pokaż mi

Jedynym solidnym meblem w tym letniskowym domku z płyty paździerzowej było łóżko. Duże, ciężkie, żelazne, ze stelażem i szerokim materacem na sprężynach. Na lepszy domek żal nam było kasy. Na łóżko nie. Domek prawie podpierał się plecami o ścianę lasu. Było już po sezonie, coraz krótsze dni i chłód jesieni wygoniły ostatnich turystów z tego podupadającego ośrodka. Nasz domek stał na uboczu odgrodzony wysokim płotem od innych. Obsługa też się wyniosła. Również stróż naszego mienia pan Zenek. Byliśmy tylko my i zaglądające nam czasami przez okna sarny, które ośmielone pustką, nabrały odwagi i nie bały się podejść tak blisko do miejsca gdzie mieszka człowiek.

Leżałem na plecach nagi z rękami i nogami przypiętymi czterema parami kajdanek do stelaża łóżka. Elżbieta ubrana tylko w czarne szpilki siedziała na mnie i powoli kołysała biodrami. To ona była panią sytuacji. To ona narzucała tempo. Byłem unieruchomiony, całkowicie zależny od jej woli i ta świadomość dodatkowo mnie podniecała. Lubiłem to podporządkowanie. Gdyby chciała, Elżbieta mogłaby zarżnąć mnie jak barana. Zrobić to co Sharon Stone zrobiła ze swoim kochankiem w filmie "Nagi Instynkt". Oczywiście wiedziałem, że tego nie zrobi, ale świadomość, że MOŻE to zrobić rozpalała mnie do szaleństwa. Lubiliśmy takie zabawy. Seksualne niewolnictwo. Totalne oddanie. Całkowite zawierzenie. Kochałem Elżbietę i to, że leżałem teraz przykuty do łóżka, było jakoś tam, wyrazem mojej miłości. Ufałem jej bezgranicznie. Godząc się na zniewolenie, pokazywałem jak bardzo ją kocham. Uległy, podporządkowany jej woli, czułem jak całe napięcie psychiczne wypływa ze mnie. Im bardziej byłem "pod" , a ona "nad", tym mocniej czułem wewnętrzny spokój. Ponieważ nic ode mnie nie zależało, nie musiałem się niczym przejmować. Mój wpływ na rzeczywistość, na przyszłość, na to co się może stać, był żaden. Wszystkie troski codziennego dnia utonęły w różowej mgle seksualnego podniecenia. Jedyne, czego żałowałem, to brak możliwości dotykania gładkich i pełnych piersi Elżbiety falujących przed mymi oczami w coraz szybszym rytmie miłosnego aktu.

 

Prawie dokładnie w chwili, kiedy oboje docieraliśmy na szczyt miłosnego spełnienia, stało się kilka rzeczy równocześnie. Usłyszałem głuche plaśnięcie, jakby ktoś uderzył trzepaczką w rozwieszony na trzepaku dywan, brzęk tłuczonego szkła, i cichy jęk Elżbiety. Patrzyła na mnie przez chwilę, jakby zdziwiona, a jej oczy straciły blask. Ścisnęła mnie po raz ostatni udami w śmiertelnym skurczu, i zwiotczała jak porzucona marionetka osunęła się na mnie bez życia. Czułem jej gorące piersi na moich piersiach. Wtulona głową w moje ramię leżała nieruchomo. Po chwili z rany na plecach popłynęły po jej gładkiej skórze stróżki krwi, najpierw nieśmiało, a potem coraz obficiej, jak przybierające w porze odwilży górskie strumyki. Lepka jasnoczerwona krew kapała na moją pierś i rozlewała się szkarłatną plamą na prześcieradle.

 

Po rozpaczliwej szamotaninie udało mi się zepchnąć z siebie martwe ciało Elżbiety. Leżała teraz na boku, tuż przy mnie z otwartymi ustami i oczami patrzącymi wprost w moje oczy. Ale te oczy już nic nie widziały. Powoli blakły, matowiały, jeszcze przed chwilą błyszczące życiem, teraz były nieobecne.

 

Serce waliło mi w piersiach, dudniło jak most, po którym jadą wielkie ciężarówki. Nie mogłem się pogodzić z tym wszystkim. Elżbieta nie żyła. Moje i jej ciało lepiło się od krwi. Prześcieradło zmieniło barwę z białego na czerwoną. Co się stało? Cały się trząsłem, nie mogłem zebrać myśli. Pożądanie uleciało ze mnie jak powietrze z przekutego balona. Wszytko wskazywało na to, że ktoś zastrzelił Elżbietę, przypomniałem sobie trzask wystrzału i brzęk stłuczonej szyby. Morderca wycelował z daleka mierząc do niej przez okno. Ale kto? Komu mogło zależeć na śmierci Elżbiety? Nie mieliśmy żadnych wrogów. Żyliśmy sobie spokojnie. Żadnych konfliktów z sąsiadami, żadnych konfliktów w pracy...

Nagle dotarło do mnie, że przecież okno jest szczelnie zasłonięte ciemną nieprzeźroczysta zasłoną. Wiedzieliśmy co będziemy robić w tym domku i zadbaliśmy, aby nikt z zewnątrz nie mógł nas podglądać.

W takim razie kto? Nie morderca. Więc kto?

Myśliwy.

Myśliwy na polowaniu. Celował w zwierzę, nie trafił. Kula poleciała na przestrzał przez las, przebiła szybę i trafiła prosto w plecy Elżbiety. Zapłakałem. Łzy kapały mi ciurkiem i mieszały się z oblepiającą mnie krwią kochanki. Pomyślałem, że jeśli to myśliwy, to pewnie zjawi się tutaj zaraz i pomoże mi uwolnić się z kajdan. Sam nie byłem w stanie nic zrobić. Następna myśl zmroziła mnie. Jeśli przyjdzie tu myśliwy, który zastrzelił Elżbietę, to może nie być taki skory do pomocy. Wręcz przeciwnie... Może zastrzelić również mnie, żeby nie było świadków.

 

***

 

Myśliwy nie przyszedł. Płynęły minuty. Czułem jak drętwieją mi przytroczone kajdankami do metalowych prętów stelaża ręce. Chciało mi się pić i sikać. W końcu nie wytrzymałem i odwrócony na tyle ile się dało na prawy bok, opróżniłem wypełniony moczem pęcherz. Na prześcieradle rozkwitła nowa plama, przykryła cytrynowym filmem i rozrzedziła karminową kałużę krwi. Powoli zaczęło się ściemniać. Kiedy nastała noc zrobiło się ciemno choć oko wykol. Tym bardziej czułem obecność stygnącego ciała Elżbiety. Byłem nagi, na szczęście noc była ciepła. To była najdłuższa noc w moim życiu. W głowie wirowały mi kaskady panicznych myśli. Co teraz będzie? Czy ktoś nas tutaj znajdzie? Uratuje mnie? Pan Zenek przyjdzie do pracy za tydzień. W poniedziałek. Może ktoś zadzwoni, zaniepokoi się, że nie odbieramy i przyjedzie sprawdzić, co się z nami stało. Przypomniałem sobie, że ustawiliśmy komórki, tak aby wysyłały do dzwoniących sms-sa z komunikatem, że nie mas nas w pracy, wrócimy za tydzień i żeby z każdą sprawą służbową zwracać się do sekretariatu. Nasz letniskowy domek otaczał wysoki, trudny do sforsowania żelazny płot z zaostrzonymi końcówkami zakrzywionych na zewnątrz prętów ogrodzenia. Nie wyglądało to najlepiej, ale zależało nam na prywatności. Nasz dom był naszą twierdzą. Nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek przeszkadzał nam w tym krótkim tygodniu wyrywanym raz w ciągu roku z codzienności rutynowych zajęć.

 

Musiałem jednak na chwilę przysnąć. Kiedy oprzytomniałem był już jasny dzień. Popatrzyłem na Elżbietę i ścisnęło mi się gardło.

Jej usta zsiniały i uniosły się odsłaniając zęby. Wyglądała jakby się szczerzyła. Fioletowe wargi kontrastowały upiornie na tle papierowo białej twarzy. Gałki oczne wyschły, źrenice bez choćby odrobinki światła przypominały dwa ciemne guziki przyszyte lalce w miejsce gdzie powinny być oczy. Leżała w tej samej pozie co wczoraj. Nie mogło być inaczej. A jednak widać, czuć było subtelną zmianę. Jej ciało było sztywne i zimne jak kamień. Nieznaczna zmiana ułożenia palców dłoni. Jakby chciały się czegoś chwycić, coś zatrzymać. Może wpiły się w materię śmierci i już nie pragnęły powrotu do życia. Może jeszcze nie szpony ale już nie łagodne dłonie zapraszające kochanka do obsypywania ich miłosnymi pocałunkami. Może całe to blade ciało będąc już po drugiej stronie, chciało pokazać mi żywemu swą odrębność, swą nową tożsamość?

Średnia ocena: 2.2  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Krzysztoff 11.11.2019
    Sensol jesteś genialny
  • Pasja 11.11.2019
    Sztuka dla sztuki czasem bywa niezrozumiała. Może jakiś Kasparow poezji wyrasta na tej wiosce.:)
  • wojtas326 11.11.2019
    "a powiem ci kim jesteś" -nie pasuje. A reszta to trzy strofy i tyle by wystarczyło.
  • Anonim 11.11.2019
    Bardzo ciekawe! Przez bezsensowne powtarzanie informacji, autor chce, aby wszyscy zrazili się do poezji, może prozy, a prawdopodobnie również czytania czegokolwiek. Bo nie od dzis wiadomo, że kto niesie wiedzę, niesie i cierpienie. To swoisty protest song przeciwko zachodniej kulturze! Bardzo mi się podoba!

    Pozdrawiam.
  • No pasarán 11.11.2019
    Zdębiałam lekko.
  • Neurotyk 11.11.2019
    Mogłeś nic nie napisać, na to samo by wyszło hehe
  • Pan Buczybór 11.11.2019
    i to jest prawdziwa sztuka awangardowa
  • Neurotyk 11.11.2019
    obraz malowany krwią menstruacyjną - to sztuka wiele mówiąca :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania