Poszukiwacz cz. 3 Pathfinder
Miałem jeszcze parę godzin wolnego czasu. Większość z pilotów wybrała zwiedzanie okrętu, ale ja wolałem udać się do hangaru, zobaczyć swojego pathfindera. Latałem już takim na Ziemi, ale tutaj przydzielili nam ulepszone wersje. Z resztą, to będzie moje główne narzędzie pracy, więc warto się z nim zapoznać.
Droga do hangaru zajęła mi ponad czterdzieści minut, Poszukiwacz jest jak labirynt. Setki korytarzy, wiele pięter, wind. Nie trudno się w tym wszystkim pogubić. Hangar był obszerny, mieściło się w nim osiemdziesiąt maszyn. Sześć eskadr, każda po osiem jednostek. Czyli pomyśleli o zapasie. Nie było nadwyżki pilotów, a to oznacza, że w razie problemów, będą chcieli nas uratować, pocieszające. W oddali zobaczyłem maszyny zaparkowane na miejscach opisanych dwa kropka jeden, dwa kropka dwa i tak dalej. To zapewne maszyny drugiej eskadry, więc postanowiłem podejść. Nikogo nie było dookoła nich, z wyjątkiem jednej osoby.
Podszedłem do pierwszego pathfindera, cudowna maszyna. Pewnie bym zaczął dyktować w głowie jego dane techniczne, ale usłyszałem głos dochodzący zza maszyny.
– Mógłbyś się odsunąć? Jeszcze coś uszkodzisz.
Po chwili dostrzegłem autora tych słów. Średniego wzrostu mężczyzna o jasnej karnacji, szczupły z goglami na głowie.
– Nie po to dbam o te maszyny, aby jakiś przypadkowy załogant je uszkodził. – Dodał mężczyzna.
– O to nie musisz się martwić, znam to cacko jak własną kieszeń.
– Tak? Ciekawe skąd? Z książek czy filmów? – Zapytał podejrzanie.
– Z doświadczenia, jestem pilotem. – Odpowiedziałem dumnym głosem.
– Trzeba było tak od razu! – Powiedział przyjaznym tonem. – Krzysztof, technik. – Zdjął rękawice i podał rękę.
– Thomas. – Uścisnąłem jego dłoń.
– Thomas? Z drugiej eskadry?
– Tak, z drugiej eskadry, a co?
– Twoja maszyna stoi obok, na polu dwa dwa.
– A ta do kogo należy?
– Ten należy do Kaito, więc się lepiej odsuń, kapitan nie lubi gdy ktoś się kręci przy jego dziecku.
– Mam nadzieję, że o moją maszynę dbasz równie dobrze jak o jego.
– Wszystkie dzieci kocham jednakowo. – Odpowiedział roześmiany. – Chodź, odprawa dopiero jutro, więc pewnie nie słyszałeś o modyfikacjach?
– Nie, coś obiło mi się o uszy, ale bez konkretów.
– To słuchaj, wiem o tych maszynach wszystko. Silniki zostały zmodyfikowane, wsadzono tutaj najnowszy napęd anty... – Przerwałem mu.
– To ile teraz poleci?
– W przestrzeni kosmicznej? Sto kilometrów na sekundę.
– Uuuuu. – Zagwizdałem z wrażenia.
– To jeszcze nic, w Ziemskiej atmosferze potrafi osiągnąć mach 30. Jednak mocniejsze silniki zajmują więcej przestrzeni, dlatego ta wersja jest nieco dłuższa, ma trzydzieści pięć metrów długości.
– Chyba nie tylko się wydłużył. – Dodałem obchodząc maszynę.
– Widzę, że jesteś spostrzegawczy, dwadzieścia metrów szerokości, skrzydła są nieco większe, tak dla pewności, że poleci w każdej atmosferze. W dodatku zainstalowano pod kadłubem system transportowy. Tak abyście mogli przenieść nieco zaopatrzenia.
– To ile można podczepić?
– Standardowe pojemniki mają osiemdziesiąt ton, ale jak zajdzie potrzeba, to i dwieście uniesie bez problemu.
– Całkiem nieźle!
Nagle atmosfera się ochłodziła.
– Mam nadzieję, że nie będzie potrzeby by tego użyć, ale góra nie zapomniała o uzbrojeniu. Chcą być przygotowani na wszystko.
– To co mi dali? Standardowo działka trzydzieści milimetrów i rakiety samonaprowadzające?
– Nie tylko, każdy pathfinder dysponuje dwudziestoma czterema ciężkimi rakietami, setką lekkich i czymś jeszcze. – Na twarzy zarysował się grymas niezadowolenia. – Oraz czterema rakietami z głowicami nuklearnymi o mocy pięciuset kiloton.
– Co? – Zapytałem z niedowierzaniem. – Po co pakują nam takie uzbrojenie?
– Mówią, że w razie czego, w końcu nie wiadomo co napotkamy.
– Nie podoba mi się to.
– Mnie również, mnie również. – Odpowiedział klepiąc kadłub maszyny.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania