Poszukiwany element #1
Wiecie jak to jest, gdy każdy dzień jest bezwonny? Kiedy popadasz w rutynę i nic cię nie cieszy? Kładziesz się spać z nadzieją, że w końcu wydarzy się coś, co nada twojemu życiu zapach. Jednakże im dłużej w to wierzyłem, tym bardziej depresja prowadziła do mojej powolnej śmierci. Miałem przyjaciół, kochającą matkę, a także byłem świetnym fotografem. Pomimo tych wszystkich dóbr czułem się nieswojo. Moje życie było jak układanka puzzli, cieszysz się, gdyż jesteś bliski ukończenia. Nagle spostrzegasz, że brakuje ci jednego detalu. Szukasz go wszędzie, jednak nie możesz odnaleźć. Można powiedzieć to tylko cząsteczka, ale czyż nie degraduje pozostałości? Czy człowiek cieszy się z układanki, w której czegoś brakuje? Owszem są osoby, które osiadają na laurach. Jest to jedynie efekt krótkotrwały, gdyż taka osoba jest później uważana za tzw. „przegrywa”. Współczesny ideał człowieka nie dopuszcza porażki. Choć człowiek jest związany ze słabością od samego początku istnienia. A my zamiast ją zaakceptować, to walczymy. Wydaje nam się, że synonimem słabości jest natura, dlatego tak powszechnie stosujemy proces, który ma na celu jej unicestwienie. Zaś skupiamy swoją uwagę na kulturze, technologii, rozwoju intelektualnym, gdyż mamy wtedy większe możliwości na pokonanie największego wroga jak i przyjaciela człowieka, jakim jest… śmierć. Nie jest zbędna, lecz posiada prawdziwy sens. Zamiast się jej bać powinniśmy ją zaakceptować oraz poznać. Jedynie, czego boi się człowiek to nieznanego. A ja nie bałem się śmierci fizycznej, lecz duchowej.
Była trzecia w nocy, a ja od dwóch godzin opracowywałem wypowiedź ustną. Temat mojej pracy był następujący: „Czy miłość w dzisiejszym świecie ma szansę bytu?” Z sarkastycznym uśmiechem na twarzy skończyłem pracę, gdyż wiedziałem, że nie spodoba się pani profesor. W myślach powiedziałem: „Cóż kolejna jedyna do kompletu”. Spojrzałem jeszcze raz na godzinę i położyłem się spać. Rano obudził mnie budzik, jednak zamiast wstać, wyłączyłem alarm i kontynuowałem poprzednią czynność. Oczywiście zaspałem. Założyłem szybko bluzę oraz szare spodnie. Kiedy wchodziłem do szkoły przypomniałem sobie o jednej rzeczy. „Nie założyłem skarpetek!”-Krzyknąłem w myślach. To już piąty raz w miesiącu. Poprzednio zapomniałem butów. I chodziłem po szkole w samych skarpetkach. A teraz na odwrót, przynajmniej nie można powiedzieć, że jestem nudnym człowiekiem. Spóźniony wchodzę na lekcje i od razu dostrzegam w trzeciej ławce Anię Milczarek. Niejednokrotnie próbowałem się z nią umówić na randkę, ale cytuje: „Nie zadaje się z głupszymi od siebie”. Miałem średnią 4,60, a ona nie należała do wybitnie inteligentnych. Jednakże nie miała zagrożenia z języka polskiego, jak ja. Wyznawałem zasadę, że Strzałkowska uwzięła się na mnie, lecz nikt mi nie wierzył. Jestem nietypowym uczniem, gdyż moimi ulubionymi przedmiotami jest: historia, WOS i… fizyka. Z dwojga złego między mat-fizem, a humanem padło, na klasę prawniczą. W której klasie humanistycznej jest rozszerzona fizyka?
Od początku nie lubiłem pani profesor Strzałkowskiej. Pierwsza kartkówka. Wszyscy ściągali, tylko ja zachowałem się godnie i nie zrobiłem ściągi, to zgadnijcie, do kogo się przyczepiła? Oczywiście do mnie. Stwierdziła, że ściągam, patrząc na wiszącą tablicę Mendelejewa. Jako jedyny miałem wszystko dobrze, ale ona stwierdziła, że to niemożliwe i dlatego obniżyła mi ocenę z piątki na dwójkę. I od tego wydarzenia rozpoczęła się telenowela, w roli głównej z najbardziej denerwującym człowiekiem na świecie. Na początku byłem wręcz wściekły, że dostawałem słabe oceny. I to nie tylko z polskiego, lecz dosłownie z każdego przedmiotu. Jakbyście się czuli, gdyby kolega z klasy nic nie umiał na sprawdzian i dostał piątkę, dzięki ściągom? Wiedziałem, że nie jestem głupi. W tamtym czasie zrozumiałem jak bardzo głupie cyferki wpływają na opinie innych. Przestałem się przejmować tymi znaczkami w dzienniku. A zapomniałem o tym całym wyścigu szczurów, dzięki fotografii. Ciągle mi powtarzano, aby odnaleźć w życiu to, co się kocha. Owszem sprawiało mi to przyjemność, lecz na krótką metę. Nadal czułem pustkę. Na początku tak nie bolało, jednak teraz w miejscu mojej duszy pojawiła się ogromna wyrwa. Pożera mnie od środka. Próbowałem już wszystkiego. Alkoholu, trochę paliłem, a nawet brałem narkotyki. Jedyne, co mi zostało to stwarzać pozory. Udaję często radosnego, uśmiechniętego. Wtedy odczuwam podwójny ból. Jakby mój organizm przypominał, że nic nie rozerwie krat mojego nieszczęścia. Ktoś powie: "Zrób coś ze sobą. A nie się użalasz. Inni mają gorzej". Nie mogę! To coś jest silniejsze ode mnie! Nie możesz spać. Słyszysz głos w głowie. Kiedy próbujesz usnąć to przed oczami masz całe swoje życie. Jego bezsens. Początkowo z tym walczysz. Jednak potem wyrzekasz się marzeń, szczęścia, aby nastała nicość. Z czasem te uczucia zastępuje: smutek, złość, pretensje i żal. A jedynym twoim celem jest szybka i bezbolesna śmierć.
Komentarze (2)
się marzeń, szczęścia, aby nastała nicość. Z czasem te uczucia zastępuje: smutek, złość, pretensje i żal. A jedynym twoim celem jest szybka i bezbolesna śmierć." - tutaj Ci chyba przy kopiowaniu rozjechało.
Możesz w profilu poprawić.
Historia, jak historia.
Nic wybitnego od strony samej treści, ale napisane poprawnie.
Takaaa, ok.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania