Postrzałek

trwa wyścig ruin. domek, najmniejszy, jaki kiedykolwiek

zbudowano na dawnej ulicy Trutniowej,

(obecnie przemianowana na Honorisa Causy,

za patrona ma jakiegoś jugosłowiańskiego wenerologa)

pędzi, potykając się o własną podmurówkę,

na skos, na złamanie ścian!

 

robi bokami, na zakrętasach rozrzuca łachy,

sypie bibelotami, wybebesza się pieniście.

rozkołysane szafy, komody w jego wnętrzu

robią skłon i zapluwają się miękkim.

 

grad komet! a każda wnika, ryje tunele,

przez które ciągnie chłodem i gdzie śmierdzi

jak smatrfon zamknięty w rozgrzanym prodiżu.

 

blacha linieje z farby, kłapią okiennice.

nie poddaje się, domcio, nie pozwala wyprzedzić

mało kulturalnemu pałacowi z Warszawy,

stadionowi, który miał być wybudowany,

a już kolejny rok zamiast niego straszy niedogruzowisko

(ruina w powijakach to też ruina!),

dwóm zbombardowanym szpitalom ze wschodu,

szopie-kołysce, w której leżę i, przebierając nóżkami,

powtarzam: "meta, metka, metuś".

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • mamycię 3 miesiące temu
    Jak zwykle - piszesz bardzo dobrze i czytam z przyjemnością, ale cholera wie o co chodzi 😵‍💫
  • Florian Konrad 3 miesiące temu
    I tak z całym moim życiem :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania