Pomimo
Choć deszcz i wiatr i chmury mgłą obrażone
Choć nędza ust uplecie bezdusznie koronę
Choć fala zbrodni na nowo przez miasto się toczy
Choć oczy otwarte, by znów Cię, Boże, przeoczyć
Choć jeden pożar, czy dwa, nie robi różnicy
Choć ciało, a z ciałem duszę, sprzedają wciąż na ulicy
Choć ręce urwane.. i głowy oderwą z uśmiechem
Choć święte wojny w świecie odbiją się echem
Choć lata bez Ciebie gdy filozofię mam własną
Choć wiara więzieniem z celą za małą, przyciasną
Choć rozum dowodzi, że można do przodu bez Ciebie
Choć gościem Jesteś od dzwonu wielkiego, w potrzebie
Choć braku milczenia owoców pada zbyt wiele
Choć czekasz w tle, zamkną Cię szczelnie w kościele
Choć jedni drugich wypchają przez dziurkę od klucza,
Choć pięści zacisną gdy zechcesz ich znowu pouczać
Choć bunt podsyca ten, co nie zna Cię, Boże,
Choć świat mu wystarczy, a może bożek pomoże
Choć patrzysz jak ziemia uparcie pod prąd się obraca
Choć talerz historii czas przed przełknięciem już zwraca
Choć świadom Jesteś wszechludzkiej niewiary, słabości
I widzisz ten cyrk wśród pożyczonych mądrości
Pomimo zdrad, Ty wierzyć w nas nie przestajesz..
Wśród serc agonii, w straconych,
wciąż zmartwychwstajesz..
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania