Polowanie na czerwoną latarnię
Uf, to była śliczna dziewczyna. Może nie z gatunku standardowych silikonów z pierwszych stron gazet dla panów. Cycki nie przypominały regularnych balonów napełnionych helem, które za chwilę uniosą właścicielkę pod sufit. Biodra też nie były zaokrąglone w sposób doskonale pełny i proporcjonalny, atawistycznie sugerując samicę gotową do corocznych porodów. Trochę chłopięca była ta sylwetka i nieco za chuda, ale było w niej coś, co uruchamia we mnie pokłady chuci połączone z artystyczną kontemplacją zjawiska.
Nic w niej ze słowiańskiej urody. Smagła karnacja na granicy podejrzeń o jakiegoś czarnoskórego przodka. Krucze włosy i piwne, wielkie oczy w oprawie, stworzenia której nie osiągnie żaden z mistrzów makijażu. Tylko natura tworzy takie perełki. Nieodparcie kojarzyła mi się z indiańską pięknością – Apanaczi. Wisząca na wieszaku zamszowa kurtka z frędzlami podświadomie podkreślała to wrażenie. Twarz delikatna, madonnowo – subtelna, bez śladu topornej wulgarności, jakiej by oczekiwał od kobiety w takim miejscu.
Miejscem tym był burdel.
Kątem oka obserwowałem ją stojącą przed lustrem. Tył oglądałem w naturze, przód jako odbicie w tafli. Obydwie strony medalu były bardzo zachęcające. Bez skrępowania oglądała swoje ciało ubrane tylko w satynową, jasno-grafitową bieliznę. Kompletnie nie przeszkadzała jej moja obecność.
- O rzesz, kurwa... - zasyczałem. Śrubokręt, którym rozkręcałem łózko w jej pokoju, zsunął się z łba śruby i wbił się w dłoń. Krew zaczęła kapać na zieloną wykładzinę. Cholera, jeszcze mnie obciążą kosztami czyszczenia!
Przycisnąłem rękę do bluzy i bezradnie rozejrzałem się za czymś, co mogłem wykorzystać do zatamowania krwawienia.
Nie obracając się, skierowała na mnie wzrok w lustrze.
- Polak? - odezwała się czystą polszczyzną bez śladu obcego akcentu. Czyli nasz towar eksportowy.
- Nie. – Warknąłem przez zęby. - Jestem z Marsa. Masz coś do zaklejenia tego świństwa?
Podeszła i wzięła za dłoń. Poczułem jak przeszył mnie dreszcz. Podchodzi do człowieka piękna dziewczyna, w zasadzie rozebrana ,dotyka, a ja..., no właśnie, brudny jak nieszczęście, w przepoconym podkoszulku i i z włosami a`la Chopin po koncercie. W końcu przyjechałem tu wymienić łóżka i naprawić dach, a nie ten, tego. Cóż za niesprawiedliwość losu!
Z łazienki przyniosła bawełniane płatki i wodę utlenioną.
- Zresztą idź najpierw do łazienki i umyj tą rękę. Przydało by ci się większe mycie. - Uśmiechnęła się kącikami ust.
Wkurzyłem się. Przed taką dziewczyną chciałbym stać w ciuchach od Cardina, pachnący Kenzo i kręcąc nonszalancko na palcu kluczykami od Porsche. A portfel powinien przypominać babę w dziewiątym miesiącu.
- W pracy jestem. Każdy pracuje jak umie... - Wymownie i złośliwie spojrzałem jej w oczy.
- Wytrzymała spojrzenie.
*
Rola burdelmamy się nie zmieniła. Tu pełniła ją niska,gruba Ślązaczka w post-balzakowskim wieku z ognistorudymi włosami. Dziewczyny wchodziły co chwila do kuchni, robiąc sobie kawę i wesoło paplając łamaną niemczyzną z mamuśką. Kurde, wszystkie łażą w bieliźnie, kompletnie nie przejmując się siedzącym przy stole przystojniakiem. Czyli mną.
Przez otwarte drzwi widzę wychodzące na na zewnątrz budynku przeszklone pomieszczenie, w którym urzęduje dyżurna dziewczyna. Ubrana była w laserowo-czerwony lateks i buty ze szpilkami o długości mojego przedramienia. Ciekawe czy zdejmują je w trakcie. Toż to śmiertelnie niebezpieczny sprzęt, który mógłby przebić na wylot zawodnika sumo. Gnie się na rurze w takt jakiejś dyskotekowej szmiry, albo siedzi w specjalnym okienku wywalając na zewnątrz biust i epatując plastrem antykoncepcyjnym. Większość z nich je ma. Widocznie teraz taka moda w środowisku. Mój plaster na dłoni chyba nie mieści się w tych kanonach trendu burdelowego.
- Kawy? - Opiekunka przybytku chowa apteczkę i uśmiecha się do mnie – Jest południe to zaczyna się ruch. Dziewczyny powstawały, pierwsi klienci już kręcą się na zewnątrz, to musi pan przejść na dach. Łóżka już pan przeniósł na strych?
- Co? A, tak. - Oderwałem wzrok od dziewczyny na rurze. - Jutro dokończę w reszcie pokoi. Zabiorę tylko narzędzia z pokoju tej dziewczyny. To chyba Polka? Ta, co mnie tu przyprowadziła?
Kobieta zakrzątnęła się przy czajniku. Sypnęła kawę, zalała wrzątkiem i postawiła przede mną. Sama usiadła naprzeciwko.
- Sylwia? Tak. Zbyszek ściągnął ją tu rok temu. Ładna, no nie? Chyba najładniejsza w jego stajni.
Upiłem łyczka i spojrzałem na nią pytająco.
- Zbyszek? Stajni?
- No, właściciela. Też Polak. - Zatarła ręce. – Ma jeszcze kilka domów. W Essen, Dortmundzie, Bonn... Obrotny gość. Dziewczyny są legalnie, mają wszystko. Bardzo dobrze je traktuje. Są bardzo zadowolone.
- Zadowolone?
- A co pan myślał, że tu jakieś niewolnictwo i przymus?
Popatrzyłem znów w głąb domu. Widziałem tylko kształtną dupę rurarki, bo akurat wychylała się przez szklane okienko rozmawiając z jakimś obleśnym gościem, z wielkim brzuchem i tłustymi strąkami spadającymi na ramiona. Niewiele ich było, bo centralnie glacę miał łysą i świecącą jak psu jaja...
Zadowolone? - pomyślałem – Z takim dziadem!Jak może być jakakolwiek kobieta zadowolona dając siebie każdemu kto zapłaci? Na przykład taka Sylwia temu fagasowi przy okienku!
*
- Proszę.
Wszedłem. Dziewczyna stała w aneksie kuchennym mieszając coś w garnku i smakując czubkiem języka. Wciągnąłem nosem zapach. Leczo.
- Sorry. Na chwilę tylko. Chciałem narzędzia zabrać.
Zmrużyła oczy.
- Chcesz kawy?
O matulu, dopiero wypiłem i w końcu nie przyjechałem tu na kawowe plotki. Ale z drugiej strony szef powiedział mi” Langsam, Piotrek. Mnie płacą za twoje godziny przepracowane. Langsam. Jak oni doszli do takiego bogactwa z tym lagsam? No to wolniej. Kawa z taką dziewczyną warta jest postawienia serca w poprzek od nadmiaru kofeiny.
Przysiadła naprzeciwko w fotelu podwijając nogi. Nie bardzo wiedziałem jak się odezwać.
Na stoliku stała oprawiona w srebrną ramkę fotografia jakiegoś chłopaka.
- Narzeczony?
Skinęła głową.
- Nie przeszkadza, kiedy...?
Spojrzała nierozumiejącym wzrokiem.
- Jak to kiedy? Aaa... - Parsknęła wydymając usta. - To mój pokój. Osobisty. - Położyła nacisk na to słowo. - Pokoje gościnne są w tym nowo dobudowanym skrzydle.
Zapadło milczenie. Przyjemnie posiedzieć z taką dziewczyną, ale z drugiej strony o czym rozmawiać z kurwą?- Nie masz o czym rozmawiać z kurwą? - Aż wzdrygnąłem się i oblałem kawą. Telepatka?
- Ee...
- No, nie krępuj się. Przecież wiem co robię.
Uciekłem wzrokiem w bok od jej piwnych oczu.
- Przecież nic nie powiedziałem i nie oceniam.
- Nie musisz. Przecież wiem co myślisz. - Potarła palcami ucho. Zabująły się srebrne kolczyki z czerwonym kamieniem. Rubin? - A może ja tak lubię. Może nie jestem kurwą, tylko dziwką.
- A jaka to różnica?
Wstała i przeciągnęła się. O matulu! Co za widok!
- Kurwa to zawód, a dziwka to charakter. - Rzuciła ochrypłym głosem.
Brodą wskazałem zdjęcie na szafce.
- Andrzej? Przecież doskonale wie co robię.
Musiałem mieć strasznie durną minę, bo wybuchnęła śmiechem. Podeszła i potargała mnie po włosach. Tuman strychowego kurzu zakotłował w pasmach słońca prześwietlających firankę. Elegancki ze mnie gość.
Wstałem.
- Głupia rozmowa. Dzięki za kawę.
Przytrzymała mnie za ramię. Pachniała ślicznie. Nie jestem ekspertem od zapachów, ale było coś w nim zmysłowego, zniewalającego.
- Byłam tydzień temu w Egipcie. W ubiegłym roku na Teneryfie. Z nim. - Wskazała fotografię. - Myślisz, że po pieprzonej pedagogice stać by było jego i mnie? Trzeba iść z duchem czasu i korzystać z życia. Wiesz ile zarabiam? Cztery, pięć tysięcy euro. Wiesz ile odłożyliśmy? Ciebie bolą ręce robiąc fizycznie u Niemca. Mnie nic nie boli...
- Jak robisz to z obleśnym dziadem też nic cię nie boli?
Wzruszyła ramionami.
- Rzeczywiście głupia rozmowa. Będziesz tu jutro?
- Chyba tak.
Przyglądała mi się spod przymrużonych powiek. Tak dziwnie i zaczepnie, że poczułem mróz w kościach i gorąco w podbrzuszu.
- To tylko pięćdziesiąt euro. Nie majątek. Jestem tu najlepsza bo zawsze daję z siebie wszystko. Na sto procent.
- W stacji krwiodawstwa też? - Odwróciłem się i wyszedłem.
Z tym jutro zrobił się kłopot. Dzielnej, niemieckiej policji udało się za trzecim razem wyrzucić nas z kwatery. " A kiedy przyjdą nocą. Kolbami w drzwi załomocą..." W zasadzie mieli rację. Nie płaciliśmy już od tygodnia. Nie interesuje ich, że poprzedni pracodawca po dwóch tygodniach pokazał nam puste kieszenie. Weck.
W końcu mosty nad Renem są wystarczająco szerokie, bo samochód - sypialnia na pięciu to średnia przyjemność.
O dwudziestej drugiej oświeciło mnie. Klucze! Mam klucze od tylnego wejścia do burdelu! Zosia – burdelmama dała mi, abyśmy rano mogli wejść na dach nie budząc nikogo. Wejście było ze strychu. A na strychu co? Materace, która dzisiaj tam zniosłem! Ale ryzyko kurewskie. Dosłownie.
Podjechaliśmy na ulicę burdeli. Jakże inaczej teraz wyglądała. Rankiem cicha, wybrukowana kocimi łbami i ozdobiona kolorowymi fasadami starych kamienic. Senna, stara uliczka.
Teraz pulsowała ferią świateł. Kolorowe neony mrugały zachęcająco. Wielkie napisy „Rose”, „Amor” jarzyły się dominująca wokół czerwienią. Tłum facetów, szczęk pracującego pełną parą ulicznego bankomatu i sztucznie rozentuzjazmowany szczebiot panienek z okienek. Fajny rym.
Z trudem znalazłem „swoje” okienko. Zresztą okienko to sprawa umowna. To kawałek uchylnego szkła w przezroczystej ścianie. Siedziała w nim młoda Mołdawianka, którą spotkałem rano w kuchni.
- Sylwia? - zapytałem.
Spojrzała na mnie zachęcająco i coś zabulgotała po germańsku. Chyba mnie nie poznała i zachęcała do siebie. Nawet ładna.
- Nein, nein, Sylwia.
- Ze złością poszła w głąb domu. Usłyszałem głos Sylwii.
Dziewczyna wyglądała inaczej niż rano. Włosy były ułożone jakoś do góry i błyszczały od brokatowego lakieru. Wciśnięta w króciutką lateksową spódniczkę i obcisłe body, w obowiązkowych szpilach wyglądała drapieżnie i ponętnie. Działa franca na męskie instynkty.
- Zdecydowałeś się? - zapytała ironicznie.
- Na ciebie zawsze, ale nie dziś. Chciałem prosić cię o pomoc...
- W pracy jestem – przerwała mi ostro. – Nie znam cię.
- Wiem, ale mam nóż na gardle. Posłuchaj chwilę.
Wyjaśniłem jej szybko. Mieszka na ostatnim piętrze. My nie mamy gdzie spać. Mam klucz od tylnych drzwi, ale gdyby mogła czuwać, pilnować i dać znać gdyby ktoś się zorientował, byłbym niezwykle wdzięczny. Rano po prostu wejdziemy na dach i będziemy pracować jakby nigdy nic.
Słuchała z przygryzioną wargą.
- Ilu?
Zastanowiłem się. Jest nas pięciu. Dwóch to kutasy i chamy. Nie trawię ich i najchętniej spuściłbym gości w kiblu. I to w czasie mojej biegunki. Niech śpią w samochodzie.
- Trzech.
- Dobrze. Za pięć minut przy tylnych drzwiach.
Cicho umościliśmy się na materacach. Sylwia stała w drzwiach przyświecając latarką.
- Dobra – szepnęła do mnie – Do trzeciej nikogo nie powinno być w tym skrzydle. Może czasami przyjść jakaś dziewczyna poprawić makijaż. Elena została, bo ma ciotkę, ale ona mieszka na parterze. Tylko nie chrapcie.
Wyczułem, że się uśmiecha.
- Dzięki, Sylwia.
Położyła mi rękę na ramieniu.
- Wyglądasz dużo lepiej niż rano. Myślałeś o mojej propozycji? O trzeciej będę w pokoju.
- Daj spokój. Nie kupuję dziewczyn, a na pięćdziesiąt euro muszę ciężko zapracować. Wygląda na to, że ciężej niż ty.
Pochyliła się do mojego ucha. Owinął mnie znowu zapach jej zmysłowych perfum.
- Dla ciebie rabat pięćdziesiąt procent. Darmo nie daję. Trzeba oszczędzać.
- Na co? - W moim głosie zabrzmiała niezamierzona ironia. Cóż mnie to w końcu obchodzi? - Na dom, samochód i wczasy z narzeczonym
- Usłyszałem jej cichy śmiech.
- Coś ty?! Otworzę tu kolejny burdel. Pamiętaj, o trzeciej będę u siebie.
*
Dwunasta
Leżałem z otwartymi oczami. Niewiele w tej dziewczynie rozumu. A może wiele? Tak pokierował nią los, to stara się wycisnąć go jak cytrynę. Takie czasy. Czy jako historyk i posiadacz trzech fakultetów nie prostytuuję się intelektualnie naprawiając Niemcom dachy? Dziewczyna jest śliczna i jej miejscem powinien być salon w pięknym domu, a celem dwójka małych amorków biegających po ogrodzie i kochający, przystojny mąż.
Pierwsza
Przecież się dziewczynie nie wymydli. Moralność i etyka to pojęcia zmienne w czasie. Relatywne. Weźmy tak proste pojęcie jak „nie zabijaj”. Natychmiast rodzi się pytanie – kogo? No jak to? – człowieka! A w obronie własnej? A ratując ojczyznę? A największego zwyrodnialca? Kiedyś chwałą było zabić za wiarę... Wszystko się zmienia... Może ona i jej narzeczony mają rację? Brać, korzystać, a potem żyć spokojnie jakby nigdy nic. Bo nic.
Druga
Iść czy nie iść? Dwadzieścia pięć euro to nie pieniądze. Myślę, że powiedziała o nich tylko dla zasady. Od takiej sumy raczej się nie wzbogaci. Po prostu ma ochotę. Ja też. Jestem tylko facetem i mam ochotę na to piękne ciało. Wiem, czeka na mnie w Polsce ktoś, kto mnie kocha. Myśli o mnie, tęskni. Do cholery, przecież się nie dowie! Więcej nie będę miał takiej okazji. Ee, staroświecką mam moralność i etykę. Źle mi na myśl, że oszukałbym, jakoś zawiódł. Ciekawe czy Sylwii źle, że się puszcza? A może tak jak powiedziała – lubi to?
Druga trzydzieści
Znalazłem w ciemnościach jakiś kawałek szmaty. Wypruwam z niego nitki i liczę: Iść -nie iść, iść – nie iść, iść...
Druga pięćdziesiąt pięć
Usnąłem przy końcówce szmaty.
Komentarze (128)
To coś jak: "Jestem niewinny, wysoki sądzie. Wykonywałem tylko rozkazy" ?
Przepraszam, że mam instynkty i poczucie piękna.
Puchowaty wklei.
Jak się rodzą tacy idioci jak misiu? Bo nie wierzę, że przez szyjkę macicy jak normalni ludzie.
Dżepetto na pewno nie wystrugał tego Pinokia, który obrażony na bandę amatorów żegnał się z portalem już z pięć razy.
A bydlę tkwi, krew psuje i zniża swoje loty przy takich krytykantach i amatorach.
Przedziwne.
piękna dziewczyna , ,,,miłość,, na jeden raz albo za pieniądze i ...krew
zawsze krew...
obsesja ? paranoja ?
nie wiem...
skurczybyk pisze wybitnie dobrze, a tam jak on, że we sęsie autor mnie przeraził.
byłam anty nastawiona.
a okazało się, że Puchowaty to chłop ze poczuciem humoru, i co dla mnie ważne potrafi krótko, we dwóch zdaniach refluksowi pierdyknąć słownie w baniak i ma rację po czasię się okazałowiwszczy.
odejdź poza urazy jakieś tam i spojrzyj na twórczośc Puchowatego z dystansa, że nie na autora, a na treść.
Puchowaty jest spoko gosciu, jest dla mnie jak brat.
a nie ciepiałam cholerę choleryczną, o jak nie cierpiałam
bo w prozie jest faktycznie dobry
opki
są dopracowane interpunkcyjnie i gramatycznie
tylko,że powtarza na ogół jeden i ten sam temat
cudowna dziewczyna,jeden szybki ,,numerek,, i krew
zawsze ktoś jest ciężko ranny albo ginie...
a dziewczyna zawsze jest śliczna tylko albo jest niewidoma (sic!) albo panienką zagencji
zmienia się jedynie scenografia i czas akcji
a poczucie humoru to on ma - wisielcze
pękam ze śmiechu z jego żartów
PS. wiem ,że był na artefaktach ale gdzie on nie był ?
Toż wszyscy roznosimy swą twórczość to tu, to tam, jak rzeżączkę.
I tylko chodzi mnie o to, żeby oceniać tekst, a nie autora.
I jeśli ten jest np. monotemetyczny, to po kiego wafla wchodzić pod jego teksty i gadać o tej monotematyczności.
A Puchatowaty akurat obok monotemtyczności nie stał za długo.
I wykaż odrobinę dobrej woli.
I przy moich utworach, komentarzach i rozmowach z innymi.
Omijam to gówno jak się da, ale ciągle się przesuwa i włazi mi pod nogi.
Myślę, że wiem co jest tego przyczyną, ale mało mnie interesuje.
Niech się ten giez ode mnie wreszcie odpierdoli.
Kto to wie.
Przyjaźń z takimi kreaturami zawieram nad ich grobem.
Nie wchodzę u tego kretyna, nie zabieram głosu jak te bzdury swoje pisze, zabieram głos do innych, a ta menda wszędzie wejdzie, gdzie mnie widzi.
Wiem dlaczego, ale tolerować nie będę.
Ma zaległości w typowaniu w LBnR68, ale raczej stamtąd spieprza, widząc trend w głosowaniu.
Sami amatorzy i geniusza nie doceniają, a ja przecież nie umiem pisać wierszy!
skończysz z tym to ja też zakończę
proste jak drut
kup sobie wreszcie spluwaczkę i zamknij jadaczkę
a tu to kto wszedł ostatnio ?
https://www.opowi.pl/wywiad-a56575/
święty Dionizy czy ty ?
Omijam mimozowate niektóre, i nie na okoliczność że sobie mnie nie życzą, po prostu piszą pierdolety obliczone na poklask.
Że Puchwaty wchodzi pod twój tekst, to się raduj, a nie narzekaj.
Bo prawdę o utworze napisze.
Po pierwsze i najważniejsze - to reakcja na krytykę jego "utworów".
Po drugie ból dudy, że od niechcenia piszesz 1000 razy lepiej niż on na najwyższym wysiłku.
W punkt!
i co ?
włazi nadal albo znieważa
1.krytyką amatorów się nie przejmuję bo nie warto
2. skoro pisze lepiej to aż dziwne,że nic do tej pory nie wydał... a ja owszem
bardzo się trząsł ze strachu.
Nie bój się , przecież ja wiem
że masz problem wałachu.
Dobrze wiesz, że Puchowaty jest świetny w prozie i poezji.
Uparłeś się z sobie tylko znanych powodów robić z siebie durnia pod jego tekstami.
Pasuje ci rola imbecyla - niech i tak będzie.
ale ja bym się wstydził być wychwalany przez takie miernoty
a tak poza tym myślałem ,że chociaż ty panujesz nad językiem
ale kto się z kim zadaje ...
ale ich na tym portalu czy innym nie spotkasz...
to oni oceniają moje wiersze i z ich uwagami zawsze się liczę
To się nazywa ogrzewanie przy cudzym ogniu.
Nikt go tu do tego ogniska u mnie nie zapraszał.
Sam się jak zwykle władował i pyszczy.
za to ty mnie pomawiasz o czyn, którego nigdy się nie dopuściłem
dlatego nie prowokuj i nie podżegaj mnie głupia sowo
po co mam czytać takie obelgi pod moimi tekstami ?
będzie się działo
Wsiowy głupek też jest potrzebny, aby ciekawiej było i ruch.
CHCESZ mnie mieć spokój i ,,czysto,, pod swoimi tekstami ?
zawrzyjmy umowę
ty przestajesz mnie wreszcie obrażać bezpośrednio i pośrednio
ja omijam twoje teksty
no to jak umowa stoi odważniaku ?
CHCESZ mnie mieć spokój i ,,czysto,, pod swoimi tekstami ?
zawrzyjmy umowę
ty przestajesz mnie wreszcie obrażać bezpośrednio i pośrednio
ja omijam twoje teksty
no to jak umowa stoi odważniaku ?
Zagłosujesz, czy wolisz kręcić pupką przy Puchaczu?
Chyba się nie odważy,.co?
CHCESZ mnie mieć spokój i ,,czysto,, pod swoimi tekstami ?
zawrzyjmy umowę
ty przestajesz mnie wreszcie obrażać bezpośrednio i pośrednio
ja omijam twoje teksty
no to jak umowa stoi odważniaku ?
I specjalnie piszesz, żeby tytuł twojego tekstu był cały czas w komentarzach?
??????????????
I spróbuj jakoś uciszyć tego oszołoma.
Sam się palant nakręca, bo potrzebuje jakoś zaistnieć.
Wprawdzie nie wiem po co, bo przed chwilą wszystkich nazwał amatorami i prostakami.
lej
lej
lej
?
wszystko popsułaś i co z tego masz ?
No i nikt go nie komentuje.
To socjopata.
bomby będą spadały dalej a odłamki na was zausznicy
mściwego faceta
słuchaj Puchaczu vel Mirku .S
CHCESZ mnie mieć spokój i ,,czysto,, pod swoimi tekstami ?
zawrzyjmy umowę
ty przestajesz mnie wreszcie obrażać bezpośrednio i pośrednio
ja omijam twoje teksty
no to jak umowa stoi odważniaku ?
betti,Tjeri i Ala - jesteście świadkami,że chciałem pierwszy zakończyć tę bezsensowną wojnę
co za głupek z ciebie
a dalem ci jeszcze jedną szansę
musisz codziennie kogoś opluć
nawet skrajny margines tak się nie zachowuje
jak wy
po czyjej stronie wy stoicie ?
ech
szkoda słów
Ta jest najstraszniejsza.
Rany... Myślisz, że robi sobie dobrze za każdym razem jak mu odpowiadasz?
To już dawno mu skóra zeszła.
Chłop musi mieć straszne otarcia :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania