Pół żartem, pół serio
Wczoraj, gdy obudziłem się rano, coś mną jakby szarpnęło. Myślałem, że to tylko przywidzenie; ale może to jaka mara? Nie, to na pewno nie ona. Szybko wstałem i poszedłem się umyć. W łazience staranny rytuał odprawiłem dzisiaj po łebkach - byle szybko, byle skończyć. Twarz przemyłem; och, to zawsze uczucie, jakby odnawiać chrzest. Ubrałem się w koszulę i ruszyłem do wyjścia. Lecz drzwi się nie ruszały - a może to ja? Być może, lecz zaiste, odwróciłem się. Dzień jak co dzień. Tam, między drzwiami pokoju, stała ona. Może miała pięćset, może sto, tysiąc; może dwadzieścia lat… A może żyła wiecznie. Ona? on? Nie mi wiedzieć. Rodzajniki w tej chwili stapiają się, jak gorąc stapia zimny lód. Zapraszała mnie do siebie, nie wiem, po co. Nie mogłem wyjść, nie mogłem się stąd wydostać; wszystko siedziało mi w głowie, jak myśl jaka, odpływająca wśród fal biegu życia. Spojrzałem na nią raz jeszcze - ujrzałem blask stali. Zakapturzona, wołała jakby: - chcesz tego… - Cóż to? Ja chcę? Myślałem o tym może ze trzy, może z dziesięć, albo sto razy; ale nie wiem, czy chcę. Pomyślałem jednak, że trudno, najwyżej uznają mnie za wariata. Będę i tak błądzić po nicości wspomnień, czy tutaj, czy tam. Poszedłem do niej.
Ale zawróciłem z jakiegoś powodu. Coś mnie tu trzyma. I tak dzień po dniu - na krawędzi.
Komentarze (14)
Też ostro ?
Ale po co mu majty, jeśli poszedł w ramiona Onej...
Pozdrawiam ?
Mężczyzna bez majtów, ale w koszuli, nadal wygląda elegancko xd
A to byłby strzał w dyszkę!
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania