Pokazowe wakacje "część I"

Wyjechałam z Anką na obóz sportowy do Gądek Dolnych. To mała wieś, ale idealna na aktywne spędzanie czasu w trakcie lata. Ośrodek wypoczynkowy znajdował się na pięknej, dużej i zamkniętej wysokim, metalowym ogrodzeniem przestrzeni, praktycznie pośrodku lasu, skąd do morza miałyśmy zaledwie 1,5 km drogi. Codziennie chodziłyśmy więc około 15 minut na plażę. Poza opalaniem, i zabawami na piasku w ciągu dnia, było też mnóstwo atrakcji wieczorem i w nocy.

 

Do ośrodka zameldowałyśmy się w sobotę rano, bo Anka nie lubiła tracić czasu, wzięłyśmy więc z domu pociąg bezpośredni - nocny. Pierwszego już dnia w czasie obiadu na wspólnej stołówce, poznałyśmy nową ekipę. Byli z Poznania, co dla nas bydgoszczanek okazało co najmniej zdziwieniem, że mogą być to ludzie tak mili i apolityczni. Do wieczora orientowałyśmy się mniej więcej, że poza nami, zajętych jest około 80% pokoi, co oznaczało, że nawet jeśli tylko połowa to byli faceci, miałyśmy możliwość poznania przynajmniej 30 nowych, potencjalnych miłości naszego życia. Anka nie była w prawdzie romantyczką, ale dzięki temu przełamywała lody niemal natychmiastowo, a ja również dzięki niej miałam więcej możliwości, a przynajmniej tak to z mojego punktu widzenia wyglądało.

 

Trzeciego dnia, gdy już kojarzyliśmy się wszyscy ze wspólnych posiłków oraz gier i zabaw na plaży między innymi z raczej nieudanych prób windsurfingu, zostało ogłoszone ognisko wraz z nocnym treasure hunting, czyli poszukiwaniem skarbów poukrywanych przez organizatorów zabawy w lesie. Pełne ekscytacji, odpowiednio się ubrałyśmy, w wygodne buty trekkingowe oraz długie, ale seksowne czarne legginsy i przewiązałyśmy w biodrach bluzy z kapturem, ponieważ wieczory mimo lata bywały chłodniejsze. Wychodząc koło 19:00 z pokoju spotkałyśmy chłopaków z pokoju naprzeciwko. Blondyn wpadł mi w oko już na plaży, obserwowałam bite 2 godziny jego wyskoki podczas serwisów, gdy grali w siatkówkę plażową. Niesamowite jak płynnie się poruszał, każdy jego mięsień współgrał napinając się i rozluźniając w ruchu. Na imię miał Radek, ale koledzy wołali na niego Szybki. Niebawem miałam się przekonać dlaczego, choć naiwnie uznałam, że to z powodu umiejętności sportowych. Drugim z chłopaków, który akurat spodobał się Ance, był Grzesio. Równie męski, opalony, umięśniony i przystojny. Różnica była taka, że miał dłuższe włosy, czarne oczy oraz kilka pokaźnych tatuaży na ramionach, plecach i torsie. Na Grzesia wołali Hawaj - z powodu wzorów na ubraniach, które nosił. Właściwie wszystko miał w hawajskie kwiaty, zarówno spodenki, jak i kąpielówki, koszule, a nawet japonki. Jednak nie było to tandetne, nie, Hawajowi przydawało to nawet animuszu, oddawało jego luzacki i swobodny styl bycia. Anka była chłopakami zachwycona, od razu złapała z Hawajem wspólny język, zaczęło się od rozmów o tatuażach i nie kończyło dzięki obopólnej zajawce na motory, podróżowanie i fotografię. Ja miałam z Szybkim nieco trudniej, on był mniej gadatliwy, i nie byłam w stanie wyczuć, czy jakikolwiek temat, który próbowałam poruszyć, interesował go, czy tylko był na tyle miły by przytakiwać, uśmiechać się i czasem coś wtrącić w stylu "o, niemożliwe!", "no nie opowiadaj!".

Po kilku kiełbaskach i dobrym, zimnym piwku, organizatorzy zwołali nas i podzielili na 4 grupy. W każdej grupie były 2 drużyny, a w każdej drużynie pary lub trójki. Anka dobrała się naturalnie w parę z Hawajem. Do mnie uśmiechnęło się szczęście, tzn. uśmiechnął się Szybki i uznał bez pytania, że się zgadzam być z nim w parze na tę nocną zabawę. Otrzymaliśmy mapy, instrukcje, wskazówki, worki z fantami, które trzeba było donieść do punków orientacyjnych i wymienić na inne fanty, które potwierdzały zdobycie danej bazy. Graliśmy drużynowo, ale każda para miała nieco inne wytyczne i zadania i jak się okazało, tak nas zakręcili, że każdy miał inna mapę, właściwie to chyba po to by się w tym lesie zgubić, bo na pewno nie służyło to żadnej nawigacji. Rozpoczęliśmy nasz wyścig w zbieraniu fantów zaraz po Ance i Hawaju. Niestety już po drugim przystanku na zadanie za punkty, nasze mapy wskazywały inne kierunki, więc musieliśmy się rozdzielić. Początkowo wszystko szło sprawnie i ciszyłam się, że Szybki, zgodnie z ksywką, szybko zgaduje zagadki i rozwiązuje rebusy. Ja trzymałam mapę, kierowałam w którą stronę powinniśmy biec, dzierżyłam także woreczek i wymieniałam kolejne przedmioty na kolorowe piłeczki, gumki lub ołówki z kolejnych baz. Pewnie myślicie, że to była bułka z masłem, ale przypomnę tylko, że biegaliśmy w nocy po nieznanym sobie lesie, tylko częściowo oznaczonym szlakiem, z latarkami w dłoniach i przy romantycznym świetle księżyca. Dookoła słychać było śmiechy lub przekleństwa innych drużyn i par. Po niecałej godzinie dobiegliśmy z Szybkim do mety. Nie byliśmy pierwsi, przed nami skończyło parę innych par, ale wynik był całkiem niezły, zdobyliśmy 14 na 15 punktów, co uplasowało nasza drużynę na drugim miejscu. Po kilku minutach z lasu wyłonili się Hawaj i Anka, widocznie zmęczeni, trochę potargani przez gałęzie i bardzo zadowoleni. Podnieśli oboje w tym samym czasie, jak na znak, ręce do góry w geście świętowania zwycięstwa. 14/15 - również udało im się zdobyć prawie najwyższa liczbę punktów. Zauważyłam, że Hawaj nie ma oporów przed obejmowaniem Anki, gdy staliśmy w kolejce po odbiór nagród za jak się okazało 1 miejsce w wyścigu - inne pary z naszej drużyny również pozdobywały wszystkie fanty i po 13-15 punktów za prawidłowe rozwiązanie leśnych rebusów. Fajnie być w wygranej drużynie, to miłe uczucie i dostaliśmy - no nie uwierzycie, bilety na rejs statkiem po morzu, już na kolejny dzień wakacji! Wróciliśmy do hotelu i uzgodniliśmy, że dziś idziemy już spać, a było parę minut po północy, aby jutro móc się bawić na całego na statku.

 

***

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Szpilka 04.07.2021
    Jak ja lubię czytać o takich przygodach, jeździłam tylko na obozy sportowe, czekam na dalszy ciąg ?

    * - bydgoszczanek
    ** - naprzeciwko
  • Fionka99 05.07.2021
    dzięki za wskazani błędów, poprawię :)
  • Pan Buczybór 04.07.2021
    *liczby zapisujemy słownie. Zazwyczaj. Przynajmniej minuty, ilości i inne takie...
    *"sexowne" - seksowne
    *"Blondy" - Blondyn?
    *"w która" - którą
    *"po" - duża litera
    *"rozwiązani" - rozwiązanie

    Niezłe, choć to raczej nie mój typ literatury. Trochę dopracowania i będzie taki w sam raz wakacyjny romans.
    Pozdrawiam
  • Fionka99 05.07.2021
    dzięki, błędy poprawione - masz sprawne oko :)
  • Narrator 04.07.2021
    Przypomniało mi to kolonie w Rudniku nad Sanem, kiedy zdałem do siódmej klasy. Pierwsze wakacje, na których spodobałem się jakiejś tam dziewczynie. Do tego bardzo mnie zaintrygowały te Bydgoszczanki. Jakie naprawdę są? Czym się różnią od, dajmy na to, Torunianek? W czym są lepsze? Co je jara, co ziębi?

    Ja też lubię takie opowiadania. W zwyczajności jest ukryta niezwykłość egzystencji.
  • Fionka99 05.07.2021
    historia lekko oparta na faktach, a raczej najlepszych wspomnieniach :) *wszelka zbieżność imion, miejsc i zdarzeń - przypadkowa :)
  • D.E.M.O.N 05.07.2021
    lekkie, wciągające, dawaj cd. pisz dziewczyno, pisz. przecieraj szlaki.
  • Fionka99 05.07.2021
    spokojnie, piszę, dziękuję za komentarz i odwiedziny :)
  • SwanSong 19.07.2021
    Na przecinki tutaj to się rozhulały. Ostro do poprawy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania