Polska Opowieść Wigilijna część 6

Rozdział 4

Ostatnie spotkanie z duchem

 

…Śliczną panienkę z rudymi długimi włosami, ubraną w skórzany dopasowany czarny kostium jednoczęściowy, na głowie miała czapkę skórzaną robioną na wzór policji w stanach zjednoczonych. Długie czarne buty sięgały jej powyżej kolan, na rękach rękawiczki takiego samego koloru, w dłoniach trzymała pejcz. Pomyślał sobie, że sąsiad sławny reżyser filmowy wydał przyjęcie i jedna z młodych aktoreczek, pomyliła mieszkania, a on wchodząc do mieszkania zapomniał zamknąć drzwi, po tym jak na nich zobaczył twarz Marka.

- Pomyliłaś mieszkania, przyjęcie jest dwa apartamenty dalej, powiedział gospodarz mieszkania.

- Nie pomyliłam się, jestem tutaj planowo i wyciągnęła rękę z pejczem w stronę Stefana. Wtedy po raz pierwszy spojrzał jej w oczy, były one całe czerwone bez białek i świeciły dość intensywnie.

-Zdaje się, że mam przed sobą ducha przyszłych świąt Bożego Narodzenia? - powiedział skrępowany sytuacją Stefan.

Duch nic nie odpowiedziała, ale wciąż trzymała wyciągniętą rękę z pejczem.

- Pokażesz mi rzeczy, które staną się dopiero w przyszłości? Tak czy nie? – zapytał Stefan.

Kobieta duch kiwnęła potakująco głową. Otrzymał tylko taką odpowiedź, którą musiał się zadowolić. Pomimo tego, że Stefan przyzwyczaił się do obcowania z duchami, to jednak w obecności tak atrakcyjnej kobiety czuł się skrępowany.

- Stoję tutaj zupełnie goły owinięty tylko ręcznikiem, muszę się ubrać. Poczekaj na mnie w salonie - poprosił.

Kiedy kobieta duch nie zareagowała na jego prośbę, Stefan bez skrępowania zrzucił z siebie ręcznik, stanął goły i zaczął się spokojnie ubierać. Ruchy jego były szybkie precyzyjne, nie zastanawiał się niepotrzebnie, w jakiej kolejności ma na siebie rzeczy nakładać, po chwili był gotowy do drogi z nierozłącznym aparatem fotograficznym przewieszonym przez ramię.

- Duchu przyszłości napełniasz mnie uczuciem, jakiego nie doświadczyłem od twoich poprzedników. Mam tylko nadzieję, że pragniesz mojego dobra pomimo twojego wyglądu i ubioru.

Panienka duch wyciągnęła rękę z pejczem i powiedziała.

- Trzymaj się mocno w drodze będzie rzucać.

Stefan złapał koniec bata i owinął go wokoło ramienia. Szarpnęło nim mocno, czuł się jak na bungee, adrenalina podskoczyła, widział tylko bardzo szybko przemieszczające się obrazy. Wylądowali bardzo delikatnie na chodniku miasta przed kioskiem z gazetami. Stefan zwyczajowo zaczął robić zdjęcia wszystkiego w koło i minęła długa chwila jak spostrzegł tytuły gazet i daty ich wydania. Artykuły na pierwszych stronach informowały o śmierci i pogrzebie bogatego Stefana, ten tylko przeczytał i nic nie powiedział.

- Pozostał ci rok życia, nie martwisz się? -zapytała duch.

- Każdy kiedyś musi umrzeć.

- Teraz pokażę ci, co trzeba zrobić.

Zaprowadziła Stefana do schroniska dla bezdomnych, które było jak zwykle przepełnione w wyniku panującej niskiej temperatury. Tutaj nikt nie szykował się do wigilii, ponieważ dla stałych bywalców tego obiektu i innych biednych z całego miasta, wieczerza odbyła się trzy dni temu. Tak doniosłe wydarzenie, jak wigilia dla bezdomnych wymagało medialnego nagłośnienia i specjalnej oprawy politycznej. Opłatkiem dzielili się władze miasta i kościelne, dwóch posłów, pani senator, starosta, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, kierownik Urzędu Pracy, sponsorzy zapewniający jedzenie na wigilii. Dzisiaj w dzień wigilii, te osoby spędzały czas w gronie rodziny i nie można było im przeszkadzać, pracę swoją zakończyły o dziesiątej rano w tak niezwykłym dniu.

- Tym ludziom trzeba pomóc.

- Komu jeszcze? - zapytał Stefan.

Zaprowadziła go do ogrzewalni, a tam pełno ludzi siedzących na krzesłach, położyć im się nie było wolno. Mogli tylko siedzieć, ta instytucja powołana przez Państwo pozwalała tylko na to. Wszystkich tych, co nie byli w stanie usiedzieć i pragnęli się położyć, personel wyrzucał na zbity pysk, podobnie jak tych, co wypili wcześniej jakiś alkohol. Tutaj też nikt nie szykował się do wigilii, widocznie wszyscy byli niewierzący, a ci, co składali sobie życzenia i wspominali wieczerze we własnych domach sprzed lat, byli zwykłymi oszołomami.

- Czy to wszyscy, dopytywał się Stefan.

Nie odpowiedziała duch i zaprowadziła go do węzła ciepłowniczego. Tam byli ci, co nie mogli liczyć na ciepło w schronisku i ogrzewalni, ułożeni ciasno jeden przy drugim, wtuleni do siebie, często były to stare małżeństwa. Wszyscy śpiewali kolędy, bo tylko to nie wymagało posiadania pieniędzy.

- Nie ma czynnych dworców kolejowych i autobusowych, bo i tam byś mię zaciągnęła - powiedział sarkastycznie Stefan i dodał.- Słuchaj uważnie, przed wyborami prezydenckimi, do sejmu i senatu obiecywali kraj mlekiem i miodem płynący, to daj im się wykazać przez kolejne pięć lat i po tym okresie wrócimy do tematu, bo będzie jeszcze bardziej aktualny niż dziś.

Duch nie dała się sprowokować słowną zaczepką i powiedziała.

- Jeżeli w ciągu roku zrobisz dużo dobrego to ludzie będą ciebie dobrze wspominali.

- Posłuchaj duchu, jeżeli dam pracownikom podwyżkę, na jaką w pełni zasługują i zawrę umowy na czas nieokreślony, to ani im ani mnie nie wyjdzie to na zdrowie.

- Będą szczęśliwi przestaną tak bardzo oszczędzać, nawet odłożą jakieś oszczędności i spoglądać będą z nadzieją w przyszłość.

- Ty chyba z choinki się urwałaś, jak będą coś mieli to zaraz ich okradną, ty kompletnie nie rozumiesz, co się dzieje we współczesnej Polsce.

Duch się zezłościła strzeliła z bata obok ucha Stefana.

- Co, może głupia jestem i nic nie rozumiem?

- Nie powiedziałem nic takiego, jak każda kobieta słyszysz, co chcesz.

Duch dziewczyna wściekła się na te słowa i zaraz miało dojść do awantury.

- Zanim na mnie nakrzyczysz, pozwól mi wyjaśnić, co miałem na myśli - powiedział Stefan. - Wystarczyłoby tylko żebym nie kantował ludzi na zawieranych umowach, nie obniżał pensji pracowników, nie czynił nic złego to moje czyny, doprowadziłyby do fali kontroli, której ja i moja firma by nie wytrzymała.

- Jakich kontroli, za co jak nie robisz w takim przypadku nic złego?- zainteresowała się duch.

- Specjalnie dla ciebie obrazowo to wyjaśnię. Jeżeli na Rysach wysokich na dwa tysiące czterysta osiemdziesiąt dziewięć metrów postawię latarnię morską ze Świnoujścia, ona jest wysoka sześćdziesiąt osiem metrów, to jej światło widoczne zwiększy się z czterdziestu sześciu kilometrów na jakieś dwieście kilometrów. Moje szlachetne postępowanie w firmie widoczne będzie jeszcze bardziej, od wybrzeża po Tatry, jednym słowem widoczne będzie jak słońce w nocy.

- Nic mi nie wyjaśniłeś tylko bardziej namieszałeś - zezłościła się duch.

- Spróbuje jeszcze raz. Jeżeli wieje wiatr w sadzie i wszystkie drzewa się pochylają, a jedno nie, czy to jest widoczne, lub jest stado owiec wszystkie białe, jedna czarna to będzie ona widoczna? - zapytał Stefan.

- Teraz rozumiem, nie chcesz wyróżniać się z tłumu. Wy faceci wszystko komplikujecie.

- Postaram się wyjaśniać bardziej. Przyjęło się i modnym się stało, że duże firmy zakładają dobroczynne fundację, namawiają w reklamach ludzi do wpłacania pieniędzy na ich konto, ulubionym celem jest pomoc na przykład dzieciom. Hasło ładnie brzmi i jest medialne, po zebraniu kasy, oni za te pieniądze coś kupują i ogłaszają na cały świat. My to kupiliśmy, jakie mamy dobre serduszka i ani słowem nie powiedzą, że to wpłaty dobrych ludzi sfinansowały i zawsze fundusze są pomniejszone o pensje pracowników, oraz koszty działalność fundacji.

- Dotarło do mnie, wynika z twoich słów, że lepiej nie pomagać?

- Pomagać trzeba tylko tam gdzie za dobroć ciebie nie ścigają – wyjaśnił Stefan.

- To tutaj jak jest się dobrym to będą karać? - zainteresowała się duch.

- Jeżeli w całym kraju dla wszystkich głodnych dzieci zafundowałbym każdego dnia trzysta tysięcy obiadów, to wtedy Rząd weźmie się do pracy, zlikwiduje moją firmę i te obiady, bo głodnych dzieci oficjalnie nie ma w kraju. Dobroczyńca, rozdający jedzenie staje się zwykłym przestępcą, który oszukuje państwo.

- Widziałam, są głodne dzieci! – zdecydowanie wyraziła swoje zdanie kobieta duch.

- Władza twierdzi, że nie ma, to znaczy nie ma i już, - uciął temat Stefan. -Przypadkiem nie namawiaj mnie do pomocy rodzinom, którym sądy zabierają dzieci w wyniku ubóstwa - uprzedził.

- Co, ma się nic nie robić? – wściekła mówiła przez zaciśnięte zęby.

- Mówiłem już ma się pomagać biednym tylko daleko z stąd, ostatecznie są głodne dzieci w Afryce i krajach trzeciego świata, w Ameryce południowej. Ludzie w Afryce potrzebują dostępu do wody pitnej, można tam wiercić studnie przy studni, a oni są zawsze tacy szczęśliwi i to okazują.-Tam można czynić tyle dobrego i być chwalonym przez długie lata przez wszystkich - powiedział Stefan.

- A tutaj?

-Tutaj jest Prezydent, Premier i reszta rządu, Sejm, Senat i nad tym wszystkim czuwa Unia Europejska, czyli tutaj jest modelowy Raj. Jak mi nie wierzysz to oglądaj telewizję, posłuchaj radia i poczytaj gazety – zadziornie mówił Stefan.

- Co mam oglądać i czytać jak widzę, że nic nie robisz, po co ci ta kasa? Złotą trumnę sobie kupisz! - wykrzyczała duch.

- Najlepiej będzie jak przestaniesz mi truć - powiedział Stefan.

- Ja ci dokuczam! Posłuchaj siebie jak ględzisz stary marudo.

-Ja marudzę, to ty ubrałaś się specjalnie wyzywająco i mnie swoim zachowaniem prowokujesz.

Duch nie wytrzymała i zaczęła awanturować się na całego, Stefan też w tym pojedynku słownym nie pozostał miły i grzeczny.

- Po jaką cholerę przyszłam z powrotem na tą ziemię, by ratować idiotę przed ogniem piekielnym?

- Myślisz, że jak ubierzesz się seksownie to ja będę pod twoim urokiem na każde twoje skinienie?

- Ty w ogóle nie znasz się na modzie.

- To jest moda chyba z sex shop - powiedział Stefan.

- Dla ciebie się tak ubrałam, a ty nawet tego nie potrafisz docenić.

- Dla mnie? Może byś tak zapytała o moje zdanie, zanim zdecydujesz.

- Jesteś totalne bezguście i o co mam się ciebie pytać? Sam bez mojej pomocy nie potrafisz zawiązać nawet butów.

- W czym mi pomagasz, stale tylko narzekasz.

- Żebyś, choć raz docenił, co ja dla ciebie robię.

- Ty się dla mnie poświęcasz, od kiedy to, stale masz pretensję o wszystko! - wykrzyczał Stefan.

- Inny facet na twoim miejscu doceniłby to, co mam mu do zaofiarowania.

- Kto by cię zachciał, chyba jakiś bezmózgowiec.

- Teraz mi to mówisz, ja całą młodość poświęciłam dla ciebie.

- Młodość dla mnie poświęciłaś, ty cholerna stara prukwo.

- Ja! Jestem stara, ty obleśny stary capie.

Każde słowo w tej dyskusji wprowadzało jeszcze większy zamęt i niedomówienia, z każdą minutą emocje zwiększały się. Krew w żyłach Stefana szybciej krążyła, a krew w żyłach kobiety ducha, zastygła przed setkami lat nagle ożyła. Zaczęła się powoli toczyć, stale przyspieszając, z każdym obiegiem moce ducha słabły, a postacie przetransportowane z ubiegłego roku zaczęły się materializować na ośnieżonym chodniku. Przechodzące osoby zdążające na wieczerze wigilijną, zaczęły spoglądać z mieszanymi uczuciami na uczestników awantury.

- Ja jestem stara, popatrz na siebie gnoju jeden.

- Prawdziwe młodsze i niemalowane jak ty, starały się o moje względy, a nie tandetna podróbka.

- Kto zechce ciebie, jak stoisz jedną nogą nad grobem, stary popaprańcu! -wykrzyczała duch.

- Może i jedną, a ty jesteś dwoma babo wredna.

- Pazurami ci oczy wydrapię.

- Ty mi grozisz - i w tym momencie Stefanowi słów brakło. Dlatego powiedział pierwsze słowo, jakie mu na myśl wpadło.- Chuju jeden.

Po drugiej stronie ulicy stały dwie panie emerytki niewidzące świata poza sobą, które od godziny były zajęte krótką rozmową. Dopiero krzyki z drugiej strony ulicy, zwróciły uwagę kobiet, że tam coś ważnego się dzieje.

Mężczyzna w średnim wieku stojący na chodniku sprzeczał się z młodą panienką, ubraną bardzo niestosownie w ten wigilijny wieczór.

- Widzisz Rozalio, taki miły starszy pan kłóci się z tą smarkulą.

- Powinien zainteresować kobietą stateczną taką jak my, droga Elżbieto.

- Ach ci faceci uganiają się za młodszymi i później nie są w stanie stanąć na wysokości zadania i tylko się ośmieszają.

Ostatnie zdanie musiało być dla nich zabawne, ponieważ obie panie buchnęły śmiechem tak głośnym, że przerwały awanturę Stefana z kobietą duchem.

- To twoja wina, że one śmieją się z nas - powiedziała duch.

- Jakbyś się do mnie nie przyczepiła, to albo bym spał, albo poszedłbym na przyjęcie do reżysera i ściskałbym teraz jakąś aktoreczkę.

Panie przez ten czas pośmiały się z doskonałego dowcipu.

- Rozalio, ksiądz proboszcz ostrzegał, przed tymi młodymi dziewczynami, które teraz nie mają zasad moralnych, takich, jakie my miałyśmy w młodości. Ostatnio taka jedna uwiodła wikarego i ma z nim dziecko – i uznała, że tematu nie wyczerpała, więc dodała.- Pohamowałaby taka latawica swoją chuć i nie nakłaniała do złego duchownego.

- Przypominam ci Elizo, że to ty miałaś dziecko z księdzem.

- Wychowałam syna bardzo dobrze i poszedł w ślady ojca – dumą w głosie odpowiedziała.

Po drugiej stronie ulicy stał Stefan z kobietą duchem teraz zupełnie zmaterializowaną, nie byli pewni jak mają w takiej sytuacji postąpić. Dlatego jedno z nich było zmuszone przejąć inicjatywę.

- Nie stójmy jak te dwie sieroty, choć ze mną - powiedział Stefan.

- Mam iść za tobą – mówiła kpiącym głosem była duch.

- Możesz się położyć jak masz ochotę, to twoja wina.

- Moja wina! To przez ciebie to wszystko, gdzie ja miałam oczy, mama przed takimi jak ty mnie ostrzegała.

- Przede mną cię ostrzegała ta stara czarownica! – krzyczał wyprowadzony z równowagi Stefan.

- Tak mówisz na moją mamusię, złamasie jeden.

Panie obserwatorki całą swoją uwagę poświęciły na słuchanie interesującej awantury, lecz widocznie one też poczuły potrzebę włączenia się do dyskusji.

- Rozalio ludzie nie potrafią uszanować nawet takiego świętego dnia.

- Może zwrócimy im uwagę na niestosowne zachowanie Elizo.

Panie emerytki z tą propozycją zgodziły się wyjątkowo zgodnie i w stronę awanturującego się Stefana z panią duchem, zostały przekazane ważne słowa pojednania.

- Stulcie te ryje, chamy jedne, w ten dzień świąteczny!!!!.

Na drugiej stronie ulicy nastąpił spokój i konsternacja.

- Uspokój się wracamy, wszyscy nas widzą - powiedział Stefan.

Kobieta duch po chwili zastanowienia powiedziała.

- Trzymaj się mocno w drodze będzie rzucać.

Złapał koniec bata jak wcześniej, owinął go wokoło ramienia i nic się nie stało. Jak stali na chodniku tak stali, co dalej mieli robić tego nie byli pewni, ponieważ duch straciła swoje umiejętności.

Stefan spojrzał w oczy ducha, zamiast czerwonych bez białek i świecących dość intensywnie, zobaczył zwykłe, lecz bardzo piękne zielone oczy. Zaczął zastanawiać się, jakie konsekwencje teraz nastąpią, znajdował się w innym czasie o rok do przodu. Teraz on zgodnie z przeczytanymi artykułami w gazetach, powinien nie żyć, a stał na chodniku z kobietą śliczną panienką z rudymi długimi włosami, ubraną w cienki skórzany dopasowany czarny kostium jednoczęściowy. Dalej na głowie miała czapkę skórzaną zrobioną na wzór policji w stanach zjednoczonych. Długie czarne buty sięgały jej powyżej kolan, lecz łydki pozbawione pończoch powoli robiły się z zimna sine. Dobrze, że na rękach dalej miała rękawiczki takiego samego koloru jak reszta ubrania, w dłoniach trzymała niepotrzebny pejcz. Przechodnie dokładnie przypatrywali się im i na pewno przez ten czas zrobiono telefonami sporo zdjęć, było więcej jak pewne, że ukażą się one w gazetach w wydaniach poświątecznych.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania