Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Póki śmierć nas nie rozłączy cz. 2/2

Kamil jechał do domu jak szalony. Co chwila wybuchał płaczem, trząsł się na całym ciele, bił pięścią w kierownicę. Dwa razy się zgubił, trzy razy o mały włos nie spowodował wypadku. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Czy powinien się spakować i wyprowadzić, zanim Agata wróci? Nie zdąży. Może w ogóle nie powinien iść do domu? Może powinien zjechać z jakiegoś mostu albo wjechać w drzewo i po prostu się zabić.

– Dlaczego?! – wychlipał sam do siebie. – Dlaczego?

To pytanie nie dawało mu spokoju. Było im ze sobą tak dobrze. Tak bardzo się kochali. Dlaczego codziennie robiła mu obiad? Kupowała drobne upominki? Nalegała, żeby chociaż raz w tygodniu szli na randkę? Dlaczego robiła to wszystko, okazywała mu tyle miłości, jeżeli chciała pieprzyć się z innym? Dlaczego przyjęła oświadczyny, skoro go nie kochała? Nie rozumiał tego, a musiał, żeby wiedzieć, co ma robić dalej, jak ma żyć po tym, co zobaczył.

Kiedy dotarł do domu, postanowił przygotować się na konfrontację. Starał się myśleć o tym, co jej powie, gdy wejdzie do środka. Czy wyskoczy od razu i zacznie rozmowę w przedpokoju? Nie, mogłaby zaraz wyjść. Zaczeka w salonie. Wszedł tam i rozejrzał się. Fotel. Siądzie na fotelu. Spróbował. Wstał po chwili.

„Siądę i co?” – pomyślał. – „Zapalę światło, kiedy wejdzie, jak na filmach? Włącznik jest za daleko”.

Kamil dalej nie wiedział, jak ma zacząć rozmowę, co ma powiedzieć, postanowił więc chociaż zrobić odpowiednie pierwsze wrażenie. Otworzył szafkę i wyciągnął butelkę wódki. Już miał zrobić łyk, kiedy pomyślał:

„Jeżeli teraz nie wiem, co powiedzieć, to co dopiero kiedy się napiję?”.

Położył flaszkę na stoliku obok fotela.

„Ona jednak powinna myśleć, że piłem. To jej pokaże, jaki jestem wściekły”.

Złapał wódkę i pobiegł do kuchni. Przechylił otwartą butelkę nad zlewem, wypadła mu jednak z trzęsących się spoconych rąk. Kiedy udało mu się ją złapać i podnieść z powrotem w środku, została może ćwierć zawartości.

„Nie. W to nigdy nie uwierzy, gdybym tyle wypił, leżałbym pod stołem”.

Po chwili namysłu dolał wody, tak by zawartości było około połowę. Wrócił na fotel. Usiadł i czekał, tępo wpatrując się w drzwi. Ciągle przed oczami stawała mu Agata dosiadająca tego mężczyzny. Wijąca się na nim.

„Czy jest jej z nim lepiej niż ze mną? Dlatego z nim… śpi?”.

Oczy znowu go zapiekły. Wziął oszczędny łyk rozwodnionej wódki z butelki, żeby przyzwyczaić się do smaku. Skrzywił się, miał ochotę splunąć, ale się powstrzymał.

Usłyszał kroki Agaty na klatce schodowej jakieś pół godziny później. Nie poruszył się, gdy weszła do mieszkania. Poczuł jedynie, że jego oddech przyspiesza, jak wewnątrz niego złość miesza się ze strachem.

– Hej, kochanie! – krzyknęła jeszcze z przedpokoju. – Nie śpisz jeszcze?

Nie odpowiedział. Czekał. Gdy weszła do pokoju, pociągnął z butelki solidny łyk. Zatrzymała się w pół kroku, otaksowała całą scenę z wyrazem delikatnie pobłażliwego zdumienia na twarzy.

– Skarbie, co ty robisz? – spytała, lekko się uśmiechając i jednocześnie marszcząc brwi.

– Co ja robię?! – ryknął Kamil. – Co ty robisz?! Gdzie byłaś?!

Przyjrzała mu się, a jej twarz stężała.

– Przecież wiesz…

– Wiem? – wychrypiał, czując, jak strach ustępuje, a wściekłość przejmuje nad nim kontrolę. – Żebyś wiedziała, że wiem! Widziałem cię! Widziałem, rozumiesz?! Z nim!

– Ile widziałeś? – W jej twarzy było można wyczytać napięcie, ale głos miała zupełnie opanowany.

„Ile? Nie co, a ile?” – pomyślał Kamil.

– Widziałem, jak się z nim pieprzysz! – wysyczał.

– Tylko?

– A co?! – ryknął, czując, jak traci panowanie nad sobą i jak łzy znów cisną mu się do oczu. – Mało ci? Co jeszcze miałem zobaczyć?! Widziałem, jak mnie zdradzasz!

– Kamil – zaczęła, robiąc głęboki wdech, wydawała się prawie zawiedziona. – Musisz się uspokoić. Nigdy cię nie zdradziłam. Nie w sposób, który miałby znaczenie…

– Pieprzyłaś go! – zawył i otarł twarz wierzchem dłoni. – Widziałem! Widziałem na własne oczy!

– Kamil – mówiła do niego niesamowicie spokojnie, ale zarazem poważnie. – Wysłuchaj mnie. Gdybyś nie chciał mnie wysłuchać, nie czekałbyś tu na mnie, więc pozwól mi mówić.

Patrzyła na niego przez chwilę, a kiedy się nie odezwał, podjęła znowu.

– Kocham cię. Musisz to wiedzieć. Kocham cię najbardziej na świecie. Jak nigdy nikogo. Tego uczucia nie można zdradzić. W żaden sposób. Jest jednak coś, czego o mnie nie wiesz. Coś, o czym chciałam ci powiedzieć, ale nie umiałam, a teraz muszę, jeżeli mamy się pobrać.

– Pobrać? – załkał Kamil, a jego oczy zalśniły. – Pobrać? Agata…

– Nic nie mów, kochany. Chcę ci coś pokazać. Pozwól mi, proszę, potem powiesz i zrobisz, co zechcesz. Dobrze?

Kamil nie wiedział, co ma myśleć. Był pewien tego co widział, ale ona była taka spokojna, tak pewna siebie. Co takiego mogłaby mu pokazać? Czy istniał jakikolwiek sposób, by zmienić to, czego był świadkiem, nadać temu inną perspektywę? Nie umiał sobie wyobrazić takiej rzeczy.

– Kamil… proszę.

Wyciągnęła do niego dłoń, a on pokręcił głową, ale mimo wszystko poszedł za nią.

 

***

 

Zaparkowali niemal dokładnie w tym samym miejscu, z którego Kamil kilka godzin wcześniej wpatrywał się w okna, próbując w jednym z nich odnaleźć swoją ukochaną. Agata zgasiła silnik, sięgnęła po torebkę z tylnego siedzenia i otworzyła drzwi.

– Chodź – powiedziała miękko, prawie ciepło.

Jej narzeczony wysiadł posłusznie i podążył za nią do bloku. Drzwi na klatkę miały zepsuty zamek i każdy mógł przez nie przejść. Weszli na schody i rozpoczęli mozolny marsz na szóste piętro. Kamil szedł jak na skazanie. Nie wiedział, gdzie ma podziać oczy. Pod nogami, na kamiennych stopniach, walały się niedopałki papierosów, śmieci, rozbite lufki, zauważył nawet w kącie samotną strzykawkę. Ściany, zapewne niemalowane, od kiedy oddano budynek do użytku, były całe w graffiti, obkopane, w niektórych miejscach tynk odchodził od nich płatami. Wreszcie stanęli przed sfatygowanymi drzwiami. Agata nacisnęła klamkę i otworzyła je. Puściła go przodem. Wszedł do ciemnego przedpokoju, a ona wsunęła się zaraz za nim. Rozległ się trzask i na chwilę zapanował kompletny mrok.

Pstryknął przełącznik i światło nagiej żarówki wiszącej w przedpokoju zalało prawie całą malutką kawalerkę. Kamil, zwrócony w kierunku wejścia prowadzącego do jedynego pokoju, zmartwiał. Zajęło mu chwilę, nim pojął, na co patrzy. Na rozłożonej kanapie leżał, wciąż nagi, brodaty osiłek. Na nim i dookoła niego było pełno ciemnej zasychającej krwi. Długa szrama na jego piersi ziała czernią skrzepłej juchy. Kamil chwycił się framugi, zgiął w pół i zwymiotował.

„O kurwa! O kurwa! Zrzygałem się na miejscu zbrodni! O kurwa!” – to była jedyna myśl, jaka przyszła mu do głowy.

Chwilę później przypomniał sobie o Agacie. Obrócił się w jej stronę. Była nadal idealnie spokojna. W ręku trzymała duży kuchenny nóż wycelowany w jego brzuch.

– Wejdź do środka, kochanie, i usiądź na krześle – powiedziała takim tonem, jakby wchodzili do poczekalni u lekarza. – Zaraz ci wszystko wytłumaczę.

– Ale… jak… kurwa… Agata!

– Wejdź do środka, kochanie, i usiądź na krześle – powtórzyła, tym razem z większym naciskiem.

Kiedy wciąż się wahał, zrobiła krok do przodu. Kamil odskoczył i nim się zorientował, był już w środku. Nożem wskazała mu krzesło, a on posłusznie wycofał się na nie rakiem i usiadł. Dopiero w tym momencie Agata odetchnęła głęboko, przykładając rękę do czoła, na jej twarzy po raz pierwszy odmalowało się napięcie.

– Agata… – wydusił z siebie wreszcie trzęsący się Kamil. – On jest martwy. Dlaczego on jest martwy?

– Bo go zabiłam, Kamilku – powiedziała, wciąż na niego nie patrząc. – Chciałam, żebyś to zobaczył, ale najwidoczniej coś poszło nie tak, coś źle zaplanowałam. Przepraszam, nigdy nie chciałam, żebyś pomyślał, że cię zdradzam.

Kamilowi zakręciło się w głowie. Zamrugał i przetarł oczy. Nic z tego nie rozumiał.

– O czym ty mówisz? – zaschło mu w gardle. – Za co ty przepraszasz? Że z nim spałaś? Ty go zabiłaś? Agata, o co tu chodzi?!

Spojrzała na niego tymi wielkimi piwnymi oczami, które tak kochał. Były w nich łzy i ból. Jej broda zadrżała, jakby dziewczyna miała się zaraz rozpłakać.

– Spałam z nim, Kamil, ale to nie tak, jak myślisz. Nie chciałam cię zdradzić. Spałam z nim tylko po to, żeby go zabić.

– Dlaczego? Czy on cię skrzywdził? – To było jedyne logiczne wyjaśnienie, o jakim był w stanie pomyśleć.

– Nie – zaśmiała się cicho. – Nic mi nie zrobił, tydzień temu podrywał mnie w barze i dałam mu mój numer. Zabiłam go tylko po to… – wzięła głęboki wdech i zawstydzona, opuściła oczy na ziemię – …żeby dojść.

Kamil rozumiał z tego wszystkiego coraz mniej.

– Co? – wydusił w końcu z trudem.

– Chciałam ci to powiedzieć od dawna. To jedyny sekret, jaki mam przed tobą, kochany – mówiła szybko, niespokojnie, jakby chciała to z siebie już wyrzucić. – A od kiedy się oświadczyłeś, wiedziałam, że muszę opowiedzieć ci wszystko, zanim się pobierzemy. Inaczej byłoby nie fair. Ale nie umiałam znaleźć słów, więc postanowiłam ci to pokazać. Wiedziałam, że zainstalowałeś mi tę aplikację do śledzenia na telefonie, że robisz się coraz bardziej podejrzliwy. Zostawiłam więc w domu tę torbę po bieliźnie tak, żebyś mógł ją znaleźć i przyjechałam tutaj, mając nadzieję, że będziesz mnie śledził, że będziesz patrzył, zobaczysz, jak go morduję i wszystko zrozumiesz. Ale jak mógłbyś…

Kamil czuł, jak ogarnia go panika, jak mieszają mu się myśli.

– Co zrozumiem?

– Że ja tylko tak potrafię mieć orgazm! – wykrzyczała i rozszlochała się. – Tylko kiedy obcuję ze śmiercią. Kiedy mężczyzna kona pode mną i czuję na udach jego ciepłą krew, wtedy naprawdę dochodzę, jak czuję wewnątrz siebie uciekające z niego życie. Myślałam, że tak będzie zawsze, że będę zabijać i przechodzić do następnego faceta, jedynie zaspokajając żądzę, ale potem spotkałam ciebie i zakochałam się, chciałam być tylko z tobą i nigdy nie mogłabym cię skrzywdzić, ale mam też swoje potrzeby.

Myśli Kamila zboczyły na inny tor, taki, który rozumiał.

– Czyli ty nigdy ze mną nie doszłaś?

– Doszłam, Kamil, jasne, że tak, ale to nie takie proste. Powiedziałam ci, muszę czuć śmierć wewnątrz siebie. Inaczej nic z tego. Dlatego przyszedł mi do głowy inny sposób. – Wskazała czubkiem noża udo martwego mężczyzny, brakowało w nim dużego kawałka mięsa. – Próbowałam inaczej mieć ich w sobie. Zjadałam ich i kochałam się z tobą, ale to niewiele pomagało. Dlatego zaczęłam dawać ich tobie i kiedy byli w tobie, a ty we mnie, było tak cudownie. Tak, jakbym była tylko z tobą, ale równocześnie znowu czuła, jak oni umierają we mnie i dochodziłam jak jeszcze nigdy w życiu.

– Dawałaś ich mnie? – Kamil wytrzeszczył na nią oczy, próbując pojąć sens tych słów.

Dopiero po chwili, kiedy przed oczami stanął mu soczysty filet mignon, który przygotowała mu tamtego dnia na obiad, zwymiotował ponownie.

– Karmiłaś mnie ludźmi?! – zapytał z przerażeniem, ocierając usta. – Ludźmi?!

– Robiłam to dla nas…

Kamil trząsł się cały jak w febrze, łzy spływały mu po policzkach. Agata również płakała.

– To szaleństwo! Jakiś zły sen! – wykrzyczał.

– Kamil… – powiedziała, odkładając wreszcie nóż. – Wiem, że to szok. Że musisz wiele przemyśleć. Co byś nie postanowił, uszanuję twoją decyzję. Proszę, pamiętaj tylko o jednym: kocham cię.

Mężczyzna, widząc, że jego narzeczona jest bezbronna, nie namyślał się długo. Popatrzył na nią po raz ostatni, a potem zerwał się z krzesła i ile sił w nogach uciekł z mieszkania.

 

***

 

Kamil siedział w barze sącząc cosmopolitan. Nachylał się w stronę ponętnej blondynki ubranej w białą obcisłą koszulę oraz czarną ołówkową spódniczkę. Szepnął jej coś na ucho, a ona wybuchnęła śmiechem, zasłaniając przy tym usta. Mężczyzna złapał ją delikatnie za nadgarstek i pokierował jej dłoń w dół.

– Masz taki piękny uśmiech – powiedział. – Nie żałuj mi go, proszę.

Blondynka opuściła odrobinę wzrok i zatrzepotała rzęsami. Uśmiechnęła się.

– O proszę, jaki piękny. – On też się uśmiechnął i przejechał kciukiem po jej policzku. – Dziękuję ci za niego.

Barman zadzwonił w ustawiony na ladzie dzwon, oznajmiając, że to ostatnia szansa, by jeszcze coś zamówić. Towarzyszka Kamila już podnosiła rękę, by poprosić o dolewkę, ale powstrzymał ją.

– Może na ostatniego pójdziemy do mnie? – zapytał, a ona kiwnęła głową, rumieniąc się.

Jednak nie mieli okazji wypić niczego więcej tamtego wieczora. Zaczęli się nawzajem rozbierać już w taksówce. Rozpinali guziki, odpinali paski, ich ręce błądziły chciwie po zakamarkach odzieży w poszukiwaniu chociaż skrawka nagiego ciała. Kontynuowali na schodach, robiąc co chwila przystanki na piętrach, by przywrzeć do siebie w uścisku i złączyć się w pocałunku. W przedpokoju Kamila stracili resztę ubrań, a do sypialni dotarli już nago, nie przejmując się nawet zapaleniem światła. Przewrócili się od razu na łóżko, bez dalszych wstępów zatracając się w sobie.

Drzwi kuchni uchyliły się bezszelestnie. Bose stopy nie robiły najmniejszego hałasu na miękkim dywanie. Agata przemknęła przez mieszkanie cicho jak duch i stanęła za framugą uchylonych drzwi sypialni. Przez chwilę przyglądała się, jak Kamil kocha się z nieznajomą. Przygryzła wargę i sięgnęła do koronkowego obszycia krótkiej, ekskluzywnej koszulki nocnej, którą miała na sobie. Podniosła ją odrobinę jedną ręką, a drugą dłonią sięgnęła między uda. Zmrużyła oczy, tłumiąc westchnienie rozkoszy. To jednak nie widok Kamila kochającego się z inną kobietą podniecił ją tak bardzo, mimo że był przyjemny. Tym, co naprawdę rozpalało do czerwoności jej chuć była myśl o ostrym nożu spoczywającym pod poduszką i setki pomysłów na to co będzie mogła ugotować następnego dnia na obiad.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Tjeri 12.06.2021
    Ta część pod względem technicznym (że tak się mundrze wyrażę) robi znacznie lepsze wrażenie niż pierwsza. Zakończenie też spoko.
    Natomiast tłumaczenie Agaty jest tak... groteskowo komiczne, że oczekiwałam jakiegoś komediowego zwrotu akcji.
    Apogeum: "– Próbowałam inaczej mieć ich w sobie. Zjadałam ich i kochałam się z tobą, ale to niewiele pomagało. Dlatego zaczęłam dawać ich tobie i kiedy byli w tobie, a ty we mnie, było tak cudownie." – sprawiło, że parsknęłam śmiechem.
    Tak sobie myślę, że może sam pomysł nie był zły, ale może trzeba by zostawić sedno w domyśle? Choć nie wiem czy by pomogło. Może lepiej lekko przerobić, stawiając na tragikomedię?
  • Nazareth 12.06.2021
    Zostawić w sferze domysłu? Jak? Jak fetysz związany ze śmiercią, a w konsekwencji próby jej prolongaty za pomocą przeniesienia produkt aktu morderstwa, co prowoduje fiksację kanibalistyczną można delikatnie zasugerować, żeby to było jasne dla czytelnika? Mnie nie przychodzi nic do głowy.
    Opowiadanie miało być horrorem w konwencji filmowej klasy B tego gatunku, w której groteskowość, ordynarność, naiwność, banał i zaskoczenie dopełniają się nawzajem tworząc obraz o specyficznej estetyce. Zamiast łączyć profanum z sacrum, łączy się je z kolejnym profanum, w transparentnej manierze. Taki gatunek. Okapujący krwią i dosłownością. Zaczynam myśleć, że musi on trafiać do konkretnych odbiorców, gustujących w konwencji horroru.
  • Tjeri 12.06.2021
    Nazareth, możliwe, że nie jestem targetem tekstu. Nawet bardzo możliwe. Choć dzieła jakie opisujesz obrzydzają mnie, straszą zapewne też.
    U Ciebie dawka groteski jest na tyle (dla mnie) duża, że niweczy napięcie. Ale... (i tu można wrócić do pierwszego zdania).
  • Nazareth 12.06.2021
    Tjeri tym bardziej jestem wdzięczny, że przeczytałaś.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania