Pokój zagadek

Od tej strony numery rosną od Wisły,

I pięknie jest, nawet gdy pada deszcz.

Otaczają mnie podupadające budynki,

I nowych osiedli tynkowa biel.

 

O tej porze trochę tu pusto i straszno,

Choć wcale nie jest jeszcze tak późno.

Słońca kopuła jeszcze nie zgasła,

Chodzę w deszczu prawie na próżno.

 

Patrzę, na te wszystkie szczegóły,

Które jednak wciąż zachwycają mnie,

I nie przejmuję się tym w ogóle,

Że może innych obchodzą mniej.

 

Zachwycam się wciąż nad cegłami,

Kamienic niemal stuletnich,

I kłaniam się przed ulicami,

Dawnej świetności pobladłej.

 

Zamgielne to wszystko i ciche,

W chwili oczekiwania,

Aż ktoś wreszcie przyjdzie,

I przerwie te moje bajdurzenia.

 

Bo choć wiem, że ten czas i miejsce,

Jest tylko formą przejściową,

Zatapiam się teraz w przestrzeń,

By po chwili chwycić za powieść nową.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Freya 07.09.2016
    Przedostatnia zwrotka nieco odstaje (moje osobiste zdanie) od nostalgicznej harmonii.
    To taka moja gupia sugestia wybacz.

    Zamglone to wszystko i ciche,
    Jak w chwili oczekiwania,
    Aż wreszcie ktoś przyjdzie,
    I przerwie te moje senne bajania.
  • To był zamierzony zabieg, miała odstawać od reszty, jako nagłe oderwanie od melancholii, nagłe wyrwanie i przypomnienie sobie, że takie normalne, życiowe sprawy, nie mają nic wspólnego z zachwytem nad budynkami i ulicami. Dziękuję jednak za spostrzeżenie, znaczy to, że zabieg się udał :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania