PORTAL
Ten portal jest prawdziwie tyglem
Konfesjonałem, agorą, figlem
Przychodzą tutaj różni pacjenci
Zbytnio często sobą zajęci
By dostrzez dalej niż koniec ogona
Wypatrując dla siebie patrona
I posłuchu dla swoich racji
Od nieznosnego bytu wakacji
Poetów trapią różne przypadłości
Nawzajem się łają tu bez litości
I to przecież na własne życzenie
W skrytości czekając na olśnienie
A ja tu w tłumie wypatruję ciebie
Szukając rozbitych cząstek siebie
Podnoszę wysoko dymną flarę
Stawiam, a jakże, głupi, na wiarę
Komentarze (2)
Niby kosmiczny delfin
niebem, które nazywasz różnie,
przebywa ziemską przestrzeń
apokalipsy ciało duże.
Zaiste, straszne jest,
gdy w oko spojrzy nagle
i jak twój głos i cień
wytrwałym pójdzie śladem.
Gdy ręką dotknie zimną
blasku chwiejnego pełną...
na próżno mówisz: siło,
niech ci otworzę niebo,
przepadnij, zostaw nas
u rzek niebieskich ściegu,
nie chcemy twoich gwiazd
i ognistego wieku.
Powracaj. Kiedyś w książce
na liter strojnym łańcuchu
stałaś grożąca jak Mojżesz
z gromem napiętym na łuku...
Czytelnik srebrny pod drzewem
święty - jak mówi pismo -
kruszył w śpiewaniu wersety
i wzywał: apokalipso.
Teraz - ty w górze straszna, my - nisko,
ty nas nie odczytasz, my ciebie
i wspólne nasze nazwisko
ku jakiej drodze nas wiedzie?
Jeśli nad ciałem gromnicznym
wołać nam wolno i ręce
składać na kolbę i krzyżyk,
czas kamienować niewdzięcznie -
nie daj, strzegący kresu,
by potem w kraju pszenicznym
nasze rumiane dzieci
bawiły się w apokalipsę.
Tadeusz Gajcy
Ku przestrodze: MartynieM
Łukasz Jasiński
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania