Polne.

Jesteśmy uroboros, połykamy dym i wypuszczamy tęsknotki,

które, choć nie wyrosły jeszcze ponad łóżko,

zbliżają nas do siebie.

Ty - oparta o chłodną ścianę, na balkonie,

otoczona piórami, kiedy ja jestem zieleń.

Ogród, gdzie wciąż kwitnie krwawnik,

choć przecież siałaś tam mak.

 

Ja - stający się niebem, skoro nie mogę już

patrzeć ci w oczy, a ziemia wokół ciebie,

jest twarda, niemalże wydeptana przez ptaki.

Ogród, gdzie wciąż kwitnie krwawnik,

choć przecież siałem tam mak.

 

I nic już nie wiemy, jednocześnie

mając pewność siebie.

Nawzajem.

 

.

 

.

 

.

 

Z cyklu: Kwietnie.

Styczeń, roku w którym wszytsko się zaczęło. Ponownie

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • aksolotl rok temu
    fajne.
  • Szalej. rok temu
    Dzięki
  • Furen rok temu
    I zrobiło mi się smutno, tyle tu tęsknoty. Chciałabym umieć tak pisać.
  • Szalej. rok temu
    Przepraszam.
  • piliery rok temu
    Uruboros czy uroboros? Po wyjaśnieniu coś skrobnę.
  • Szalej. rok temu
    Drugie. Widzisz, całe życie źle to zapisywałem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania