Portret.
Lubię myśleć, że wyciągasz go czasem
z szuflady.
Kładziesz sobie na brzuchu czy obok serca
i nic.
I tylko mieni się na fioletowo,
skoro akurat jest zachód i nie zostało zbyt wiele
do odnalezienia.
Bo jesteś, bo bywasz i to wystarczy.
Bo jesteś, a to smakuje jak wata cukrowa
i pachnie truskawkami, które ktoś - kiedyś.
A ja je nazywam dla ciebie, opisując tę myśl,
kiedy dzielą nas lata świetlne, a pokonać je można
zwykłym leżeniem na słońcu,
chowaniem twarzy za ramieniem,
które nie należy do żadnego z nas, bo jest wspólne.
Lubię myśleć, że kładziesz się na plecach,
oparta o poduszki, które są jak wata cukrowa,
jak chmury.
Podciągasz nogi niemal pod samą brodę,
żeby ocean, który mieni się fioletem, chyli ku początkom,
nie rozległ się nigdzie indziej,
przykrył twój uśmiech.
.
.
.
.
.
Z cyklu: Detoks.
Sierpień. Drugie półrocze, nowego roku pańskiego.
Komentarze (16)
I mam nadzieję, że się nie obrazisz, bo to co niżej to ani ironia, ani umniejszanie.
Otóż myślę, że czasem cierpienie z powodu miłości jest stanem bardziej docelowym niż sama miłość. I nie jesteś w tej kwestii wyjątkiem.
Ja, jak sobie je na spokojnie czytam, to też mam mieszane uczucia...
I za co mam się obrażać, przecież nie napisałaś nic złego... Chociaż ja w tym tekście zadnefo cierpienia nie widzę. Nawet pośrednio... Ale co głowa, to czytanie.
Także spokojny, jest luz :)
Rozpamiętywanie jest dla mnie formą masochizmu — ale monopolu na rację nie mam.
I przede wszystkim — co do tej formy wydatkowania emocji — nie twierdzę, że to źle.
W sumie... Opadłe płatki róży to też dekoracja (i to wciąż nie jest ironia).
Wszystkiemu da się nadać drugie życie. Miłości też, jeśli tylko się chce. Przeważnie zaczyna się na przyjaźni i kończy miłością, ale kto powiedział, że kiedy skończy się miłość - nie da się wrócić do przyjaźni? Da się. Kwestia tego jak ważna dla ciebie dana osoba jest.
Ależ to mniej więcej napisałam! W sensie drugiego życia, nadawania innej roli.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania