Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Podzielili skórę ...

Zaproponowano dziś na obiad dzika,

(tego co za lochą po lesie pomyka)

i zaczęto na tym tak deliberować,

kogo oraz czym to można poczęstować;

jednak najpierw trzeba upolować dzika,

który z swoją panią, gdzieś w krzaczkach się bzyka.

 

Nim wyszli to każdy wymienił w tym względzie,

że udźcem soczystym brzuszek raczyć będzie,

a potem żeberkiem połechta zębiska,

bo na owe zawsze ślinka z pyska tryska.

Trzeba tu zaznaczyć, że ich była kopa

i każdy posturę miał rosłego chłopa,

nie jakieś tam zojtki chude i lelawe,

ale wielkie chłopy łase na tą strawę.

 

Jak zaczęli dzielić wyszło, że nie starczy,

Wojciech na Józefa parska oraz warczy,

dwaj Bolki się leją z grubym Mateuszem,

a echo to niesie w mroczną lasu głuszę.

Dzik się zorientował i głębiej się schował

i cały kontenta z Lochą baraszkował,

a myśliwi dalej o zeń się kłócili

i po łbach przez udziec do rana walili.

 

Jaki z tego morał, stare to przysłowie,

które każdy mądry w sekundzie wypowie,

nie dziel zwierzakowi skóry póki w lesie,

bo echo mu wprzódy to wszystko doniesie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania