Pomarańczowe Słońce, Czyli Chluba Dreamworldlandionii

Opowiadanie

 

"Pomarańczowe Słońce, Czyli Chluba Dreamworldlandionii"

 

gatunek: fantastyka/surrealizm/czas wolny/imprezy

 

Wszechświat Wielobarwnych Świecących Tarcz Nieboskłonowych. Planeta Dreamworldlandionia. Lata dziewięćdziesiąte czasu lokalnego.

 

Każda osoba w tej historii miała od dwudziestu dziewięciu do trzydziestu czterech lat. Po ciemnożółtym niebie, ponad różowo-fioletowymi chmurami, beztrosko i radośnie fruwało sobie pomarańczowe słońce. Czasami, dla humoru, zakręciło się w losową stronę, trochę jakby w stanie nieważkości. W niektórych z uniwersów było historyczne oraz legendarne, bo niejednokrotnie występowało tam w jakichś dziwnych i śmiesznych opowiadaniach.

 

Jednego razu, słońce fruwało sobie na statku, ulepionym z obłoków oraz powoli i delikatnie kołyszącym się w różne strony świata. Ubrało różowe okulary.

 

— Jest cool! He, he, heee! — powiedziało z luzackim akcentem słońce, obficie zsyłając swoje promienie na piękne, luksusowe, leżące nad ciepłym morzem miasto, liczące sto kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców oraz utrzymane w kilku różnych stylach architektonicznych, między innymi: plażowym, art deco, grecko-rzymskim, polinezyjskim, latynoamerykańskim, nowoorleańskim, hiszpańskim, hollywoodzkim, francuskim, włoskim, jak i niegdysiejszej Republiki Weneckiej.

 

Promienie pięknie ogrzewały oraz oświetlały całą miejscowość i okolice. Setki ludzi, uradowanych z powodu bardzo dobrej pogody, przyszły na plażę, uśmiechnęły się radośnie oraz zaczęły beztrosko tańczyć, a spod ich stóp uciekły kraby, które następnie wskoczyły do morza.

 

Pod powierzchnią wody, rozpościerały się niezwykłe i przepiękne rafy koralowe, przypominające swoim wyglądem wiosenne lub letnie łąki, pełne kwiatów oraz motyli. W toni wodnej, ponad koralowcami i ukwiałami, majestatycznie pływały szeroko uśmiechnięte rekiny, beatboxujące delfiny, zamyślone samogłowy, zadumane żółwie morskie i zrelaksowane płaszczki.

 

Na plaży, pośród palm, figowców oraz hibiskusów, przed barem serwującym napoje owocowe, tańczył banan, ananas, brzoskwinia, mango, papaja, cytryna, kiwi i pomarańcza.

 

Tymczasem, słońce wesoło zatańczyło, odwiedzając każdy zakątek przyozdobionego chmurami oraz świecącymi gwiazdkami, niezwykłego, tajemniczego i inspirującego nieboskłonu, a wtedy powoli obniżyło swój pułap, aby zajrzeć do domów, ogrodów, balkonów oraz na tarasy, w celu przyniesienia ludziom, zwierzętom i roślinom większych ilości światła oraz ciepła.

 

Raperzy tańczyli breakdance na placach, w cieniu kwitnących drzew liściastych.

 

Barwne mozaiki, przypominające motywy dekoracyjne z różnych krain i epok tego niezwykłego świata, wirowały na niebie.

 

Po powierzchni morza śmigali surferzy i windsurferzy, a także pływały imprezowe jachty oraz promy.

 

Na jednej z przybrzeżnych wysepek, znajdował się kufer pełny kolorowych diamentów i złotych monet. W drewnianym wraku statku harcowała rozgwiazda, mewa oraz krab. Pod pochyłą palmą siedziały i grały na gitarach cztery międzywymiarowe postacie, potrafiące w ciągu kilku sekund całkowicie zmienić swój wygląd.

 

W dużym parku, urządzonym oraz utrzymanym w stylu tropikalnego lasu deszczowego, oraz oddzielającym plażę od zabudowanej części miasta, na lianach bujały się małpa ogoniasta i czerwono-żółto-zielona papuga. Kołysały się beztrosko, będąc wyluzowanymi oraz roześmianymi.

 

— Hahaha! — zaśmiała się małpa, a wtedy wykonała skok wzwyż, podczas którego wykonała przewrót w przód, po czym z powrotem wylądowała na gałęzi, przystrojonej liśćmi figowca i platana oraz owocami z kilku różnych gatunków.

— Hahaha! — uśmiała się papuga, gdy zobaczyła akrobatyczne wyczyny małpy.

 

Potężne drzewa wyglądały jak genetycznie zmodyfikowane hybrydy wielogatunkowe. Miejscami, w pobliżu stawów i rzek, można było zobaczyć chmurę, uformowaną z mgły oraz powoli przesuwającą się w kierunku centrum miasta, gdzie baraszkowały złote rozgwiazdy, albo w stronę morza, nad którym rozpływały się w powietrzu.

 

Z dalekiego Kontynentu Wiecznej Imprezy, nadpłynął osobliwy tratwo-jachto-dom. Podążało za nim kilka mew i pelikanów, a także ciekawskie, rozrywkowe rekiny oraz podstępne, psotliwe krokodyle. Na oryginalnej, nietypowej jednostce pływającej, skrywali się Pirat, Piratka, Plażowicz i Plażowiczka. Zeskoczyli na ląd. Na plaży, siedem krabów budowało zamek z piasku, aby schronić się w nim przed suszą oraz upałem. Z parku przyszli roześmiani Rastaman i Rastawoman. Z gwarnej starówki przybyli Piosenkarz Funk i Piosenkarka Funk. Przynieśli ze sobą dwa radiomagnetofony, jeden pomarańczowy, a drugi różowy.

 

— I gitara graaa! Hahahahahaaa! — podsumował wesoło Rastaman, a wtedy z wody wyskoczył rekin w okularach przeciwsłonecznych oraz krokodyl w słomianym kapeluszu.

 

Zwierzaki wyciągnęły zza swoich pleców grzechotki. W rękach każdego z ludzi pojawiła się gitara, bębenki lub ksylofon. Wszyscy zaczęli wesoło grać, a był to początek Muzyczno-Tanecznej Imprezy Szczęścia I Radości. Spod piasku plażowego, na powierzchnię wydostały się dziesiątki krabów, rozgwiazd i małży.

 

Tymczasem słońce siedziało w wannie, stojącej na obłoku, wyglądającym trochę jak Stonehenge wraz z kawałkiem trawnika albo łąki, tyle że ulepionym z chmur. Ten obłokowy statek unosił się nad parkiem-dżunglą.

 

Po dwudziestu ośmiu minutach koncertowania, tymczasowy zespół nagle przestał grać, bo właśnie skończyły się już nuty, a ciąg dalszy był dopiero w drodze. Rekin wrócił do morza, a krokodyl skierował się w stronę stawu, posiadającego kilka wysp oraz mieszczącego się w parku. Ludzie poszli na ulice przebojowego miasta. Podążyły za nimi małpa i papuga. Kiedy zwierzęta znalazły się na miejscu, to biegały i skakały po dachach.

 

Ludzie nałożyli sobie na szyje kolorowe koraliki oraz zaczęli wesoło tańczyć. Wtedy przyfrunęło słońce. Raper, Raperka, Rastaman, Rastawoman, Piosenkarz Funk, Piosenkarka Funk, Plażowicz i Plażowiczka usiedli przy ośmioosobowym stole. Wymyślali różne przedmioty oraz postacie, próbując odwzorować je za pomocą dłoni jako cienie na beżowej ścianie, oświetlonej żółto-pomarańczowo-czerwonymi promieniami. Przedstawili między innymi osiedle domów i około dwadzieścia dziewięć różnych dzikich zwierząt.

 

Po innej, pobliskiej ścianie wspiął się wielki ślimak, a kwiaty doniczkowe na balkonach oraz tarasach były często odwiedzane przez motyle i ćmy. Obok brązowych drzwi, rosły winorośle i winobluszcze. Sięgały do złotych okien, znajdujących się na wyższej kondygnacji. Nad miastem przefrunął helikopter, a następnie można było zobaczyć, jak pośród chmur przelatywał wielki kompas, który stracił orientację w terenie. Zdezorientowana kukułka w kształcie orzecha kokosowego fruwała tu i tam, trzymając w dziobie złote serowe ciastko.

 

W międzyczasie w parku...

 

Z brzegu stawu, zielona żaba przeskoczyła na typowy, okrągły liść lilii wodnej. Minęła kilka takich liści, skacząc z jednego na drugi, a następnie wskoczyła do wody z pluskiem, pod powierzchnią zastając wodorosty i glony, którymi zajadały się kijanki.

 

Tymczasem na plaży...

 

W pobliżu drewnianej tawerny, zbudowanej w stylu plażowo-westernowym, na jednej z kilku ławek otaczających wygasłe ognisko, siedzieli Cowboy i Cowgirl. Śpiewali piosenki z gatunku country, wymyślając swoje własne teksty oraz melodie. Mieli także gitary, więc grali na nich, a powstające dźwięki często były naprawdę zabawne. Nagle i niespodziewanie, nieopodal dwojga rozbawionych oraz rozśpiewanych ludzi, przespacerował się ciemnobeżowy krab pustelnik, jako schronu używający jasnobeżowej muszli, pozostawionej niegdyś przez jakiegoś ślimaka morskiego.

 

— Łooo! Yo ho hooo! Ciach, ciach! Hahaha! Ciach, ciach, yo! — powiedział zabawnym akcentem wesoły krab, a następnie poszedł sobie dalej, wkrótce znikając za konarem, leżącym pośród piasku i częściowo zamoczonym w wodzie, w której żyły pąkle oraz pływały ławice ryb, meduz, ośmiornic i krewetek.

 

Wzdłuż plaży przeszło się czworo zabawnie ubranych ludzi, wyglądających jak jacyś partyzanci nie z tej planety. Wędrując, tańczyli Taniec Sowizdrzałka Z Plaży/Wyspy/Dżungli/Magicznych Ogrodów, czyli klaskając to w dłonie, to w kolana, oraz podskakując to na jednej nodze, to na dwóch. Dziwny, śmieszny, luzacki taniec, kojarzący się z latem, wakacjami oraz podróżami, a wymyślony przez autora tej dziwnej i tajemniczej historii. Nad głowami wyluzowanych, imprezujących podróżników przefrunęły dwie rozgadane oraz roześmiane mewy, trzy rybitwy oraz dwa wesołe pelikany. Pośród bananowców, rosnących na styku plaży z łąkami, lasami i lasostepami, ukrywały się wąż, jaszczurka, wiewiórka, piżmak i żółw.

 

Na ciepłej, słonecznej płyciźnie, zatańczyły cztery różowe flamingi, dwa czerwone ibisy, oraz pięć białych pelikanów. Do pobliskiego portu przypłynął Wesoły Podróżny Imprezostatek Piracki. Kursował on między tym lądem, a enigmatyczną wyspą, znajdującą się pod wpływem nieco chłodniejszej strefy klimatycznej.

 

Pod jednym z kilku wielkich kamieni, leżących niedaleko Lasostepowego Wzgórza Nostalgoczno-Klimatycznych Wspomnień, znajdowało się tajne przejście do podziemnego, niezwykłego miasta piaskowego, gdzie mieszkały kraby pustelniki, rozgwiazdy, przegrzebki, ośmiornice i inne fascynujące stwory morskie, a miejscowe słońce zwisało z sufitu niczym kula dyskotekowa.

 

Tymczasem na powierzchni, pod konarami ukrytymi pośród palm, juk, hibiskusów i trzcin, grasowały zielone świecące bloby, jakby znacznie przerośnięte mikroby, podczas gdy po plaży szło gęsiego kilkaset wesołych pingwinków, które śmiały się oraz śpiewały, a ich chód był taneczny i zabawny.

 

W głębi lądu, około dwadzieścia cztery kilometry od sielankowych wybrzeży, znajdował się urozmaicony krajobrazowo lasostep. Niedaleko wielkiego drzewa liściastego znajdowało się łagodne wzgórze, porośnięte trawami i kwiatami. Skrywało jamę, posiadającą czterdzieści wejść, oraz było zamieszkiwane przez dwadzieścia cztery jaszczurki. Jedna z nich wywołała miniaturową, krótkotrwałą trąbę powietrzną, kręcąc ogonem i machając łapkami. Zauważywszy to, zdziwione nietoperze i ćmy pospadały z drzewa na sterty liści, a wtedy zostały pozbierane przez jeże, żaby, borsuki, szopy i skunksy.

 

Wypoczywając na niezwykłym, tajemniczym, międzywymiarowym, jasnoniebieskim niebie, słońce zbudowało z obłoków zamek, pełny wielu różnych tajnych skrytek i przejść, a wtedy nad konstrukcją przefrunęły cztery sterowce oraz pięć balonów pasażerskich.

 

W norze, w pobliżu konara, mieszkała żaba. Jednego razu, zastała w swoim domu stadko żmij. Poprosiła o pomoc ropuchę, a ta szybko przepędziła intruzów.

 

Wtedy nagle opadła brązowa albo ciemnozielona kurtyna, zasłaniając niezwykły świat. To wszystko okazało się być tylko snem ekscentrycznego artysty-wizjonera. A może to nie był tylko zwykły sen? Może to wydarzyło się naprawdę, tylko że w alternatywnej rzeczywistości? W innym, lepszym wymiarze? W każdym bądź razie, szczególnie późnym wieczorem i w środku nocy, na niebie często można było zobaczyć świecące, wielobarwne, tańczące, grające i śpiewające, mniejsze oraz większe chmury o różnych, dziwacznych kształtach.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Piotrek P. 1988 11.09.2021
    Opowiadanie, zainspirowane niektórymi komentarzami. W zamiarze miało być autoparodią pod względem treści i stylu, jakie można znaleźć w niejednym z moich poprzednich opowiadań.
  • Szpilka 11.09.2021
    Inny, lepszy świat? Ech, gdyby to było możliwe, ale pomarzyć można. Bardzo malowniczo przedstawiłeś owe marzenia ?
  • Piotrek P. 1988 11.09.2021
    Marzenia i sny
    to niezwykły
    i fascynujący
    motyw
    oraz mój styl

    Dziękuję i pozdrawiam :-)
  • kigja 11.09.2021
    ? ? ?
    Chciałabym i tego Ci życzę, żeby Twoje opowiadania znalazły się w spisie lektur szkolnych :)
    Dzieciaki dopiero by poznały, co to znaczy wyobraźnia i jak można pisać dzieląc się ze światem swoim optymizmem i radościa życia :)
    Bardzo inspirujące opko, tylko wiesz, zwiększyłabym wiek bohaterów od 18 do 100 lat ???
    Pozdrówka Piotrek!
  • Piotrek P. 1988 11.09.2021
    Moje opowiadania lekturami? Teoretycznie, wiele różnych rzeczy może się kiedyś zdarzyć.

    Większa różnorodność wieku bohaterów to rzeczywiście byłby raczej dobry pomysł. Dziękuję za radę. Myślę, że nieco większe urozmaicenie wieku postaci by wyszło na dobre niektórym opowiadaniom z gatunków takich jak: przygoda, sci-fi, czy fantasy. Może w przyszłości takie opowiadania napiszę. Postaram się od czasu do czasu takowe stworzyć.

    Dziękuję i również pozdrawiam :-)
  • Bożena Joanna 11.09.2021
    Najbardziej podobały mi się ewolucje i wędrówka słońca, zrobiła na mnie wrażenie również małpa skacząca wzwyż z przewrotem do przodu nie do tyłu jak u lekkoatletów, są to wspomnienia osobiste, gdyż sama kiedyś chciałam pokonać poprzeczkę saltem w przód, ale pani of WF-u mi na to nie pozwoliła.

    Tworzysz piękne pejzaż warte utrwalenia na obrazie lub taśmie filmowej.

    Pozdrowienia!
  • Piotrek P. 1988 13.09.2021
    Miło mi, że napisane przeze mnie opowiadanie wywarło na Tobie dobre wrażenie i przywołało wspomnienia.

    Dziękuję i pozdrawiam :-)
  • Dekaos Dondi 12.09.2021
    Piotrek P.1988↔Gdybym musiał wybrać, to najbardziej, o kompasie który stracił orientacje w terenie. Metaforyczne to bardzo, w sensie człowieka. Tak sobie pomyślałem, że film oczywiście tak, ale wystarczy czytać ów tekst na głos i jeszcze lepiej to wszystko brzmi. Fajne też, te kontrasty w Twoich opowieściach. Jak np: przyziemna: ilość lat bohaterów i tego tupu "zwykłości pośród :"niezwykłości"
    ''W innym, lepszym wymiarze?''↔wierzę, że kiedyś tam trafimy:))
    Pozdrawiam:)↔%?
  • Piotrek P. 1988 13.09.2021
    Ciekawy i wesoły komentarz. Też wierzę, że kiedyś nadejdzie inny, lepszy wymiar.

    Dziękuję i pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania