Polis przyszłości

Świat nie wygląda jak trzy, cztery lata temu, kiedy to globalne ocieplenie i susze nim spowodowane były tylko daleko idącymi przypuszczeniami. Jest rok 2027. Naukowcy pomylili się tylko w jednym - mówili, że doskwierać nam będą dopiero za 12 lat.

Jest coraz trudniej związać koniec z końcem. Zaczyna brakować wody pitnej w sklepach, a kranówka jest tak zanieczyszczona, że nawet samobójca bałby się niej napić. Co więcej, gdy pada deszcz, każdy traktuje to, jak święto. Niektórzy nawet wykonują przy ognisku jakieś indiańskie rytuały, żeby ujrzeć choć jedną spadającą z nieba kroplę wody. Z powodu suszy, rolnictwo prawie nie istnieje. Każda uprawa ginie pod naporem czterdziestu stopni Celsjusza. Co rusz modyfikuje się genetycznie nasiona, żeby przetrwały taki skwar, ale proces ten jest mozolny i bardzo drogi.

Cały Bliski Wschód stał się jedną wielką anarchią, w której rządzą terroryści zwani Ansarami. Polskie granice są przez nich szturmowane od strony Białorusi i Ukrainy. Inne kraje europejskie ledwo się przed nimi bronią. Sytuacja wewnętrzna Polski również nie wyglądała optymistycznie. Ludzie zaczęli się buntować, dołączają do gangów i łupią, by móc żyć jak wcześniej.

***

 

Nagle w całej jednostce wojskowej Sił Rakietowych w Poznaniu wybuchł alarm. Milo jadł w tym momencie śniadanie w kantynie, ale usłyszawszy sygnał, od razu wstał z miejsca i pognał do miejsca zbiórki. Razem z nim w kompanii było jeszcze trzydziestu dwóch żołnierzy, którzy, tak jak on, byli specjalistami w swoim fachu. Gdy dotarli na miejsce, dowiedzieli się, że to nie były ćwiczenia, ale sytuacja zagrażająca bezpieczeństwu miasta.

Jedna z grup przestępczych zdobyła opancerzony transportowiec zdolny do przewiezienia dwudziestu uzbrojonych Talibów z kałasznikowami na plecach. Oczywiście to tylko przenośnia, bo owi Talibowie mieli swoje problemy. Tymi ludźmi są Ansarowie. Jechali w stronę jednego z największych osiedli miasta. Nikt nie chciał myśleć, jakie skutki niosłoby za sobą pozostawienie tej informacji. Wszyscy rozumieli, że trzeba działać i jak najwcześniej zlikwidować cel, nie zwracając uwagi na straty materialne.

Milo od małego chciał być wojskowym. Nie pamiętał swoich rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym, gdy miał zaledwie dwa lata. Był dzieckiem bardzo zamkniętym w sobie. Miał problemy z nawiązywaniem znajomości i okazywaniem uczuć - w szczególności do płci pięknej. Do swoich osiemnastych urodzin mieszkał w domu dziecka w Poznaniu i właśnie wtedy zdecydował, że pójdzie do WAT-u. Jego dziecięcym marzeniem było przenieść się w czasie i walczyć ze złem.

Milo, jako rosły trzydziestodwuletni mężczyzna, znalazł sobie miejsce w Siłach Rakietowych. Był nieco niższy od swoich kompanów, ale za to bardzo dobrze zbudowany. Każdy z jego towarzyszy nosił brodę lub posiadał przynajmniej kilkudniowy zarost. Właśnie dlatego jego kompania znana była pod przydomkiem „Brodaci”. Oprócz niesamowitej celności, jaką wykazywał na strzelnicy, Milo miał jeszcze jeden talent. Mianowicie pisał wiersze, które zdaniem kompanów były całkiem „zjadliwe”. Nie dziwota, że zyskał przezwisko “filozof”. Jego repertuar natchnień dopełniały książki o fizyce kwantowej.

Po otrzymaniu dyspozycji zasiadł przy swoim stanowisku. Przed sobą miał trzy monitory, z których potrafił odczytać wszystkie informacje potrzebne do wykonania misji. Ponadto na jednym z nich miał satelitarny podgląd okolicy.

Sterował dronem zwiadowczym, który krążył nad miastem dwadzieścia cztery godziny na dobę (oczywiście na zmianę z drugim egzemplarzem). Wyposażony był w pociski rakietowe ASM typu powietrze - ziemia. Laserowy system namierzania celu pozwalał trafić w cel z dokładnością rzędu pięćdziesięciu centymetrów.

- I jak, widzisz pojazd? - spytał Wiktor Cis, dowódca grupy i zarazem dobry znajomy Mila.

- Tak, mam go na celowniku. To polski „Rosomak” w wersji wydłużonej, ale... Jezu Chryste! - na chwilę stanęło mu serce. Z taką sytuacją nie miał jeszcze do czynienia.

- Filozof, nie ma czasu na powroty do antyku, gadaj, co widzisz!

- Przywiązali małą dziewczynkę do przedniego pancerza - rzekł, puszczając ster drona i modląc się w duchu, żeby ktoś go obudził z tego koszmaru. Takich sposobów używali naziści, żeby ludzie nie strzelali i przestali walczyć. Podręcznik w takich sytuacjach mówi, że jeśli przeciwnik jest w stanie zagrozić większej ilości osób, niż wynoszą straty zlikwidowania takiego pojazdu, to należy przeprowadzić atak.

- Odbezpieczyć pocisk przeciwpancerny i wyznaczyć cel ataku - Cis wydał rozkaz, patrząc z niedowierzaniem na podgląd satelitarny.

- Chcesz tak po prostu zabić te niewinne dziecko? - zapytał, jednocześnie wyrażając swoją opinię na ten temat.

- Wykonać rozkaz - zażądał jeszcze spokojnym głosem.

- To dziecko nie jest niczemu...

- Do jasnej cholery, wiem, ale nie pozwolę, żeby przez jedną osobę zginęło kolejnych dwadzieścia, rozumiesz? A teraz wykonać, bo cię wysadzę z tego fotela!

- Tak jest - Milo odbezpieczył ładunek i, zamykając oczy, wystrzelił go w kierunku pojazdu. Jego serce biło jak szalone. W głębi duszy pragnął, aby pocisk okazał się niewypałem. Pomimo wystrzelonych przez „Rosomaka” rac dymnych, rakieta trafiła w wyznaczone pole - Cel zlikwidowany.

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania