Pomyłka, cz II

Katya

 

No i jestem w nowej szkole. Buda, jak każda inna. Nie jestem fanką nauki więc nie zwracam uwagi na poziom nauczania. Raczej interesuje mnie atmosfera.

Złożyłam już wszystkie papiery do nienaturalnie uśmiechniętej pani w sekretariacie. Pora ruszyc do boju. Pierwsza lekcja to polski (całe szczęście, że przynajmniej zaczynam od czegoś co lubię). Sala humanistyczna jest na drugim piętrze, ale wcześniej muszę znaleźć pomieszczenie z szafkami dla uczniów, żeby pozbyć się zbędnych książek i kurtki. Zamyślenie i poszukiwani boksu z szafkami przerywa mi czyjś łokieć w moich plecach.

- O przepraszam – słyszę głos właściciela łokcia. Odwracam się i widzę chudego jak wieszak chłopaka o prawie dwóch metrach wzrostu i oszałamiająco rudych włosach.

- Nie szkodzi – mówię – Przepraszam nie wiesz...

- Wiem – przerywa mi – szafki są w drugim korytarzu po prawej. Też tam idę. - szeroko się uśmiecha, wyraźnie tryumfując z umiejętności przewidywania pytań. - Panie przodem. - Zrobił gest zapraszający, więc ruszyłam w stronę korytarza. Znalazłam odpowiedni numer szafki i zaczęłam wpakowywać w milczeniu niepotrzebne rzeczy.

- Polski czy matematyka? - Znów słyszę przyjazny głos mojego kompana. Jak widać nie wystarczy dziękuje i do widzenia.

- Polski – odpowiadam zdawkowo, ale jemu to w zupełności wystarcza. W sumie zaczynam go lubić.

- To tak, jak ja. Czyli, co? Idziemu na drugie piętro. - Rudzielec uwiesił się na drzwiach mojej szafki, co wybiło mnie z rytmu. Chyba wyglądam na przestraszona bo nieznacznie się odsuwa ale tylko na chwilę. - Przepraszam. Gdzie moje maniery? Nazywam się Kuba, ale wszyscy mówią na mnie Jackob. - Wyciąga do mnie rękę.

- Katya – odpowiadam ściskając lekko jego dłoń.

- Witamy w progach naszej szkoły. - po raz kolejny szczerzy się w szerokim uśmiechu. Jest tak sympatyczny, że nie potrafię się nie uśmiechnąć.

Przez kolejne dziesięć minut po drodze do sali humanistycznej Jackob oprowadza mnie po całej szkole, gadając bez przerw. Zadowalają go moje zdawkowe odpowiedzi. Nareszcie słyszę błogosławiony dźwięk dzwonka na lekcję. Wchodzimy do przestronnej sali z pojedynczymi ławkami.

Pani od polskiego okazała się totalnie zakręcona, co akurat nie jest dla mnie nowością, ale lubię takich ludzi. Polski to akurat przedmiot z którym wiążę największe nadzieje. Na szczęście się nie zawiodłam. Po polskim przyszła kolej na retorykę. Ten przedmiot nie jest dla mnie najważniejszy, ale jeżeli trafi się na fajnego nauczyciela to można prowadzić ciekawe dyskusje. Mieliśmy dobrać się w pary i przedyskutować podany temat. Miałam pracować z Jackobem ale nauczycielka przydzieliła mnie do chłopka siedzącego za mną. Mój współrozmówca od razu po wejściu do sali przykul moją uwagę. To wysoki, dobrze zbudowany brunet. Jego idealne usta są ułożone w wąska kreskę, ma napięte wszystkie mięśnie twarzy, a niesforny kosmyk czarnych jak węgiel włosów opada mu na czoło.

- Jestem Edward – ma tak niesamowicie głęboki i miękki głos, że nie potrafię nawet wykrztusić swojego imienia. Wryło mnie w ziemię.

- Katya – wykrztusiłam w końcu.

Trudno powiedzieć, że jakoś szczególnie dyskutowaliśmy. Każdy sporządzał własne notatki na podany temat (o ironio tematem był gwałt wśród młodzieży). Pracowaliśmy w ciszy do dzwonka. Mimo braku rozmowy atmosfera była napięta. Jakbyśmy nawzajem próbowali przeczytać sobie myśli.

- Jak minął dzień Katyo zdawkowa odpowiedź? - podchodzi do mnie rudy kolega.

- Może być ale szkoła nigdy mnie nie rajcowała. - odpowiadam na jego pytanie ale myślami jestem zupełnie gdzie indziej, co chłopak zauważa.

- Jak tam współpraca z groźnym Edwardem? - zagaduje z prowokacyjnym uśmieszkiem na twarzy. Wie, że trafił w sedno. Czuję, że robię się czerwona. - Ziemia do Katy. - macha mi ręką przed twarzą. - Widzę rumieniec na twarzy. Jak chcesz mogę ci zdradzić mały sekrecik o naszym Edwardzie.

- Jaki? – nie chciałam wyjść na szczególnie zainteresowana ale najwyraźniej nie wyszło.

- Dzisiaj koło 18:00 w opuszczonym magazynie koło szkoły. Nie pożałujesz. - wysyła mi kolejny podstępny uśmieszek, ale nie zwracam na to uwagi. Już nie mogę się doczekać na 18:00.

- Dobra. Jak na razie, żebyś nie umarła z ciekawości to zajmę ci trochę czasu i przedstawię ci ludzi z którymi warto się trzymać. No idziesz?

- Tak, jasne. - zamknęłam energicznie szafkę wyrywając się z zamyślenia. - Gdzie idziemy?

- Do kawiarenki koło szkoły. Najlepsza w mieście. Swoją drogą prowadzi ją moja mama. Spodoba ci się.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania