pokój z widokiem na pustostan
prowizoryczny dach. falista
blacha straszyła ścięciem głowy,
kiedy wietrzysko z nią igrało,
a nieopodal snuł się człowiek.
dach piękniał zimą - śnieżny image
tuszował braki, niczym make-up.
a wiosną koty marcowały,
że aż bębenki chciały pękać.
dom okalały dzikie chaszcze -
łowiecki rewir dla tych kotów.
a dzikie jabłka się walały
w trawie - pod zwichrowanym płotem.
latem widziałam o zachodzie,
jak z tego dachu - prowizorki,
słońce mościło sobie łoże;
i powlekało czystym złotem.
a dzisiaj przyszli, rozebrali
i tylko komin, niczym kikut
światu się, oknu memu żali,
że właśnie stracił rację bytu,
że sterczy sam, a słońce spadło,
zaległo na betonie - nisko.
straciły koty dach nad głową,
a złota tarcza - przytulisko.
spoglądam z okna, szukam związku
między kominem, dachem, słońcem...
już wiem! to wielka waga złota
przygniotła krokwie i falistą.
i teraz gwiazdy zajrzą, księżyc -
nowa sceneria. samo życie…,
wiem też: nie wolno nam żałować
tego, że trwaliśmy w zachwycie -
złoto na stali, koci koncert,
aromatyczne dzikie jabłka…
mijają, ustępując miejsca
gwiazdom, by trwały do ostatka.
https://zapodaj.net/plik-0xChh9o35a
Komentarze (6)
dla mnie ta przyroda, narracja pozostaje w opozycji do niewesołej końcówki Sto lat samotności
brawo
Dzięki za kom. Pozdro
Dziękuję bardzo, Ewa. Serdecznie... :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania