Potomkowie

ROZDZIAŁ 1

 

Taka jak ja

 

Wysoka szesnastolatka o ognistych włosach i zielonych oczach z plamkami czerwieni siedziała na brązowej kanapie przed marmurowym kominkiem. Miała na imię Nina. Znajdowała się w salonie urządzonym w stylu vintage. Pokój był wyłożony drewnianymi panelami. Na kremowych ścianach wisiały pejzaże przedstawiające góry, jeziora, Londyn, a przy jednej z nich stał długi stół z licznymi krzesłami. Po drugiej stronie pokoju znajdowały się kredensy ze starą porcelaną. Szesnastolatka nie lubiła tego pomieszczenia - wydawało jej się przestarzałe, wręcz średniowieczne.

Dziewczyna wpatrywała się w ogień. W chwilach takich jak te myślała o ojcu. Przespał się z jej matką, a potem odszedł. Nigdy go nie poznała. Zastanawiała się, jaki jest - czy to po nim odziedziczyła nienaturalne włosy? Czasem żartowała, że ogień jest jej papą - podobieństwo było uderzające. Z tego też powodu, gdy była małą dziewczynką, sporządziła dokument adopcyjny. Kazała podpisać go płomykowi. On jednak tego nie zrobił. Wtedy Nina uznała, że ogień nie chodził do szkoły i nie nauczono go pisać. Postanowiła podpisać papier za niego i tak też zrobiła. Od tamtej pory uznawała go za ojczyma i zawsze zwracała się do niego jak do taty. Gdy Nina miała dwanaście lat, wyrosła z tego, jednak nigdy nie zmieniła zdania, że płomyk byłby lepszym ojcem niż ten biologiczny. To ogień zawsze był przy niej i w każdej chwili mogła go rozniecić. Czuła z nim niesamowitą więź.

Nagle kominek stanął w płomieniach. Nina krzyknęła, przerażona rozprzestrzeniającym się ogniem. Ręce jej się trzęsły, a serce waliło jak młot. Chciała zawołać mamę z nadzieją, że rodzicielka jej pomoże. Nie zrobiła jednak tego. Ogień zgasł, nie pozostawiając po sobie żadnego,nawet najmniejszego śladu. Dziewczyna podeszła do marmurowego mebla i dotknęła gałązek - były zimne, ale pod wpływem dotyku ich temperatura wzrosła i znów się zapaliły.

- Mamo!-krzyknęła z przerażenia.

Wysoka, zielonooka blondynka wpadła z prędkością światła do pokoju.

- Co się stało?-spytała zatroskana

- Ttt...ee...gałą...zki..się...zapa...liły-odparła dziewczyna, jąkając się.

- Co? -spytała Jessica z niedowierzaniem. - Znowu jakieś bajki wymyślasz? Po co zgasiłaś ogień? Tu jest zimno jak w lodówce!

Blondynka wyszła z salonu, zostawiając córkę samą. Nina pośpiesznie opuściła pomieszczenie. Nie chciała być w tym miejscu ani minuty dłużej. Wzięła bawełnianą, fioletową kurtkę, leżącą na jednym z krzeseł.

- Wychodzę. - powiedziała do mamy, która wchodziła na drugie piętro po zawiłych, krętych schodach. - Świeże...powietrze dobrze mi zrobi.

Ognistowłosa wyszła z budynku, który był jej nowym domem. Mieszkała w nim zaledwie jeden dzień. Nie zdążyła się jeszcze przyzwyczaić do zapachu starych mebli. Mieszkanie było strasznie duże. Czuła się w nim jeszcze bardziej samotna niż w małym domku w Plymouth, który dzieliła razem z matką i rodziną Dixon. Przed przeprowadzką musiała codziennie słuchać zrzędzenia pani Dixon i nocnych kłótni jej dwójki dzieci, którzy mieli nieszczęście wychowywać się bez ojca. Nastolatka tęskniła za łowieniem ryb w rzece Tamar, przy, której znajdował się jej dom. Brakowało jej nawet zimnych i deszczowych dni, które były rutynową pogodą miasta.

Nina przechadzała się ruchliwym uliczkami Londynu. Słonce już zachodziło, barwiąc niebo na czerwony i pomarańczowy kolor. Dawno nie widziała tak pięknego zmierzchu. Po raz pierwszy od chwili przyjazdu pomyślała, że Londyn jednak ma swoje uroki. Dziewczyna, idąc rozglądała się dookoła, patrząc na życie zwykłych ludzi, które zdawało się nie mieć końca Zastanawiała się czy ludzie tu kiedykolwiek kładą się spać? Czy ulice o jakiejś porze dnia pozostają puste? Jedyne co doskwierało jej w tym miejscu było zanieczyszczone powietrze i samotność. W tłumie czujesz się bardziej samotny niż w małej grupce ludzi. Na spacerze szybko minął jej czas. Nim się obejrzała, słońce już zaszło. Ulice spowiła cisza..., a właściwie szmery i mrok, który rozświetlały uliczne latarnie. Wyglądały jak gwiazdy na niebie. Nina szła dalej. Mrok i zimne powietrze nie robiło na niej wrażenie. W rodzinnym mieście często chodziła brzegiem Tamary do późnych godzin, kiedy to temperatura często spadała poniżej dwunastu stopni. Straciła poczucie czasu i...miejsca. Znalazła się w ciemnym zaułku. Nie było w nim żadnego źródła światła. Usłyszała jakieś głosy. Schowała się za jedną z ścian budynku. Usłyszała ostry, drwiący śmiech kobiety.

- Lubisz bawić się w berka, co mała? - Nastolatka nie widziała osoby, która wypowiedziała te słowa. Nie widziała właściwie nikogo. Bała się wychylić.

- Z tobą zawsze. - usłyszała głos drugiej osoby. Chyba też dziewczyny, ale młodszej. W tonie tej osoby nie słychać było ironii. Był sztywny i...przerażony?

- Przestań się z nią bawić. - odparł mężczyzna

Szesnastolatka wyjrzała zza ściany. Ujrzała kobietę o czarnych włosach z granatowymi pasemkami. Jej oczy były duże i niebieskie. Paznokcie miała bardzo długie. Obok niej stał chłopak. Miał dziwne srebrne, świecące się włosy i takie same skośne oczy. Cerę miał bladą, połyskującą Stanowił lekkie oświetlenie zaułku. Przed nimi stała...dziewczyna. Nina wydała głuchy krzyk. Wbiła wzrok w nastolatkę, która wyglądała dokładnie tak jak ona. Nie różniła się żadnym szczegółem.

- Dajemy ci ostatnią szansę - odezwała się czarnowłosa

- Nie będę żyć na waszej łasce! - odkrzyknęła nastolatka

- Buntowniczka... - odparł drwiąco mężczyzna.

Kobieta w tej chwili wyjęła zza pasa jakąś broń i przyłożyła ją do szyi dziewczyny. Nina stłumiła okrzyk. Przyłożyła dłoń do ust. Czekała na odpowiedni moment do ucieczki.

- Jestem łaskawa, kochanie. Jakieś ostatnie słowo?

Dziewczyna miała już coś powiedzieć, ale kobieta zaśmiała się i szybkim cięciem odcięła głowę od tułowia. Na kamiennej podłodze utworzyła się sadzawka krwi.

- Upss. Wybacz słonko, ale tak wyglądasz lepiej.- powiedziawszy to, podniosła głowę i rzuciła nią jak piłką do srebrnowłosego. Złapał ją i odwrócił oczyma do siebie.

- Zielony...Kolor nadziei.-odparł, biorą pozostałą część ciała z podłogi.- Chyba miała nadzieję umrzeć.-powiedział drwiącym głosem. Nina w tej chwili nie zdołała stłumić okrzyku. Wydała z ust, cichy dźwięk.

- Kto to? -spytał zdziwiony mężczyzna.

- Chyba mamy gościa. - odparła kobieta, której -jak twierdziła Nina-nic nie było wstanie zadziwić. Szesnastolatka zerwała się do biegu.Biegła tak szybko jak mogła. Oddychała nierównomiernie. Serce waliło jej jak młot, a łzy spływały po policzkach.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Julie 01.07.2015
    Pomysł jest ok, jeśli były większe błedy to ich nie zauważyłam.W każdym razie, czasami zdarza ci się zjeść przecinki.
    Nie podoba mi się wprowadzenie wyglądu bochaterki już w pierwszym zdaniu i opis jej mamy...Nie sądzę też, byś np. ty na miejscu tej dziewczyny tak się jąkała.Opisy otoczenia, na początku, były trochę irytujące, i to" znajdowała się"- Nie sądzisz , że to brzmi trochę dziwnie? "Znajdowała się w salonie urządzonym w stylu vintage"- Acha, więc Nina znajdowała się w....--uważam, że to "znajdować się" pasuje bardziej do rzeczy, nie do człowieka.Nie ważne. Właściwie, to uważam, że pierwszy akapit możnaby wyeliminować w całości, a opowiadanie wcale na tym nie straci, a może nawet trochę zyska.Pomysł z tym dokumentem i ogniem- papą, był całkiem interesujący,ale pod koniec też trochę się gubiłam.-Ktora zabila którą.
    "Na kamiennej podłodze utworzyła się sadzawka krwi."-na podlodze? Może lepiej na kamiennym bruku?
    Dam czwóreczkę na zachętę. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania