Porwana, część 2

Cześć,

 

z góry przepraszam za wszelkie błędy i mój specyficzny styl pisania. Mam nadzieję, że choć w najmniejszym stopniu spodoba Wam się to opowiadanie. Kilka części czytała moja koleżanka, która studiuje polonistykę, ale mam wrażenie, że za każdym razem jak mówi, że jest to dobre, to mówi tak tylko dlatego, że się kumplujemy :P, a tutaj mam nadzieję, że mogę liczyć na Wasze szczere komentarze, co Wam się podoba, co trzeba zminić, nad czym jeszcze popracować ;)

 

PORWANA, część 2

 

Jude siedziała na ziemi oparta plecami o łóżko. Na sobie wciąż miała ubranie z wczoraj, krótką czarną spódniczkę, czarne rajstopy, a do tego dżinsową koszulę. Ciemny makijaż i spięte niezdarnie włosy. Ręką podpierała głowę, kończyła czytać książkę o intrygującym tytule: "Krzyk pod wodą". Każdy kto znał Jude wiedział, że to zapewne dobry kryminał bądź też mroczny thriller. Czasami sięgała po książki opowiadające o królu Arturze lub innych średniowiecznych bohaterach, takich jak Robin Hood. Nie mogła jednak skupić się na treści lektury, myślami ciągle wracała do tajemniczego Jack'a. Czuła się zagubiona. W końcu zdecydowała się rozejrzeć po pałacu, najpierw jednak zajrzała do łazienki, aby się odświeżyć. Zdziwiło ją, że na półce obok lustra leżały wszystkie kosmetyki, których używała. Jej ulubiony tusz do rzęs, cienie do powiek, a także balsam truskawkowy. Odkrycie nieco ją przeraziło, zdała sobie sprawę, że mężczyzna musiał ją od dłuższego czasu obserwować, skoro tak wiele o niej wiedział. Nie nakładała na nowo całego makijażu, pomalowała jedynie rzęsy. Następnie zajrzała do komody, w górnej szufladzie znalazła mnóstwo t-shirtów, różnych krojów i w różnych kolorach, w drugiej natomiast znajdowały się spodnie. Założyła szare wytarte dżinsy, a do tego czarną bluzkę z napisem: "Keep calm and carry on". Niektóre drzwi w wielkim domu były zamknięte, za innymi znajdowały się: kuchnia, łazienka, salon, wiele sypialni. W pewnym momencie straciła orientacje w jakiej części domu się znajduje. Budynek był ogromny i łatwo można było się w nim zgubić. Zajrzała do kolejnego pomieszczenia, była to jadalnia, lecz nie ta, w której dzień wcześniej spotkała się z Jack'em. Ta była nieco mniejsza, inaczej urządzona. Ściany miały orzechowy kolor, a meble wykonane były z ciemnego solidnego drewna, były dokładnym przeciwieństwem lekkiego wystroju tego drugiego pomieszczenia, do którego została zaproszona na kolację.

 

-Przepraszam -Jude zwróciła się do postaci siedzącej u szczytu stołu w jadalni, był to ścigany przez nią wczoraj blondyn, postać z tubą pod ramieniem -Nie znamy się, jestem Jude. Może mógłbyś... -chłopak nie zwracając uwagi na dziewczynę zanurzył łyżkę w zupie, a do ust włożył posmarowaną masłem bułkę.

 

-Nie mam pojęcia co się tutaj właściwie dzieje, ani dlaczego tutaj jestem. Pomyślałam, że może mógłbyś mi pomóc? -blondyn nawet przez chwilę nie zaszczycił ją spojrzeniem.

 

-Kim Ty w ogóle jesteś? -zapytała rozdrażniona aroganckim zachowaniem chłopaka.

 

-Jestem Jake. Byłabyś tak łaskawa i pozwoliłabyś mi dokończyć w spokoju posiłek?

 

-Nie zamierzasz mi pomóc, prawda?

 

-Mogłabyś usiąść i przez chwilę siedzieć cicho?

 

-To niegrzeczne! -dziewczyna uniosła głos, w tym samym momencie skrzyżowała również ręce na piersiach. Nie miała zamiaru pozwolić sobą pomiatać.

 

-Po prostu siadaj! -chłopak wydawał się być opanowany, głuchy na słowa dziewczyny.

 

Jude nie mają innego wyboru zajęła krzesło dokładnie na przeciwko chłopaka.

 

-Widziałam Cię wczoraj -zaczęła niepewnie Jude -Wiesz jak się stąd wydostać?

 

-To niemożliwe -dziewczyna miała mieszane uczucia, nie do końca wiedziała co sądzić o Jake'u. Wydawał jej się jednocześnie taki władczy i kompletnie zagubiony.

 

-Nie wierzę. Musi być stąd jakieś wyjście.

 

-Twoja sprawa w co wierzysz, w co nie wierzysz. Jedno jest pewne, nie wyjdziesz stąd bez zgody Jack'a -chłopak podrapał się za uchem, bez wątpienia był znudzony tą rozmową.

 

-Czy oprócz Ciebie i Jack'a jest tu ktoś jeszcze? -Jude nie mogła powstrzymać się od zadania kolejnego pytania, zauważyła, że jej towarzysz przewrócił oczyma.

 

-W chwili obecnej nie -dziewczyna miała nadzieję, że blondyn doda coś jeszcze od siebie, jednak i tym razem się przeliczyła.

 

-Czyli był ktoś jeszcze? -w momencie, gdy wypowiadała te słowa Jake wstał od stołu, podszedł do drewnianej skrzyni. Wyjął z niej butelkę wypełnioną złotym płynem, zaraz potem napełnił jedną ze szklanek wybranym przez siebie trunkiem.

 

-Zaprowadzę Cię do Jack'a -upił łyk, a następnie skierował się do wyjścia -Idziesz czy nie? -dodał oburzony stojąc przy drzwiach, zamaczając usta w trunku.

 

Jude poderwała się z miejsca, chłopak był niewiele wyższy od niej. Miał blond włosy, niebieskie oczy i wydawał się góra dwa, trzy lata starszy od niej.

 

-Pozwolisz, że zadam ci jeszcze jedno pytanie? -zagaiła dorównując mu kroku.

 

-Żadnych więcej pytań.

 

-Nawet nie wiesz o co chciałam zapytać -spojrzała zdumiona na towarzysza.

 

-Nie obchodzi mnie to -Jake obojętnie wzruszył ramionami i upił kolejny łyk złotej cieczy, a następnie położył pustą szklankę na jednej z szafek w korytarzu.

 

Chłopak nieprzerwanym marszem piął się po drewnianych krętych schodach na górę wieży. Jude złapała go za rękę, zwinnie prześlizgnęła się między nim, a ścianą. Wszystko po to, aby jej towarzysz choć na chwilę się zatrzymał i być może porozmawiał z nią. Liczyła, że jej pomoże, wstawi się za nią u Jack'a.

 

-Źle zaczęliśmy, spróbujmy jeszcze raz. Cześć, jestem Jude, a Ty?

 

-To głupie! Przecież już Ci się przedstawiłem -chłopak zmarszczył czoło.

 

-Dobrze. A więc Jake, jak długo tutaj przebywasz?

 

-Odpuść sobie. Nie moim zadaniem jest niańczenie Ciebie i odpowiadanie na Twoje pytania -blondyn wzruszył lekceważąco ramionami.

 

-Skąd w tobie tyle nienawiści? -chłopak nic nie odpowiedział na zarzut Jude.

 

-To tutaj! Całe szczęście, że to już tutaj -odparł szczerząc ząbki w uśmiechu.

 

Drzwi przed nimi nagle się otworzyły, stanął w nich dostojny mężczyzna. Jude poznała go wieczór wcześniej, nie uzyskał jednak od niego wszystkich informacji. Nadal nie wiedziała po co ją porwał, jak długo zamierzał przetrzymywać w tym domu. Miała tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Miała nadzieję, że tym razem uda się jej skłonić mężczyznę do poważnej rozmowy.

 

-Jake -Jack zwrócił się z uśmiechem na twarzy do blondyna.

 

-Nic jej nie powiedziałem -odparł marszcząc czoło pod czujnym spojrzeniem mężczyzny ubranego w idealnie dopasowany garnitur -i nie, nie zjem z tobą kolacji -chłopak miał się właśnie oddalić, jednak nie pozwolił mu na to zdecydowany głos gospodarza.

 

-Dziękuję, że ją przyprowadziłeś. Może... -zaczął mężczyzna, Jake głęboko westchnął i z typową dla siebie stanowczością odparł:

 

-Odpowiedź brzmi nie. Mam dość swoich zajęć. Żegnam -chłopak zniknął z pola widzenia.

 

-Wejdź -mężczyzna zaprosił Jude do środka, do gabinetu. Usiadła na skórzanym fotelu, przeznaczonym dla gości, znajdującym się na przeciwko rzeźbionego biurka.

 

-W czym mogę ci pomóc? -Jack zajął miejsce gospodarza za solidnym meblem.

 

-Kim jest ten chłopak, Jake? -zapytała wygodniej usadawiając się w fotelu.

 

-Sądzę, iż cel twojej wizyty u mnie jest zupełnie inny -odparł wymijająco Jack.

 

-Chcę wiedzieć, jak długo zamierzasz mnie tutaj więzić?

 

-To zależy do ciebie -odparł splatając dłonie.

 

-Chyba nie rozumiem -Jude znieruchomiała w fotelu -Co masz na myśli mówiąc, że to zależy ode mnie? Jaki mam na to wpływ? -dodała oburzona.

 

-Dobrze, powiem Ci prawdę. Choć nie jestem pewien, czy jesteś gotowa. Otóż, jestem czarodziejem, nabyłem magiczne zdolności w wieku 16 lat. Ty także posiadasz magiczne moce, chcę cię nauczyć nad nimi panować, chcę uczynić cię czarodziejką. Nie kłamałem mówiąc, że jesteś wyjątkowa i, że pragnę, abyś była dziedziczką.

 

-Ale ja nie mam żadnych magicznych zdolności! Poza tym magia nie istnieje, no, chyba, że w bajkach, które opowiada się dzieciom na dobranoc! -Jude gwałtownie wstała z miejsca, podkreślając swoja wypowiedź energicznie gestykulując rękoma.

 

-Magia istnieje naprawdę. Gdy już w to uwierzysz, będziemy mogli zacząć trening.

 

-Mam wierzyć ci na słowo? Szaleńcowi, który mnie porwał. Który przetrzymuje mnie w swoim wielkim pałacu i twierdzi, że jestem jakaś czarodziejką? Zapomniałeś dać mi różdżkę i miotłę, abym mogła okrążyć na niej twoją willę.

 

-Jednym z dowodów na istnienie magii jest bariera wokół pałacu, nie możesz opuścić posiadłości, nikt z zewnątrz nie może się tutaj dostać. To ochrona. Dzięki niej jesteś tutaj bezpieczna -dodał poważnym i zdecydowanym tonem Jack.

 

-Ochrona? Kto by chciał zrobić mi krzywdę? Nie licząc ciebie, ale przed tym to raczej mnie nie ochroniła -dodała spoglądając na biblioteczkę mieszczącą się w pomieszczeniu.

 

-Chyba jeszcze nie jesteś gotowa na te rozmowę...

 

-Nie! Nie znikniesz tym razem! Chcę znać prawdę, całą prawdę!

 

-Już znasz prawdę, posiadasz magiczne moce. Potężne moce.

 

Jude chciała coś jeszcze dodać, wyrazić swoje niezadowolenie, ale Jack otworzył pokaźnych rozmiarów rzeźbione drzwi, znajdujące się w połowie jego gabinetu, a chwilę później za nimi zniknął. Dziewczyna popędziła za nim, nacisnęła na klakę, jednak ta nie ustąpiła. Wrota były zamknięte. Jude przeklęła pod nosem, była wściekła, Jack znowu wymigał się od odpowiedzi. Zastanawiała się, co to za pomieszczenie, do którego udał się mężczyzna i czy jest do niego jakieś inne wejście. Opuściła jego biuro, mocno za sobą trzaskając drzwiami. Czuła, że do oczu napływają jej łzy. Ogarnęła ja przerażająca niemoc, chciała krzyczeć, płakać. Zatrzymała się na chwilę, zacisnęła mocno powieki, jednak słona kropelka spłynęła po jej policzku i upadła na drewniane schody. Chwile trwało zanim Jude pozbierała się w sobie. Zanim postanowiła, że będzie silna i znajdzie sposób, aby się stąd wydostać, bez względu na to, co powiedział Jack. Nie dostrzegła żadnych innych drzwi, poza tymi prowadzącymi do gabinetu Jack'a, dlatego też udała się schodami na parter, nie wiedziała jednak w jakiej dokładnie części budynku się znajduje i w którą stronę powinna się udać. Zajrzała do pierwszego, najbliżej znajdującego się pomieszczenia. Na kanapie siedział nie kto inny, tylko "pan obrażony", Jake. Spojrzał na nią, marszcząc jednocześnie czoło.

 

-To znowu ty? -odparł oburzony -Jak to możliwe, że dwa razy w ciągu dnia znajdujemy się w tym samym miejscu, biorąc pod uwagę, że ten dom jest naprawdę ogromny!

 

-Też się cieszę, że Cię widzę -wysiliła się na uśmiech -Chciałabym wrócić do swojego pokoju, byłbyś tak łaskawy i wskazał mi drogę?

 

-Oglądam film -odparł wpychając do ust porcje popcornu. Jude chciała powiedzieć, że uwielbia "Siedem". Film, który ogląda chłopak. Widziała go już wiele razy i nigdy się jej nie znudzi. Powstrzymała się jednak.

 

-Wierzysz w istnienie magi? -dziewczyna zadała mu dręczące ją pytanie.

 

-Jakie ma znaczenie w co wierzę, a w co nie? -odparł oschle, nie odrywając wzroku od telewizora. Poprawił sobie poduszkę pod głową, przyglądał się akcji na ekranie. Główny bohater ścigał właśnie mordercę, padał ulewny deszcz.

 

-Od odrobiny uprzejmości korona nie spadłaby Ci z głowy -Jude założyła niesforny kosmyk włosów za ucho -Po prostu chciałabym wiedzieć, co sądzisz o czarach -dodała krzyżując ręce na piersiach, jednocześnie opierając się o drzwi.

 

-Gdybym posiadał magiczne moce już dawno zniknąłbym Cię z tego pokoju.

 

-Czyli nie posiadasz żadnych magicznych mocy? -zapytała nieco zdziwiona.

 

-Jak już powiedziałem, gdybym posiadał, nie byłbym skazany na rozmowę z Tobą.

 

***

 

Następnego dnia rano Jude obudziło pukanie do drzwi. W pokoju pojawił się Jack z talerzem pełnym tostów i szklanką napoju pomarańczowego. Położył śniadanie na stoliku pod oknem. Uśmiechnął się promiennie, a zaraz potem usiadł na krześle.

 

-Pomyślałem, że jesteś głodna -odparł, uważnie przyglądając się dziewczynie.

 

-Czym zasłużyłam sobie na tak miły gest z twojej strony? -zapytała przecierając oczy.

 

-Zrozumiałem, że jesteś wyjątkowa nie tylko, jeżeli chodzi o moce, ale masz także interesującą osobowość. Jesteś wrażliwa, choć starasz się to za wszelką cenę ukryć.

 

-Co chcesz przez to powiedzieć? Wypuścisz mnie?

 

-Nie, nie wypuszczę. Ale odpowiem na każde twoje pytanie.

 

-Dlaczego ja? -zapytała uważnie przyglądając się reakcji Jack'a.

 

-Jak już powiedziałem jesteś wyjątkowa.

 

-Zdajesz sobie sprawę, że moi rodzice, a także przyjaciele, będą mnie szukać i w końcu mnie znajdą. A gdy do tego dojdzie, nie darują Ci tego, co zrobiłeś -Jack wzruszył ramionami, jakby perspektywa policji i detektywów polujących na niego w ogóle go nie obchodziła.

 

-O jednym zapominasz. Jestem czarodziejem, mam magiczne moce.

 

-Po co to wszystko? Nie mogłeś po prostu powiedzieć mi, że jestem czarodziejką. Mogłabym mieszkać w domu, chodzić do szkoły, a popołudniami po zajęciach uczyć się jak zostać czarodziejką.

 

-Gdybym powiedział Ci, że jesteś czarodziejką nie uwierzyłabyś mi, wyśmiałabyś mnie. Jestem niemal pewien, że uznałabyś mnie za świra -odparł drapiąc się po brodzie.

 

-Tego już się nie dowiemy -zabrzmiał zbulwersowany głos Jude.

 

-Musisz wiedzieć coś jeszcze. Takich jak my, posiadających magiczne moce, zostało niewielu -odparł zakładając nogę na nogę.

 

-Co masz na myśli mówiąc niewielu?

 

-Oprócz Ciebie i mnie istnieją jeszcze tylko dwie osoby władające magią.

 

-Tylko dwie? -w głosie Jude zabrzmiało niedowierzanie.

 

-Są ludzie, którzy pragną naszej śmierci, polują na nas.

 

-Dlaczego? -dziewczyna zwróciła całą uwagę na rozmówcę.

 

-Uważają, że jesteśmy niebezpieczni, że posiadanie mocy jest nienaturalne.

 

-Dlatego ukrywasz się w tym pałacu?

 

-Nie ukrywam się. Magiczna bariera, którą otoczony jest pałac została stworzona, aby chronić ciebie. Nikt nie może wejść na moją posiadłość, ani z niej wyjść. Chyba, że sam na to pozwolę. Na zewnątrz nie jesteś bezpieczna. Dopóki nie nauczysz się władać magią, musisz pozostać tutaj -wyjaśnił spokojnym i opanowanym głosem Jack.

 

-A Jake? On nie posiada magicznych zdolności, prawda?

 

-Nie.

 

-Dlaczego go tutaj przetrzymujesz?

 

-Nie przetrzymuję, on po prostu tutaj mieszka. Nie jest osobą, z która powinnaś się zadawać. Kryje w sobie mrok, wiele gniewu i złości -Jack nerwowo poruszył się na krześle.

 

-Dlaczego mając o nim takie negatywne zdanie pozwalasz mu tutaj mieszkać?

 

-Chodzi o pewne zobowiązanie, o którym wolałbym nie mówić. Ale jak masz jeszcze jakieś pytania, nie dotyczące Jake'a, to chętnie na nie odpowiem. No, i oczywiście jesteś zawsze mile widziana w moim gabinecie na szczycie wieży -odparł Jack szczerząc ząbki.

 

-Nic mi w tym momencie nie przychodzi do głowy -Jude zastanawiała się skąd tak nagła zmiana nastawienie u mężczyzny, zainteresowanie jej osobą i jej odczuciami.

 

-W takim razie pozwolisz, że wrócę do swoich obowiązków -wypowiedziawszy te słowa, Jack opuścił pokój dziewczyny. Jude przez dłuższą chwilę wpatrywała się w pustą przestrzeń przed sobą, a następnie zabrała się za śniadanie. Tosty były pyszne.

 

Jeszcze tego samego dnia Jack zaczął szkolić Jude na czarodziejkę. Mężczyzna zaczął od pokazania jej, że naprawdę posiada moce. Czarodziej polecił dziewczynie, aby wyciągnęła przed siebie dłoń. Sam uczynił dokładnie to samo.

 

-Teraz musisz bardzo się skupić, wyobraź sobie, że trzymasz w dłoni miniaturowe słońce.

 

-Miniaturowe co? -zapytała zdziwiona dziewczyna.

 

-Pokażę Ci -niemal od razu po wypowiedzeniu tych słów, na dłoni Jack'a pojawiła się kula roztaczająca dookoła siebie niewyobrażalny blask. Jude była zdumiona, odparła krótkie "wow", uważnie przyglądając się zjawisku.

 

-To właśnie moc -odparł promiennie uśmiechając się do swojej uczennicy.

 

Jude spojrzała na swoją dłoń, pragnęła, aby na jej dłoni także zajaśniała taka magiczna kula. Bycie czarodziejką już jej nie przerażało, zaczynało ją raczej fascynować. Chciała dowiedzieć się jak najwięcej o swoich możliwościach, pragnęła za pomocą pstryknięcia palcami sprawiać, że znikają przedmioty. Zachwycała ją myśl, że będzie mogła wyczarować sobie co tylko zapragnie. Tak bardzo tego wszystkiego pragnęła. Na jej czole pojawiły się bruzdy, a na skroniach kropelki potu. W myślach powtarzała sobie: "Potrafię! Dokonam tego!". Tak bardzo starała się wyobrazić sobie malutkie słoneczko na dłoni, że po dłuższej chwili zmęczona osunęła się na krzesło za sobą.

 

-Wszystko w porządku? -tuż obok niej pojawił się czarodziej.

 

Dziewczyna przytaknęła, po czym dodała: "Marna ze mnie czarodziejka".

 

-Nie od razu Rzym zbudowano -Jack pragnął dodać jej otuchy.

 

Jude spróbowała jeszcze kilka razy, a gdy miała zaproponować, aby odłożyli ćwiczenia na kolejny dzień, w jej dłoni pojawiła się ognista kula.

 

-Jest ciepła -dziewczyna była szczęścia, zrobiła pierwszy krok w kierunku magii.

 

Jack raz jeszcze wyciągnął przed siebie rękę, na niej także pojawiła się płonąca kula, Uśmiechnął się do dziewczyny, a następnie wykonał prosty okrężny ruch nadgarstkiem, zupełnie jakby chciał podrzucić moc, niczym piłkę. Zamknął dłoń, a gdy ją ponownie otworzył nic na niej nie było. Palcem wskazał na okno, a raczej parapet. Stał na nim świecznik z trzema długimi białymi świeczkami, których knoty płonęły jasnym światłem.

 

-Jak to zrobiłeś? -zapytała zachwycona.

 

-To czary -uśmiechnął się figlarnie -Jutro Cię tego nauczę.

 

Zaraz potem polecił dziewczynie, aby tak jak on zamknęła dłoń.

 

-Ale ta kula jest gorąca, poparzę się -odparła przerażona.

 

-Nic Ci się nie stanie, obiecuje.

 

Dziewczyna wzięła głęboki oddech i wykonała polecenie nauczyciela, wcześniej zamykając oczy. Gdy uniosła powieki, na otwartej dłoni nie dostrzegła płonącej kuli.

 

-Niesamowite -odparła podekscytowana.

 

Zmęczona po wielu godzinach ćwiczeń Jude wróciła do swojego pokoju. Położyła się na łóżku i niemal od razu zasnęła. Śniło się jej, że znajdowała się w pokoju pełnym obrazów. Większość przedstawiała pałac Jack'a widziany z różnej perspektywy podczas różnych pór roku, a także o różnych porach dnia. Dach budynku pokryty warstwą białego śniegu w świetle księżyca, plac przez willą usłany żółtymi i czerwonymi liśćmi. Obrazy były niezwykle piękne, starała się przyjrzeć tym znajdującym się na krańcu pomieszczenia. Wydawało się jej, że znajdują się na nich postacie, jednak nie mogła dostrzec twarzy. Ściany pokoju również były rozmazane, jednak gdzieś w głębi, jakby w duszy, czuła, że także na nich zostało coś namalowane. Podeszła do okna i w cieniu drzewa dostrzegła dwie postacie, a raczej dwa cienie. Początkowo wydawało się jej, że tańczą, jednak później zrozumiała, że nieco niższa osoba próbuje uciec, wyrwać się z rąk drugiej. Dostrzegła błysk metalu, a chwilę później powiększającą się plamę krwi. Krzyknęła przerażona i wtedy też się obudziła. Ciężko oddychała, przetarła twarz dłonią.

 

-To tylko zły sen -wypowiedziała te słowa sama do siebie, chcąc dodać sobie otuchy.

 

Wstała z łóżku, a następnie wyszła z pomieszczenia. Bez problemu znalazła drogę do kuchni. Z lodówki wyjęła butelkę wody, gdy zamykała drzwiczki sprzętu podskoczyła z przerażenia. Mogła wręcz przysiąc, że katem okna dostrzegła cień drugiej osoby przy drzwiach. Jednak teraz nikogo tam nie było. Zastanawiała się czy to umysł płata jej figle, czy może nadal śni.

 

/Miłośniczka kryminałów

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Ronja 02.09.2015
    Mi się spodobało. Zarówno pierwsza jak i druga część zaciekawia, a za styl pisania nie masz powodów przepraszać. W mim odczuciu czyta się naprawdę lekko i przyjemnie :). Jeśli chodzi o interpunkcję, to nie jestem jej mistrzem, więc myślę, że twoja koleżanka doradzi lepiej ;) Jake jest intrygującą postacią, a Jude wzbudza sympatię, za co duży plus.
    Wyłapałam parę literówek i powtórzeń:
    "meble wykonane były z ciemnego solidnego drewna, były dokładnym przeciwieństwem lekkiego wystroju" - zastąpiłabym drugie "były" zwrotem "stanowiły dokładne przeciwieństwo"
    "nacisnęła na klakę" - literówka
    "Jude spojrzała na swoją dłoń, pragnęła, aby na jej dłoni także zajaśniała taka magiczna kula" - dłoń/dłoń można po prostu zamienić na rękę "w jej ręce"
    "Wstała z łóżku" - literówka.
    Proponuję abyś założyła sobie konto na portalu, wtedy na pewno można edytować swoje opowiadania, a nie wiem jak to wygląda u niezalogowanych uczestników.
    No i czekam na kolejną część opowiadania :)
  • Dziękuję za radę, skorzystałam z niej i od dzidiaj mam konto na portalu :)
  • Slugalegionu 03.09.2015
    chyba, że - tu wyjątkowo pomijamy przecinek przed "że"
    Wyrażenia typu "cię" w opowiadaniach piszemy małą literą.
    Myślniki w dialogach stawiamy tak:

    -spacja/tekst/spacja-spacja/wtrącenie.
  • Slugalegionu 03.09.2015
    Reszty nie chce mi się pisać, ale tekst jest na czwóreczkę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania