Polska Opowieść Wigilijna część 5

Stali na chodniku przed domem, w którym mieszkał bratanek Stefana. Dookoła w oknach okolicznych domów błyszczały umieszczone oświetlone ozdoby, większość z nich świeciła pulsacyjnie. Przez okna mieszkań, wyjątkowo niezasłoniętych w tym dniu, na parterach można było zobaczyć przygotowania do wieczerzy, odświętnie nakryte stoły z dodatkowym tradycyjnym talerzem dla spóźnionego wędrowca. Pod obrusem tylko gdzieniegdzie umieszczano siano i w tym miejscu na wierzchu kładziono talerzyk z opłatkiem. Wnoszono pierwsze potrawy, ustawiano je na stołach. Dzieci w tym czasie tradycyjnie wybiegły na pokrytą śniegiem ulicę, aby wypatrywać pierwszej gwiazdki, która oznajmiała rozpoczęcie wigilii. Prawie w każdym mieszkaniu oczekiwano gości, szczególnie na tych, co wcześniej wyjechali za pracą i lepszym bytem za granicę. Większość miała przyjechać na te wyjątkowe dla Polaków święta, żeby spędzić je wspólnie z pozostawioną rodziną. Inni nie mając tyle szczęścia chwytali za słuchawki telefonów, lub włączali komputery i łączyli się przez skype z najbliższymi.

Duch wskazał ręką drzwi budynku i powiedział.

- Wchodzimy tutaj, popatrzymy na wieczerze.

Niezauważalnie weszli przez bramę obok stróżówki wprost na klatkę schodową i schodami wchodzili na trzecie piętro. Ładnie, czysto wszystko wyglądało, może dla tego, że na parterze była portiernia z obsadą, w której cichutko grało radio i z głośnika słychać było kolędę. Wszyscy wchodzący do budynku byli tam legitymowali, oprócz tych, co ich nie było widać, czyli Stefana i ducha. Doszli do ładnych zabytkowych drzwi, Stefan zatrzymał się przed drzwiami i powiedział.

- Do środka nie wchodzę.

- Wchodzimy do mieszkania - zadecydował duch tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Ja tutaj na ciebie poczekam - oznajmił Stefan.

Duch nic nie mówiąc wszedł do mieszkania, będąc w środku machnął laską i niewidzialna siła wciągnęła Stefana. Ten stanął w przedpokoju i z lękiem zaczął się rozglądać, drobiąc nerwowo nogami.

- Właśnie w tym mieszkaniu rozegrała się tragedia, wcześniej mieszkali tutaj Tadek z Catariną, później po tragedii zamieszkali moi rodzice i opiekowali się małym Stefanem. Kazałem wszystkie meble wyrzucić i gruntownie wyremontować, lecz makabryczny widok nie zniknął sprzed moich oczu pomimo upływu lat! - powiedział Stefan.

- Musisz zobaczyć jak bratanek ze swoją kochającą żoną spędza wigilię - zakomunikował duch.

- Zgoda, lecz wcześniej chcę ci pokazać mieszkania znajdujące się naprzeciw okien, sypialni, kuchni, każdego pokoju i za ścianą łazienki, poprosił Stefan.

Duch spełnił prośbę Stefana i kolejno zaczęli odwiedzać wskazane mieszkania, w każdym z nich znajdowało się dwóch mężczyzn wyposażonych w sprzęt. Mieli ze sobą silne lornetki, noktowizory, karabiny snajperskie, krótką broń, maski przeciwgazowe, noże, a na sobie kamizelki kuloodporne. Podsłuchiwali mieszkanie bratanka Stefana i wszystko nagrywali, stale jeden z nich był czujny, jak drugi jadł czy korzystał z toalety. Prawie jednocześnie do każdego mieszkania zadzwonił dzwonek do drzwi i będący w środku je otwarł dopiero po upewnieniu się, co do tożsamości wchodzących. Weszła zmiana i po przywitaniu, zaczęli się po kolei przebierać w kombinezony wojskowe bez oznaczeń stopni i państwa, stale obserwując śledzone mieszkanie.

- Co to za jedni? - zapytał duch.

- To jest ochrona mojego bratanka, on o nich nic nie wie – wyjaśnił Stefan.

- Kim oni są?

- Byłymi pracownikami specjalnej jednostki milicji „Berkut” z Ukrainy – odpowiedział Stefan.

- To ci co walczyli z Majdanem?

- Tak to oni.

- Przecież oni się do niczego nie nadają, bojownicy Majdanu ich pogonili - podsumował duch.

- Są najlepsi i do tego tani, jak się rozpętała ta draka z małżeństwem to wszystkich zatrudniłem. Dzięki temu nikt z nich nie zginął, szkoda by było poświęcić, tak świetnie wyszkolonych ludzi - powiedział Stefan.

- Jak najlepsi, zwykli ludzie złapali za strzelby myśliwskie i pogonili im kota – z kpiną w głosie mówił duch.

- Pomyśl logicznie sam mówiłeś mi, że masz trzysta lat. Przez te wszystkie lata na pewno obserwowałeś, ile czasu wymaga wyszkolenie zwykłego szeregowego żołnierza.

Duch zaczął się zastanawiać i głośno liczyć, zaczynając na przestrzeni trzystu lat w różnych armiach świata.

- Podsumujmy - powiedział po dłuższej chwili danej duchowi na przemyślenie - Stefan. -Szkolenie podstawowe trwa sześć tygodni, po pół roku żołnierz jest dopiero teoretycznie pełno sprawny, lecz w czasie konfliktu na polu bitwy zginie w ciągu tygodnia osiemdziesiąt procent składu początkowego. Miliony żołnierzy rozpoczęło drugą wojnę światową, a przeżyli nieliczni. Teraz pomyśl doborowa jednostka wyposażona w nowoczesną broń, doskonale wyposażona, ćwicząca każdego dnia, ulega ludziom, którzy wybiegli ze swoich mieszkań w kapciach i wyposażonych w kije od mioteł.

- Przyznaję jest to zastanawiające - oznajmił duch.

-Teraz widzisz jak działa siła mediów, moim skromnym zdanie doskonale przeprowadzona propaganda. W rzeczywistości stanęli oni naprzeciw przeciwników lepiej wyszkolonych i wyposażonych od nich, dlatego przegrali.

- Może nie mieli motywacji?, - zapytał duch.

- Motywacji im nie brakowało walczyli o swój kraj.

- Wracamy do mieszkania twojego bratanka - powiedział duch.

- Zanim to zrobimy odwiedzimy jeszcze jedno mieszkanie, znajdujące się dokładnie pod nami - zaproponował Stefan.

Zobaczyli tam trzech mężczyzn bardzo się nudzących i grających w karty, dookoła nich było pełno pustych opakowań po gotowym jedzeniu dostarczanym na telefon. Palili papierosy i każdy pod pachą miał kaburę z pistoletem.

- Co to za jedni? - zainteresował się duch.

- Najkrócej mówiąc są to dobrzy znajomi żony bratanka, lecz opowiem ci o nich później, teraz wrócimy na wigilię - zaproponował Stefan.

Stanęli w salonie przy ładnie udekorowanym przez catering stole, w rogu pokoju stała pięknie ubrana choinka, na niej paliły się lampki, a pod nią leżały ślicznie opakowane z pewnością drogie prezenty.

- Popatrz tylko na ten stół i na te wigilijne potrawy. Podobne robiła moja mama, powiedział Stefan.

- Zamawiała gotowe w specjalistycznej firmie? – zadał pytanie zdziwiony duch.

Jednak Stefan go nie słyszał, był pochłonięty przechodzeniem naokoło stołu i patrzeniem na wszystkie te potrawy.

- Barszcz z uszkami, zupa grzybowa, karp po żydowsku, pierogi z kapustą i grzybami, krokiety, śledzie marynowane, kompot wigilijny, kapusta z grochem, kutia, surówka z kiszonej kapusty, karp smażony, kluski z makiem – mówił Stefan do siebie.

Bratanek i jego żona weszli do salonu, stanęli obok stołu i zaczęli sobie składać życzenia bez opłatka, o którym w zamówieniu zapomniano.

Stefan stał z boku i fotografował zapamiętale.

- Szkoda, że stryj nie spędzi z nami wigilii - powiedział bratanek.

- Tak bardzo ciebie prosiłam i nakłaniałam żebyś zaprosił tego samotnego wilka na wigilię, powiedziała żona bratanka.

- Łap za laskę, ruszamy – oznajmił duch, który widocznie uznał, że w tym miejscu swoje zadanie spełnił.

Stefan chwycił ją jak zwykle z całej siły, bardzo mocno szarpnęło, na twarzy poczuł powiew silnego wiatru, nic nie widział, pędzili w ciemnej chmurze. Stali na chodniku przed sklepem sportowym. ¬

- Przejdźmy na drugą stronę ulicy lepiej będzie widać – powiedział Stefan, wyciągając pospiesznie aparat fotograficzny.

Jak tylko przeszli prawie natychmiast zobaczyli.

Chodnikiem w stronę placu wolności szła szybko ładna młoda blondynka. Nagle obok niej zatrzymał się, hamując ostro rozpędzony szary bus bez okien, z niego wyskoczyło dwóch osiłków. Zarzucili czarny materiał przypominający worek na głowę blondynki i sprawnie wciągnęli ja do samochodu, który natychmiast odjechał z piskiem opon. Porwaniu próbował przeszkodzić przechodzący obok mężczyzna, doskoczył do samochodu, tylko, że w tym momencie miał już drzwi pozbawione wcześniej klamki zamknięte i nic nie był w stanie zrobić. Sprawnie z kieszeni kurtki wyciągnął telefon i zaczął dzwonić na policję, długo ta czynność trwała zanim się połączył. Dopiero po odpowiedzeniu na kilka pytań, podał numery rejestracyjne pojazdu, służącego do porwania.

- Mało brakowało i udałoby się facetowi - powiedział duch.

- To był ochroniarz zatrudniony przeze mnie i miał szczęście, że mu się nie udało, bo dziś gryzłby ziemię, a miałbym wyrzuty sumienia - odpowiedział Stefan i po chwili dodał. - Nie był tak dobrze wyszkolony jak dzisiejsza ochrona wywodząca się z „Berkutu”. Mam prośbę duchu, policji nie udało się ustalić, co stało się z porwaną Izą, czy możesz pomóc w wyjaśnieniu zagadki - poprosił Stefan.

- Dobrze, lecz wcześniej powiedz mi, kim była porwana i co łączy ją z tą, co została żoną twojego bratanka?

- Udało mi się nieoficjalnie ustalić, że jest to młodsza siostra herszta bandy, która porwała Izę, dziewczynę bratanka. Przed akcją byli doskonale zorganizowani, rozpoznali przyzwyczajenia, upodobania mojego bratanka i w wyjątkowo przebiegły, doskonale wyreżyserowany sposób, ta kobieta go uwiodła. Niemały wkład w to małżeństwo mają specjaliści od kreowania wizerunku i psychologowie sporządzający profil bratanka. Jest to doskonały przykład świetnego przygotowania i wyjątkowej dobrej roboty przy realizacji planów przejęcia mojego majątku.

- Widzę, że nie udało im się to - powiedział duch.

- Zawdzięczam to doskonałemu wywiadowi, jaki mam i nie zaniedbałem nic z poprzedniej lekcji porwania.

- Spełnię twoją prośbę, lecz o efekt nie mogę zaręczyć. Teraz ruszamy w pogoń za porywaczami, złap się laski, lecimy.

Stefan chwycił ją jak zwykle z całej siły, bardzo mocno nim szarpnęło, na twarzy poczuł powiew silnego wiatru, nic nie widział, pędzili w ciemnej chmurze. Nagle powietrze dookoła nich zrobiło się przezroczyste, unosili się w powietrzu z tyłu za pędzącym busem. Jak kierowca samochodu po kilku zakrętach dla zmylenia ewentualnej pogoni, upewnił się, że nie są ścigani, zwolnił do prędkości przepisowej. Początkowo pojazd kluczył uliczkami osiedlowymi, żeby zgubić najbardziej profesjonalny pościg, następnie podjechał do warsztatu samochodowego i tam bus wjechał do garażu. Porwaną wyciągnęli z samochodu, była cała owinięta materiałem i skrępowana sznurem, nie siląc się na delikatność zaciągnęli ją do piwnicy. Brutalnie wrzucili ją skrępowaną na posadzkę i zadowoleni z dobrze wykonanej roboty, zamknęli metalowe drzwi. Pomieszczenie gdzie umieścili dziewczynę było specjalnie przyszykowane do takich celów. Widać było ślady wielokrotnego użytkowania, przez osoby więzione, które na ścianach celi umieściły napisy. Stefan czytał te informacje pozostawione przez osoby wcześniej porwane i wszystko dokładnie fotografował.

- Zobacz i przeczytaj, z kim mamy do czynienia - powiedział Stefan.

Duch podszedł i na głos zaczął czytać.

Jestem tutaj nie wiem, jak długo, biją mnie i gwałcą. Ada

Podają mi narkotyki, podsłuchałam, że mam być sprzedana do burdelu. Patrycja

Krwią napisane, piłą obcięli mi rękę, pożyczyłem tysiąc złotych, straciłem pracę i nie miałem jak oddać, nie wiem, czy przeżyję. Rafał

- Napisy pokrywają całe pomieszczenie -powiedział duch rozglądając się na boki.

- Czy Iza dalej jest tutaj więziona? zapytał Stefan.

- Jej tu nie ma, jest ktoś inny.

- Czy ta osoba żyje?

- Tak tylko jej czas się kończy - odpowiedział duch.

- Ratujmy ją - poprosił Stefan.

-Jestem tu tylko z twojego powodu, i nie jestem przysłany dla innych.

Stefan po tych słowach wściekł się.

- Ty cholerny szmaciarzu, będziesz mnie umoralniał i nakłaniał, bym był dobry. Sam nic nie zrobisz by ratować Izę i osobę uwięzioną. Jak nie pomożesz, postąpię tak jak radził mi duch twój poprzednik, ja ci łeb ukręcę tymi rękami, a jak nie będę mógł to go odgryzę własnymi zębami i w dupę ci go wcisnę, tak zakończy się twój trzystuletni byt! - krzyczał wściekły Stefan.

Ducha zaskoczyła reakcja Stefana i już innym ugodowym tonem powiedział.

- Tylko pamiętaj widok, jaki na miejscu zastaniesz, wstrząśnie tobą bardzo - powiedział duch.

- Nie marudź ruszajmy, szkoda każdej chwili.

Duch wyciągnął przed siebie laskę, Stefan mocno złapał z całej siły, bardzo mocno szarpnęło, na twarzy poczuł powiew silnego wiatru, nic nie widział, pędzili w ciemnej chmurze. Nagle stanęli w małym obskurnym pokoiku, na barłogu leżał strzęp człowieka, była to Iza. Gdzieś w budynku słychać było prowadzoną rozmowę w obcym języku, jakiego świeżo przybyli nie znali. Dziesięć miesięcy podawania narkotyków, upijania alkoholem i zaspokajania perwersyjnych upodobań seksualnych klientów zrobiły swoje. Teraz w ten wigilijny wieczór, konała kobieta, wyrzucona przez oprawców na śmietnik. Stefan pochylił się nad Izą, wziął ją na ręce i duchowi nakazał przenieść ich bardzo delikatnie na korytarz przed mieszkanie swojego asystenta. Minęła zaledwie chwila jak stał przed drzwiami.

Mirek po kolacji i wspólnym kolędowaniu poprosił Basię, jako najmłodszą w rodzinie o rozdanie prezentów, które przyniósł święty Mikołaj i pozostawił je w tajemnicy pod choinką. Jowita w tym czasie karmiła małą Bogusię, Piotrek zgłosił się do pomocy siostrze. Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi, Piotruś otwórz to pewnie spóźniony wędrowiec powiedziała Jowita. Piotrek podbiegł i otworzył drzwi, przed nimi stał pan Stefan i trzymał na rekach jakąś żebraczkę.

- Tato, mamo to pan Stefan i ktoś jeszcze - powiedział Piotrek.

Wszyscy domownicy zaciekawieni, podeszli do drzwi.

- Proszę pomóżcie mi uratować Izę, do siebie nie mogę jej zabrać, bo grozi jej wielkie niebezpieczeństwo - powiedział Stefan i dodał. - Była długo więziona, podawali jej narkotyki i zrobili z niej alkoholiczkę. Więcej nic wam nie mogę teraz powiedzieć. Mirek dzwoń do doktora Zabłockiego, płać za wszystko zieloną kartą. Masz teraz wolne do odwołania i nie dzwoń do mnie, ja skontaktuje się z wami - powiedział szybko Stefan i wyszedł z powrotem na korytarz.

Mirek zaskoczony postawą i żądaniem szefa, nic nie mówiąc przejął kobietę na swoje ręce i zaniósł ją do własnej sypialni. Jowita błyskawicznie ściągnęła kołdrę i dodała dodatkowe prześcieradło, na które Mirek położył Izę. Jowita z Basią do pomocy myły i przebierały Izę, Mirek organizował pomoc medyczną, a Piotrek zajmował się Bogusią i zastanawiał się, jaką dziwną mają wigilię w tym roku.

Stefan po wyjściu na korytarz cichutko powiedział.

- Duchu gdzie jesteś.

Duch się nie zjawił, tylko on siedział z aparatem fotograficznym w rękach na swoim łóżku w sypialni. Szybko wstał podszedł do komputera, zgrał zdjęcia zrobione w czasie spotkania z duchem. Przedzwonił za pomocą bezpiecznego telefonu do dowódcy swojej ochrony i podał adres warsztatu samochodowego gdzie znajdowało się prywatne więzienie. Zrzucił z siebie ubranie, skorzystał z toalety i wziął szybki prysznic, i jak wychodził owinięty ręcznikiem, zobaczył…

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania