Poświęcenie
W szpitalnym korytarzu.
Lekarz 1, Lekarz 2, Policjant będący zarazem narzeczonym poszkodowanej.
Policjant: Nie, to niemożliwe... Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Boże... Jak mogło do tego dojść?! Dlaczego to właśnie ona uparła się, żeby tego dnia zasiąść za kierownicą?!
Lekarz 1: Rozumiem pańskie zdenerwowanie, ale przecież nie może pan winić się za to, że jakiś wariat uderzył w państwa samochód akurat od strony kierowcy.
P: Panowie błagam, pomóżcie jej! Ratujcie moją narzeczoną!
Lekarz 2: Przykro nam, ale nie możemy nic zrobić. Jej serce zostało praktycznie zmiażdżone i w ciągu kolejnych kilku godzin zapewne przestanie bić.
P: No to zróbcie jej przeszczep do jasnej cholery!
L1: Niestety, ale w naszym szpitalu nie dysponujemy obecnie sercem nadającym się do przeszczepu.
P: (po chwili namysłu i kilku głębszych wdechach): Zaraz, zaraz. Moment... Przecież ona ma taką samą grupę krwi, jak ja!
L2: Chyba pan żartuje. Przecież pan ciągle żyje...
P: No właśnie...
Policjant sięga do kabury, wyjmuje z niej pistolet i przykłada go sobie do skroni.
P: To dla ciebie, skarbie.
L1, L2: Nie!
Policjant naciska na spust, po czym pada przed lekarzami bez życia.
L1: Boże, co tu się właśnie wydarzyło...
L2: Ja też jestem w szoku, ale nie czas na roztrząsanie tej kwestii. Ten pan podjął taką, a nie inną decyzję i powinniśmy uszanować jego ostatnią wolę.
L1: Racja. Zlecę przygotowanie sali operacyjnej.
Następnego dnia
W sali pooperacyjnej.
Lekarz 1, Poszkodowana w wypadku samochodowym
Poszkodowana powoli otwiera oczy.
Poszkodowana: Ahh... Gdzie ja jestem? Co się stało?
L1: Proszę leżeć spokojnie. Miała pani wypadek samochodowy. Na szczęście operacja przeszczepu serca się udała. Teraz już nic pani nie grozi.
P: Wypadek? A tak, już pamiętam. Jechaliśmy do restauracji, by uczcić nasze zaręczyny. Zaraz zaraz... A gdzie mój narzeczony? Czy nic mu się nie stało?
L1: Przykro mi, ale pani narzeczony nie żyje.
Zapada długa chwila milczenia, w trakcie której poszkodowania z początku patrzy na lekarza z niedowierzaniem, a następnie ukrywa twarz w dłoniach, szlochając przy tym donośnie.
P: To... To niemożliwe! Dlaczego to właśnie on zginął w tym cholernym wypadku, a nie ja?!
L1: To nie tak. Zaraz pani wszystko wyjaśnię...
P: Nie! Tu nic nie trzeba wyjaśniać. Mój narzeczony nie żyje, rozumie pan?! Moje życie straciło sens!
Poszkodowana dostrzega skalpel wystający z kieszeni lekarza. Nie myśląc wiele, sięga po niego energicznym ruchem.
L1: Co pani wyprawia?!
P: Idę do ciebie, skarbie...
L1: Nie, proszę zaczekać! To serce to od...
Poszkodowana wbija skalpel głęboko w swoją klatkę piersiową.
L1: ...niego.
J. T.
Komentarze (2)
Pozdrawiam ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania