Portufornia
"PORTUFORNIA"
WYPOCZYNEK
Wiosna 2012, rano.
Dwóch chłopaków i dwie dziewczyny wypoczywały w wakacyjnym miasteczku Grajdołek, na złocistych plażach rozległej i przepięknej krainy o nazwie Portufornia. Dziewczyny nazywają się Joy i Bo, a chłopaki to Johnny i Gibby. Wszyscy mają po dwadzieścia dwa lata. Bujają się na huśtawkach tarasowych, grają w koszykówkę, siatkówkę plażową, jeżdżą na wrotkach po obsadzonej palmami i innymi ciepłolubnymi roślinami promenadzie, pełnej hoteli z obficie zakwieconymi balkonami i tarasami. Jest ciepło i słonecznie, a w przybrzeżnej wodzie żyją małże i krewetki.
ZWIEDZANIE
Środek dnia.
Gibby idzie samotnie zwiedzać miasto, bo nikt nie chce iść z nim. Podziwia hotele, domy, ogrody, parki. Później przyszła pora na starówkę. Przeszedł przez centrum miasta, wsiadł do zielono-żółtego tramwaju pełnego wesołych ludzi i odjechał, ale na końcu trasy okazało się, że znajduje się w zupełnie innym miejscu niż to do którego chciał się udać. Wysiadł i rozejrzał się dookoła, po czym podszedł do jednego z miejscowych którzy często przechodzili przez zabytkową dzielnicę i zapytał go o drogę do miejsca, które mu opisał wymieniając punkty charakterystyczne, takie jak budynki. Mieszkaniec Grajdołka zorientował się o które miejsce chodzi zagubionemu turyście, wskazał mu drogę i podprowadził go tam, a była to promenada. Okazało się, że zabłądził on blisko miejsca które chciał odwiedzić. Gdy spacerował po parku, przeszedł obok stawu pełnego małych kolorowych ryb, a motyle i papugi latały mu nad głową.
ZABŁĄDZENIE I POMOCNY MIEJSCOWY
Gibby wsiadł do tramwaju, którym następnie pojechał do centrum miasta, gdzie znajduje się starówka pełna balkonów, tarasów i okien z okiennicami. Odbył długi spacer po ulicach i uliczkach zabytkowej dzielnicy. Zwiedziwszy ją całą, wrócił na stację i odjechał tramwajem z nadzieją, że wróci do hotelu. Jednak okazało się, że pomyliły mu się dwie różne ale podobnie brzmiące nazwy dzielnic, przez co wysiadł w innym miejscu niż zamierzał a w międzyczasie nadeszło późne popołudnie. Zauważył ten fakt, gdy nie mógł znaleźć żadnego punktu orientacyjnego. Spytał więc jednego z miejscowych przechodniów, gdzie znajduje się Fontanna Gościnności. Z odpowiedzi jaką uzyskał wynikało, że wcale nie tak daleko jak się obawiał na początku swojej niefortunnej przygody z pomyłką. Tubylec był tak bardzo gościnny że zaprowadził turystę przez drogę liczącą kilkaset metrów, aż ten ku swojej wielkiej radości zauważył znajomo wyglądające ulice i budynki, wyglądające dokładnie tak samo jak te w pobliżu których znajduje się hotel.
IMPREZA I SPACER
Zachód słońca sprawił że całe miasteczko spowiła bardzo przezroczysta, pomarańczowa poświata. Gibby wrócił do hotelu i wszedł do pokoju w którym był zakwaterowany, a tam czekała na niego bardzo miła niespodzianka. Otóż Joy, Bo oraz Johnny wyprawili z okazji jego powrotu imprezę z muzyką, jedzeniem, piciem i tańczeniem. Zanim słońce zaszło, zdążyli pójść na spacer po plaży, wzdłuż promenady. Zauważyli że w morzu nie ma żadnych krewetek ani małży, i nie wiadomo gdzie się podziały. Nad ich głowami nagle przeleciała biała hałaśliwa mewa, która miała w dziobie kraba. Ludzie wrócili do hotelu, do pokoju. Na obiadokolację usmażyli i zjedli pizzę z małżami i krewetkami. Zabawa trwała do wieczoru, aż niebo stało się ciemnogranatowe i pokryło się licznymi gwiazdami, a wszystkiemu przyglądał się świerszcz ukryty gdzieś w otwartym oknie. Zaśpiewał on o tym, że niedługo poleci do krainy sadów i ogrodów z białymi drewnianymi domami, aby spotkać się z innymi owadami.
Koniec.
Komentarze (3)
Świerßcz zaśpiewał o tym że poleci do Krainy Sadów, cudowne to jest, no bo o czym miałby śpiewać? On patrzył na nas jak my na owady, ciekawe ale spotkanie z innymi owadami to coś z innego pułapu :D
Bardzo dobre, trafne i inspirujące refleksje na temat zagadek 😃.
Dziękuję i pozdrawiam 😄
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania