Pokój pełen przedmiotów
Budzisz się w ciemnościach, jest gdzieś trzecia nad ranem i wiesz, że tej nocy już nie uśniesz. Chcesz zapalić lampkę stojącą na stoliku obok łóżka, ale ręka zatrzymuje się w połowie drogi dzielącej cię od źródła światła. Światło rozprosiłoby iskrę refleksji, która cię zbudziła. Zmieniasz zdanie. Zanurzasz się w wir rozmyślań patrząc nieprzytomnie w ciemność.
Moment, w którym oddychasz ciemnością jest symbolicznym odcięciem się od otaczającej rzeczywistości. Żyjąc codziennością, widzisz rzeczy. Dotykasz ich. Co za różnica, że twój pokój pełen jest kolekcji materialnego bogactwa, na które pracujesz całe życie, jeśli w momencie braku światła nie ma to żadnego znaczenia. Nie widzisz rzeczy. Nie ma ich. Teraz dopiero najprawdziwiej liczysz się tylko ty i ciemność. Myśl.
Po omacku szukasz papierosów gdzieś pod materacem. Zapalasz jednego. Zawsze tak robisz, gdy dręczy cię bezsenność. To taki twój symbol bezsensu istnienia. Wypalasz się w podobny sposób jak ten marny szlug w twoich palcach. Zaciągasz się i obserwujesz ledwo widoczną bladość dymu unoszącego się gdzieś w obrębie ścian twojego pokoju. Murów, które są twoją bazą. Bazą, do której jesteś przywiązany i do której wracasz zawsze, gdziekolwiek byś nie poszedł.
Lubisz wyobrażać sobie, że gdy jest ciemno, pomieszczenie, w którym przebywasz, tak naprawdę nie ma granic. Dym uniesie się wysoko ponad sufit. Ty duszą też jesteś w stanie ogarnąć więcej, niż to, co cię fizycznie otacza. Nie ma ścian, nie ma murów. Tylko ty, marlboro i otchłań rozmyślań.
Wiesz, że dzięki tej medytacji jesteś gdzieś indziej. Nie ma cię w tym pokoju, jesteś gdzieś wyżej. A jednak doskonale zdajesz sobie sprawę, że twoje marne ziemskie ciało leży sobie nieruchomo w pokoju. To uczucie bardzo cię przytłacza, choć nie jesteś pewien dlaczego. Co za różnica, co układasz sobie w swojej małej główce, choćbyś układał coś bardzo mądrego, skoro jesteś w pokoju, który jest w pewnym stopniu ograniczeniem. Pokój, w którym znajduje sie wszystko, co posiadasz, wszystko, na co sobie zapracowałeś, uczciwie lub nie.
Odczuwasz głód. Chcesz wstać i zrobić sobie coś do jedzenia. Gdy stawiasz nogi na ziemię, uderza cię silny ból głowy. Rozmyślasz się i wracasz do poprzedniej pozycji, by powoli odpłynąć metafizyczną rzeką refleksji.
Właściwie nie pamiętasz, od jak dawna tu jesteś. Nigdy nie byłeś towarzyską osobą. Zawsze starałeś się być poza systemem idących jedna za drugą, żwawym krokiem, ślepych owieczek .
W sumie, delektujesz się samotnością, co? Cieszysz się każdą sekundą wolną od dzielenia otaczającej cię przestrzeni z jakąkolwiek osobą. I dobrze ci z tym. Kiedy więc przychodzi chwila, gdy na dłuższy moment wyłączasz się z rzeczywistości, naprawdę nie jesteś w stanie ocenić, jak długo owa chwila trwa. Cudowna niewymierność upływającego czasu.
Gdzieś z dala, nie wiadomo skąd, jakby zza grubej ściany dobiega cię utwór 'Time'. Znasz każde słowo piosenki, lecz za nic w świecie nie możesz sobie przypomnieć, który zespół ją gra.
Zastanawiasz się nad bezsensem gromadzenia rzeczy. Niektórzy ludzie kolekcjonują znajomych, którzy stają sie idealnym wymiernikiem ich wartości. Skalą, według której oceniają innych ludzi. Teraz myślisz jednak nad gromadzeniem rzeczy. Przedmiotów.
Jeśli masz dużo pieniędzy, możesz kupić praktycznie wszystko. Topić majątek w materialne luksusy. Wtedy to właśnie przedmioty stają się twoim wymiernikiem wartości.
Lecz co, jeśli owych rzeczy nie masz zbyt wiele? Po co właściwie w ogóle gromadzić cokolwiek? Czy nie lepiej by było, gdyby wszelkiego rodzaju potrzebne artykuły były jednorazowe? Użyć, wyrzucić? Wszystko jednorazowe. Użyj, zapomnij.
Z każdą rzeczą wiążą się wspomnienia, idioto.
A, no tak.
Zabawnym jest fakt, że każdy fragment kolekcji, którą zbierasz, potrafisz dość dokładnie opisać.
Skąd coś masz. Od kogo. Za ile. Z jakiej okazji. Po co. Po co?
Sam nie wiesz, o co ci chodzi. Gardzisz konsumpcjonizmem? Być może, choć dalej nie do końca.
Nie chcesz wstawać, więc w wyobraźni podchodzisz do szafki, w której trzymasz rzeczy. Nie masz ich zbyt wiele, więc pamiętasz dokładne położenie każdej z osobna.
PLUSZOWY MIŚ Z NAPISEM I LOVE YOU
Z tego co pamiętasz, dostałeś go od dziewczyny, dość niedawno. Jest niewielki, idealnie mieści ci się w dłoni. Dała ci go, kiedy była u ciebie ostatnio. Pamiętasz, że była trochę przygnębiona i że chciałeś ją pocieszyć. Pamiętasz, że opowiedziałeś jej jakiś nieśmieszny żart, który ją tak bardzo rozbawił. I ona się śmiała i śmiała. Tak głośno się śmiała, a ty widziałeś gumę do żucia w jej ustach.
A ona wciąż się śmiała.
Czasem, gdy czujesz się z pewnego powodu przygnębiony, trzymasz tego misia w ręce. Ale robisz to bardzo rzadko, rzadko czujesz się przygnębiony. Kochasz być samotny. Nawet jeśli to tylko samotność wśród ludzi.
Nigdy nie byłeś zbyt dobry w zabawę w miłość. Pociąg fizyczny to inna sprawa. Być może po to jest ci dziewczyna. Ale miłość, zakochanie to coś, czego nie rozumiesz. Nie pojmujesz.
CZARNA PŁYTA Z TRÓJKĄTEM I TĘCZĄ
Nigdy nie otworzyłeś tej płyty, bo nie masz odtwarzacza. Zabawne dość.
Dostałeś ją od kumpla, nie pamiętasz którego. Często razem słuchaliście muzyki, tej płyty chyba szczególnie, z tego co pamiętasz. Kiedyś miałeś dużo kumpli. Zanim odciąłeś się od świata w swoim pokoju. Właściwie, to w pokoju masz też plakat z takim samym motywem, jak na płycie. Wisi na ścianie. Na murze. Na granicy pokoju.
BIAŁA ZAPALNICZKA
Posiadasz dwie zapalniczki. Jedną, którą zawsze masz tuż koło łóżka. I drugą, białą. Ma coś symbolizować, tylko sam do końca nie wiesz co. Ale lubisz ją. Lubisz tę rzecz.
Przeglądasz w pamięci rzeczy, za oknem widzisz, że zaczyna świtać. Chce ci się spać, ale nie ze zmęczenia. Gdzieś z oddali, za grubą ścianą znów słyszysz jakąś piosenkę.
CZARNY ZESZYT Z ZAPISKAMI
W tym zeszycie często zapisujesz swoje myśli. Coś jak pamiętnik. Zdarza się, że próbujesz sklecić jakiś wiersz, zazwyczaj marny, ale czasem uda ci się wyrazić coś głębszego.
W chwilach trzeźwości umysłu, kiedy myśli same przelewają się na papier lubisz wymyślić jakąś dobrą, mroczną historię.
Nagle przypominasz coś sobie. Zaintrygowany lekceważysz pulsujący w twojej czaszce ból i wstajesz z łóżka. Podchodzisz do szafki. Otwierasz ją. Jest pusta, pomijając twój czarny zeszyt.
Bierzesz go do ręki i zaczynasz czytać swoje myśli.
Nie pamiętasz, kiedy je spisałeś.
Czytasz swoje pismo, tego jesteś pewien.
Co za różnica, czy krzyczysz. W pokoju jest ciemno.
Pokój pełen rzeczy. Pełen twojego wrzasku.
Ciemny pokój.
Pusty.
Słyszysz szczęk kluczy.
Chwilę później do twojego pokoju wchodzi jakiś mężczyzna ubrany w biały kitel.
Z oddali słyszysz muzykę, chyba Doorsów.
Mężczyzna w kitlu trzyma w dłoni strzykawkę.
A potem znów widzisz tylko błogą ciemność.
Komentarze (1)
P.S. Zajrzyj na jackdurden.com - otworzy Ci oczy na fight club.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania