Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Postal 2 - Targówek - Czyli powrót Jerzego Zejdala cz.2/2

[Dziękuję Panu Tomkowi za pozwolenie na własną adaptację jego serii! Chciałbym by Pan nie przestawał ich pisać, bowiem wyzwanie adaptacyjne jest czymś wspaniałym :) Mam ciekawy plan na kontynuowanie historii Jerzego, o ile Pan Tomasz wyrazi na to zgodę.]

 

Gliny nieustannie siedziały mu na ogonie, Jerzy po prawdzie ich nie widział, ale jego umysł potrafił to wyczuć. Jechał autostradą numer jeden od dobrych dwóch godzin, licząc, że serce przestanie nieregularnie szybko bić w jego piersi i odzyska pełną koncentracje. Pomimo godzin nocnych, pas autostrady na którym jechał, był całkowicie pusty, a słyszał tylko wiatr, uderzający szybę od strony pasażera. Powinien był skręcić w jakąś ciemną uliczkę, by się przekimać, no ale panika i głupota musiały dać się we znaki, targając jego niepoczytalny organizm do resztek wytrzymałości.

– Mówiłeś, że masz plan, prawda... – zaczęła po długiej ciszy Grażyna – Ale nie sądziłam, że miałeś ich zamiar przejechać.

– Co innego miałem zrobić, kobieto? Jak nikt inny wiesz, czym się kończy pożyczanie pieniędzy od bandytów – odparł.

– Więc po co do licha ciężkiego w ogóle chciałeś od nich coś pożyczać? – klepnęła go po plecach, lecz zbył ją nieokreślonym machnięciem ręki – No to zajebiście, teraz szukają nas gliny.

Centralnie przed nimi zobaczył tabliczkę z napisem "Granica Polsko-Ukraińska 50km" i zdał sobie sprawę, że nigdy w ciągu swojego życia tyle nie przejechał samochodem co teraz. Oczywiście, po przemieszkaniu tak długiego czasu w tak ogromnym pojeździe jak kempingowiec, wiedział, że nieprędko pokona dzielący go od obiecanej przez Boga granicy wolności.

– Niedługo będziemy na Ukrainie! – Zawołał. dodając sobie animuszu okrzykiem, kiedy minęli już niebieski znak informacyjny.

– Nawet jeśli, to jak mamy tam niby pociągnąć na dłuższą metę? – Pełna wątpliwości przeniosła się na siedzenie pasażerskie i za pomocą korbki zasłoniła znaczną część szyby.

– Co masz na myśli? – spytał Jerzy, widocznie nie rozumiejąc pytania.

Pokręciła głową z irytacją.

– Jak dajmy na to chcesz się tam porozumieć, ukraiński to nie czeski, czy ruski, nie dość, że się nie dogadamy, to nie przeczuwam, by nauka języka obcego dla dwojga dorosłych szła jak z płatka.

Wziął sobie jej słowa głęboko do serca. W głębi duszy wiedział, że Grażyna ma rację i kwestią czasu jest popaście ich życia w nie tyle rozpad, co zmarnowanie. Może i uda im się dzisiaj zbiec cało, ale co będzie za rok, czy dwa? Policja wystąpi o pozwolenie działań na obcego kraju, albo co gorsza przekaże pałeczkę na stronę ukraińskich władz.

Po czterdziestu minutach jazdy w końcu dotarli na upragnioną granicę, ale czekający na nich oddział funkcjonariuszy widocznie odebrał im złudne poczucie bezpieczeństwa. Jerzy widział w oddali starszego mężczyznę o siwych włosach i marynarce kapitańskiej, który unosząc dłoń do góry, chciał zakomunikować, że przejazdu dalej nie ma. W dodatku stojący przy nim ludzie mieli wyciągnięte pistolety i całymi swymi ciałami zakrywali bramki graniczne. Nie wyglądało to dobrze...

– To już dla nas koniec – Poklepała go po głowie – Ciebie czeka dożywocie, a mnie pewnie oskarżą o współuczestnictwo i skończymy w jednej celi, jakby gorzej być już nie mogło...

Zejdal najchętniej wysłuchiwałby jej zrzędzeń w nieskończoność, no ale nadeszła pora najcięższej w jego życiu decyzji. Koniec końców i tak nie zmyłby krwi zbrodni ze swych dłoni.

Zacisnął lewą stopą sprzęgło, a prawą zaczął dodawać gazu.

– Co ty robisz, durniu? Chcesz nas zabić?

– I tak już po nas, czemu nie spróbować zawrócić?

– Bo nas widzą? Nawet jeśli zawrócimy to odetną nam drogę...Przeciągniemy tylko to, co nieuniknione, a tu i teraz możemy coś z tym zrobić.

– Nienawidzę cię!

Ale jej nie słuchał i odpalając samochód pognał do przodu, ignorując zarówno szum wiatru jak i dźwięk ostrzałów. Jeszcze chwila i będzie po wszystkim, nie powstrzymają go, nawet, jakby musiał wszystkich przejechać. Właśnie tak.

Auto osiągnęło prędkość stu dwudziestu kilometrów na godzinę i pędziło tak, aż Jerzy zdał sobie z czegoś sprawę. Jego towarzyszka, Grażyna oberwała w głowę i umarła.

– Kurwa – zaintonował – Teraz was rozpierdolę bez wyjątku.

Oddano kolejną serię strzałów, ale tym razem trafiono w opony pojazdu powodując, że kierowca doświadczył dachowania.

 

Po wyjściu z wraku, przed Jerzym stał wcześniej widziany starzec z kapitańską marynarką. Tym razem dostrzegł też zakręcone wąsy oraz delikatne zmarszczki na jego twarzy.

– Toś się teraz wpakował, synu – powiedział mu – David! Chodź no tu!

– Tak, Wardenie?

– Zabieramy go do największego więzienia w kraju, nie ma co się z nim pierdolić!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania