Ale z każda duszą, z każdym kolejnym zabitym przypominałem sobie coraz więcej i więcej, jednocześnie łaknąc kolejnych zabitych. To jak narkotyk. Dopiero Emerald powstrzymała mój szał. Tyle jej zawdzięczam, a ona… - tutaj zamilkł i zasmucił się.

- To nie jest Emerald - syknęła staruszka. - To tylko jej odbicie. Wzorzec odbija też sługi Króla, mają dać szukającym wskazówki. Tak samo Strażniczki Ognia nie są prawdziwe. Mimo iż to nie Tron tworzy ich odbicia, to jednak tam są. Być może starożytni giganci, też chcieli kontrolować przejście, ale to tylko moje domysły - szybko wycofała się z tej wypowiedzi.

- Tak więc Deverze, nie zepchnąłeś Emerald w przepaść - młodzieniec na te słowa aż zbladł i zasłonił twarz rękoma - Tak wiem, że to był wypadek i wiem więcej. Nie zmienia to faktu, że to było odbicie. Emerald jest kimś ważnym dla Króla i mieszka we Wzorcu na zamku. Może kiedyś ją spotkasz, jak znajdziesz drogę do Wzorca.

- Ale jak? Jak mam znaleźć? Moja szczelina się zamknęła. Poczułem jakbym stracił wszystko co tam zostało.

- Bo straciłeś - Zabrzmiało to tak złowrogo, że Deverowi aż zakręciło się w głowie i omal nie zemdlał. - Straciłeś, na szczęście niewiele. Już długo błąkałeś się po swoim odbiciu. Już dużo odnalazłeś. To co straciłeś wróciło do Tronu. Jesteś częścią Wzorca i dzięki temu będziesz mógł się tam przedostać. Gorzej z Edriwalvenem - spojrzała na niego ze strapioną miną - jego nie ma we wzorcu. Nawet najmniejszego kawałka jego duszy. Tron stworzył to odbicie z jednego małego jej fragmentu, ale to był jedyny fragment jaki posiadał. Chyba nikt tego nie mógł przewidzieć. Edriwalvenie zostałeś uwięziony w swoim odbiciu, a ponieważ nie ma twojej części we Wzorcu, to nie będziesz mógł tam się dostać. Ale za to jesteśmy w miejscu nad którym Tron nie ma władzy. Nie wiemy jak to działa i do czego może doprowadzić, ale już odkryliśmy pierwszą pozytywną właściwość. Devera nie pochłonęła otchłań, gdy jego świat się zamknął dla niego. W innym przypadku Tron pochłonął by go i wrzucił do otchłani. - staruszka zamyśliła się i po chwili dodała - a jak Tron nie kontroluje tego miejsca, to i Mythia się tu nie dostanie.

- A demony? - wtrącił Edri - gdy odwiedziłaś mnie pierwszy raz, próbowałem cię zawołać, zawrócić. Przez ognisko wdarły się demony, duchy, nie wiem co to było, ale było to straszne. Rozpierzchły się ale póki co ich nie spotkałem.

- Nie wiem mój drogi - powiedziała czule babuleńka - nie wiem, nigdy nie mieliśmy do czynienia z takim odbiciem, może to dusze z otchłani się uwolniły. Jeśli tak należy je odesłać. Będę bardziej uważać, by to się nie powtórzyło następnym razem.

- A co się stało z moim odbiciem? - wtrącił Dever

- No cóż, miałeś pecha, przestało istnieć, pochłonęła je otchłań. Mythia znalazła potężną broń, otwiera ciemne szczeliny. Najpierw były małe, potem coraz większe. Teraz pochłaniają całe odbicia. Mówi się, że tworzy armię z pustych i z bestii powstałych z dusz śmiertelników, którzy przeszli przez wir, a oni sami wtrącani są w otchłań. Od jakiegoś czasu ryzykujemy by zbadać to zjawisko i śledzimy te szczeliny, gdyż robią one dużo hałasu. Dlatego byłam w twoim świecie młodzieńcze, ale jak tylko pojawiła się ogromna czarna, ziejąca pustką szczelina, szybko rozlewająca się na całe odbicie, wskoczyłam za Tobą w szczelinę, którą przypadkiem odtworzyłeś, chcąc malować serca kamieniem dusz. - Dever zaczerwienił się na te słowa i odwrócił twarz od Emerald, na którą cały czas zerkał, mimo iż dowiedział się prawdy o odbiciach. - Chwilę później szczelina zniknęła, tak jak został pochłonięty twój świat. Dusze, mają wielką moc w Królestwie, nawet nie wyobrażacie sobie jak wielką. Będziemy musieli cię nauczyć z niej korzystać - Spojrzała na Edriego - i znaleźć sposób jak ściągnąć się do Wzorca. Musimy też ściągnąć innych do twojego odbicia. Tu przygotujemy niespodziankę dla Mythi. Tylko czym są te demony? - Zamyśliła się.

- muszę uciekać, naradzić się, dowiedzieć więcej - powiedziała po chwili - czekajcie na mnie - przygotujcie obóz dla innych i nie idźcie za mną, jeszcze nie jesteście gotowi, nie dacie rady. - Uniosła dłoń nad miecz ogniska i rozpłynęła się we mgle.

- Kim ona była? - Zapytał Dever i rozejrzał się po siedzących blisko towarzyszach. Emerald nic nie mówiła, jakby była zamyślona. Edri wzdrygnął ramionami zdając sobie sprawę, że przecież też nie wie.

- Staruszka - odpowiedział tak naturalnie jakby to wszystko wyjaśniało - staruszka.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Anonim 14.09.2015
    "Chciał spotkać się ponownie ze staruszką i postanowił, że nie ruszy się z miejsca dopóki ona znowu do niego nie dotrze" - miejsca, dopóki
    "a wszyscy inni, których spotkał zdawali się jak zahipnotyzowani, " - spotkał, zdawali się... (sugestia - nie wiem czy słowo "jak" jest tutaj tak bardzo potrzebne)
    " stanowiące jedną z naturalnych granic tego skrzyżowania dróg, któym " - którym
    "Gdy tylko wyszedł z za muru a jego oczom ..." - zza
    "Nie słyszał z tej odległości o czym rozmawiają" - odległości, o czym
    "Podchodząc bliżej zdał sobie sprawę..." - Podchodząc bliżej, zdał...
    "gdy mężczyzna skoczył za obelisk jakby chciał umknąć przez drzwi i runął na ziemię. Jęknął boleśnie po czym przeturlał się parę kroków i zwalił w przepaść. " - Skoczył za obelisk, jakby... oraz Jęknął bezboleśnie, po czym
    "a całe ciało starał się jak mógł najbardziej przykleić do ziemi. " - starał się, jak mógł
    "Niewiele brakowało a sam runął by w przepaść" - runąłby
    " Edriego dziwiło to że jego ręka przeszła tą mgłę" - to, że jego... tę mgłę
    "Ten jednak zamiast cieszyć się z ocalonego życia zaczął lamentować:" - jednak, zamiast
    "Następny szaleniec - pomyślał. Ale coś przykuło jego uwagę." - Nie zaczyna się zdania od "Ale"
    " - przestań marudzuć jak baba!" - Przestań z dużej litery, marudzić
    "na dźwięk tych słów i odwrócili się w miejsce skąd pochodził. " - odwrócili się, w miejsce...
    " Edri znał już ten głos, spotkał tą staruszkę" - tę staruszkę
    "obydwaj mężczyźni nie zamierzali pytać o czym mówi. - Chodźcie, usiądziemy przy ognisku i postaram się wam wyjaśnić co się wydarzyło" - pytać, o czym... i wyjaśnić, co się wydarzyło
    " przerwał, nie wiedząc co powiedzieć dalej " - kropka
    " - Umilkł by oddać głos staruszce." - Umilkł, by
    " To gdzie, kiedy, znajdujemy się teraz nie jest prawdziwym światem," - znajdujemy się teraz, nie jest... (nie rozumiem słów - "to gdzie, kiedy" jaką funkcję pełni tutaj "kiedy?"
    "Dostaliście się tu z rożnych powodów i z różnych miejsc." - różnych
    "Przejście działa tak, że niemal tracicie rozum a wasza dusza jest rozrywana na strzępy," - rozum, a wasza...
    "ale żeby go odebrać musicie zabić. Ale, żeby dostać nagrodę," - Nie zaczyna się zdania od "ale", no i "odebrać, musicie zabić"
    ". nie chodzi tu o fotel na którym zasiadają królowie," - fotel, na którym
    "Chodzi o moc i władzę jaką on daje nad światami," - władzę, jaką
    " uciekałem aż dobiegłem do krawędzi przepaści, " - uciekałem, aż
    "gotowy zabić każdego kogo spotkam" - każdego, kogo

    Ef generalnie uczy się interpunkcji (dzięki za trening), więc póki co tyle mogła sprawdzić, ale za chwilkę wraca, tylko musi lecieć do sklepu. Potem reszta błędów no i komentarz co do dialogów i rozdziału na tyle ile będę w stanie, ponieważ to już 16 a ja nie znam wcześniejszych.
  • Edriwalven 14.09.2015
    Ja pierniczę, czuję się jak po sprawdzianie z Polskiego. Ale mam taką prośbę. Interpunkcję i ewentualne literówki, to ja jakoś sobie ogarnę. Pewnie z bólem, ale dam radę. Bardziej chodzi mi o opinię dotyczącą, tego czy to po prostu da się czytać, czy dialog nie jest sztuczny, itd.. Oczywiście dziękuję, na bank poprawię te wskazane błędy. Wyszczególnienie takich byków jak ten, że np sławo "jak" jest konieczne, też jest dla mnie bardzo cenne. Sam pewnie bym takich nie zauważył, a wiem że mam tendencję do nadużywania słów "jak" "jakby" i tym podobnych. Staram się później je poprawiać jak czytam ponownie, ale i tak nie zawsze wszystko wyłapię. Swoją drogą nie wiedziałem, że robię aż takie babole interpunkcyjne :) Niby człowiek pamięta, że przed który stawia się przecinek, że przed jaką, czy tam w innych miejscach, a jakoś gdzieś ten przecinek się gubi. Dzięki jeszcze raz za, wręcz, redakcję tekstu. Będę miał mniej do szukania. Jednak, jakbyś chciała cofnąć się do poprzednich rozdziałów i miała poprawić wszystkie błędy, to mogłoby Ci zabraknąć życia :), dlatego nie polecam redakcji. Bardziej zależy mi na wskazaniu błędów w sztuce, w sensie takich typowo literackich. Tak jak to ze są zbyt krótkie zdania, że za dużo lub za mało opisuję. Że przesadzam z tym czy z tamtym. Albo, że zbyt ubogi język. No generalnie chodzi o to bym wiedział na co muszę zwrócić uwagę i gdzie najciężej pracować nad poprawą swojego warsztatu. Interpunkcja już wiem, że muszę. Czytam te poradniki z forum, staram się stosować do uwag. Niestety trudno mi to idzie, ale z czasem ogarnę.
    Jeszcze raz dzięki.
  • Anonim 14.09.2015
    "Trzy strażniczki ognia powiedziały mi abym odzyskał swoją duszę" - mi, abym odzyskał...
    "Tu rozejrzał się dookoła patrząc czy jego słowa wywołały jakiekolwiek wrażenie " - dookoła, patrząc czy
    "Właściwie to nie tyle co spadłem ile ten pusty rzucił się na mnie i spadliśmy razem. Umarł pod wpływem uderzenia o skałę a ja wylądowałem na nim." - co spadłem, ile... oraz "o skałę, a ja..."
    "inny niż wszystkie jakie do tej pory widziałem," - wszystkie, jakie...
    " Ale z każda duszą, z każdym kolejnym zabitym przypominałem sobie coraz więcej" - nie zaczynamy zdania od "ale"
    "Poczułem jakbym stracił wszystko co tam zostało." - wszystko, co
    " To co straciłeś wróciło do Tronu. " - to, co
    " z jednego małego jej fragmentu, ale to był jedyny fragment jaki posiadał" - fragment, jaki posiadał
    " Ale za to jesteśmy w miejscu nad którym Tron nie ma władzy. Nie wiemy jak to działa i do czego" - Nie zaczynamy zdania od "ale" (to zdanie będzie ci brzęczało w uszach (tak jak mi zresztą przy moim tekstach ^^" jeśli znowu będziesz pisał), w miejscu, nad którym, Nie wiem, jak to działa...
    " Tron pochłonął by go i wrzucił do otchłani. " - pochłonąłby
    "duchy, nie wiem co to było, ale było to straszne. Rozpierzchły się ale póki co ich nie spotkałem." - nie wiem, co to było oraz "rozpierzchły się, ale póki co"
    "Od jakiegoś czasu ryzykujemy by zbadać to zjawisko i śledzimy te szczeliny" - ryzykujemy, by
    " Edri wzdrygnął ramionami zdając sobie sprawę, że przecież też nie wie." - ramionami, zdając sobie sprawę...

    przeoczone na początku: "ujrzał człowieka rozmawiającego z Emerald" - Emerald? Nie powinno się tego jakoś odmieniać?
    "Spojrzał na młoda Kobietę i zaczerwienił się. " - młodą

    Podstawowy błąd to nie rozdzielanie dwóch czasowników w zdaniu i zaczynanie zdania od "ale". Polecam poradnik na forum - przynajmniej dla mnie okazał się bardzo pomocny.
    Troszkę gubiłam się w tym co kto mówi, ale chyba to przez to, że nie znam postaci. Jeśli chodzi o zapis dialogów, to nie zauważyłam błędów, jeśli chodzi o uczucia w nich przedstawione, to czasami miałam wrażanie, że wręcz wyolbrzymiasz ich emocje. "Omal nie zemdlał". Nie rozumiem też o co chodzi z Emeraldą, mówisz, że trzeba jej szukać, a tutaj Dever się w nią wpatruje. Trochę to mnie zatrzymuje i przez to tracę się w tekście. Bardzo ciekawy pomysł z odbiciami - ciekawy i godny pozazdroszczenia. Mam jeszcze jedną uwagę, jeśli staruszka jest kimś wszechwiedzącym nie nazywaj jej babulinką! To "jej poziom" dość obniża a słowa brzmią mniej wiarygodnie - przynajmniej ja tak odczułam. Duża wypowiedź = trudna wypowiedź. Musisz wywrzeć wrażenie, jakby staruszka wiedziała wszystko, nawet jeśli nie wie wszystkiego i nawet jeśli ty nie wiesz wszystkiego, doda to troszkę tajemniczości i dreszczyku :)
    Postać Edriego sama w sobie zaczyna mi się podobać. Jest ciekawa - choć mało tutaj pisałeś o jego uczuciach, osobie itp. Jednak po sposobie wypowiadania wnioskuję, że stworzyłeś ciekawą postać :)
  • Anonim 14.09.2015
    Wybacz ^^" no ale napisałam to napisałam, trudno xD Ja się podszkoliłam, a ty dostałeś w tyłek za błędy, jakieś korzyści są, nie?
    Słowa Edriego brzmią wiarygodnie, słowa Dever niekoniecznie. Mam wrażenie, jakby był znerwicowanym człowiekiem, który nie potrafi panować nad swoimi emocjami i gubi się w własnym świecie. Wiesz coś takiego, jak szeroko otwarte oczy, poobgryzane paznokcie, ciągłe sprawdzanie, czy ktoś przypadkiem za nim nie idzie. Jeśli tak chciałeś go przedstawić, to nie mam uwag :D
  • levi 14.09.2015
    do tekstu się od niose, bo ja błędów nigdy nie wytykam :)

    napisane w przystępny sposób dla każdego, z tego fragmętu mogę już dużo zrozumieć, dialogi naturalne, tylko szkoda, że tak mało opisujesz co czują bohaterowie, za ten tekst 4
  • Edriwalven 14.09.2015
    Dzięki. Przyjrzę się temu. Może faktycznie warto gdzieś dodać więcej emocji.
  • Edriwalven 14.09.2015
    Ha, super. Miał być taki nieporadny i taki przestraszony, bo zawsze przytrafiają mu się różne nieszczęścia, z których jakimś cudem wychodzi cało. Więc to mnie cieszy. Najbardziej martwi mnie staruszka, czy nie mówi zbyt pospolicie? Sztucznie?

    Ja Ci bardzo dziękuję za wskazanie tych błędów. Naprawdę jestem ci wdzięczny. Tylko z troski o to byś się nie przemęczyła poprosiłem byś nie robiła redakcji.

    Dzięki jeszcze raz za uwagi. Dopracuję trochę staruszkę. On anie jest wszechwiedząca, ale należy do dość ważnych istot w królestwie i może faktycznie obniża jej wiarygodność stwierdzenie "babulinka".

    Naprawdę się cieszę, że Dever sprawił takie wrażenie. Mam nadzieję że utrzymam je w kolejnych dialogach, albo koleś nabierze więcej wiary w siebie, zależy jak się co potoczy dalej.

    Wielkie dzięki za te uwagi, bardzo są dla mnie pomocne. Przyjrzę się jeszcze Emerald :) Może coś poprawię, choć dobrze, że wydaje się ona teraz taka nie wiadomo jaka.

    A poradnik interpunkcji czytam, ale to dużo na raz jak dla niewyuczonego z polskiego informatyka :) Będzie lepiej z czasem, mam nadzieję.

    Jeszcze raz dziękuję.
  • Anonim 14.09.2015
    Staruszka nie mówi sztucznie, bardziej jak to nazwałeś pospolicie. Jednak powiedziałabym nawet "broń boże sztucznie". Co do Devera - gratulacje :D Naprawdę z początku nie sądziłam, że taki miał być efekt, jeśli jednak miał być jestem pod wrażeniem :)
    W weekend znajdę czas to przeczytam od początku, zainteresowałeś mnie tymi odbiciami x.x To taki twój twój pomysł, czy oparty na czymś innym?
  • Edriwalven 14.09.2015
    To dłuższa historia. W sumie to pisałem recenzję gry. Pierwszy rozdział jest tego najlepszym światkiem. Potem spodobało mi się, i dopisałem kolejny rozdział o losach mojego kolegi w tej grze. A potem jeszcze dwa rozdziały, które właściwie były mocno związane z grą. I nagle dostałem olśnienia, że fajnie by było z tego zrobić opowieść. No ale pojawił się problem, że gracze grają każdy w swoim świecie. Mogą się ze sobą spotkać dzięki szczelinom, ale jednak każdy gra u siebie. I brakło mi paru rzeczy by dać im wspólny cel, wykombinować jakieś wielkie grożące światu zło. Dlatego stwierdziłem, że gdzieś musi być Królestwo obiecane, ten świat idealny, do którego dążą, dla którego są gotowi skoczyć w wir śmierci. Więc stwierdziłem, że ich światy to próba. Że muszą przez nie przejść, żeby się odbudować, by wejść do Królestwa które jest wzorcem. Tak więc jest to częściowo mój pomysł, ale wymuszony tym że oparłem się na grze. No i generalnie od czwartego rozdziału coraz bardziej zapominam o grze, a coraz więcej opisuję swój pomył i moją historię opartą jedynie na pewnych fragmentach z gry. Cała reszta gry została odrzucona i tworzy się opowieść o ludziach o złu i dobru. Opowieść mam nadzieję, że mroczna i nie wiem z jakim zakończeniem. Bo wszystko wymyślam w trakcie pisania. Nie mam żadnego planu, jedynie pamiętam wszystko co napisałem, dlatego czasem udaje mi się złączyć wątki choćby jakimś drobiazgiem. W jednym z rozdziałów wprowadziłem Islanę - taką czarodziejkę. Przy wprowadzeniu jej - dała Kowalowi pierścienie do wygrawerowania - wtedy to były po prostu nic nie znaczące pierścienie, po prostu przedmiot - powód, który był pretekstem do przyjścia do Kowala. Ale później zupełnie niechcący wyszło mi że te pierścienie są bardzo ważne... Ale nie będę spojlerował. W sumie piszę na bieżąco co mi głowa podsuwa. Czasem czuję się sam jakbym czytał a nie pisał. Zdarzyło mi się, że całkiem byłem zaskoczony tym jak potoczyła się historia i płakałem w czasie pisania nad losem bohatera. Bardzo dziwne uczucie, zwłaszcza, że ja nie pamiętam bym kiedykolwiek płakał. (nie licząc kilku momentów gdy pisałem )
  • Anonim 14.09.2015
    W takim razie gratulacje, jeśli od czwartego rozdziału tworzysz od siebie. Niemartw się też tym że tworzysz bez planu, ja ciągle tak piszę. Nie wiem czy to złe, jednak dość interesujące. Płacząc nad postaciami też mi się zdarzyło choć już coraz mniej mi się to przytrafia ^^
  • alfonsyna 14.09.2015
    Jeśli mogę sobie pozwolić na "poprawki czysto techniczne", to żeby było jasno i przejrzyście w dialogach, to ja bym to zrobiła mniej więcej tak:
    Edriwalven wrócił do Majuli. Chciał spotkać się ponownie ze staruszką i postanowił, że nie ruszy się z miejsca, dopóki ona znowu do niego nie dotrze. Wydawała mu się bowiem jedyną osobą, która cokolwiek wiedziała. Cała reszta była absurdalna jak sen, a wszyscy inni, których spotkał, zdawali się zahipnotyzowani, zagubieni, nieobecni. Nie odnalazł w kniei mocy, którą obiecywał mu błękitny strażnik. Nie odnalazł niczego, po prostu zwiedził okolicę. Już z daleka słyszał huk fal rozbijających się o skały, stanowiące jedną z naturalnych granic tego skrzyżowania dróg, którym była Majula. Gdy tylko wyszedł zza muru, a jego oczom ukazał się obelisk sterczący na krawędzi skał, ujrzał człowieka rozmawiającego z Emerald. Nie słyszał z tej odległości, o czym rozmawiają, ale po gestach można było uznać, że jest to miła pogawędka.

    Podchodząc bliżej, zdał sobie sprawę, że człowieka otacza szara poświata, jak ducha, tak jakby jego ciało uwięzione było we mgle. Więzienie to jednak wydawało się słabe i nieuchwytne, w każdej chwili mógłby z niego wyskoczyć, gdyby nie to, że mgła wiła się wokół wszystkich członków przy każdym ruchu obcego i nie można było jej zgubić. Edri zakrzyknął z daleka:
    - Hej!
    Mężczyzna jednak odwrócił się i zaczął biec w górę, w stronę obelisku.
    - Czekaj! - krzyknął za nim Edri. - Chcę tylko porozmawiać! Nie bój się!
    Nie zatrzymało to jednak uciekiniera, więc Edri ruszył biegiem w pościg. Był wyższy i sadził większe i szybsze kroki. U szczytu schodów już prawie go doganiał, gdy mężczyzna skoczył za obelisk, jakby chciał umknąć przez drzwi i runął na ziemię. Jęknął boleśnie, po czym przeturlał się parę kroków i zwalił w przepaść. Edri rzucił się naprzód, łapiąc go za nogawkę jedną ręką, drugą zaparł się o krawędź, a całe ciało starał się jak mógł najbardziej przykleić do ziemi. Niewiele brakowało, a sam runąłby w przepaść. Przez chwilę trwali w takim zawieszeniu. Edriego dziwiło to, że jego ręka przeszła tą mgłę, a pod nią faktycznie złapała coś rzeczywistego. „Przynajmniej nie był to duch”, pomyślał. Dobrze, że mężczyzna był dość skromnej postury, inaczej wysiłek Edriego poszedłby na marne. Wspólnymi siłami udało się wciągnąć nieszczęśnika. Ten jednak zamiast cieszyć się z ocalonego życia, zaczął lamentować:
    - Dlaczego ja?! Czemu, tylko mi się to przytrafia?! Jak teraz wrócę do swojego świata?!
    Edri już chciał go zostawić. „Następny szaleniec”, pomyślał. Ale coś przykuło jego uwagę. Poświata zaczęła zmniejszać się, a po chwili zniknęła całkiem.
    - Przestań marudzić jak baba! - powiedział stanowczym głosem. - Co ci się przytrafia?! Przecież żyjesz!
    - Szczelina - wymamrotał młodzieniec. - Szczelina zniknęła, moja szczelina zniknęła, umrę, przepadnę w niebyt, stanę się chaosem, otchłanią, przepadnę.
    Edri nic z tego nie rozumiał, gdy nagle obydwaj usłyszeli za sobą piskliwy i zgrzytliwy głos.
    - Nie stało się aż tak źle. - Podskoczyli aż na dźwięk tych słów i odwrócili się w miejsce, skąd pochodziły. Edri znał już ten głos, spotkał tą staruszkę, to dla niej wrócił do Majuli. - Faktycznie przedziwne – kontynuowała - sama ledwo uszłam z życiem. - Jakkolwiek zabrzmiało to tajemniczo, obydwaj mężczyźni nie zamierzali pytać, o czym mówi. - Chodźcie, usiądziemy przy ognisku i postaram się wam wyjaśnić, co się wydarzyło. Dever - kiwnęła na młodego - wstań i chodź, nie ociągaj się!
    Edriego zdziwiło, że zna imię przybysza. Przybysz też nie okrywał zdziwienia, ale wstał jak zahipnotyzowany i całą trójką poszli w stronę ogniska, przy którym siedziała już Emerald.

    - Co się stało? - zapytał pierwszy z niecierpliwością w głosie Edri, gdy Dever nadal nie mógł dojść do siebie, a na jego twarzy cały czas malował się strach przeplatany z zagubieniem.
    - Miałeś dużo szczęścia, chłopcze - powiedziała staruszka do Devera. – Oj, dużo.
    - Jak to? Przecież… - przerwał, nie wiedząc, co powiedzieć dalej. - Ale, no dobrze, słucham. – Umilkł, by oddać głos staruszce.
    - Szczeliny to przejścia, przeważnie tylko pomiędzy odbiciami wzorca. To, gdzie, kiedy, znajdujemy się teraz, nie jest prawdziwym światem, jest odbiciem, próbą. Dostaliście się tu z rożnych powodów i z różnych miejsc. Przejście działa tak, że niemal tracicie rozum, a wasza dusza jest rozrywana na strzępy, dzięki temu Tron potrafi stworzyć dla was odbicie wzorca, odbicie królestwa. Tak! Z waszej duszy! Dusze są najpotężniejszym tworem. Każde stworzenie tu dostaje ułamek waszego jestestwa, ale żeby go odebrać, musicie zabić. Ale, żeby dostać nagrodę, dostać się do wzorca, musicie odzyskać wszystkie kawałki swojej duszy, poza jednym. Tym, który jest więziony przez Tron. Tron to potężna magia, każdy we wzorcu chciałby nim władać, a najbardziej Mythia. - Na słuchaczach imię to nie zrobiło jednak wrażenia, mimo iż staruszka spodziewała się takie wywrzeć. - A tak, nie znacie jej. Ona pragnie Tronu. Nie chodzi tu o fotel, na którym zasiadają królowie, nie chodzi o stanowisko. Chodzi o moc i władzę, jaką on daje nad światami, a której nawet pradawni giganci nie ośmielili się posiąść.
    - Ale co to ma wspólnego ze mną? - zdziwił się Dever. - Przecież ja nie chcę tego tronu, ani nie chcę tu być. Kiedyś przypadkiem wpadłem do studni i znalazłem to. - Wyciągnął malutki kawałek kości z wygrawerowanym znakiem w języku gigantów. - Spodobało mi się, więc wziąłem. Później na ramieniu wyszło mi dziwaczne znamię. Nic nie mogło go usunąć, nawet medycy byli bezradni. Przez ich eksperymenty nabawiłem się choroby i przez długi czas byłem nieprzytomny. Nie wiem co się ze mną działo, ale obudziłem się w lesie, pośród trupów, uciekałem, aż dobiegłem do krawędzi przepaści, niestety mgła przesłaniała wszystko i nie zobaczyłem jej. Spadłem i myślałem, że umrę. Tak się nie stało, obudziłem się w świecie takim jak ten, nic nie pamiętałem, nic nie wiedziałem, byłem wściekły, gotowy zabić każdego, kogo spotkam, a zapewniam, że bić to ja się potrafię. Trzy strażniczki ognia powiedziały mi, abym odzyskał swoją duszę. Pierwszego pustego zabiłem dość przypadkowo, spadając w przepaść. - Tu rozejrzał się dookoła, patrząc, czy jego słowa wywołały jakiekolwiek wrażenie. - Tak! Ciągle mi się to przytrafia. Ciągle gdzieś spadam, wpadam, upadam, ale zawsze jakoś szczęśliwie udaje mi się przeżyć. Właściwie, to nie tyle, co spadłem, ile ten pusty rzucił się na mnie i spadliśmy razem. Umarł pod wpływem uderzenia o skałę, a ja wylądowałem na nim. Na szczęście nie było za wysoko. Później byli kolejni i kolejni. Za każdym razem przychodziłem do Emerald i dużo rozmawialiśmy. - Spojrzał na młodą kobietę i zaczerwienił się. Wprawne oko mogło zauważyć, że jego uczucia do niej nie są obojętne.
    - Ale jak się dostałeś do mojego odbicia? - spytał Edri.
    - Znalazłem kamień, podobny do kredy, ale taki bladoszary, inny niż wszystkie, jakie do tej pory widziałem, chciałem wydrapać nim na obelisku... - zerknął na Emerald - znaczy się, oznaczyć, że byłem, zostawić znak, jakby mnie ktoś szukał.
    - Ale dlaczego wszystko pamiętasz? Strażniczka ognia powiedziała, że zapominamy, umierając - dziwił się Edri.
    - Ja też zapomniałem. Ale z każda duszą, z każdym kolejnym zabitym, przypominałem sobie coraz więcej i więcej, jednocześnie łaknąc kolejnych zabitych. To jak narkotyk. Dopiero Emerald powstrzymała mój szał. Tyle jej zawdzięczam, a ona… - tutaj zamilkł i zasmucił się.
    - To nie jest Emerald - syknęła staruszka. - To tylko jej odbicie. Wzorzec odbija też sługi Króla, mają dać szukającym wskazówki. Tak samo Strażniczki Ognia nie są prawdziwe. Mimo iż to nie Tron tworzy ich odbicia, to jednak tam są. Być może starożytni giganci też chcieli kontrolować przejście, ale to tylko moje domysły - szybko wycofała się z tej wypowiedzi. - Tak więc, Deverze, nie zepchnąłeś Emerald w przepaść. - Młodzieniec na te słowa aż zbladł i zasłonił twarz rękoma. – Tak, wiem, że to był wypadek i wiem więcej. Nie zmienia to faktu, że to było odbicie. Emerald jest kimś ważnym dla Króla i mieszka we Wzorcu na zamku. Może kiedyś ją spotkasz, jak znajdziesz drogę do Wzorca.
    - Ale jak? Jak mam ją znaleźć? Moja szczelina się zamknęła. Poczułem, jakbym stracił wszystko, co tam zostało.
    - Bo straciłeś. - Zabrzmiało to tak złowrogo, że Deverowi aż zakręciło się w głowie i omal nie zemdlał. - Straciłeś, na szczęście niewiele. Już długo błąkałeś się po swoim odbiciu. Już dużo odnalazłeś. To, co straciłeś, wróciło do Tronu. Jesteś częścią Wzorca i dzięki temu będziesz mógł się tam przedostać. Gorzej z Edriwalvenem. - Spojrzała na niego ze strapioną miną. - Jego nie ma we wzorcu. Nawet najmniejszego kawałka jego duszy. Tron stworzył to odbicie z jednego małego jej fragmentu, ale to był jedyny fragment, jaki posiadał. Chyba nikt tego nie mógł przewidzieć. Edriwalvenie, zostałeś uwięziony w swoim odbiciu, a ponieważ nie ma twojej części we Wzorcu, to nie będziesz mógł tam się dostać. Ale za to jesteśmy w miejscu, nad którym Tron nie ma władzy. Nie wiemy, jak to działa i do czego może doprowadzić, ale już odkryliśmy pierwszą pozytywną właściwość. Devera nie pochłonęła otchłań, gdy jego świat się zamknął dla niego. W innym przypadku Tron pochłonąłby go i wrzucił do otchłani. - Staruszka zamyśliła się i po chwili dodała: - A jak Tron nie kontroluje tego miejsca, to i Mythia się tu nie dostanie.
    - A demony? - wtrącił Edri. - Gdy odwiedziłaś mnie pierwszy raz, próbowałem cię zawołać, zawrócić. Przez ognisko wdarły się demony, duchy, nie wiem, co to było, ale było to straszne. Rozpierzchły się, ale póki co ich nie spotkałem.
    - Nie wiem, mój drogi - powiedziała czule babuleńka. - Nie wiem, nigdy nie mieliśmy do czynienia z takim odbiciem, może to dusze z otchłani się uwolniły. Jeśli tak, należy je odesłać. Będę bardziej uważać, by to się nie powtórzyło następnym razem.
    - A co się stało z moim odbiciem? - wtrącił Dever.
    - No cóż, miałeś pecha, przestało istnieć, pochłonęła je otchłań. Mythia znalazła potężną broń, otwiera ciemne szczeliny. Najpierw były małe, potem coraz większe. Teraz pochłaniają całe odbicia. Mówi się, że tworzy armię z pustych i z bestii, powstałych z dusz śmiertelników, którzy przeszli przez wir, a oni sami wtrącani są w otchłań. Od jakiegoś czasu ryzykujemy, by zbadać to zjawisko i śledzimy te szczeliny, gdyż robią one dużo hałasu. Dlatego byłam w twoim świecie, młodzieńcze, ale jak tylko pojawiła się ogromna, czarna, ziejąca pustką szczelina, szybko rozlewająca się na całe odbicie, wskoczyłam za tobą w szczelinę, którą przypadkiem odtworzyłeś, chcąc malować serca kamieniem dusz. - Dever zaczerwienił się na te słowa i odwrócił twarz od Emerald, na którą cały czas zerkał, mimo iż dowiedział się prawdy o odbiciach. - Chwilę później szczelina zniknęła, tak jak został pochłonięty twój świat. Dusze mają wielką moc w Królestwie, nawet nie wyobrażacie sobie, jak wielką. Będziemy musieli cię nauczyć z niej korzystać - spojrzała na Edriego - i znaleźć sposób, jak ściągnąć cię do Wzorca. Musimy też ściągnąć innych do twojego odbicia. Tu przygotujemy niespodziankę dla Mythii. Tylko, czym są te demony? - Zamyśliła się. - Muszę uciekać, naradzić się, dowiedzieć więcej - powiedziała po chwili. - Czekajcie na mnie. Przygotujcie obóz dla innych i nie idźcie za mną, jeszcze nie jesteście gotowi, nie dacie rady. - Uniosła dłoń nad miecz ogniska i rozpłynęła się we mgle.
    - Kim ona była? - zapytał Dever i rozejrzał się po siedzących blisko towarzyszach. Emerald nic nie mówiła, jakby była zamyślona. Edri wzdrygnął ramionami, zdając sobie sprawę, że przecież też nie wie.
    - Staruszka - odpowiedział tak naturalnie, jakby to wszystko wyjaśniało. - Staruszka.

    Ale, moim skromnym zdaniem, treściowo się broni, jest ciekawe, wciągające i przyjemnie się czytające, a głównie przecież o to chodzi, bo nad techniką można cały czas pracować ;) Zgadzam się też z Efrią, że czasem ładunek słowa - "omal nie zemdlał" wydaje się zbyt mocny, może lepiej byłoby, że "zrobiło mu się słabo" lub po prostu "zbladł", co pozwala czytelnikowi na domysł, jaka konkretnie emocja mogła się za tym kryć :) No i "babuleńka" faktycznie nie pasuje, trochę psuje efekt, obniżając niejako rangę postaci :) Cały zamysł moim zdaniem fajny i wart dalszego rozwijania ;)
  • Edriwalven 14.09.2015
    ludzie, jesteście genialni. Tak od siebie z dobrej woli poprawiacie człowiekowi tekst bezinteresownie. Jesteście wielcy. Dzięki wielkie jeszcze raz za uwagi. Na bank się dostosuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania