Pogodynka
Pogada ma wpływ na wszystkich ludzi szczególnie tych pracujących w rolnictwie i budownictwie. To właśnie im najbardziej zależy na sprawdzalności prognoz pogody. Wydawałoby się, że w dzisiejszych czasach naszpikowanych elektroniką i systemami informacyjnymi obiegającymi Ziemię przy powierzchni i w kosmosie, przynajmniej przepowiadanie pogody opanowaliśmy perfekcyjnie. Dokładnie znamy prędkości wiatru, ruchy mas powierza, układ chmur, tworzenie się niżów i wyży, huraganów, tajfunów. Nawet obserwujemy wybuchy wulkanów pod powierzchnią oceanów i przemieszczanie się płyt kontynentalnych. Cała masa danych jest zbierana w każdej sekundzie i analizowana przez super komputery oraz specjalistów z wieloletnią praktyką.
Synoptycy uzbrojeni w sprzęt, wartości setek miliardów w różnych walutach, prognozują pogodę. Najczęściej nawet krótkoterminowa w ogóle się nie sprawdza i wróżenie z fusów przynosi podobny efekt, przy nieobliczalnych kaprysach aury. Natomiast polegając na prognozie długoterminowej i na jej postawie planując jakieś inwestycje pod chmurką, lub imprezy plenerowe to ocieramy się o świat absurdu i niezdrowo rozsądkowy. Wystarczy tylko poświęcić tydzień na zapisywanie codziennych prognoz pogody na poszczególnych stacjach telewizyjnych, by następnego dnia zweryfikować je z tym, co zobaczymy za oknem mieszkania. Dodatkowo odczujemy na własnej skórze wychodząc do i z pracy, lub spacer efekty szykowania garderoby dzień wcześniej na podstawie informacji przekazanej przez prezentera. Dlatego najciekawsze jest zawsze podsumowanie pod koniec tygodnia prognoz i niespodziewanie okazuje się, że wynik trafności jest w granicach dziewięćdziesięciu procent. Wtedy zaglądniemy do własnych zapisków i znajdziemy najprawdopodobniej brakujące dziesięć procent, ponieważ nam sprawdzalność wyszła właśnie taka.
Kilkakrotnie prowadziłem notatki z podziałem na poszczególne stacje telewizyjne i radiowe. Jedyną pewną informacją w tym gąszczu dezinformacji było, że zawsze jakaś synoptyk losowo przewidywał pogodę prawidłowo.
Najbardziej wiarygodna jest prognoza internetowa, ponieważ ona jest aktualizowana na bieżąco. Trzymając w ręce smartfona, spoglądamy na ekran i widzimy, że u nas pada deszcz, a faktycznie świeci słońce. Jednak już po chwili zmienia się informacja na ekranie i jest słonecznie, by za niedługo dostosować się do tej, jaka nas obficie zwilża.
Z braku pewnej prognozy pogodowej zawsze mam przygotowane dwie opcje miejsca pracy, jedna jest stale pod dachem, a druga pod chmurką. Dzięki takiej postawie niezmiennie mam zachowaną ciągłość roboty w budownictwie i nie nękają mnie przestoje. Jednak żeby rozwinąć skrzydła potrzebna jest sprawdzalna prognoza pogody, lub dobre plecy. Dzięki asekuracji życzliwego można wiele zyskać i nie stracić. Kiedy następuje załamanie pogody, dzięki wpływowej dwunożnej polisie termin zostaje przesunięty, a kwota inwestycji wzrasta. Niestety nie znam i nie mam takiego Anioła Stróża, więc muszę polegać nietrafnych prognozach i cierpieć z ich powodu.
Pewnego dnia, przez przypadek, przy wykonywaniu pracy wynikającej z umowy, mój pechowy los został odmieniony, przez wypowiedziane jedno zdanie, przez panią, która musi być dużo starsza od mojej świętej pamięci babci, przy omawianiu szczegółów transportu betonu na podjazd dnia następnego.
- Niech pan się wstrzyma z tym betonem, jutro od południa będzie padać.
- Jakie padać, od tygodnia jest ładna pogoda i pomimo wcześniejszych zapowiedzi synoptyków o przelotnych deszczach nie spadła ani kropla. Natomiast jutro ma być słonecznie, plus dwadzieścia, z niewielkim zachmurzeniem. Dokładnie to sprawdziłem, żadna stacja nie przewiduje deszczu, a pani o nim mówi.
- Przekona się pan, że mam rację. Ja nigdy się nie mylę, co do pogody – odpowiedziała starsza pani.
Oczywiście nie dałem wiary ględzeniu staruchy, przecież wykształceni meteorologowie wiedzą lepiej niż sklerotyczka i dalej robiłem swoje nie przejmując się pierdołami.
Następnego dnia pierwszy transport betonu zgodnie z zamówieniem otrzymałem o dziesiątej, szybko się z nim uwinąłem razem z pomocnikiem i czekaliśmy na kolejne kursy. Praca przebiegała bez zakłóceń do jedenastej czterdzieści. Nagle zerwał się silny wiatr i przygonił ciężkie chmury, zrobiło się ciemno, dmuchało jeszcze mocniej i porywy zaczęły uniemożliwiać pracę. Nawet długo nie trzeba było czekać, jak zaczęło padać, by po chwili lać. Deszcz był tak intensywny, że pozalewał wszystkie zagłębienia dookoła nas. Betoniarnia w wyniku nawałnicy ucierpiała i odwołała na moje szczęście pozostałe kursy betoniarek. Szkody, jakie woda zrobiła na podjeździe, całą pracę cofnęły do początku i doszło jeszcze usuwanie naniesionego błota. Ta czynność zajęła nam dwa dni i po tym czasie byliśmy dopiero gotowi do powtórnego wylewania betonu na podjeździe. Jednak prognozy synoptyków przewidywały silny wiatr i intensywne opady, a termin zakończenia prac mijał za dwa dni.
Zbliżające problemy finansowe nie dawały mi spokoju, nie mając nic do stracenia udałem się o poradę do starszej pani. Ona zapewniła mnie na podstawie rwania w kościach, że jutrzejszy dzień będzie pochmurny, lecz bez opadów i do tego bezwietrzny. Prognoza była dosłownie idealna do planowanych prac, jednak nie byłem pewny tej przepowiedni. Niestety innego wyjścia nie miałem i zamówiłem beton. Pogoda w tym dniu była taka, jaką zapowiedziała pani.
Inwestor był bardzo zadowolony, z jakości i terminowości wykonania prac, dzięki temu zlecił następne roboty. Przez ten czas miałem okazję bliżej poznać, stale siedzącą na ławeczce przed domem, panią Petronelę i jej prognozy pogody. Przez półtora miesiąca naszego bliskiego sąsiedztwa nie pomyliła się ani razu. Natychmiast zdałem sobie sprawę, że taka pogodynka w branży budowlanej jest na wagę złota. Musiałem zrobić wszystko by zapewnić sobie jej przychylność, ponieważ zaproponowano mi duży kontrakt, a przy jego realizacji informacja z wyprzedzeniem o pogodzie była bezcenna.
Zgodnie z zawartą umową pani Petronela została moim doradcą od inwestycji zewnętrznych. Rano każdego dnia zabierałem ją na budowę oddaloną o trzydzieści kilometrów od miejsca zamieszkania i będąc na miejscu zanim przebraliśmy się do pracy już wiedziałem, jaka będzie pogoda przynajmniej na dwa dni. Dodatkowo z własnej inicjatywy robiła całej ekipie herbatę lub kawę, przy okazji dbając o poprawność języka polskiego w rozmowach budowlańców.
Jednak skarb, jakim jest starsza pani został podkupiony przez szwendającego się starego dziada, który przyszedł tylko z zapytaniem.
- Co tu robicie?
Obszarpaniec natychmiast wypatrzył panią Petronelę i skubaniec natychmiast zmienił image. Następnego dnia wystrojony, w gajer z kwiatami w ręce uderzył w konkury i chodził, aż wychodził łachudra. Przez to straciłem pogodynkę, której rozwijająca się podagra w niedalekiej przyszłości gwarantowała etat synoptyka krajowego.
Najgorsze jest to, że jak była samotna, to pies z kulawą noga się nią nie interesował. Jednak, gdy okazałem zainteresowanie, natychmiast zjawił się konkurent walczący o jej względy.
Komentarze (2)
Mam dwie uwagi co do zapisu:
1. "że zawsze jakaś synoptyk losowo przewidywał pogodę" .
To chyba powinno być: "że zawsze jakiś synoptyk losowo przewidywał pogodę".
2. "Pogada ma wpływ na wszystkich ludzi szczególnie tych pracujących w rolnictwie i budownictwie."
Przed "szczególnie" chyba powinien być przecinek.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania