Pokolenie Utopii. Prolog

Zamieszałam whisky. Kostki lodu stuknęły o siebie wydając charakterystyczny dźwięk. Zauważyłam kose spojrzenia wszystkich bywalców speluny. Drażniło ich moje niebotycznie drogie whisky. Drażnił ich mój przyzwoity wygląd. Drażniło ich to, że jestem dziewczyną o milutkim uśmiechu. I w końcu drażniło ich to, że potrafię złamać kilka kości każdemu, kto wyciągnie łapska w moją stronę.

Zaplotłam kosmyk włosów i zaczęłam go okręcać wokół palca. Oparłam się przy tym o bar i zaczęłam wpatrywać w postać siedzącą w kącie. Podsunęła kolana pod brodę. Wyglądała na zagubioną. Idealnie.

Popatrzyła w moją stronę a ja puściłam do niej oko. Była tak zaskoczona, że nie zdążyła zareagować. Odwróciłam się. Lepiej nie przeciągać struny. A raczej - na przeciąganie struny przyjdzie jeszcze czas.

Poprosiłam barmana o jeszcze jedną whisky. Swoją drogą nie znosiłam tego świństwa. Upiłam tylko mały łyczek. Wciąż czułam na plecach jej wzrok, więc musiałam stwarzać jako takie pozory.

Wiedziałam kim była. A w każdym razie domyślałam się. Kolejny bogaty, zbuntowany dzieciak, który uciekł rodzicom. Myślała, że w tym bagnie będzie lepiej. A teraz siedzi tu przerażona, ale wstydzi się wrócić. Niestety, trafiła do świata, gdzie płaci się za błędy.

Obserwowałam ją kątem oka. Widziałam, że dała się złapać. Zerkała na mnie co jakiś czas. Rzucała szybkie, ukradkowe spojrzenia. Jak zwykle takim dzieciakom wystarczyło okazać odrobinę sympatii by wpadły w sidła. Zaczekałam jeszcze chwilę. Widziałam, jak jej palce zostawiają tłuste ślady otoczone chmurką pary na szklance soku. Myślała, czy do mnie podejść? Nie, czekała aż ja zrobię pierwszy krok. Upiłam jeszcze łyczek whisky i wcisnęłam papierosa między zęby. Po chwili wyjęłam go z ust i chwyciłam swoją szklankę. Poprosiłam kelnera o jeszcze jeden napój.

Szybko podał mi jeszcze jedną whiskey a ja zapłaciłam i zsunęłam się z barowego krzesła. Wiedziała, że idę w jej stronę. Zmieszała się. Spuściła wzrok i udawała, że mnie nie widzi. A przynajmniej, że nie ma pojęcia, co zamierzam.

- Cześć – powiedziałam i usiadłam naprzeciwko niej.

Teraz nie mogła mnie ignorować. Podniosła wzrok i kiwnęła głową. Dłoń, którą oparła na szklance zadrżała.

Uśmiechnęłam się przyjaźnie i pchnęłam szklankę whisky w jej stronę.

- Częstuj się.

Ponownie kiwnęła mi głową. Była naprawdę nieśmiała i naprawdę wystraszona.

- Co cię tu sprowadza? - znów chwyciłam swoją szklankę. Upiłam łyczek i ponownie zamieszałam płyn.

Na chwilę wbiła wzrok w stół. Zastanawiała się ile może mi powiedzieć i wymyślała odpowiednie kłamstwo.

- Umówiłam się z kimś, ale nie mógł przyjść. - Powiedziała w końcu. - A ty?

- Jestem tu w interesach. - Odparłam. Uśmiechnęłam się w duchu. Nawet się nie domyślała jak bardzo moje interesy wiążą się z jej osobą.

Rozpoczęłam swobodną rozmowę. Widocznie tego potrzebowała. Bez wdawania się w szczegóły i zadawania zbędnych pytań. Chciała po prostu porozmawiać z kimś uprzejmym. Chociażby miała to być rozmowa o niczym.

Po jakimś czasie zamówiłam jeszcze wódkę i sok. Swoją drogą, jak na tak podłą spelunę mieli tu całkiem ładną kolekcję trunków. Sama piłam niewiele. Udawałam tylko, że się upijam. Przy którejś kolejce szybko dosypałam jej do wódki przezroczysty proszek, który rozpuścił się w sekundę. Miałam ten ruch tak wyćwiczony, że nie zauważyła nic podejrzanego.

- Masz ochotę na papierosa? - zapytałam, gdy wypiła.

Przytaknęła.

- Chętnie bym się przewietrzyła – powiedziałam udając kompletnie pijaną i wstałam zanim w ogóle zdążyła coś powiedzieć. Lekko się zatoczyłam ale dzielnie ruszyłam na przód. Chwiejnym krokiem w stronę drzwi. Otworzyłam je, a raczej rzuciłam się na nie i wypadłam na zewnątrz.

- Poczekaj – usłyszałam jej zatroskany głos.

Bała się o mnie? Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, ale nie zobaczyła go, bo byłam odwrócona do niej plecami.

Ruszyłam żwawo przed siebie. Tym pogodnym, odrobinę chwiejnym krokiem wskazującym na rzekomy stan mojej trzeźwości.

Wyjęłam papierosa i podałam jej paczkę. Wiedziałam, że nie zdąży go spalić. Ale mówiłam do niej. Jeszcze chwilkę.

Oparła się o jakiś budynek, chociaż było już tak ciemno, że ledwo widziałam jej ubraną w workowatą bluzę postać.

- Trochę słabo się czuję – powiedziała. Oddychała głośniej.

- Po prostu za dużo wypiłaś – odpowiedziałam ze śmiechem wciąż zgrywając pijaną.

- Nie... - koniec zdania utonął gdzieś w ciemności. Osunęła mi się w ramiona.

Teraz, już całkowicie trzeźwa pociągnęłam ją w stronę jakiegoś zagłębienia między budynkami. Nie miałam ochoty dzielić się z nikim zdobyczą. Szybko ją przeszukałam. Tym razem naprawdę trafiłam w dziesiątkę. Miała przy sobie sporo gotówki – zapewne ukradzionej rodzicom. Zegarek i łańcuszek, które miałam zamiar obejrzeć w dziennym świetle, chociaż podejrzewałam, że do najtańszych nie należą.

Pewnie obudzi się za kilka godzin. Będzie miała szczęście, jeśli przechodzący dilerzy, pijaczkowie czy inny chłam uzna ją za chłopaka – miała na to szansę, ponieważ była ubrana w przydużą bluzę z kapturem spod której wystawały krótkie, ostrzyżone do połowy ucha, mysie włosy. Jeśli nie... cóż... trafiła do świata, w którym płaci się za błędy.

Wstałam i ruszyłam w przeciwną stronę od karczmy.

Musiał być naprawdę dobry, bo kroki usłyszałam dopiero, gdy stanął kilka centymetrów za moimi plecami. Zdążyłam odwrócić głowę tylko o tyle, by dostrzec błysk srebra wśród nocy. Później ostry ból w czaszce zwalił mnie z nóg. Cios był tak mocny, że wypadły mi soczewki. Ale ja nie upadłam. Na chwilę zastygłam w powietrzu, a później podniosłam się do góry.

Cholera jasna, czy ja idę do nieba? Naprawdę zasłużyłam na niebo?

Tę sekundę szczęśliwych myśli przerwała zmiana w poruszaniu się mojego ciała - zaczęło podskakiwać.

Co u licha? Spróbowałam wierzgnąć nogami. Udało mi się. Ale znów dostałam w łeb. Tym razem tak mocno, że straciłam świadomość.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Constantine 16.12.2015
    "zaczęłam go okręcać wokół palca. Oparłam się przy tym o bar i zaczęłam " - powtórzenie "zaczęłam"

    "Swoją drogą nie znosiłam tego świństwa." - przecinek po "drogą"

    "Wiedziałam kim była." - przecinek po "wiedziałam"

    "A w każdym razie domyślałam się. " - przecinek po "razie"

    "Jak zwykle takim dzieciakom wystarczyło okazać odrobinę sympatii by wpadły w sidła." - przecinek po "zwykle", "sympatii"

    "Nie, czekała aż ja zrobię pierwszy krok" - przecinek po "czekała"

    "Upiłam jeszcze łyczek whisky i wcisnęłam papierosa między zęby. Po chwili wyjęłam go z ust i chwyciłam swoją szklankę. Poprosiłam kelnera o jeszcze jeden napój.
    Szybko podał mi jeszcze jedną whiskey " - whisky i whiskey to nie to samo. Że się tak przyczepię.

    "Szybko podał mi jeszcze jedną whiskey a ja zapłaciłam i zsunęłam się z barowego krzesła. " - przecinek po "whiskey"

    "Dłoń, którą oparła na szklance zadrżała." - przecinek po "szklance"

    "Dłoń, którą oparła na szklance zadrżała.
    Uśmiechnęłam się przyjaźnie i pchnęłam szklankę whisky w jej stronę." - powtórzenie "szklanka"

    "Zastanawiała się ile może mi powiedzieć i wymyślała odpowiednie kłamstwo." - przecinek po "się"

    "Nawet się nie domyślała jak bardzo moje interesy wiążą się z jej osobą." - przecinek po "domyślała"

    "powiedziałam udając kompletnie pijaną i wstałam zanim w ogóle zdążyła coś powiedzieć. " - przecinek po "powiedziałam", "wstałam"

    "Lekko się zatoczyłam ale dzielnie ruszyłam na przód. " - przecinek po "zatoczyłam"

    "Tym pogodnym, odrobinę chwiejnym krokiem wskazującym na rzekomy stan mojej trzeźwości." - przecinek po "krokiem"

    " odpowiedziałam ze śmiechem wciąż zgrywając pijaną." - przecinek po "smiechem"

    "Teraz, już całkowicie trzeźwa pociągnęłam ją w stronę jakiegoś zagłębienia między budynkami." - przecinek po "trzeźwa"

    "ponieważ była ubrana w przydużą bluzę z kapturem spod której wystawały krótkie, ostrzyżone do połowy ucha, mysie włosy." - przecinek po "kapturem"

    " Ale ja nie upadłam. Na chwilę zastygłam w powietrzu, a później podniosłam się do góry." - więc jak mogła się podnieść skoro nie upadła? W ogóle to dla mnie brzmi trochę abstrakcyjnie.




    Przyznam, że temat ciekawy. Nie wiem, jak będziesz prowadzić akcję w późniejszych częściach, ale to, co przedstawiłaś w prologu, okazało się dość ciekawe. Jakoś nigdy wcześniej nie było mi dane przeczytać opowiadania o tym, co się dzieje z młodymi uciekinierami, a jeśli już, to na pewno nie z perspektywy "tego złego". Narratorka jest dość tajemniczą postacią, chociaż przyznam, że o ile zazwyczaj mi przeszkadza, jeśli nie wiem wystarczająco o głównym bohaterze, tak teraz uznaję to za plus. Może z pewnością zachęcić do sięgnięcia po kolejną część.


    zostawiam 4/5, życzę powodzenia w dalszym tworzeniu i pozdrawiam ;)
  • Ester 16.12.2015
    To z whisky i whiskey to moje przeoczenie. Wiem, że to nie to samo, dzięki za zwrócenie mi uwagi. ;) Z interpunkcją mam problemy. Kiedyś się nauczę. :D A z tym ostatnim, hmm, nie chodziło mi o to, że ona podniosła się o własnych siłach, a raczej, że coś ją unosi. Teraz już sama nie wiem, jak to wytłumaczyć. ^^ Dziękuję za opinię i biorę się do poprawiania błędów.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania