Podróż XVIII
W dziesiątym roku mojej podróży zawitałem na planetę Egzalt. Akurat przelatywałem obok, a że jak powszechnie wiadomo jestem człowiekiem ciekawskim, to skusił mnie wygląd planety, albowiem błyskała ona do mnie zachęcająco kolorami. Wylądowałem i zostałem bardzo wylewnie przywitany, ponieważ mieszkańcy dawno nikogo nie gościli, toteż przywitali mnie hucznie, wyprawiając liczne przyjęcia, koncerty, przedstawienia, a nawet bale. Mniej więcej po tygodniu wszelkie rytuały powitalne zostały dopełnione i mogłem już zacząć szukać cudów tego świata.
Planeta ta jest zaskakująco podobna do naszej ziemi, tyle że jest o wiele bardziej kolorowa. Znajdują się na niej miasta i wsie, jednakowoż tych pierwszych jest relatywnie mało, gdyż jej mieszkańcy, Egzaltowie, nad wyraz cenią sobie spokój i sielankę.
Jeśli idzie o Egzaltów to są oni zbudowani podobnie jak my, ale da się zauważyć kilka znaczących różnic. Mieszkańcy tej planety mają kolorową skórę, w kolorze, jakiego tylko zapragną, a możliwe jest to dzięki ich niezwykłej umiejętności zmieniania ubarwienia wierzchniego. Mają bardzo duże usta, w związku z czym mówią bardzo głośno i bardzo dużo. Do wyłapywania dźwięków używają trąbek przykładanych do małych otworów po bokach głowy, które, jak można się domyślić, są ich uszami. Cechuje ich także żywa gestykulacja, co spowodowało, że w toku ewolucji wykształcona została trzecia, a potem i czwarta ręka, by moć gestykulować jeszcze mocniej i wizualizować więcej rzeczy na raz. Na głowie nie mają żadnych włosów, wobec czemu z wielką ciekawością przyglądali się moim i żywo gestykulowali, dyskutując nad ich przydatnością oraz celowością.
Pragnąłem na tej planecie ujrzeć cuda niezwykłe, jakie dostrzec można było z przestrzeni kosmicznej, ale pierwszy widok, jaki zobaczyłem to zniszczone miasto. Gdy zapytałem jakiegoś Egzalta o to co się tu stało, odpowiedział mi w tych słowach:
- Och, to bardzo proste. Po prostu stwierdziliśmy, że życie w miastach nie daje uciechy, więc postanowiliśmy zniszczyć ich jak najwięcej. Wybudowali je nasi praprzodkowie, którzy wysunęli tezę, że miasta są potrzebne, ponieważ żyje w nich duża ilość Egzaltów, a to oznacza znacznie lepszą komunikację międzyegzaltową oraz wspanialsze samopoczucie. My natomiast w przeciwności do nich, chcieliśmy uciec na wieś, wyrwać się ze zgiełku, w którym nie można myśleć.
Ów obywatel zaciekawił mnie swoją opowieścią, więc spytałem go o drogę do najbliższej biblioteki, chcąc znaleźć tam jakieś dzieła historyczne. Po dość żywiołowym tłumaczeniu oraz tworzeniu skomplikowanych labiryntów z jego czterech rąk, udało mi się nawet zrozumieć w którym kierunku (mniej więcej) mam iść. Po godzinie marszu dotarłem wreszcie do miejsca, które nosiło nazwę biblioteki. Gdy wszedłem do środka, byłem zdziwiony tak małą ilością książek. Spytany o to pracownik odpowiedział mi w następujący sposób:
- Ależ proszę pana, sprawa jest niezwykle prosta. Od dawien dawna Egzalci tworzą liczne dzieła naukowe i filozoficzne, które potem są umiejscawiane w bibliotekch. Raz na jakiś czas pojawiają się nurty odmienne od przedstawianych myśli i wtedy palone są wszelkie książki autorów wyznających konkretnie te wartości. Ponieważ zmieniają się poglądy, to takie rzeczy są jak najbardziej normalne, to przecież świadczy o ciągłym rozwoju.
Doprawdy, byłem zadziwiony, gdy usłyszałem tą opowieść. Spytałem jeszcze o książki historyczne, ale tak jak się domyślałem żadnych nie było (zostały spalone zaledwie na dwa dni przed moim przylotem, przez grupę uznającą historię za całkowite głupstwo i rzecz niewartą uwagi, bo ich zdaniem liczyła się tylko przyszłość). Bardzo łatwo było za to znaleźć książki filozoficzne, albowiem Egzaltowie lubowali się we wszelkiej myśli, tworzonej przez najdostojniejszych i najstarszych z ich gatunku. Stworzyli oni znane prądy filozoficzne choćby takie jak konfiskalizm (bardzo prosty system - osobnik wyzbędzie się wszelkich trosk, tylko jeżeli zostanie skonfiskowane wszelkie dobro materialne, które przesłania prawdziwe szczęście tego świata) czy też racjonalizm (żyć można tylko dzięki swojej racji, a także racji żywności). Ich zamiłowanie do wsi sprawiło też, że często spotyka się z filozofiami rolniczymi czy też zwierzęco-wsiowymi. Więc są myśliciele, którzy głoszą krowizm (człowiek istnieje dopiero wtedy, kiedy zjednoczy się z krową) - raz spotkałem takiego człowieka i gdy spytałem go o to, czy zjedzenie krowy uznaje się za ostateczne zjednoczenie z nią, to nie potrafił mi na to pytanie odpowiedzieć. Ich przeciwnicy głoszą owczyzm, który polega na dokładnie tym samym, tylko zamiast krowy występuje owca. Oba te ugrupowania dość często prowadzą zażarte dyskusje, które potrafią się przeradzać w obrzucanie się nawzajem krowim czy też owczym łajnem. Innym kierunkiem jest oboryzm lub szopizm, który nawołuje do porzucenia domów i zamieszkania w oborze czy też szopie. Dlaczego, tego żaden oborczyk ani szoper nie wiedzą.
Czas mijał, a ja byłem tylko bardziej i bardziej zadziwiony niezwykłą cywilizacją Egzaltów. Mieszkałem u pewnej rodziny, która zgodziła się mnie ugościć na czas mego pobytu na tej planecie. Uważnie obserwowałem ich życie rodzinne, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej na temat stosunków pomiędzy małżonkami, dziećmi, a także poszczególnymi zwierzątkami domowymi. Jak się okazuje, Egzaltowie są bardzo emocjonalni, rzekłbym, że aż do przesady. Gdy się złoszczą ich ciała przybierają kolor czerwony, a krzyczą tak głośno, że usłyszeć ich można nawet z odległości kilku dzielnic. Niezwykle też przeżywają smutek, zanoszą się donośnym szlochem, gdy tylko coś złego się stanie, nie daj Boże, gdyby umarły im zwierzątka, to pozdychaliby ze zgryzoty.
Wspominałem już o tym, że lubią oni filozofię. Lubią także o niej rozmawiać, dyskutować i robią to nieustannie, uważając, że kto tego nie robi, jest Egzaltem niemyślącym, a w zasadzie Egzaltem nie jest, bo jak głosi słynne motto, niezwykle często na tej planecie powtarzane, "Egzaltem jestem, więc myślę". Pławią się oni w swoim intelektualiźmie, brodząc w nim i rozchlapując na boki. Początkowo wielce zainteresowany byłem takim podejściem, ale z czasem zaczęło nudzić mnie to niesutanne filozofowanie i dyskusje. Wtedy to właśnie zdecydowałem się odlecieć, gdyż już po prostu znieść nie mogłem tego ich ciągłego gadania. Deszcza padał, padał, padał, a Egzalt gadał, gadał, gadał.
Po trwającej (ku memu przerażeniu) dwa tygodnie pożegnaniu, z ulgą wsiadłem do mego statku i odleciałem. Prędko też usiadłem i zacząłem myśleć o niebieakich migdałach, by uspokoić mózg wykrzykujący mi nieustanne wszystkie filozofie życiowe Egzaltów.
Komentarze (1)
Na początek kilka drobiazgów:
"Planeta ta jest zaskakująco podobna do naszej ziemi," - W takim kontekście mowa jest o nazwie planety więc Ziemi z dużej.
" Mieszkańcy tej planety mają kolorową skórę, w kolorze, jakiego tylko zapragną, a możliwe jest to dzięki ich niezwykłej umiejętności zmieniania ubarwienia wierzchniego. : Kolorową, kolorowo - troszkę masło-maślane. Może lepiej będzie: " Mieszkańcy tej planety mają kolorową skórę, a to dzięki niezwykłej umiejętności, pozwalającej na zmianę jej ubarwienia."
"Mają bardzo duże usta, w związku z czym mówią bardzo głośno i bardzo dużo." - głośne mówienie jest związane z budową strun głosowych oraz siłą powietrza przez nie wydychanego. Natomiast bardzo duża ilość wypowiadanych słów związana jest z elokwencja, uwarunkowaniami wynikającymi z charakteru itd. Posiadanie "dużych ust" nie musi oznaczać, że posiada się wyżej wymienione cechy (tj. dużo i głośno się mówi).
"Do wyłapywania dźwięków używają trąbek przykładanych do małych otworów po bokach głowy, które, jak można się domyślić, są ich uszami. " - przykładanych? tzn że normalnie ich tam nie mają? to gdzie one są? Noszą je w rękach?
"Cechuje ich także żywa gestykulacja, co spowodowało, że w toku ewolucji wykształcona została trzecia, a potem i czwarta ręka, by móc gestykulować jeszcze mocniej i wizualizować więcej rzeczy na raz. " - skoro dużo i dobrze mówią, to po co mają do tego jeszcze dużo gestykulować? Gestykulacja wykształca się z reguły tam, gdzie jest brak lub niedomaganie w mowie. W przypadku ludzi np. osoby głuchonieme gestykulują.
"Och, to bardzo proste. Po prostu stwierdziliśmy..." - proste, po prostu - znów mamy takie troszkę masło-maślane...
"My natomiast w przeciwności do nich, chcieliśmy uciec ..." - w przeciwieństwie
Taka mała dygresja: ten podróżnik, który przybył na tą planetę, tak bez problemów porozumiewał się z jej mieszkańcami? Znał ich język, czy oni jego?
Rozumiem, że Twoim zamierzeniem było opowiedzenie o cywilizacji, której podstawy filozoficzne, nieco odbiegają od naszych.
Jest to niezły pomysł, ale troszkę gorzej z wykonaniem. Po koniec już miałam trochę dość omawiania tych ich różnych rodzajów filozofii.
Za monotonne to było.
Nie oceniam, bo nie mam zdania, jaka ocena powinna być.
"by uspokoić mózg wykrzykujący mi nieustanne wszystkie filozofie życiowe Egzaltów." - też muszę się wyciszyć ;)
Widać potencjał i niezły pomysł. Następny utwór może wyjdzie lepiej :)
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania