Porwana - prolog

- Do zobaczenia, Oliwio - powiedziałam, gdy kończyłam swoją zmianę w pobliskiej kawiarence, do której mimo wszystko miałam jakiś ogromny sentyment.

Uwielbiałam w niej przebywać. Kochałam widok tych rodzin, które przychodziły tutaj w celu spędzenia wspólnego czasu, w towarzystwie swoich rozmów i śmiechów. Mimo, że nie pracuję tutaj za długo to i tak zdążyłam już przywiązać się do tego miejsca. Przypominało mi ono dom mój i rodziców, który jeszcze przed ich śmiercią pachniał ciepłem i troską.

Kiedy zginęli dwa lata temu, byłam jeszcze nastolatką nie mającą pojęcia o życiu. O jego przeszkodach, które przytrafiały się niemal na każdym kroku. Byłam zagubioną gówniarą, która nie wiedziała co ze sobą zrobić. Dojść do siebie pomogła mi dopiero Oliwia, która widząc mój stan psychiczny zapisała mnie do psychologa, który już po paru wizytach dał mi do przemyślenia. Byłam z siebie dumna. Z tego, iż mimo przeszkód dałam radę i nie poddałam się. Było ciężko, ale w życiu zdarzają się wzloty i upadki, które trzeba pokonywać.

- Zuzanno, słyszysz mnie? - powiedziała starsza kobieta, od której na kilometr biło troską i poczuciem bezpieczeństwa.

To właśnie była Oliwia. Ta niska i nieco pulchna kobieta pomogła mi jak nikt nigdy. Była ze mną zawsze i wszędzie. Nawet wtedy, gdy była w trakcie pieczenia swoich pysznych szarlotek, które tak bardzo wielbiłam. Jak zawsze na jej twarzy tkwił szeroki uśmiech, a na jej biodrach przepasany był brązowy fartuszek z nazwą kawiarni, której była właścicielką.

- Przepraszam, zamyśliłam się. - odchrząknęłam. - O czym mówiłaś? - zdjęłam fartuch i odłożyłam go do swojej szafki, w której panował nieporządek.

Standard.

- Mówiłam o tym żebyś sobie zabrała kawałek ciasta, ponieważ został, a klientom i tak tego nie sprzedamy. - powtórzyła, ale tym razem jednak już jej słuchałam.

Pokiwałam w zrozumieniu głową, po czym odebrałam z jej rąk pudełko, w którym znajdowało się ciasto. Szybko jej podziękowałam i chowając pakunek do torebki, pożegnałam się z nią szybkim uściskiem, znikając za drzwiami, które przez moje wyjście, wydały z siebie skrzypiący odgłos.

Na tej doskonale mi znanej dzielnicy jak zawsze panował głośny chaos, a zaśmiecone ulice aż się prosiły o ich posprzątanie. Ludzie wokół chodzili wymieniając między sobą najnowsze plotki, a w ich dłoniach znajdowały się kubki ze świeżą kawą, która najczęściej pochodziła właśnie od kawiarni Oliwii. Szereg aut tworzył korek, przez co można było usłyszeć nieustające trąbienie, a słońce na niebie niesamowicie grzało co było chyba jedyną cechą, dla której lubiłam tu przychodzić, nie licząc rzecz jasna kawiarni.

Uważając na przechodzących obok ludzi, żwawym krokiem kierowałam się w stronę mojego małego mieszkania, położonego na całe szczęście daleko od tego zgiełku ludności. Jak zawsze mijałam te same drzewa, kwiaty i krzewy, które pod wpływem lata były jeszcze piękniejsze, niż wcześniej. Po drodze mijałam również miejscowe dzieci i osoby dorosłe, które wracały tak jak i ja ze swoich prac, bądź szkół. Moim miejscem docelowym była zwykła, niczym niewyróżniająca się kamienica, która słynęła z wścibskich sąsiadek rozpowiadających niestworzone plotki.

Nim się obejrzałam właśnie ten budynek zwrócił na siebie moją uwagę, gdy obserwując tutejszy krajobraz stanęłam pod swoją kamienicą. Powolnie weszłam do starego, lecz zadbanego budynku i uważając, aby nie trzasnąć drzwiami, po schodach weszłam na drugie piętro, na którym znajdowało się moje mieszkanie. Gdy już pod nim stanęłam, w torbie wyszukałam klucze, które tkwiły na jej dnie. Wzięłam je w dłonie, po czym wsunęłam je w zamek, a gdy te puściły, popchnęłam je wchodząc do środka.

Niemal natychmiast zauważyłam zwykły korytarz, który wyglądał jak każdy. Jedyną rzeczą jaka wyróżniała go od innych, były powieszone na ścianie zdjęcia ukazujące mnie i rodziców z czasów, gdy jeszcze żyli. Stałam tam jeszcze duża szafa, do której pakowałam swoje buty, kurtki i torebki, nie mieszczące mi się na półki w sypialni.

Poprzednio zamykając drzwi, zdjęłam z siebie buty i leciutką kurtkę, która była moją ulubioną. Przeczesałam ręką swoje czarne włosy oraz poszłam do znajdującej się na końcu korytarza kuchni, w której miałam zamiar przygotować sobie coś do jedzenia po ciężkim dniu. Było po piętnastej, więc teraz był to tak naprawdę obiad.

Kuchnia była zwykłym, utrzymanym w odcieniach bieli pomieszczeniem. Znajdowała się tam płyta indukcyjna i naścienny piekarnik, z którego prawdę mówiąc często nie korzystałam. Obok szafek swoje miejsce miała również lodówka, a obok niej na szafce mikrofala, która bardzo często była miejscem, w którym podgrzewałam sobie potrawy otrzymane przez Oliwię. To nie tak, że sama nie potrafiłam gotować. Po prostu ta starsza kobieta była dla mnie typem przyszywanej babci, która dawała swoim wnukom multum potraw.

Przeszukałam lodówkę i szafki, w których łącznie znalazłam tylko stare płatki owsiane, mleko i suszone owoce. Wiedziałam, iż później będę musiała wybrać się do sklepu, jednak na chwilę obecną po prostu mi się nie chciało. Chciałam szybko coś zjeść i odpocząć, oglądając swój ulubiony serial na kanapie.

Stwierdzając, że nie mam nic innego do zjedzenia, do garnka wlałam resztki mleka, do których po zagotowaniu wsypałam płatki. Gdy całość była już gotowa przelałam to wszystko do miski, po czym posypałam to suszonymi owocami, którymi okazały się żurawina i morele. Biorąc ze sobą swój zestaw ruszyłam do salonu, w którym pokładałam sobie nadzieję odpoczynku.

Salon był urządzony skromnie, lecz przytulnie. W prawym rogu znajdowała się średniej wielkości, szara kanapa, na której tkwiły poduszki ozdobne. Naprzeciwko niej swoje miejsce miał duży telewizor z podłączeniem do konsoli, w którą raz na jakiś czas grałam. Panele były obłożone wykładziną, która przez poprzednich właścicieli tego mieszkania była nieco zniszczona. Na końcu pomieszczenia przy wyjściu na taras stał mały, trochę przeszklony stół dla czterech osób. Mimo wszystko uwielbiałam tutaj siedzieć.

Wygodnie przysiadłam się na kanapie i włączając pilotem Netflixa zagłębiłam się w serial, który widziałam już wiele razy. Teraz był czas na odpoczynek.

Po skończeniu małego maratonu filmowego, okazało się, iż był już wieczór. Na dworze już dawno się ściemniło, a jedynym widokiem jaki można było ujrzeć, był widok starszych osób wyprowadzających na spacer swoje ukochane zwierzaki, które z czasem zaczęły mnie irytować. Nie chodziło to, że nie lubiłam zwierząt. Po prostu tamte były zwykłymi, starymi kulkami sierści, które przy każdej przydarzającej się okazji łapały cię za nogawkę, a zamiast szczekania, z ich gardła wydobywało się jedynie przerażające skrzeczenie.

Leniwie wstałam z miękkiego siedzenia, po czym się przeciągnęłam. Było już po dwudziestej, ale zgodnie z planami miałam zamiar udać się do sklepu. Uprzednio odnosząc pustą miskę po owsiance, założyłam skórzaną kurteczkę i zwykłe, nieśmiertelne trampki. Na ramię zarzuciłam swoją czarną torebkę, w której miałam wszystkie niezbędne przedmioty, by następnie wyjść z mieszkania. Po wyjściu zakluczyłam za sobą drzwi i rzucając szybkie pożegnanie do jednej z sąsiadek, niemal biegiem rzuciłam się w stronę sklepu. Po prostu chciałam jak najszybciej wrócić do domu, ponieważ jutrzejszego dnia o godzinie ósmej miałam się zjawić znów w pracy.

Nucąc pod nosem jedną z piosenek nawet nie zauważyłam, że przechodzę przez park pogrążony obecnie w ciemnościach. Mimo wszystko nie bałam się. Byłam w takiej sytuacji już kilka razy, dlatego szczerze mówiąc nie robiło mi to różnicy. Z drugiej jednak strony czułam na plechach palący wzrok, który nawet po obejrzeniu się nie ustał. Właśnie dlatego po moich plechach nagle przeszedł zimny prąd.

Jak na zawołanie przyśpieszyłam kroku, gdy za sobą usłyszałam kroki. Byłam już u wyjścia z parku, ale nieoczekiwanie poczułam uścisk na nadgarstku. Nawet nie patrząc szarpnęłam nim i poczułam niesamowity ból, któremu byłam sobie sama winna. Niepotrzebnie zareagowałam tak gwałtownie. Odwróciłam się w stronę osoby, której dłoń poczułam na nadgarstku, jednak przez otaczającą nas ciemność nie mogłam niczego dostrzec. Widziałam jedynie wysoką sylwetkę mężczyzny i jego skórzane buty. Wiedziałam, że w tym momencie miałam przewalone.

- Proszę mnie puścić! - krzyknęłam i próbowałam się znów szarpnąć, co nie przynosiło żadnego skutku.

- Pójdzie pani ze mną - powiedział tak lodowatym głosem, że na chwilę mnie wmurowało.

Chciałam jedynie pójść do sklepu, po czym wrócić do domu. Czy to było tak wiele? Czy tak dużo wymagałam od losu?

- Nigdzie się nie wybieram. - po raz kolejny krzyknęłam. - Nikt się nie dowie, tylko niech mnie pan puści. Proszę - wyszeptałam niemal błagalnie.

Facet bez krzty delikatności zaczął mnie ciągnąć za bolący nadgarstek, a ja zamiast cokolwiek zrobić, po prostu stałam jak głupia analizując sytuację. Nie wiedziałam jak się zachować, dlatego zrobiłam coś co jest zdecydowanie bolesne dla płci przeciwnej. Owszem, uczęszczałam na kurs samoobrony, ale co miałam zrobić z niemal dwa razy cięższym i przeważającym siłą mężczyźnie? Właśnie dlatego kopnęłam go z całej siły w krocze, co mimo wszystko okazało się błędem. Kolejna, nieznajoma mi postać złapała mnie z tyły tym samym odciągając mnie od poprzedniego napastnika.

Próbowałam coś powiedzieć, ale nie było mi to dane. Byłam bezradna. Chwilę potem poczułam, jak do mojej twarzy przyłożona została nasączona czymś szmatka, a później zobaczyłam ogłuszającą mnie ciemność.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • MKP ponad rok temu
    "Przypominało mi ono dom mój i rodziców, który jeszcze przed ich śmiercią pachniał ciepłem i troską" - pachniał ciepłem nie pasuje za bardzo. Może emanował?"

    "Dojść do siebie pomogła mi dopiero Oliwia, która widząc mój stan psychiczny zapisała mnie do psychologa, który już po paru wizytach dał mi do przemyślenia." Dał mi do myślenia, chyba miało być?

    Skończę po pracy
    Pozdrawiam
  • MKP ponad rok temu
    "To właśnie była Oliwia. Ta niska i nieco pulchna kobieta pomogła mi jak nikt nigdy. Była ze mną zawsze i wszędzie. Nawet wtedy, gdy była w trakcie pieczenia swoich pysznych szarlotek," - za duże zagęszczenie tego była:)

    "- Mówiłam o tym żebyś sobie zabrała kawałek ciasta, ponieważ został, a klientom i tak tego nie sprzedamy. - powtórzyła, ale tym razem jednak już jej słuchałam." - który został. Klientom i tak tego nie sprzedamy.

    "Pokiwałam w zrozumieniu głową, po czym odebrałam z jej rąk pudełko, w którym znajdowało się ciasto. Szybko jej podziękowałam i chowając pakunek do torebki, pożegnałam się z nią szybkim uściskiem, znikając za drzwiami, które przez moje wyjście, wydały z siebie skrzypiący odgłos." - "Podziękowałam szybko i chowając..." Zaimki tylko wtedy kiedy to konieczne: jeśli bez zaimka zdanie nadal ma sens i wszystko wiadomo, to nie dajemy. pożegnałam się z nią szybkim uściskiem, znikając za drzwiami - nie mogła jej ściskać i jednocześnie zniknąć za drzwiami "Pożegnałam Oliwię lekkim uściskiem (szybko było wcześniej) i zniknęłam za drzwiami, które wydały za mną skrzypiący odgłos."

    "Ludzie wokół chodzili wymieniając między sobą najnowsze plotki, a w ich dłoniach znajdowały się kubki" - przecineczek przed wymieniając i zdanie trzeba tak przeredagować żeby wywalić to brzydkie "ich" np. Ludzie chodzili wokół i wymieniali się najnowszymi plotkami, ściskając w dłoniach kubki z gorącą kawą" - to jest tylko przykład, ale trzeba tak konstruować zdania, żeby tych zaimków było jak najmniej. Oczywiście kiedy trzeba to używamy:)

    " Gdy już pod nim stanęłam, w torbie wyszukałam klucze, które tkwiły na jej dnie. Wzięłam je w dłonie, po czym wsunęłam je w zamek, a gdy te puściły, popchnęłam je wchodząc do środka." - unikałbym tak szczegółowego opisu czynności, które nie wznoszą niczego do fabuły. "Stanęłam pod drzwiami. Klucz jak zwykle chował się na samym dnie torebki, ale w końcu udało się wejść do środka".

    "Niemal natychmiast zauważyłam zwykły korytarz, który wyglądał jak każdy." - ten opis pasowałby, gdyby wchodziła do obcego mieszkania.

    Trzeba trochę popracować nad dobieraniem opisów, bo jest sporo zbędnych rzeczy. Jeśli jakaś czynność nie jest istotna z punku fabuły, nie oddaje charakteru postaci, nie jest w jakiś inny sposób szczególna, czy potrzebna to nie ma sensu rozwlekać opisu.

    Pozdrawiam 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania