Potępieni
Czoło Adrianny błyszczało od potu, oddychała szybko. Patryk zauważył, że trzyma w dłoni piłkę.
Siwowłosa kobieta za pomocą łokci zrobiła sobie miejsce w ich grupce.
- Widziałam, jak skradał się wśród drzew. Nikola też go widziała.
- Nie skradał się, pani Nowak - zwróciła się do niej Anna - tylko podniósł piłkę i przyniósł mi ją. Podszedł prosto do mnie. - Pokazała piłkę, jakby była ona ważnym dowodem łagodności jej męża.
- Nigdy, jak żyję, nie byłam tak przerażona - ciągnęła pani Nowak. - Nie mogłam nawet otworzyć ust, aby krzyknąć...
- Chwileczkę, drogie panie - zniecierpliwił się policjant. - Chcę szczerej i szybkiej relacji. Czy groził pani, pani Mikołajczyk, albo atakował w jakiś inny sposób?
- Nie.
- Powiedział coś?
- Ja mówiłam najwięcej. Próbowałam przekonać Mateusza, aby sam przyszedł i się poddał. Gdy się nie zgodził, objęłam go rękami próbując zatrzymać, ale był za silny. Wyrwał się, a ja pobiegłam za nim. Nie wróciłby sam...
- Pokazał broń?
- Nie. - Spojrzała na rewolwer Jasińskiego. - Proszę nie używać tego, jeśli spotka pan męża. Nie wierzę, że on ma broń.
- Może i nie... - odparł Jasiński obojętnie. - Gdzie to wszystko się wydarzyło?
- Pokażę panu.
Obróciła się i skierowała w stronę furtki. W jej ruchach dawało się wyczuć pewną zawziętą dzielność. To wystarczyło, żeby ją powstrzymać. Zgięła nagle kolana i upadła na bok na trawnik - wyglądała jak mała, ciemno ubrana figurka z rozrzuconymi brązowymi włosami. Piłka wytoczyła się z jej dłoni. Jasiński przykląkł obok krzycząc, jakby samym natężeniem głosu mógł ją zmusić do odpowiedzi:
- Którędy on uciekł?!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania