Polska Opowieść Wigilijna część 7
Stojącym na chodniku pozostało tylko jedno, musieli poszukać jakiegoś ciepłego miejsca. Marzli coraz bardziej, a szczególnie była duch, bardzo lekko ubrana jak na tę porę roku. Początkowo bardzo dokładnie i z zainteresowaniem przyglądała się lecącej z jej ust parze, później zrobiła się sina i zaczęła dzwonić zębami. Przez stulecia pobytu w zaświatach odwykła od odczuwania zimna, Stefan ściągnął kurtkę z siebie i nałożył na przemarznięta kobietę.
- Do mojego apartamentu mamy do przejścia spory kawałek i jak będziemy szybko szli to troszkę się rozgrzejemy - zaproponował Stefan.
- Nie możemy iść do twojego mieszkania przecież ty nie żyjesz, a mnie nie znają.
- Jeżeli byłby to inny kraj i czas, to przyznałbym ci racje, a tak to idziemy.
- Niespodziewanym pojawieniem wystraszysz wszystkich znajomych na śmierć, kiedy ciebie zobaczą – dodała.
- Zaręczam ci, że to nie pierwszy raz jak spotykają się z zmartwychwstałymi, którzy po odczekaniu na zapomnienie ich szkodliwych dla kraju decyzji, jak bumerang w chwale wracają do świata polityki.
- Tutaj często tak się dzieje? Nie wiedziałam - powiedziała była duch.
- Może nie jest to częste zjawisko, lecz się zdarza, najwięcej problemu będzie z przywrócenie mnie do życia w dokumentach i załatwienia dla ciebie.
- Znowu zaczynasz przesadzać.
- Poczekasz i sama się przekonasz.
- Jak właściwie masz na imię, muszę jakoś do ciebie się zwracać? - zapytał Stefan.
Kobieta zaczęła się zastanawiać intensywnie, pomarszczone w tym czasie jej czoło o tym najlepiej świadczyło.
- Niestety nie pamiętam, było to tak dawno temu.
- Proponuje Olga to takie słowiańskie i wcześniej nikogo o tym imieniu nie znałem, będziesz pierwszą.
- Nawet mi się podoba, może być, ładne.
W tym czasie na odległej od ziemi planecie, przez nikogo nie zamieszkałej, na terenie neutralnym odbyło się spotkanie. Tematem rozmów przedstawicieli dwóch nieziemskich mocarstw były ostatnie wydarzenia na ziemi.
- Posłuchaj biały narozrabialiście przy tej waszej wigilii strasznie, ktoś musi to posprzątać.
- Niestosownie jest mówić czarny, dlatego tytuł pominę nie była to nasza wina, to wy nawaliliście.
- Ustalmy pewne fakty, zachciało wam się czynić dobro i jak zwykle nic wam się nie udało.
- Z naszej strony nastąpiło niedocenienie, waszych wielkich wpływów na tamtym terenie.
- Kiedy to zrozumiecie, że to jest strefa naszych wpływów i nie pozwolimy na działanie waszych przedstawicieli.
- Zaczęło się od wypuszczenia pokutującej duszy z waszego piekła i jego wizyty przez ogień w mieszkaniu żyjącego.
- Zgadzam się, lecz później był to wasz wigilijny wysłannik, który został przejęty od nas w sposób niedopuszczalny.
- Następny miał wszystko naprawić.
- Może i miał, tylko jeszcze bardziej narozrabiał.
- Pomógł tylko uwolnić niewinne ofiary z waszych brudnych łap.
- Ta wasza artystka to dopiero narozrabiała, nie wyprzecie się tego.
- Ukaraliśmy ją za jej czyny, pozostanie na ziemi, będzie zmuszona żyć w kraju bez perspektyw na przyszłość.
- Co zrobimy z tym, co miał umrzeć, a żyje.
- Proponuje pozostawić go przy życiu i niech się męczy z tą kobietą.
- Zgadzam się i mam nadzieje na częste kłótnie i awantury, tak dobrze ich znajomość się zaczęła.
- Czasy się zmieniają, stają się dla ludzi coraz gorsze. Dlatego próbowaliśmy zasiać trochę dobra i postąpiliśmy jak z EBENEZER SCROODGE.
- Takiego drugiego numeru zrobić, już wam się nie uda.
- Teraz pozostanie naprawić szkody i cofnąć tych dwoje, do czasu dla niego rzeczywistego, niestety będzie problem z dokumentami dla tej kobiety.
- Dokumenty biorę na siebie, nie takie rzeczy się robiło, tylko nie wtrącaj się do tego, kim ona się stanie.
Doszli do apartamentowca, był pierwszy dzień świąt, godzina trzecia w nocy, po przekroczeniu progu drzwi, udali się, prosto do stojącego na środku holu, oszklonego z każdej strony biura ochrony. Weszli do pomieszczenia wypełnionego monitorami, przy biurku siedział ochroniarz.
- Wesołych Świąt panie Rafale, mogę prosić o otwarcie moich drzwi kluczem rezerwowym - powiedział Stefan.
- Nie mam, przed godziną wzięła go żona pana bratanka.
- Dlaczego pan dał jej klucz.
- Mówiła, że pan nie żyje i teraz ona jest właścicielką.
- Chodź Olga, wygonimy czarownicę.
- To tutaj są czarownice?
- Ta to diabeł wcielony, pogonimy jej kota.
Wyszli z biura ochrony i poszli prosto do apartamentu Stefana, drzwi wejściowe nie były zamknięte na klucz. Obydwoje przez nie przeszli, w tym czasie czas cofnął się dokładnie o rok, dla wszystkich na całym świecie, oprócz tych, co byli w tym mieszkaniu. Wszędzie widoczne były ślady pośpiesznego przeszukania, szuflady pootwierane, zawartość szafek leżała na podłodze. Stefan skierował się do swojego gabinetu i zobaczył jak żona jego bratanka próbuje złamać zabezpieczenia jego laptopa.
- Co ty tutaj robisz! - krzyknął Stefan.
Złodziejka na dźwięk jego głosu podskoczyła i jak zobaczyła Stefana zaczęła krzyczeć.
- Duch! Ratunku Duch!! Pomocy!! Ratunku!!.
Ochrona po usłyszeniu wrzasków wszczęła alarm i zgodnie z procedurą powiadomiła policję. Prawie natychmiast do mieszkania wbiegło dwóch ochroniarzy, zobaczyli stojącego Stefana i Olgę, a przy biurku stała żona bratanka Stefana i darła się na całe gardło. Stefan odwrócił się do ochroniarzy i powiedział.
- Wezwijcie pogotowie, babie odbiło.
Przybycie zawiadomionej policji, pogotowia ratunkowego, kilkoro sąsiadów rządnych sensacji tylko troszkę złagodziło krzyk żony bratanka.
- To jest duch, byłam na jego pogrzebie - krzyczała i pokazywała ręką na Stefana.
Lekarz pogotowia z pomocą policjantów dał zastrzyk uspokajający wrzeszczącej, dla jej dobra zapakował ją w kaftan bezpieczeństwa i wspólnie z ochraniarzami nie bez problemów wsadził ją do karetki. Policja w celu wyjaśnienia incydentu przystąpiła do przesłuchania Stefana.
- Proszę powiedzieć, co się właściwie stało?
- Ta pani, co ją pogotowie zabrało jest żoną mojego bratanka, ona jest bardzo niestabilna emocjonalnie, ma poważny problem z sobą. Pod naszą nieobecność wtargnęła do mojego mieszkania i zaczęła wszystko wyrzucać z szafek, żeby wyglądało na włamanie, a w szufladach szukała mojego cennego kindżału, widocznie chciała mnie zabić. Wcześniej z pewnością zaplanowała, że po mojej śmierci przejmie cały mój majątek – wyjaśniał zajście Stefan i dodał.
- Mieszkanie jest monitorowane i panom pokaże jak demoluje mieszkanie.
Podszedł do laptopa, wpisał hasło odblokowujące i po chwili wyświetlił nagranie, jak żona bratanka wyrzuca rzeczy z szafek i szuka czegoś w szufladach.
- Dziękujemy to nam wystarczy, czy będzie pan składał skargę?
- Muszę się poważnie zastanowić, ponieważ jakby nie było to jednak rodzina.
- Udamy się teraz do szpitala i przesłuchamy sprawczynię – poinformował domowników aspirant i razem partnerem wyszli.
Kiedy policjanci opuścili apartament Stefana, ten dopiero zaczął rozglądać się po mieszkaniu i oceniać straty.
- Takich wrażeń jak ja od wczoraj, chyba nikt w życiu nie doświadczył - powiedział głośno do siebie Stefan.
- Co dalej będzie? Na pewno zorientują się, że ty nie żyjesz, a ja nie wiem, kim jestem – mówiła zmartwiona Olga.
- Uwierz mi, nikogo to nie obchodzi, mają inne własne problemy na głowie, teraz dam ci coś do przebrania – wyjaśniał obwąchując siebie i dodał -Pójdę się wykąpać.
Największy problem stanowiło znalezienie czegoś do ubrania dla Olgi. Mieszkanie samotnego mężczyzny, który nie przyjmował u siebie kobiet, nie posiadało damskich ubrań. W czasie jak Olga próbowała coś dopasować na siebie z wielkiej sterty ubrań wyciągniętych z szaf i leżących na sofie, Stefan brał prysznic. Odświeżony i z nowym zapałem wkroczył do salonu, zobaczył dziwnie ubraną Olgę.
- Specjalnie ładnie to nie wygląda, lecz nic innego nie mamy. Dziś i jutro są święta sklepy wyjątkowo pozamykane, dopiero za trzy dni możemy wybrać się na zakupy i kupić tobie coś kobiecego do ubrania - kiedy Stefan mówił, Olga stała nieruchomo.
- Czy coś się stało? - zapytał Stefan.
- Ja bardzo dziwnie pachnę.
- Wcale się nie dziwię, pewnie kąpałaś się wieki temu, choć ze mną do łazienki, pokaże ci jak z niej korzystać.
- Jak będziesz brała prysznic, ja dowiem się, co się dzieje.
W czasie, gdy Olga się kąpała, podszedł do biurka po telefon i zobaczył leżącą na nim kopertę formatu A4. Był przekonany, że jeszcze przed chwilą jej tutaj nie było. Podniósł ją była gruba, nic na niej nie było napisane. Poprzez dotyk stwierdził, że zawierała papiery. Rozerwał ją i wysypał zawartość, były to dokumenty. Akt zawarcia małżeństwa jego z Olgą Iwanowną Szaraszkin urodzoną w Mińsku dwadzieścia sześć lat temu, z wrażenia aż przysiadł w fotelu. Dołączona była sporządzona intercyza w taki sposób jak akt wstąpienia Polski do Unii europejskiej, w tej umowie leżał na łopatkach. Zobaczył jeszcze swój i jej ostemplowany na przejściach granicznych paszport oraz wszystkie potrzebne dokumenty w oryginale do wstąpienia w związek małżeński z obywatelem innego kraju. Patrzył na zdjęcia z ceremonii ślubnej, oraz z wesela, wstał i podszedł do dużego lustra. Spoglądał na swoje odbicie i rozmyślał, po cholerę mu żona i w dodatku młoda. Brukowce mu żyć nie dadzą, on zatwardziały kawaler, usidlony przez siksę, było to straszne, gorsze od wszystkich wcześniejszych przeżyć.
Podczas rozmyślania nad tym, co zobaczył, z łazienki wyszła Olga, świeżo wykąpana i zrelaksowana, podszedł do niej.
- Popatrz na biurko może ja ze zmęczenia źle widzę - poprosił Stefan.
Zaczęła z zainteresowaniem i uważnie przeglądać zawartość koperty.
- Co ty wykombinowałeś, kto ci pozwolił?
- Naprawdę nic nie zrobiłem, ta koperta leżała na biurku, a ja ją tylko z ciekawości otworzyłem.
- Może myślisz, że ja ją tam położyłam? – odezwała się zadziornie podniesionym głosem.
- Nie chcę żadnej nowej awantury, jestem zmęczony idę spać, mam dość wrażeń, może to wszystko mi się śni – odpowiedział ugodowo, odwracając się na pięcie.
Pozostawił siedzącą Olgę przy biurku, sam poszedł do sypialni i zagrzebał się w pościeli, po chwili smacznie spał. Obudził się i popatrzył na wiszący na ścianie zegar, wskazywał godziny popołudniowe pierwszego dnia świąt. Zaczął rozmyślać o dziwnym śnie, jaki mu się przyśnił, wszystko było w nim takie realne. Zwłaszcza spotkanie z duchami, uwolnienie Izy z rak porywaczy.
- Ciekawe gdzie naprawdę jest i czy żyje? – zadał sobie na głos pytanie.
Ponownie pomyślał o śnie i przypomniały mu się wyśnione wigilie. Rozmyślając nad szczegółami, zdał sobie sprawę jak bardzo zaniedbał tradycje, lecz z drugiej strony usprawiedliwiał się, że sam je spędzał. Chroniąc bratanka odsunął się od niego i pomyśleć wszystko to robił dla jego bezpieczeństwa. Chociaż chciał żyć jak kiedyś bez zagrożeń, to posiadane pieniądze zamknęły go w złotej klatce. Nieprzerwanie groziło mu jakieś niebezpieczeństwo, tylko, dlatego, że był bogaty. Kiedyś był zwykłym człowiekiem i dziś, jeżeli by takim pozostał, nikt nie interesowałby się jego losem, chyba żeby go naciągnąć i oszukać jak innych szaraków. Rozmyślania jego przerwał jakiś ruch na łóżku przy jego ramieniu, spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył rude włosy, z wrażenia aż podskoczył.
- Obudziłeś mnie, musisz tak się wiercić, pół nocy nie spałam tak chrapałeś - powiedziała Olga z naganą w głosie.
Jednak to nie był sen, wydarzyło się to naprawdę, może go ktoś wrabia, podał narkotyk, lub jakieś inne psychotropy. Kogo stać na takie finansowe wyzwanie, z pewnością nie gangstera braciszka żony bratanka, on już się wcześniej postarał o kilka nieudanych w ich wykonaniu napadach. Trzeba w pierwszej kolejności sprawdzić czy mieszkanie nie jest na podsłuchu i nie jest monitorowane, sprawdzić autentyczność dokumentów z biurka. Delikatnie wstał, żeby nie obudzić śpiącej Olgi, bo znowu będzie marudzić. Poszedł do telefonu przedzwonił, za pośrednictwem bezpiecznego telefonu do szefa swojej ochrony i poprosił o sprawdzenie mieszkania czynie ma pluskiew, kamer oraz laboratoryjnie autentyczności dokumentów.
Specjaliści wywodzący się z byłego Berkutu w ciągu godziny zjawili się w apartamencie Stefana, informując ochronę, że są pracownikami jego fabryki średniego szczebla i pragną osobiście złożyć życzenia świąteczne szefowi.
Profesjonalnie ze znajomością technik kryminalnych przystąpili do sprawdzania elektronicznego apartamentu i niczego nie znaleźli. Trudności napotkali tylko w sypialni tam rozbudzona Olga krzyczała.
- Cholerne gnojki! Paproki popaprane! Musicie mnie budzić?!. Spać nie dacie przez was zmarszczki będę miała z niewyspania i cerę niezdrową.
Pomimo takich problemów wszystko przebiegło sprawnie, pożegnali się i zostawili Stefana z autentycznymi dokumentami. Ten zastanawiał się, kto byłby na tyle władny i miał możliwości, dojścia do tak doskonałych papierów, na dodatek jeszcze data zawarcia związku małżeńskiego była starsza od tej, jaką widział przed snem. Ciekawiło go, czy jak nadawał kobiecie byłemu duchowi imię i wybrałby jakieś amerykańskie, skandynawskie czy z innego kraju, lub kontynentu to ona zostałaby w dokumentach urodzona tam i miałaby tamte obywatelstwo. Zmartwienia wyzwoliły u niego głód, zadzwonił do pizzerii jedynego czynnego w mieście lokalu i zamówił pizzę, w ciągu trzech minut dostawca ją przywiózł. Stefan dał w drzwiach napiwek kurierowi, wniósł ją do kuchni, postawił ją na stole i chciał ją zjeść. Aromat jedzenia wywabił Olgę z sypialni, weszła ze słowami.
- Bardzo zgłodniałam i zapach mnie ściągnął z łóżka.
Dopadła się do pizzy i wilczym apetytem zaczęła ją pochłaniać, Stefan jak to zobaczył, nawet przez chwilę nie zastanawiał się i zadzwonił ponownie, zamawiając na wszelki wypadek cztery duże i jedną małą dla siebie, do tego sporo picia. Olga jedzenie bardzo szybko pochłaniała i jak zjadła swoje, to Stefanowi pozostał ostatni kawałek z jego pizzy. Tak łakomie patrzyła na jedzenie, że jej go oddał, mówiąc.
- Ty takie ilości jesz, za pół roku waga twoja osiągnie ze dwieście kilo.
- Żałujesz mi jedzenia!.
- Niczego ci nie zabraniam, tylko takie potrawy są bardzo kaloryczne i szybko przez nie się tyje.
- To może coś zdrowego byś mi ugotował?
- Ja – zdziwił się Stefan i po chwili dodał - Nigdy nic nie gotowałem, nawet nie wiem jak to się robi, stale zamawiam gotowe.
- Jak się weźmiesz do gotowania, to się nauczysz – powiedziała Olga.
- Dobrze po świętach zatrudnię kucharkę.
- A tobie ręce do dupy przyrosły, będziesz się kobietami wysługiwał, ciulu jeden!
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania