Pokaż listęUkryj listę

Postęp technologiczny

Dorota do miski wsypała mąkę, drożdże w proszku, wlała do niej wodę, a potem uruchomiła kuchennego robota. Mieszał wsypane składniki na podobieństwo betoniarki mieszającej piasek, wodę i cement – z założenia miało wyjść z tego ciasto na pizzę.

Super sprawa taki robot – człowiek sobie rąk nie utapla w mące z wodą wymieszanej, nie przemęczy się za bardzo. W końcu wyrabianie ciasta na pizze rękoma nie jest czynnością lekką, raczej przypomina ręczne pranie i płukanie skarpetek. Robot kuchenny jest super wyręczycielem człowieka w kuchennych czynnościach. Ubolewać można tylko nad jedną rzeczą – nad nierozwiniętą dostatecznie techniką. Bo, o ile robot połączy mąkę, wodę i drożdże w jedną całość, o tyle już nam tej mączno – wodno – drożdżowej masy nie rozwałkuje tak, żeby ją można było na blachę wrzucić w postaci gotowej do upieczenia w piekarniku. No i do piekarnika też nam jej nie wrzuci. Widziałem co prawda takie roboty wielofunkcyjne kiedyś dawno temu. Nnawet mi się podobały, ale teraz już nie do końca wierzę w to, co pokazują w bajkach dla dzieci.

 

Dorota rozwałkowała ciasto drewnianym wałkiem, wrzuciła na blachę uformowanego, gotowego do upieczenia placka, napakowała na niego składników tak zwanych smakowitych, zamknęła go w grzejącej skrzynce zwanej piekarnikiem, podpaliła gaz i…

 

Rozpoczęła się długa lekcja cierpliwości. Pizza, według przepisu, miała być gotowa za około czterdzieści minut.

Fajna sprawa taki piekarnik, ma coś wspólnego z kaloryferem, jakby go w domach nie było, to o domowym cieple nie było by nawet co marzyć. Oczywiście, że zawsze można zadbać o domowe ognisko, tylko… czy sąsiedzi byliby zadowoleni. Zresztą po co fatygować i tak już zawaloną wezwaniami straż ogniową?

Bo czterdziestu minutach pizza była gotowa do spożycia. Nawet nie umiem opisać słowami, jak się nasze kubki smakowe radowały gdy ją jedliśmy, tańczyły kankana z radości chyba.

 

Robot fajny i przydatny, kuchenka gazowa fajna i przydatna, ale… trzeba jeszcze pozmywać naczynia po tej kulinarnej imprezie. Tutaj technika nadążyła – Dorota posiadała zmywarkę. Fajnie, że nie trzeba zmywać. Fajnie, że nie trzeba zmywać, fajnie, że nie trzeba ręcznie wyrabiać ciasta na pizzę i fajnie, że można poddawać produkty poddane cieplnej obróbce w piekarniku. Szkoda tylko, że jest inflacja i wszystko drożeje – rachunki za prąd napędzający kuchennego robota i zmywarkę i za gaz dający grzejący płomień w piekarniku również rachunki są coraz większe. Ale schodząc z kwestii ekonomicznych na techniczne, to technika – mimo tego, że nie jest dostatecznie rozwinięta, to jednak na przestrzeni wieków się bardzo rozwinęła. W skrócie można by ten rozwój określić w jednym zdaniu:

 

Od niewolnika do sprzętu AGD

Następne częściPostęp

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania