Poprzednie częściPomoc

Pomoc Humanitarna

Rozjechały mi się dzieciaki po świecie w poszukiwaniu pracy, lepszego bytu i perspektyw na przyszłość. Każdego kolejnego roku kontakty nasze ulegały osłabieniu. Najbardziej niepokoiłem się o najstarszego syna, już siedem lat minęło jak nie dał żadnego sygnału życia, ani mi, ani dla swojego rodzeństwa. Martwiłem się bardzo, co się z nim stało, nawet ominął go pogrzeb własnej matki. Nie wiedziałem czy i jego nie powinienem opłakiwać, lecz dostałem zwykły staroświecki lotniczy list z Afryki. Został napisany ręką najstarszego syna, napisał w nim, jak wspaniale się urządził. Mieszka teraz Ghanie, ma dom w Akrze na samym złotym wybrzeżu oceanu atlantyckiego. Ożenił się ma dwoje dzieci, pięcioletniego syna i trzyletnią córkę. Teraz spodziewają się trzeciego dziecka i z tej okazji zapraszają mnie do siebie. Mam poznać dwoje starszych wnucząt i być przy narodzinach trzeciego. Podróż miałem opłaconą, spakowałem niewielki bagaż, zabrałem swojego starego laptopa. Ruszyłem na spotkanie przygody, nie była to jakaś długa podróż statkiem, konno, pociągiem czy innym jakimś egzotycznym środkiem transportu. Wsiadłem zwyczajnie do samolotu, przesiadałem się na lotniskach, zgodnie z zapisanym planem podróży. Minęły zaledwie dwadzieścia cztery godziny i witałem się z synem na docelowym lotnisku. Wyglądał świetnie, pięknie opalony, widać życie go rozpieszczało i był taki szczęśliwy.

- Cześć tato – powiedział i rzuciliśmy się sobie w ramiona.

Wsadził mnie do swojego klimatyzowanego prawie nowego samochodu, moje bagaże zapakował do bagażnika. Jechaliśmy wolno piękną drogą, miałem możliwość podziwiania cudownych afrykańskich krajobrazów. Widziałem, bardzo kolorowo ubranych mieszkańców, pełno bawiących się dzieci i co chwilę było słychać muzykę. Dużo było wykonawców występujących na żywo, obok nich tańczyły grupy młodzieży. Zobaczyłem w pewnej chwili, tańczącą młodą kobietę, ubraną w strój afrykański.

- Zatrzymaj się chcę popatrzyć – powiedziałem do syna.

Zatrzymał samochód, lecz kierowca jadący z tyłu, zapatrzony w tancerkę już nie. Poczuliśmy uderzenie w tył naszego auta, wyszliśmy obaj z samochodu, zobaczyć uszkodzenia. Pojazd syna ucierpiał tylko troszkę, lecz mój laptop podróżujący w bagażniku, uległ zniszczeniu.

- Taka szkoda miałem w nim nagrane zdjęcia i zeskanowane ważne dokumenty. Teraz wszystko przepadło, nic wam nie pokaże– lamentowałem.

Syn rozmawiał ze sprawcą stłuczki i widocznie mu powiedział, czym tak się zmartwiłem. Chwilę porozmawiali jeszcze razem i syn podszedł do mnie i powiedział.

- Nie martw się tato, ten pan zaproponował żebyśmy pojechali za nim do Agbogbloshie tam postara ci się pomóc w naprawie twojego laptopa.

Zdziwiłem się bardzo, ponieważ mój komputer to straszny zabytek. Nikt nie pamięta, kiedy była dla jego systemu ostatnia aktualizacja. Jakichkolwiek części to ze świecą szukać i tak ich nie znajdziesz. Zamilkłem jednak jak głaz i pojechaliśmy za zapraszającym nas panem. Zatrzymaliśmy się na parkingu przed dużymi halami, Afrykanin zaprosił nas do środka jednej z nich. Poprosił o zabranie uszkodzonego laptopa. Weszliśmy do klimatyzowanego biura, usytuowanego już wewnątrz hali. Wezwał jakiegoś mężczyznę mocno opalonego, powiedział kilka słów w nieznanym mi języku, wręczył mu mój laptop. Następnie zaproponował nam poczęstunek, syn wybrał coś do picia ze świeżych owoców. Napój był bardzo smaczny, zaspokajał pragnienie i zwiększał wewnętrzną energię. Bardzo szybko powrócił pracownik z moim laptopem i mówiąc coś, wręczył mi go osobiście.

- Jest już naprawiony, możesz go sprawdzić – powiedział syn.

Popatrzyłem obudowa wcześniej pęknięta, teraz była cała i wyglądała jak nowa. Ekran nie był już porysowany, włączyłem i poprawnie się uruchomił. Wszystko działało sprawnie i bezproblemowo, zostały zachowane wszystkie dane. Zachwycony byłem i nie wiedziałem jak to możliwe jest, dokonanie takiego cudu.

- Podziękuj proszę panu i zapytaj, jak tego dokonał – powiedziałem do syna.

Chwilę rozmawiali i gospodarz zaprosił mnie gestem.

- Idź z tym panem on ci wszystko pokaże, ja tutaj zaczekam- powiedział syn.

Przeszliśmy z biura na halę, tam regały bardzo wysokie i w specjalnych pojemnikach posegregowane części elektroniczne. Wędrowaliśmy z hali do hali wszędzie było podobnie, naliczyłem tych hal minimum dwadzieścia. Zanim wróciliśmy do biura gdzie czekał syn.

- Synu tutaj jest pełno kart pamięci, twardych dysków, kart sieciowych i wiele jeszcze innych rzeczy, których nawet nie zidentyfikowałem – powiedziałem to głosem pełnym emocji.

- Zawdzięczamy to darom Unii Europejskiej – odpowiedział syn.

Moja mina musiała mu wiele powiedzieć, bo zaczął mi po kolei i spokojnie wszystko wyjaśniać.

- Od wielu lat kraje europejskie przekazują komputery do Afryki, są to stare urządzenia często zepsute zwyczajne e-śmieci. Robione jest to pod postacią wprowadzenia Afryki w epokę cyfrową, jest to doskonały interes dla firm zajmujących się odpadami. Wystarczy zapakować wszystko do kontenerów z napisem „POMOC” i sprawa załatwiona. W Europie tylko jedna czwarta e-śmieci poddawana jest ponownemu przerobowi, pozostała część wędruje w większości do Afryki – uświadamiał mnie syn.

- I to wszystko jest w tych halach – zapytałem.

- Tutaj umieszcza się rzeczy najlepsze, pozostałe e-śmieci biedacy w prymitywny sposób poddają przerobowi. Palą plastik i odzyskują miedź i aluminium. Po takich zabiegach wszystko wkoło jest skażone ołowiem, rtęcią, talem, cyjanowodorem i polichlorkiem winylu – dodał syn.

- Z tego, co wiem do pomoc humanitarna pochłania dziesięć procent budżety Unii i te pieniądze trafiają do potrzebujących – ripostowałem.

- W latach 2001-2009 Unijna pomoc wyniosła 101 mld euro i tą kwotę o pięćdziesiąt procent zwiększyły poszczególne kraje członkowskie. Zapłacili zaległe pensje urzędnikom w Gwinei-Bissau 26 mln euro, kenijscy urzędnicy ukradli 880 tys. GBP z dotacji brytyjskiej na edukację. Z tych pieniędzy finansują również, budowę ekologicznej infrastruktury w Chinach. Unia Afrykańska, dla której pracuję, szacuje, że na kontynencie afrykańskim korupcja przywłaszcza rocznie,150 mld USD. – uzupełnił syn.

- To Unia Europejska ma nie pomagać – oponowałem.

- Powinna pomagać tak jak Chińczycy i Hindusi oni inwestują, znasz powiedzenie z czasów Chrystusa. Biedakowi trzeba dać wędkę nie rybę. Pokażę tobie teraz jak Unia niszczy lokalną przedsiębiorczość-powiedział syn.

Pożegnaliśmy się z gościnnym gospodarzem i pojechaliśmy na lokalny targ, tam miałem okazję zobaczyć jak sprzedawane są za bezcen korpusy kurczaków. Zauważyłem duże bloki, powstałe z prasowanych korpusów kurczaków. Wcześniej wycięto piersi, ćwiartki, skrzydełka, a następnie w jakieś ubojni drobiu sprasowano i wysłano, jako dar Unijny do Afryki. Dzięki takiemu postępowaniu, lokalne fermy drobiu ogłosiły bankructwo i padły.

- Będąc w kraju inaczej sobie wyobrażałem pomoc humanitarną, tutaj widzę jak bez sensu, wydają te wszystkie miliony – stwierdziłem bardzo przygnębiony.

- Posłuchaj tato, podam przykład z innej części świata. Doradca australijskiego rządu do spraw pomocy zagranicznej dla Papui Nowej Gwinei, który zajmuje się rozdziałem pomocy, zarabia 55 tysięcy dolarów australijskich miesięcznie. Osoby potrzebujące mają dochód o 500 razy mniejszy niż dystrybutor pomocy.

Milczałem i rozmyślałem nad wszystkim, co tutaj zobaczyłem tak dojechaliśmy do domu syna. Miałem przyjemność poznać synową, była taka ciemna, prawie granatowa jednak to śliczna kobieta. Dom prowadziła wzorowo i na moją cześć na obiad podała schabowego z kapustą. Sprowadziła ją dla mnie samolotem, aż z Italii.

Wnuczęta nie odstępowały mnie na krok, oprócz ojca byłem pierwszym białym, jakiego widziały w życiu. Doskonale mówiły po Polsku, syn zadbał o ich naukę, teraz były moimi tłumaczami. Podczas kolacji w drugim dniu pobytu zapytałem się czy nie boją się epidemii Ebola.

- Tato Amerykanie z Departamentu Obrony zawarli kontrakt z Kanadyjską firmą farmaceutyczną w celu przeprowadzenie badań Ebola. Rząd USA ma laboratorium badawcze w miasteczku Kenema i jest to miasto uznane oficjalnie za „epicentrum wybuchu Ebola w Afryce Zachodniej- odpowiedział na pytanie syn i synowa to potwierdziła.

Bardzo przyjemnie mi mijał czas w domu syna, on, synowa i wnuczęta okazywali mi szacunek. Zawsze służyli mi radą i pomocą, wyjaśniając zwyczaje i przywileje, jakie mi się należą, jako seniorowi rodu. Zaskoczony byłem, że to ode mnie oczekiwano zorganizowania dnia dla całego domu. Nigdy wcześniej w gospodarstwie domowym, na nic nie miałem wpływu. Zawsze oczekiwano w moim kraju zwłaszcza po emerycie, że szybko usunie się młodym najlepiej na cmentarz. Teraz byłem szanowaną głowa rodu i czerpałem przywileje z tego tytułu.

Na tydzień przed planowanym rozwiązaniem, syn zaproponował mi podróż do Maroka. Mieliśmy udać się na granicę hiszpańskiej enklawy w Północnej Afryce. Przyznam się szczerze, że nie wiedziałem o istnieniu czegoś takiego. Przelot samolotem należącym do Unii Afrykańskiej był wygodny i zaraz po wylądowaniu na lotnisku czekał na nas samochód z kierowcą. Dojechaliśmy samochodem do Melilli, tam zobaczyłem bardzo wysoki płot na kilkanaście metrów. Odgradzał on Maroko od hiszpańskiego pola golfowego, gdzie grali bogaci golfiści. Stałem i podziwiałem niecodzienny widok, przed płotem od strony Maroka koczowało kilka tysięcy ludzi, w większości Syryjczycy. Byli to emigranci, którzy uciekli z własnego kraju przed wojną domową. W tym czasie syn od miejscowych przedstawicieli Unii Afrykańskiej zbierał dane, odnoszące się do osób próbujących sforsować ogrodzenie.

- Synku, kto wybudował tutaj te pole golfowe – zapytałem.

- Pole golfowe powstało dzięki dofinansowaniu Unii Europejskiej w kwocie 1, 1 mln euro i ma na celu rozwój turystyki- powiedział syn.

- Zaproponuj wszystkim tutaj obecnym, przebranie się w strój golfisty. Wyposaż ich w kije golfowe i niech pójdą, jako turyści do „Kryształowego Pałacu” jak nazwał Unie Europejską niemiecki filozof Peter Sloterdijk. Tylko uprzedź ich, że wejdą z deszczu pod rynnę. Z naszego kraju, od kiedy stał się częścią Unii, prawie wszyscy ambitni młodzi ludzie uciekają, niedługo zostaną sami starzy- powiedziałem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania