Pokój zagadek
Od tej strony numery rosną od Wisły,
I pięknie jest, nawet gdy pada deszcz.
Otaczają mnie podupadające budynki,
I nowych osiedli tynkowa biel.
O tej porze trochę tu pusto i straszno,
Choć wcale nie jest jeszcze tak późno.
Słońca kopuła jeszcze nie zgasła,
Chodzę w deszczu prawie na próżno.
Patrzę, na te wszystkie szczegóły,
Które jednak wciąż zachwycają mnie,
I nie przejmuję się tym w ogóle,
Że może innych obchodzą mniej.
Zachwycam się wciąż nad cegłami,
Kamienic niemal stuletnich,
I kłaniam się przed ulicami,
Dawnej świetności pobladłej.
Zamgielne to wszystko i ciche,
W chwili oczekiwania,
Aż ktoś wreszcie przyjdzie,
I przerwie te moje bajdurzenia.
Bo choć wiem, że ten czas i miejsce,
Jest tylko formą przejściową,
Zatapiam się teraz w przestrzeń,
By po chwili chwycić za powieść nową.
Komentarze (2)
To taka moja gupia sugestia wybacz.
Zamglone to wszystko i ciche,
Jak w chwili oczekiwania,
Aż wreszcie ktoś przyjdzie,
I przerwie te moje senne bajania.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania