Policzek na asfalcie

i

 

zupełnie nagle

wszystkie utracone

ranki spowiła noc

krosnami wspomnień utkane

nowe szaty nieba

obłoki uniósł wiatr

na skrzydłach

kompletnie wystrzępionej

wiary

 

krople

deszczu, krwi, łez

popłynęły wtedy równocześnie

światy pomiędzy zmysłami

ukryte

 

a

 

jedynie

pustka została

bezbarwna nicość ciszy

szklanego wnętrza

wokół czyjeś ramiona

niezrozumiałych jakiś słów

stało się

echo nieistotne

tylko

 

i

 

nawet wyschło

morze naiwnej radości

suchy żwir wyłupił

spuchnięte nadziei oczy

bezbronnej niewinności ciało

rozszarpały doszczętnie

perfidii ludzkie

bestie

 

a

 

na betonie

gnije samotnie

umęczone naiwności głupotą

moje ego

pogwałcone

 

śmierć

wcale nie zabiera

wyłącznie tych abnegatów

z wyboru straconych

dawno przegranych

nieumarłych

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Garść 09.10.2020
    Tytuł Ci się udał.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania