Poprzednie częściPoszukiwanie

Poszukiwanie cz.2

Piotrek obudził się w ciemnym wilgotnym pomieszczeniu, leżał na klepisku.

 

– What the fuck? – Zaklął Piotrek podnosząc się z ziemi. – Gdzie ja jestem?

 

Rozejrzał się po pomieszczeniu.

 

– Czarno jak w dupie u murzyna. – Mruknął

 

Macając ściany spostrzegł, że nie ma tu okna. Piotr usiadł na podłodze.

 

– Wilgotno, klepisko, brak łóżka. – Piotr zaczął analizować.

 

Wszystko stało się jasne, był na miejscowym komisariacie, ale wstyd, dać się złapać tym niemotą. Przez jakiś tydzień wstyd się w pubie pokazywać. Nagle do celi wpadł snop światła. Po sekundzie w pojawił się strażnik.

 

– Zbieraj się. Idziesz na przesłuchanie. – Powiedział tamten.

 

– O tego kutasa. – Odpowiedział Piotr.

 

– Uważaj sobie. Jak znikniesz nikt się nie zdziwi.

 

– Dobrze już dobrze, idę na to przesłuchanie.

 

 

 

* * *

 

 

 

– Dobra zaczynamy. Imię i nazwisko?

 

– Piotr Nowak.

 

– Wiek?

 

– Dwadzieścia trzy lata.

 

– Proszę zeznać, dlaczego zaatakował pan obywatela Hioba.

 

– Nie dosyć, że złodziej i kutas to jeszcze żyd. – Mruknął Piotrek. – W sumie na jedno wychodzi.

 

– Proszę nie używać wulgaryzmów.

 

– Dobrze. Nie dość, że złodziej to jeszcze członek.

 

– Jeszcze raz go pan obrazi i…

 

– I co? Człowieku nie rozśmieszaj mnie.

 

– Przesadza pan jeszcze jeden raz…

 

– Ile wam ten chuj zapłacił żebyście uciszali klientów, którzy się stawiali? Musiało być to mało, bo ja bym takim ciotom nawet pół grosza nie dał.

 

– Przegiąłeś! – Krzyknął policjant podnosząc się z krzesła.

 

Piotr na to właśnie czekał. Szybko ocenił swoje szanse, miał wolne ręce, tamten ma rozpiętą kaburę z pistoletem. Gdy policjant rzucił się na niego z tonfą, Piotrek miał już gotowy plan. Kopnął go w kolano, po czym uderzył obiema rękami w łokieć, czym wytracił mu pałę z ręki, następnie wykręcił mu rękę i stając za nim wyjął mu pistolet z kabury.

 

– Teraz módl się żeby koledzy lubili cię bardziej od pieniędzy tego żyda. – Powiedział Piotrek. – Teraz powoli pójdziemy do wyjścia. Dobrze?

 

– Tak. – Powiedział z trudem policjant.

 

– Teraz powolutku do przodu.

 

Ruszyli korytarzem. Po drodze spotkali policjanta, ale na widok broni i swojego kolegi, jako żywej tarczy szybko przeszła mu ochota do strzelania. Gdy dotarli do wyjścia, Piotrek uderzył policjanta rękojeścią pistoletu w potylice i wybiegł z komisariatu.

 

 

 

* * *

 

 

 

– Teraz twoja kolej. – Mruknął Piotr wchodząc do sklepu myśliwskiego.

 

Wszedł do sklepu. W środku stała trójka klientów. Piotrek uniósł pistolet.

 

– Wypierdalać. – Wrzasnął Piotrek celując w ludzi przed ladą. – A ty gdzie? Ani kroku, bo ci łeb rozwalę! – Krzyknął na sprzedawcę.

 

– Dlaczego cię w wypuścili? – Spytał zdziwiony żyd.

 

– Sam się wypuściłem. – Odpowiedział Piotr.

 

– Nawet na skorumpowane gliny liczyć nie można. – Powiedział tamten z rozgoryczeniem.

 

– Oddawaj hajs.

 

– Za co?

 

– Moje trzysta złotych i luneta za skórę, którą mi ukradłeś jak mnie złapali.

 

– Nie ma mowy.

 

– Dobra powiem inaczej. Znasz miejscowego sędziego Ivana?

 

– Jasne sędzia, co tydzień publicznie sądzi krętaczy i złodziei.

 

– Jest moim znajomym z wojska.

 

– O cholera.

 

– Muszę ci mówić więcej?

 

– Człowieku ja mam rodzinę.

 

Piotr lekko się uśmiechnął. Tu cię boli.

 

– Jeśli nie chcesz by twoja żona została prostytutką, daj mi te trzy stówy, lunety nie musisz mi dawać. – Piotr wykazał odrobinę współczucia. – Niech ma. – Pomyślał.

 

– Dobrze. Proszę oto pieniądze. – Powiedział tamten. – Przelicz.

 

Nie było to trudne, wydał mu stu złotówki.

 

– Zgadza się, i nie można było tak od razu?

 

– Wyjdź, proszę cię wyjdź. – Powiedział sprzedawca słabym głosem.

 

– Do widzenia.

 

Powiedział Piotr i wyszedł ze sklepu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania