Ten cytat z Ewangelii jest wypowiedziany w stosunku do Piotra - miało się dokonać dzieło odkupienia według wiary - Jezus miał umrzeć. Z drugiej strony Jezus Chrystus chodził do rzymskich żołnierzy i nie nawoływał ich do porzucenia broni. Wiersz nie jest nawoływaniem do wojny, ale do walki o wolność. Gdyby wszyscy myśleli jak Ty, wszyscy Polacy leżeli by gdzieś na hałdzie przy krematorium.
Abbie Faria Wiem skąd jest cytat. A jeśli wiersz nawołuje do walki za wolność gdy ta wolność jest już odbierana to mogę być za. I jak najbardziej straje po stronie autora jeżeli on myśli stanąć na czele armii z którą chcę bronić kraju. Pokazać z ukrycia jak walczyć i umierać na przykładzie innych a pokazać "Jak walczę i umieram" To duża różnica
Koliber Tak, to prawda. Generałowie zarządzają powstania, obronę, a zwykli ludzie giną. Ludzie, którzy najgłośniej krzyczą, w tym politycy jaka to Rosja zła, pierwsi powinni pojechać z karabinami na front.
Koliber To co mówisz to relatywizm moralny. Zawsze dobro jest dobrem, a zło złem. Chodzi o ocenę danego czynu. Jeżeli ukradniesz kilogram cukru ze sklepu, to jest źle. Ale jeżeli nie masz pieniędzy, nikt Ci nie pomaga, nie masz przy sobie żadnego cukierka i ukradniesz cukier, bo ratujesz osobę, którą znasz mającą cukrzycę i zapadającą w śpiączkę to już nie jest źle.
Jeżeli alianci wspierali Stalina i jego armię, wysyłali sprzęt - amunicję paliwo i robili z nim układy, wtedy Stalin był cacy. Ale jak wyzwolił Polskę od nazizmu - Niemców wprowadzając zwoje rządy to już nie cacy. Jak komuniści ukradli ziemię "obszarnikom" co mieli ponad 50 ha to niedobrze, ale jak dali ziemię na własność "chłopom z czworaków" to już dobrze i nikt komunistycznych kroków nie odwróci. Chłopi - rolnicy uwłaszczeni w latach 70 - tych nie oddadzą ziemi dawnym szlachcicom i "Panom", bo z widłami i siekierami pozabijali by posłów w Warszawie.
Abbie Faria chyba masz małą wiedzę na temat powstań. Akurat powstanie listopadowe "zarządzili" podchorążowie, którzy zrzekli się wszelkich stanowisk, nawet Piotr Wysocki i walczyli jako prości żołnierze. Powstanie styczniowe zaczął akurat rząd narodowy, a nie żadni generałowie, ich akurat trzeba było niektórych prosić, żeby wzięli udział, (a w powstaniu listopadowym nawet do nich strzelać żeby łaskawie przystąpili do buntu). I większość członków rządu narodowego rezydowała w Warszawie, i duża część zginęł, podobniej jak dyktator powstania Romuald Traugutt. Długi czas dowodził oddziałem na Polesiu i był zagrożony jak każdy inny żołnierz. Powstanie Wielkopolskie, wygrane "zarządzili";) zwykli ludzie, a politycy i przywódcy próbowali je powstrzymywać. Mało coś wiesz na temat powstań. Może miałeś na myśli tych rozpętujących wojny, Hitlera, Stalina, Putina. Tak oni faktycznie siedzieli w dobrych bunkrach. Ale to byli agresorzy, a nie powstańcy.
Noico1 Tak? Mało wiem, to powiedz dlaczego Szlachta całowana po rękach przez chłopów i zdejmująca czapki jak Dziedzic przechodzi nie obiecała im uwłaszczenia. To była główna klęska Polski - "olewanie" chłopów. Car to wykorzystał. "Rozdzióbią nas kruki, wrony".
Abbie Faria pierwszym dekretem powstania styczniowego był dekret uwłaszczeniowy wydany przez rząd narodowy, a za jego sabotowanie ze strony szlachty groziła śmierć. Poczytaj może jak się zaczęło to powstanie.
Car ogłosił uwłaszczenie dużo później. Zresztą dziś płacisz dużo większe podatki od tych nieuwłaszczonych chłopów i nie płaczesz, a oni nie musieli odbywać służby wojskowej choćby, a jakieś obowiązki publiczne mieć musieli. Car ich zapędził do piętnasto, często dwudziestoletniej służby wojskowej. Ładna mi łaska za uwłaszczenie. Zamienił stryjek siekierkę na kijej:)))
Noico1 Racja. Wcześniej ogłosił to rząd tymczasowy - a Car to podchwycił i dzięki powstaniu chłopi zyskali ziemię na własność. W wielu wsiach carat parcelował posiadłości szlachty w pierwszej kolejności biorącej udział w powstaniu. U moich dziadków chłopi mieli szacunek do dziedzica Walewskiego i nie chcieli wziąć ziemi od cara, więc ziemię wykupili za bezcen chłopi zza rzeki - "krzywopisy".
Abbie Faria dokładnie. A w ogóle to już Kościuszko ogłosił uniwersał o zwolnieniu chłopów z wszelkich powinności za udział w obronie ojczyzny. Vide przykład uszlachconego Bartosza Głowackiego. Później zaborcy nie pozwalali na uwłaszczenie, bo w Wielkopolsce w wielu majątkach uwłaszczali chłopów sami magnaci.
Na warszawskich Powązkach pełno było brzozowych krzyży, zastąpiły je trwalsze pomniki. Pamiętam spotkanie w puszczy, kiedy w czasie grzybobrania natknęłam się na taką skromną mogiłę.
Pozdrowienia!
Masz rację Bożenko, ludzie walczyli po to, żeby ratować Ojczyznę, nie dla sławy i orderów, to przyszło trochę później, gdy już nie żyli, i nie zależało już od nich. Dziś są dla nas bohaterami, wszyscy, którzy stanęli do walki. Nie byłem na Powązkach już kilka lat, kiedyś były całe szeregi brzozowych krzyży. Dziś pewnie jest już inaczej. One są mało trwałe.
W natarciu na Monte Cassino zginęło prawie tysiąc polskich żołnierzy, młodych ludzi. Nie wiedzieli co to znaczy założyć rodzinę, patrzeć jak ich dzieci dorastają, cieszyć się życiem. Wielu z nich konało w męczarniach, zżeranych przez infekcję i robactwo; leżeli z wywalonymi bebechami na górskich zboczach, a nikt nie był w stanie choćby odrobinę skrócić im cierpienia.
Nie widzę w tym nic wzniosłego, ani poetycznego, mogę tylko żałować, że do czegoś tak potwornego w ogóle doszło. Nikt nie wie, jak to jest walczyć, a każdy umiera samotnie.
Najgorsze jest to, że ta ogromna ofiara nie zdała się na nic, ojczyzny nie ocaliła, ale przynajmniej można o tym pisać wiersze.
Chyba lepsza lepsza była walka od powolnego konania w gułagach, lodach Syberii i Kazachstanu, wśród kacapów. Chyba zapomniałeś Narratorze zupełnie skąd się Ci ludzie w szeregach armii Andersa wzięli. To byli ludzie wywiezienie w latach 1940 - 41 w towarowych wagonach z Kresów Rzeczypospolitej, których wyrzucono z domów, dając piętnaście minut na spakowanie. Dla nich możliwość walki z wrogiem to było wybawienie. Przy okazji ocalono około stu tysięcy cywilów, kilkadziesiąt tysięcy polskich dzieci. Wiele z nich trafiło później także do Australii. Pewnie i bez tej armii Andersa Niemców by pokonano. Ale przedłużyłoby to wojnę, kolejni ludzie zginęli w obozach. A satysfakcja z radości Włochów, którzy witali polskich żołnierzy, choćby triumfalne wejście do Bolonii i innych włoskich miast, wśród wiwatujący z radości tłumów. Bezcenne.
Noico1
Jesteś jak te stare dziady za stołami pełnymi map. Wysyłali młodych na śmierć, a sami byli bezpieczni na tyłach. Nie ma nic chwalebnego w śmierci od kuli. Takie durne i idealistyczne podejście do umierania oraz walki jest typowe dla nieuków, którzy nie wiedzą, jak wygląda pole bitwy. W twoim idealnym kraju - czyli bolszewickiej Rosji, zgłosiłbyś się na ochotnika do roli komisarza politycznego, bredzącego o chwale wojny za ojczyznę i strzelającego bez litości do uciekających żołnierzy.
Satysfakcja z radości Włochów na pewno pomogła zabitym i umierającym.
Przekraczasz granicę durnoty w swoich komentarzach.
Ciekawe czy tłum w Bolonii wiwatowałby równie radośnie gdyby pod Monte Cassino zginęło tysiąc Włochów?
Polskie natarcie pod Monte Cassino nie skróciło wojny ani o jeden dzień, ponieważ niemieccy spadochroniarze broniący klasztoru, a właściwie tego co po nim zostało, nie zostali pobici w walce, ale się wycofali. Kiedy rankiem 18 maja Polacy wkroczyli do ruin klasztoru, nie było w nich Niemców, za wyjątkiem ciężko rannych, których nie można było ewakuować. Faktyczną przyczyną opuszczenia klasztoru przez Niemców było nie polskie natarcie, lecz przełamanie linii Gustawa przez Francuski Korpus Ekspedycyjny w rejonie gór Aurunci. Po udanym manewrze Francuzów obrona Monte Cassino i pobliskich wzgórz nie miała sensu.
Nie wszyscy zginęli w gułagach, a właśnie dlatego, że zginęło tam wielu, nie należało poświęcać tych nielicznych, którzy przeżyli. Alianci i tak nigdy oficjalnie nie docenili polskiego wkładu w rozgromienie III Rzeszy i nawet odmówili polskim weteranom prawa udziału w paradzie zwycięstwa, która się odbyła w Londynie w czerwcu 1946
Czy trzymałeś kiedyś broń w ręku, strzelałeś do ludzi, wiesz jakie to uczucie zabić człowieka?
Rozumiem, że walczyłeś o wolność Polski, zginąłeś, a ten wiersz napisałeś w zaświatach. ?
Narrator to powiedz mi po co wcześniej wysłano tam jednostki nowozelandzkie, nie mówiąc o brytyjskich, czy indyjskich gurkach, albo Marokańczyckach. Polacy nie byli pierwsi. Nowozelandczycy stracili lekko licząc 3,7 tysiąca zabitych (i zaginionych). Skoro Niemcy opuścili klasztor sami, to skąd straty sprzymierzonych ponad dziesięciotysięczne? Owszem był epizod, że brytyjskie, czy amerykańskie lotnictwo zbombardowało własny sztab, ale zginęło wtedy coś koło dwudziestu aliantów. Ot, przypadek, pomyłka. A Polacy to według siebie chyba sami strzelali do siebie z tego pustego klasztoru, którego nie trzeba było już zdobywć. Wierzysz w to co piszesz?
Narrator mała errata, zaniżyłem straty alianckie przy szturmie na linię Gustawa, napisałem że 10 tys. To nieprawda. Sprawdziłem, Amerykanie, Brytyjczycy, Hindusi i Nowozelandczycy stracili około 48 tysięcy ludzi, nie zdobywając [pustego, opuszczonego przez niemieckich spadochroniarzy:)))] wzgórza i nie przełamując Linii Gustawa. Udało się to Polakom.
Radzę przeczytaj jeszcze raz mój komentarz powyżej i przestudiuj historię bitwy.
W walce o Monte Cassino Alianci stracili około 55 tysięcy zabitych w czterech bitwach. Korpus nowozelandzki wszedł na pozycję wyczerpanego pierwszą bitwą II korpusu USA i przystąpił do ataku na miasteczko Cassino 17 lutego. Atak został odparty przez Niemców. Konsekwentnie Nowozelandczycy wzięli udział w trzeciej bitwie rozpoczętej 15 marca, ale ponieśli tak duże straty, że zostali zastąpieni przez Brytyjczyków. Ciekawostką jest, że więcej napisano w zachodnich źródłach na temat udziału Nowozelandczyków w bitwie, aniżeli Polaków.
Dowodzący Aliantami generał Alexander prowadził strategię mięsa armatniego: wysyłać do boju jak najwięcej dywizji, żeby odciągnąć jak największe siły Niemców od planowanego desantu w Normandii. Epizod z Polakami często się określa mianem „drugiego Verdun”.
Częścią planu Alexandra było użycie 11 maja w czwartej i ostatniej bitwie polskiego II Korpusu, podczas której ośmiuset niemieckich spadochroniarzy, czyli niecałe dwa bataliony, było w stanie odpierać ataki dwóch polskich dywizji, a wysunięte najdalej do przodu dwa polskie bataliony zostały doszczętnie zniszczone. Anders w rezultacie był zmuszony posłać do decydującego szturmu personel pomocniczy: kierowców, sanitariuszy i kucharzy. Ci, co ocaleli byli tak wyczerpani bitwą, iż zabrało sporo czasu zebrać wystarczającą partię, żeby się wspiąć na szczyt i wywiesić biało-czerwoną flagę.
Ale nie o to mi chodziło — chciałem tylko podkreślić, że łatwo jest siedząc w zaciszu własnego domu pisać wiersze o walce i umieraniu. Książki i filmy pokazują zazwyczaj ten temat w wyidealizowany sposób, mający niewiele wspólnego z rzeczywistością. A co z tymi co nie zginęli, ale zostali okaleczeni na resztę życie? Bitewna chwała już dawno się dla nich skończyła, wiwatujące tłumy zapomniały o nich, a tutaj trzeba przeżyć w mordędze jeszcze jeden dzień, wiele takich dni, będąc kaleką.
Może gdybym miał 25 lat napisałbym inaczej, ale trzeba trochę pożyć, żeby docenić prawdziwą wartość życia, żeby nie rzucać słów na wiatr.
Francuski Korpus Ekspedycyjny przełamał linię niemieckiej obrony w czasie kiedy ataki Polaków na klasztor i okoliczne wzgórza były wciąż odpierane.
Oczywiście nie umniejsza to w niczym zasługi polskich żołnierzy, ponieważ Monte Cassino było najsilniej bronionym punktem linii Gustawa, jednak trzymajmy się faktów nie legend.
Narratorze cieszę się, że to w końcu przyznałeś. I oczywiście zdobycie Monte Cassino nie jest żadną legendą, ani mitem, ale rzeczywistością. Twoje uwagi odnośnie Monte Cassino są o tyle nietrafione, że to była armia ochotnicza, ale akurat utwór nie dotyczył Monte Cassino, był bardziej ogólny. A tematyka moich utworów dotyczy wyłącznie walk prowadzonych w obronie Ojczyzny, nigdy nie chwaliłem w żadnym wierszu jakiejkolwiek wojny napastniczej, ani agresorów. Więc uwagi odnośnie zabitych, rannych, psychicznie okaleczonych powinieneś kierować do tych, którzy te wojny od wieków wywołują, czyli Rosji, Niemiec, czy innych państw. Oburzanie się na obrońców ojczyzny za to, że bohatersko jej bronią, jest szczytem cynizmu. To (obrona przed agresja, próba wyrwania się z niewoli) jest rzecz godna najwyższej chwały i ciągłego przypominania, i dopóki będę miał siłę i będę żył zawsze będę to robił. Bo Oni, Ci ludzie którzy się bili, gdy inni siedzieli cicho, albo się w tym czasie dorabiali, dogadując się z agresorami. są po prostu tego warci.
Coś mi się zdaje, że gdyby przyszło do awantury siedziałbyś cicho pod stołem lub udawał nieżywego. ?
Polacy jako pierwsi zajęli Monte Cassino, lecz nie mieli decydującego wpływu na przełamanie niemieckiej obrony.
Możesz to sobie przeczytać tutaj:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_o_Monte_Cassino#Operacja_Honker
„Znacznie lepiej (niż Polakom - N) powiodło się natarcie Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego (FKE) na lewym skrzydle. Goumiers przełamali obronę w Górach Auruncyjskich. 3 Algierska Dywizja Piechoty posuwała się doliną rzeki Ausente i 14 maja zdobyła Ausonię, 2 Marokańska DP wzięła 12 maja Monte Faio i następnego dnia Monte Maio, zaś wydzielone oddziały piechoty amerykańskiego II Korpusu zajęły (przy znacznych stratach) niewielką górską wioskę Santa Maria Infante. Aliantom otwierało się wreszcie wyjście na dolinę rzeki Liri, a zakończenie bitwy było coraz bliższe rozstrzygnięcia. (…)”
Jeśli przeciwnik sforsował drogę do budynku oknem, to jaki sens jest barykadować drzwi? Tak trudno to zrozumieć?
Problem w tym, że w swoich badaniach opierasz się przeważnie na źródłach polskojęzycznych, które naturalną koleją rzeczy eksponują osiągnięcia Polaków. Ja biorę pod uwagę również materiały angielskojęzyczne, dzięki czemu mam pełniejszy obraz sytuacji.
Narratorze, ja nigdzie nie negowałem zasług innych alianckich żołnierzy, dostatecznie wielu ich zginęło, i daleki jestem od tego żeby to bagatelizować. Tyle że moje wiersze dotyczą przeważnie Polaków, choć nie tylko, a ty wszelkimi sposobami starasz się ich sukcesy, bądź bohaterstwo umniejszyć. Wiele napisałem na temat cudzoziemców, którzy walczyli w polskich powstaniach. A obrona ojczyzny to jest po prostu obowiązek każdego dobrego Polaka i dziwię się, że znajdują się tacy, którzy próbują to umniejszać.
Gdzie napisałem, że obrona ojczyzny nie jest obowiązkiem każdego Polaka?
Natomiast nie widzę wiele sensu w obronie ojczyzny przełamując kluczowy punkt najsilniejszej fortyfikacji II WŚ położonej dwa tysiące kilometrów od Polski, podczas gdy najpotężniejsze armie świata wybierają do natarcia bezpieczniejsze miejsca. Nie dostrzegasz tutaj podobieństwa z absurdem Saragossy i San Domingo?
Wróćmy jednak do Twojego wiersza zatytułowanego „Pokażę wam jak walczyć i umierać”, lecz co takiego nam pokazujesz? Górnolotne myśli, puste frazesy, nic nie znaczące symbole — to nie jest walka, ani tym bardziej umieranie. To jest jakiś moment ekstazy, który się Tobie udzielił, a który do mnie nie dociera.
Napisałeś powyżej: „To (obrona przed agresja, próba wyrwania się z niewoli) jest rzecz godna najwyższej chwały i ciągłego przypominania, i dopóki będę miał siłę i będę żył zawsze będę to robił.”
Naprawdę sądzisz, że tym wierszem zmienisz czyjeś przekonania? Nie bądź taki naiwny; spójrz na komentarze.
W tym jednym zdaniu jest o Tobie więcej niż o Polsce: kreujesz się na jakiegoś bohatera, zbawiciela ojczyzny, który siedząc w krześle pokieruje losem pokoleń. Zabawne, a jednocześnie żałosne.
Styl tego wiersza nie trafia do mnie, ponieważ wyrosłem na literaturze innego rodzaju, poczynając od poczciwego Haska, poprzez „Cienką czerwoną linię” Jonesa, „Rzeźnię numer pięć” Vonneguta, „Paragraf 22” Hellera. Te książki pokazują dopiero czym jest walka, czym śmierć.
Narratorze, rozumiem, że gdybyś to Ty dowodził aliantami, Niemcy siedziałyby na linii Gustawa do dnia dzisiejszego i nikt by ich nie poinformował, że Berlin wzięty;)))
Tytuł wiersza jest akurat parafrazą słów gen. Dąbka "Pokażę wam jak Polak walczy i umiera" umieszczonych na jego grobie na cmentarzu w Gdyni. Nie ja je wymyśliłem. Rozumiem, że jego postawa też Ciebie nie przekonuje, tylko komentarze internetowych trolli po matkach ruskich wywłokach.
Gdybym to ja dowodził Aliantami, walczyłbym do ostatniego… amerykańskiego żołnierza.
Słowa wyryte na grobie generała Dąbka „Pokażę wam jak Polak walczy i umiera” są mi dobrze znane, ponieważ widziałem jego grób w Redłowie na własne oczy, a nawet składałem na nim wieniec w mundurze marynarki handlowej podczas uroczystości w roku 1985.
A więc nie jest to żadna parafraza tylko zacytowanie oryginalnego tekstu. Słowa te w wypadku obrońcy Kępy Oksywskiej mają głęboki sens, ponieważ walczył bohatersko do końca i wolał zginąć aniżeli oddać się do niewoli, a jego postawa stała się przykładem dla przyszłych pokoleń. Jednak był to jego wybór — nie zachęcał do zbiorowego samobójstwa i nakazał zaprzestanie walki po jego śmierci, gdyż wiedział, że Polsce są potrzebni żywi ludzie, nie trupy.
Natomiast w Twoim wierszu razi mnie nie tematyka, lecz przede wszystkim jego styl — jest pisany językiem taniej agitki rodem z ZSRR. Mógłbyś ten wiersz wydrukować w formacie A1 i porozklejać na ścianach komendy uzupełnień. Podobne wiersze pisano za czasów Stalina. Nienawidzisz komunizmu, ale nie możesz od niego uciec, nawet w swojej twórczości.
Do tego przedstawiasz rzeczy w kolorach czarno-białych: my waleczni, oni tchórze. Instynkt człowieka nie zgadza się z brutalnością i okropieństwem wojny. Major Sucharski po pierwszej salwie pancernika wpadł w panikę, nalegał na natychmiastową kapitulację, trzeba było odebrać mu dowództwo. Tchórz czy po prostu zwyczajny człowiek złamany piekielnym ogniem niemieckich dział? Skąd wiesz jak byś się zachował na jego miejscu? Nie brałeś udziału w wojnie to jakim prawem pouczasz innych, co mają robić?
Odnoszę wrażenie, iż cenisz świat pomników bardziej niż żywych ludzi — pomniki milczą i nie piszą komentarzy.?
Narratorze bardzo lubię komentarze, a Twoje uwielbiam szczególnie, choć często się z nimi nie zgadzam. Zawsze jesteś u mnie mile widzianym gościem, potrafisz merytorycznie dyskutować i posiadasz dużą wiedzę, więc tym bardzie mi miło. Oczywiście polemika to nic złego. A pomniki również potrafią mówić, często powiedzą więcej niż niejedna mądra książka, toteż potrafię ich słuchać. Ale to trzeba umieć. Bywają bardziej rozgadane niż Ci się może wydawać.
A gen. Dąbek pociągnął obronę do końca, poddał się, gdy był już otoczony ze wszystkich stron i znikąd nie było szans pomocy. Bardzo mi imponuje jego postawa, choć prawdę mówiąc nie rozumiem, dlaczego się zastrzelił, nie składał przecież przysięgi bronić się aż do śmierci jak Raginis i jego zastępca.
>>>> choć prawdę mówiąc nie rozumiem, dlaczego się zastrzelił
Zrobił to z pogardy dla życia; nie był stworzony na jeńca, wolał zginąć niż iść do niewoli — jak w Twoim wierszu.
Musiał być człowiekiem wielce moralnym, a takich cechuje skromność i dystans do własnych osiągnięć. Wątpię, żeby zaakceptował ten napis na swoim grobie, jubileusze, przemówienia, fanfary; cała ta szopka jest bardziej dla nas, niż dla niego.
Pomimo krytycznej opinii, Twój wiersz może się poszczycić rekordową ilością komentarzy. ?
Narratorze większość jest pozytywnych, chyba że doliczasz chłam pisany przez trolli będących odpadami z biegunki czerwonoarmisty, typu pingpong, czy jankochlejownik. No chyba nie chciałbyś być zaliczony do tego towarzystwa.
Narrator dopiero teraz przeczytałem na spokojnie całą Twoją wypowiedź i zastanowiłem się nad nią. Pomniejszasz go (Dąbka), pisząc że wątpisz, żeby zaakceptował napis, czy to że oddaje mu się honory. Pewnie, że nie ma na to żadnego wpływu. Musiał bywać na takich uroczystościach. Ale był właśnie taki jak był dzięki przykładom z życia, to ciąg pokoleń. Miernoty ich zazwyczaj nie akceptują, starają się umniejszyć, ale tacy ludzie są wyjątkowi. Kiedyś wydaje mi się, że było ich więcej. Teraz szkoła, rodzina wychowują przeciętniaków, ambicje kierują na karierę zawodową, języki, nic poza tym. Jak powiedział ktoś mądry, można znać dziesięć języków i w żadnym nie mieć nic do powiedzenia.
Tytuł nasuwa mi końcowe sceny z Ostatniego samuraja.
- Opowiedz mi jak umarł..
- Nie, opowiem i jak żył.
I niech to będzie przeciwwagą dla komentarzy osób robionych miękkim chujem i tych przekraczających granice logiki w porównaniach i kilka innych, odbierając wolnym prawo do walki. ofiary życia bo inaczej ludzkość by po prostu skarlała, padła od przeciągu słów, kogoś, kto jak Swang Song - regularny troll uzurpuje sobie monopol na rację i . mądrość dziejową. Zmieniając historię, dla swoich korzyści, konformisty. który nie wierzy w to, co pisze z zawziętością.
Cytat z kiepskiego filmu to jakiś argument? Nie sądzę.
Najwyraźniej sens mojej wypowiedzi ci ucieka. Nikomu nie odbieram prawa do walki. Śmieję się z nadętego pustego zachwalania bezsensownych śmierci. Nie, walka bez szans to nie heroizm. To głupota. Przestudiuj to, co napisałem. Może zrozumiesz.
Ofiary walki z nazizmem dzielą się na chwalebne i przeznaczone na zapomnienie. Żołnierze oddający życie w walce z żołnierzami niemieckimi i ich koalicjantami - Włochami i Węgrami i Ukraińcami itd, walczącymi pod bolszewicką gwiazdką są przez Polaków skazani na zapomnienie. To najeźdźcy bolszewiccy. A ci co walczyli pod flagą aliantów, to już wielcy bohaterowie.
A ginęli tak samo, nieśli jednak inne ideologie - żołnierze radzieccy ( w tym Polacy) przynieśli zbrodniczy komunizm, a Armia Andersa walczyła za wolność i demokrację.
Jest dokładnie tak jak piszesz, przynieśli zbrodniczy komunizm, stanęli po niewłaściwej stronie historii, dlatego historia o nich milczy, a ich pomniki są obalane. Były przypadki przechodzenia całych plutonów na stronę podziemia antykomunistycznego. Czyli można było nawet w tej sytuacji zachować się jak trzeba, jak ktoś chciał oczywiście, i jak miał rozum.
Tylko literat specjalnej troski, nie umiejący także czytać, na podstawie wszystkich publikacji autora potrafi pleść brednie, sugerować, że jest on/autor/ zwolennikiem hitleryzmu. Nawet gdyby Lotos, dziś na obiad jadł sandacza z Odry, to nie była to okoliczność łagodzącą. Jakiś lepszy towar, ten sam, co Sławek Nitras?
Wojna, to coś najgorszego, co może spotkać atakowany kraj. My chyba najwiecej o tym wiemy, już choćby przez pamięć zaborów po dwie światowe wojny.
Myślę, że ten wiersz powstał z powodu wojny za miedzą i z uwagi na okoliczności postępującego szaleństwa Putina.
Dziś nie możemy być spokojni, raczej trzeba być w jakiś zrównoważony sposób przygotowanym na najgorsze właśnie.
Ten wiersz przywołuje pamięć bohaterów, którzy polegli w obronie Ojczyzny. Jego celem jest pokazanie, co jest największą wartością.
Pozdrawiam 5
Tę wojnę można już było dawno przewidzieć Martyno, i chyba można też przewidzieć, jaki będzie ciąg dalszy tej historii, tak jak Hitler nie zatrzymał się po Austrii i Sudetach. Putin zarzuca już rakietami całą Ukrainę, nie mogąc zdobyć jej armią lądową. Tylko patrzeć jak nas zaczepi. Być może pierwsze będą państwa nadbałtyckie. Już w tej chwili jest wielu ochotników z Polski, którzy walczą na Ukrainie, tylko głośno się tego nie mówi, ze względu na politykę.
A Niemcy zachowują się tak jak w czasach paktu Ribbentrop - Mołotow, niestety dołączyła też do nich jeszcze Francja i być może inni. Znowu mamy dwóch wrogów na granicach.
Dzięki za przeczytanie. Pozdrawiam serdecznie.
Atakujący też rzadko w stu procentach idą ginąć z własnej woli. Polityka i religia największym przyczynkiem współczesnej wojny i zawsze zyski dla niektórych.
Nic wzniosłego, ani fajnego nie ma w umieraniu. Bogumił musiał nigdy nie być w stanie odchodzenia, bo jakby tak z kilka razy, to nie wiem czy uważałby, że to takie ważne, jeśli się umiera za kraj, czy za wiarę, śmierć to śmierć, wredne przeżycie, nie zawsze zaistniałe jako ostatnie, ale koniec końców, póki co ostateczne dla gatunku i nie myśli się próbując złapać ostatniego decha o tym, że chwalebnie, tylko żeby żyć jeszcze albo żeby czym prędzej się to skończyło.
Błogosławieństwem, jest śmierć szybka i może jakieś podprogowe pragnienie występuje u autora, by taką zejść a na wojnach o taką łatwiej, to pisze w klimie o bohaterach i ofiarach, w lęku przed pójściem w niebyt po obumarciu komórek, znowu klepie stronę religijną, a tego jest przesyt.
Ma na Ciebie zły wpływ Bogumił, bo mogłabyś porzucić fanatyzm, skąd by to w człowieka nie weszło, zawsze można wyrzucić, chyba że ktoś ciągle płomienie podsyca.
Noico1, Oby pierwsza rakieta Ci na podwórze spadła, co byś przed poprawką jeszcze wiersz o nadchodzącej chwalebnej śmierci trzasnął.
Znów nas najlepszych, bogobojnych poloków bydo krzywdziły wszystkie a my znowu same, ale ile temata na wierszydła będzie, poezyją, nim padniem, mocno staniem.
Komentarze (54)
Jeżeli alianci wspierali Stalina i jego armię, wysyłali sprzęt - amunicję paliwo i robili z nim układy, wtedy Stalin był cacy. Ale jak wyzwolił Polskę od nazizmu - Niemców wprowadzając zwoje rządy to już nie cacy. Jak komuniści ukradli ziemię "obszarnikom" co mieli ponad 50 ha to niedobrze, ale jak dali ziemię na własność "chłopom z czworaków" to już dobrze i nikt komunistycznych kroków nie odwróci. Chłopi - rolnicy uwłaszczeni w latach 70 - tych nie oddadzą ziemi dawnym szlachcicom i "Panom", bo z widłami i siekierami pozabijali by posłów w Warszawie.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Pozdrowienia!
Nie widzę w tym nic wzniosłego, ani poetycznego, mogę tylko żałować, że do czegoś tak potwornego w ogóle doszło. Nikt nie wie, jak to jest walczyć, a każdy umiera samotnie.
Najgorsze jest to, że ta ogromna ofiara nie zdała się na nic, ojczyzny nie ocaliła, ale przynajmniej można o tym pisać wiersze.
Jak mogłeś w ogóle taki głupi komentarz napisać.
Jesteś jak te stare dziady za stołami pełnymi map. Wysyłali młodych na śmierć, a sami byli bezpieczni na tyłach. Nie ma nic chwalebnego w śmierci od kuli. Takie durne i idealistyczne podejście do umierania oraz walki jest typowe dla nieuków, którzy nie wiedzą, jak wygląda pole bitwy. W twoim idealnym kraju - czyli bolszewickiej Rosji, zgłosiłbyś się na ochotnika do roli komisarza politycznego, bredzącego o chwale wojny za ojczyznę i strzelającego bez litości do uciekających żołnierzy.
Satysfakcja z radości Włochów na pewno pomogła zabitym i umierającym.
Przekraczasz granicę durnoty w swoich komentarzach.
Prawda boli, co?
Ciekawe czy tłum w Bolonii wiwatowałby równie radośnie gdyby pod Monte Cassino zginęło tysiąc Włochów?
Polskie natarcie pod Monte Cassino nie skróciło wojny ani o jeden dzień, ponieważ niemieccy spadochroniarze broniący klasztoru, a właściwie tego co po nim zostało, nie zostali pobici w walce, ale się wycofali. Kiedy rankiem 18 maja Polacy wkroczyli do ruin klasztoru, nie było w nich Niemców, za wyjątkiem ciężko rannych, których nie można było ewakuować. Faktyczną przyczyną opuszczenia klasztoru przez Niemców było nie polskie natarcie, lecz przełamanie linii Gustawa przez Francuski Korpus Ekspedycyjny w rejonie gór Aurunci. Po udanym manewrze Francuzów obrona Monte Cassino i pobliskich wzgórz nie miała sensu.
Nie wszyscy zginęli w gułagach, a właśnie dlatego, że zginęło tam wielu, nie należało poświęcać tych nielicznych, którzy przeżyli. Alianci i tak nigdy oficjalnie nie docenili polskiego wkładu w rozgromienie III Rzeszy i nawet odmówili polskim weteranom prawa udziału w paradzie zwycięstwa, która się odbyła w Londynie w czerwcu 1946
Czy trzymałeś kiedyś broń w ręku, strzelałeś do ludzi, wiesz jakie to uczucie zabić człowieka?
Rozumiem, że walczyłeś o wolność Polski, zginąłeś, a ten wiersz napisałeś w zaświatach. ?
Radzę przeczytaj jeszcze raz mój komentarz powyżej i przestudiuj historię bitwy.
W walce o Monte Cassino Alianci stracili około 55 tysięcy zabitych w czterech bitwach. Korpus nowozelandzki wszedł na pozycję wyczerpanego pierwszą bitwą II korpusu USA i przystąpił do ataku na miasteczko Cassino 17 lutego. Atak został odparty przez Niemców. Konsekwentnie Nowozelandczycy wzięli udział w trzeciej bitwie rozpoczętej 15 marca, ale ponieśli tak duże straty, że zostali zastąpieni przez Brytyjczyków. Ciekawostką jest, że więcej napisano w zachodnich źródłach na temat udziału Nowozelandczyków w bitwie, aniżeli Polaków.
Dowodzący Aliantami generał Alexander prowadził strategię mięsa armatniego: wysyłać do boju jak najwięcej dywizji, żeby odciągnąć jak największe siły Niemców od planowanego desantu w Normandii. Epizod z Polakami często się określa mianem „drugiego Verdun”.
Częścią planu Alexandra było użycie 11 maja w czwartej i ostatniej bitwie polskiego II Korpusu, podczas której ośmiuset niemieckich spadochroniarzy, czyli niecałe dwa bataliony, było w stanie odpierać ataki dwóch polskich dywizji, a wysunięte najdalej do przodu dwa polskie bataliony zostały doszczętnie zniszczone. Anders w rezultacie był zmuszony posłać do decydującego szturmu personel pomocniczy: kierowców, sanitariuszy i kucharzy. Ci, co ocaleli byli tak wyczerpani bitwą, iż zabrało sporo czasu zebrać wystarczającą partię, żeby się wspiąć na szczyt i wywiesić biało-czerwoną flagę.
Ale nie o to mi chodziło — chciałem tylko podkreślić, że łatwo jest siedząc w zaciszu własnego domu pisać wiersze o walce i umieraniu. Książki i filmy pokazują zazwyczaj ten temat w wyidealizowany sposób, mający niewiele wspólnego z rzeczywistością. A co z tymi co nie zginęli, ale zostali okaleczeni na resztę życie? Bitewna chwała już dawno się dla nich skończyła, wiwatujące tłumy zapomniały o nich, a tutaj trzeba przeżyć w mordędze jeszcze jeden dzień, wiele takich dni, będąc kaleką.
Może gdybym miał 25 lat napisałbym inaczej, ale trzeba trochę pożyć, żeby docenić prawdziwą wartość życia, żeby nie rzucać słów na wiatr.
Pozdrawiam. ?
Francuski Korpus Ekspedycyjny przełamał linię niemieckiej obrony w czasie kiedy ataki Polaków na klasztor i okoliczne wzgórza były wciąż odpierane.
Oczywiście nie umniejsza to w niczym zasługi polskich żołnierzy, ponieważ Monte Cassino było najsilniej bronionym punktem linii Gustawa, jednak trzymajmy się faktów nie legend.
Coś mi się zdaje, że gdyby przyszło do awantury siedziałbyś cicho pod stołem lub udawał nieżywego. ?
Polacy jako pierwsi zajęli Monte Cassino, lecz nie mieli decydującego wpływu na przełamanie niemieckiej obrony.
Możesz to sobie przeczytać tutaj:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_o_Monte_Cassino#Operacja_Honker
„Znacznie lepiej (niż Polakom - N) powiodło się natarcie Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego (FKE) na lewym skrzydle. Goumiers przełamali obronę w Górach Auruncyjskich. 3 Algierska Dywizja Piechoty posuwała się doliną rzeki Ausente i 14 maja zdobyła Ausonię, 2 Marokańska DP wzięła 12 maja Monte Faio i następnego dnia Monte Maio, zaś wydzielone oddziały piechoty amerykańskiego II Korpusu zajęły (przy znacznych stratach) niewielką górską wioskę Santa Maria Infante. Aliantom otwierało się wreszcie wyjście na dolinę rzeki Liri, a zakończenie bitwy było coraz bliższe rozstrzygnięcia. (…)”
Jeśli przeciwnik sforsował drogę do budynku oknem, to jaki sens jest barykadować drzwi? Tak trudno to zrozumieć?
Problem w tym, że w swoich badaniach opierasz się przeważnie na źródłach polskojęzycznych, które naturalną koleją rzeczy eksponują osiągnięcia Polaków. Ja biorę pod uwagę również materiały angielskojęzyczne, dzięki czemu mam pełniejszy obraz sytuacji.
Gdzie napisałem, że obrona ojczyzny nie jest obowiązkiem każdego Polaka?
Natomiast nie widzę wiele sensu w obronie ojczyzny przełamując kluczowy punkt najsilniejszej fortyfikacji II WŚ położonej dwa tysiące kilometrów od Polski, podczas gdy najpotężniejsze armie świata wybierają do natarcia bezpieczniejsze miejsca. Nie dostrzegasz tutaj podobieństwa z absurdem Saragossy i San Domingo?
Wróćmy jednak do Twojego wiersza zatytułowanego „Pokażę wam jak walczyć i umierać”, lecz co takiego nam pokazujesz? Górnolotne myśli, puste frazesy, nic nie znaczące symbole — to nie jest walka, ani tym bardziej umieranie. To jest jakiś moment ekstazy, który się Tobie udzielił, a który do mnie nie dociera.
Napisałeś powyżej: „To (obrona przed agresja, próba wyrwania się z niewoli) jest rzecz godna najwyższej chwały i ciągłego przypominania, i dopóki będę miał siłę i będę żył zawsze będę to robił.”
Naprawdę sądzisz, że tym wierszem zmienisz czyjeś przekonania? Nie bądź taki naiwny; spójrz na komentarze.
W tym jednym zdaniu jest o Tobie więcej niż o Polsce: kreujesz się na jakiegoś bohatera, zbawiciela ojczyzny, który siedząc w krześle pokieruje losem pokoleń. Zabawne, a jednocześnie żałosne.
Styl tego wiersza nie trafia do mnie, ponieważ wyrosłem na literaturze innego rodzaju, poczynając od poczciwego Haska, poprzez „Cienką czerwoną linię” Jonesa, „Rzeźnię numer pięć” Vonneguta, „Paragraf 22” Hellera. Te książki pokazują dopiero czym jest walka, czym śmierć.
Tytuł wiersza jest akurat parafrazą słów gen. Dąbka "Pokażę wam jak Polak walczy i umiera" umieszczonych na jego grobie na cmentarzu w Gdyni. Nie ja je wymyśliłem. Rozumiem, że jego postawa też Ciebie nie przekonuje, tylko komentarze internetowych trolli po matkach ruskich wywłokach.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Pomnik_na_grobie_p%C5%82k_Stanis%C5%82awa_D%C4%85bka_-_Gdynia_Red%C5%82owo.JPG
Gdybym to ja dowodził Aliantami, walczyłbym do ostatniego… amerykańskiego żołnierza.
Słowa wyryte na grobie generała Dąbka „Pokażę wam jak Polak walczy i umiera” są mi dobrze znane, ponieważ widziałem jego grób w Redłowie na własne oczy, a nawet składałem na nim wieniec w mundurze marynarki handlowej podczas uroczystości w roku 1985.
A więc nie jest to żadna parafraza tylko zacytowanie oryginalnego tekstu. Słowa te w wypadku obrońcy Kępy Oksywskiej mają głęboki sens, ponieważ walczył bohatersko do końca i wolał zginąć aniżeli oddać się do niewoli, a jego postawa stała się przykładem dla przyszłych pokoleń. Jednak był to jego wybór — nie zachęcał do zbiorowego samobójstwa i nakazał zaprzestanie walki po jego śmierci, gdyż wiedział, że Polsce są potrzebni żywi ludzie, nie trupy.
Natomiast w Twoim wierszu razi mnie nie tematyka, lecz przede wszystkim jego styl — jest pisany językiem taniej agitki rodem z ZSRR. Mógłbyś ten wiersz wydrukować w formacie A1 i porozklejać na ścianach komendy uzupełnień. Podobne wiersze pisano za czasów Stalina. Nienawidzisz komunizmu, ale nie możesz od niego uciec, nawet w swojej twórczości.
Do tego przedstawiasz rzeczy w kolorach czarno-białych: my waleczni, oni tchórze. Instynkt człowieka nie zgadza się z brutalnością i okropieństwem wojny. Major Sucharski po pierwszej salwie pancernika wpadł w panikę, nalegał na natychmiastową kapitulację, trzeba było odebrać mu dowództwo. Tchórz czy po prostu zwyczajny człowiek złamany piekielnym ogniem niemieckich dział? Skąd wiesz jak byś się zachował na jego miejscu? Nie brałeś udziału w wojnie to jakim prawem pouczasz innych, co mają robić?
Odnoszę wrażenie, iż cenisz świat pomników bardziej niż żywych ludzi — pomniki milczą i nie piszą komentarzy.?
A gen. Dąbek pociągnął obronę do końca, poddał się, gdy był już otoczony ze wszystkich stron i znikąd nie było szans pomocy. Bardzo mi imponuje jego postawa, choć prawdę mówiąc nie rozumiem, dlaczego się zastrzelił, nie składał przecież przysięgi bronić się aż do śmierci jak Raginis i jego zastępca.
>>>> choć prawdę mówiąc nie rozumiem, dlaczego się zastrzelił
Zrobił to z pogardy dla życia; nie był stworzony na jeńca, wolał zginąć niż iść do niewoli — jak w Twoim wierszu.
Musiał być człowiekiem wielce moralnym, a takich cechuje skromność i dystans do własnych osiągnięć. Wątpię, żeby zaakceptował ten napis na swoim grobie, jubileusze, przemówienia, fanfary; cała ta szopka jest bardziej dla nas, niż dla niego.
Pomimo krytycznej opinii, Twój wiersz może się poszczycić rekordową ilością komentarzy. ?
- Opowiedz mi jak umarł..
- Nie, opowiem i jak żył.
I niech to będzie przeciwwagą dla komentarzy osób robionych miękkim chujem i tych przekraczających granice logiki w porównaniach i kilka innych, odbierając wolnym prawo do walki. ofiary życia bo inaczej ludzkość by po prostu skarlała, padła od przeciągu słów, kogoś, kto jak Swang Song - regularny troll uzurpuje sobie monopol na rację i . mądrość dziejową. Zmieniając historię, dla swoich korzyści, konformisty. który nie wierzy w to, co pisze z zawziętością.
Najwyraźniej sens mojej wypowiedzi ci ucieka. Nikomu nie odbieram prawa do walki. Śmieję się z nadętego pustego zachwalania bezsensownych śmierci. Nie, walka bez szans to nie heroizm. To głupota. Przestudiuj to, co napisałem. Może zrozumiesz.
Co tam komisarzu polityczny? Narrator cię zaorał, aż się trzęsiesz, prawda? :-)
A ginęli tak samo, nieśli jednak inne ideologie - żołnierze radzieccy ( w tym Polacy) przynieśli zbrodniczy komunizm, a Armia Andersa walczyła za wolność i demokrację.
Myślę, że ten wiersz powstał z powodu wojny za miedzą i z uwagi na okoliczności postępującego szaleństwa Putina.
Dziś nie możemy być spokojni, raczej trzeba być w jakiś zrównoważony sposób przygotowanym na najgorsze właśnie.
Ten wiersz przywołuje pamięć bohaterów, którzy polegli w obronie Ojczyzny. Jego celem jest pokazanie, co jest największą wartością.
Pozdrawiam 5
A Niemcy zachowują się tak jak w czasach paktu Ribbentrop - Mołotow, niestety dołączyła też do nich jeszcze Francja i być może inni. Znowu mamy dwóch wrogów na granicach.
Dzięki za przeczytanie. Pozdrawiam serdecznie.
Nic wzniosłego, ani fajnego nie ma w umieraniu. Bogumił musiał nigdy nie być w stanie odchodzenia, bo jakby tak z kilka razy, to nie wiem czy uważałby, że to takie ważne, jeśli się umiera za kraj, czy za wiarę, śmierć to śmierć, wredne przeżycie, nie zawsze zaistniałe jako ostatnie, ale koniec końców, póki co ostateczne dla gatunku i nie myśli się próbując złapać ostatniego decha o tym, że chwalebnie, tylko żeby żyć jeszcze albo żeby czym prędzej się to skończyło.
Błogosławieństwem, jest śmierć szybka i może jakieś podprogowe pragnienie występuje u autora, by taką zejść a na wojnach o taką łatwiej, to pisze w klimie o bohaterach i ofiarach, w lęku przed pójściem w niebyt po obumarciu komórek, znowu klepie stronę religijną, a tego jest przesyt.
Ma na Ciebie zły wpływ Bogumił, bo mogłabyś porzucić fanatyzm, skąd by to w człowieka nie weszło, zawsze można wyrzucić, chyba że ktoś ciągle płomienie podsyca.
Znów nas najlepszych, bogobojnych poloków bydo krzywdziły wszystkie a my znowu same, ale ile temata na wierszydła będzie, poezyją, nim padniem, mocno staniem.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania