Potwór

W naszym domu mieszka potwór. Słyszę jak chodzi wieczorami po kuchni, jak stawia ciężko stopy. Otwiera szafki, szpera w lodówce, dzwoni sztućcami. Serenadę kończą powolne odgłosy żucia i przełykania. Potem, ciężko sapiąc, potwór zwala się na kanapę i zaczerwienionymi oczyma wpatruje się w ekran telewizora. Skąd wiem, że jego oczy są zaczerwienione? Nie mam pojęcia, chyba wyczuwam to podświadomie, bo nigdy nie miałam odwagi w nie spojrzeć. Przez dłuższą chwilę słychać tylko wycie odbiornika. Potwór nigdy nie jest w pełni świadomy, ale nie jest też na tyle przyćmiony, aby zapomnieć o wyłączeniu telewizora, zanim pójdzie spać. Wtedy czekam jeszcze parę minut, aż oddech stanie się miarowy i chrapliwy, i delikatnie uchylam drzwi.

Czy jest groźny? Na pewno jest straszny. Nigdy nie podnosi na nas ręki, ale sama jego obecność często wystarcza, aby oblał cię zimny pot. Przecież wcale nie trzeba kogoś uderzyć, żeby zranić. Kiedy wchodzi do domu, atmosfera robi się napięta. Potwór jest bardzo wysoki, kiedy staje na dwóch łapach i próbuje udawać człowieka. Jego szpiczaste uszy zawadzają o żyrandol. Ma ogromne szpony i skórę w kolorze zgniłej zieleni.

Wślizguję się do niedużego salonu i natychmiast zalewa mnie fala gęstej ciemności, przesiąkniętej odorem potwora. Nie poruszył się, to sygnał, że nawet jeśli nie śpi, toleruje moją obecność. Przemykam się między pozostawionymi w nieładzie krzesłami, pudłami i stertami ubrań do kuchni, gdzie delikatnym pstryknięciem zaświecam nagą żarówkę dyndającą nad kuchennym blatem. Mętne światło zalewa stertę naczyń, polepione brązowymi plamami szafki i podłogę w podobnym stanie. Powoli biorę się za naczynia – miski, widelce, łyżki, kubki. Przecieram gąbką, opłukuję pod ciepłą wodą i odkładam na suszarkę. Zeskrobuję resztki jedzenia, usuwam tłuste plamy, wycieram szkło. Wszystko odbywa się w kompletnej ciszy, przerywanej co jakiś czas szczęknięciem śliskiej łyżeczki upuszczonej w zlewie. Zamieram w bezruchu, kiedy potrącony na suszarce talerz wywołuje reakcję domina, z przytłumionym hukiem zwalając pozostałe. Nie mam odwagi odwrócić się w stronę drzwi. Czekam chwilę w napięciu, ale nie wyczuwam żadnego ruchu, dlatego wracam do pracy.

Do niedawna zajmowała się tym moja starsza siostra. Potrafiła uporządkować wszystko bez najmniejszego szmeru. Po jej wyjściu kuchnia zawsze błyszczała. Wiele razy przyglądałam się jej jak to robi, czasami oferowałam jej pomoc, ale zbywała mnie machnięciem ręki lub nerwowym warknięciem. Kiedy wyjechała ponad rok temu, obowiązek przejęłam ja, choć nie miałam zbyt dużego doświadczenia w tej materii. Początki były trudne. Dopiero po ośmiu ostrych, pełnych rozczarowania monologach mamy i czternastu kąśliwych uwagach taty nauczyłam się skrupulatnie szorować garnki i dokładnie płukać talerze.

Sprzątanie kuchni to codzienny rytuał, który pozwala uniknąć nastroju mamy. Ona nie cierpi bałaganu. Gdy wraca zmęczona po pracy, byle papierek potrafi wytrącić ją z równowagi. Kiedyś zasnęłam, czekając aż potwór skończy jeść swoją kolację. Mama wpadła na drugi dzień do pokoju, budząc nas wszystkich. Zaczęła odzierać kołdry i poduszki z poszewek, rzucać z furią w naszą stronę ubraniami, które walały się po podłodze, klnąc przy tym pod nosem jak opętana. Nie jestem do końca pewna, ale myślę, że w drodze między pracą a domem dopadły ją przekrwione oczy potwora.

Kiedy ostatnia plama znika z blatu, gaszę światło i wymykam się z kuchni. Ciężkie posapywanie, dobiegające z łóżka wskazuje, że potwór zasnął. W pokoju, gdzie stoi moje łóżko również wszyscy śpią. Po odejściu mojej siostry została nas czwórka – ja, mój starszy brat i dwie młodsze siostry. Brat zawsze zasypia jak tylko przyłoży głowę do poduszki. Przez cały dzień pracuje z tatą i wraca zmęczony, choć zazwyczaj wcześniej niż tata.

Potwór rzadko zawraca sobie nami głowę. Najczęściej pojawia się wieczorami, chwiejnym krokiem wtacza się do pokoju i zwala na łóżko. Czasami ogląda telewizję do późnych godzin wieczornych, czasami zasypia od razu. Zdarza się jednak, że namierzy jedno z nas swoimi przekrwionymi oczami. Zazwyczaj jest to właśnie mój starszy brat. Wtedy potwór śledzi każdy jego ruch, czekając aż się potknie. Nie musi to być wcale duże potknięcie, a brat też do najostrożniejszych nie należy. Często wystawia się na miażdżący gniew potwora, zostawiając po sobie nieumyte naczynia, rozrzucone ciuchy albo podbierając piwo z lodówki, choć potworowi wystarczy zaledwie trzaśnięcie drzwiami lub nucenie pod nosem, żeby wybuchnąć. A wybuchy jego są zawsze bolesne. Czasami brat próbuje stawić opór potworowi, co tylko pogarsza sytuację. Stoją wtedy naprzeciwko siebie, opluwając się nawzajem wyzwiskami. Ktoś uderzy pięścią w stół. Ktoś trzaśnie drzwiami. Dom drży, cały świat drży, ja drżę, ale oni na nic nie zwracają uwagi. Nawet na to, że mój brat zaciska pięści tak samo jak potwór, napina mięśnie i wykrzywia twarz w tym samym napadzie gniewu. Kiedy kończą, zauważam, że moja twarz jest mokra od łez.

Jestem już duża, mam czternaście lat i wiem, gdzie stawiać stopy, żeby nie nadepnąć potworowi na odcisk. Nie lubię zwracać na siebie uwagi, zresztą najczęściej nie ma z tym problemu. Inaczej jest w przypadku moich sióstr. Ostatnio zaczęło się od jakiejś przykrej zabawy. Starsza z nich nie chciała ustąpić, więc ta druga wyszarpała jej lalkę z rąk i zacisnęła szponiastą dłoń na głowie zabawki. Pokonana zaczęła krzyczeć, ale to wyraźnie tylko nakręcało małą, która z dzikim wrzaskiem rozszarpała lalkę na dwie części. Plastikowa główka wypadła i potoczyła się po wykładzinie pod łóżko. W rękach dziewczynki został sam kikut w balowej sukni. Starsza siostra popatrzyła zapłakanymi oczami na to, co zostało z jej ulubionej zabawki. A potem utkwiła pełen nienawiści wzrok w winowajczyni.

- Ty pieprzony gówniarzu! – wydarła się ośmiolatka. – Zniszczyłaś Milę! Zabiję cię, rozumiesz?!

Zanim jeszcze skończyła wrzeszczeć, do pokoju wpadła mama. Zobaczyła twarz małej, wykrzywioną strachem i mokrą od łez. Widocznie wybuch starszej siostry okazał się większym szokiem niż furia, jakiej sama doświadczyła chwilę temu.

- Czego się drzesz na nią?! – krzyknęła matka.

- Widzisz, co zrobiła?! Zepsuła Milę! Ty jesteś jakąś nienormalną idiotką! – wrzasnęła dziewczynka, gotowa rzucić się na siostrę z pięściami.

Nie zdążyła, bo mama chwyciła ją za nadgarstek. Siostra próbowała się wyrwać, wciąż krzycząc i wtedy mama wyrżnęła jej porządnego klapsa na pośladkach. Dziewczynka zamarła w bezruchu, zdziwiona takim obrotem sprawy. Posłała matce urażone spojrzenie, wyrwała rękę z jej uchwytu i wyszła trzaskając drzwiami. Słyszałam jej pełen bólu szloch, kiedy schodziła po schodach. Na pewno czuła się upokorzona, nie pojawiła się w domu aż do kolacji, kiedy w towarzystwie potwora nikt nie odważył się już wspomnieć o sprawie. Cały czas miałam przed oczami ręce mojej młodszej siostry rozrywające Milę, rozcapierzone palce drugiej siostry, zakończone długimi, ostrymi paznokciami, kiedy chciała się na nią rzucić i silne ręce matki o odcieniu zgniłej zieleni. I pomyślałam, jak często pomimo, iż potwora nie ma w domu, jest on wśród nas obecny.

Ciężko jest mi się do tego przyznać, ale czasami brzydzę się sobą, swoim bratem i mamą. Moje siostrzyczki mają po osiem i sześć lat. Nie powinny zachowywać się w ten sposób, nie powinny używać takich słów. Oczywiście, jest to w głównej mierze wina potwora, ale jednocześnie my nie robimy nic, aby zapobiec lub w jakiś sposób ochronić ich przed jego trującym jadem. Zamiast tego pochylamy się nad talerzem i ignorujemy groźby kierowane pod adresem najmłodszych, rzucane jak ślepe pociski. Nie wiem nawet czy sam potwór zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele szkód nas to kosztuje.

- To jeszcze dzieci, to są jeszcze dzieci – syczy mama w skrajnych sytuacjach przez zaciśnięte zęby to, co myślą wszyscy, może poza potworem, który w takich razach być może nie myśli wcale.

Poza tym żadne z nas nie ma wystarczającej siły i odwagi, by postawić się potworowi, podnieść na niego rękę lub chociażby wzrok.

Dzisiaj niechcący podsłuchałam rozmowę mamy i taty. Chyba chodziło o pozbycie się potwora. Mama mówiła, że „trzeba coś z tym zrobić” i „zarówno dzieci, jak i ona, są już tym zmęczone”. Niemal prosiła tatę, żeby coś z tym zrobił. Co za ironia, ona – zawsze silna, groźna i nieustępliwa, prosi tatę, cichego i miękkiego żeby rozprawił się sam z potworem. Tata przepraszał i mówił, że zrobi wszystko, co w jego mocy, ale nawet ja wiedziałam, że jest to kit wciskany mamie, żeby dłużej go nie męczyła. Chwilę potem widziałam, jak pociąga łyk bezbarwnej substancji z butelki, takiej jak te, które często wyciągamy spod potworowego łóżka. Zrobiło mi się strasznie smutno, zwłaszcza że tata nie pokazał się już do końca wieczoru, a potwór był podejrzliwie cichy i zamyślony.

Przewracam się z powrotem na lewy bok i staram się przeniknąć wzrokiem panującą w pokoju ciemność. O tej porze śpią już wszyscy – i ludzie, i potwory. Co niby może poradzić tata na naszego potwora? I czy to jest w ogóle możliwe, żeby się go pozbyć skoro zagnieździł się już tak bardzo w naszym domu? Podnoszę się powoli, choć wiem, że moja szeleszcząca kołdra nikogo nie obudzi. Chłonę tę ciszę i iluzoryczne poczucie spokoju. Chciałabym zatrzymać tę chwilę i rozciągnąć ją na wieczność. Jakże pięknie byłby żyć w takiej cichutkiej bańce. Bez chaosu, bez krzyków i milczących wyrzutów. Bez potworów. Wstaję i na paluszkach skradam się do łazienki. Ostre światło kłuje, pomimo zaciśniętych początkowo powiek. Patrzę w lustro i choć wciąż widzę swoją znajomą twarz, kątem oka zauważam pewne zmiany – zazielenioną miejscami skórę, szpiczaste uszy i lekko podkrążone, zaczerwienione oczy.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • poco 29.07.2021
    weź potwora
    wsadź do wora
    idź nad rzekę
    utop stwora
  • Mousy 30.07.2021
    Chyba napiszę kontynuację w takim razie;)
  • kigja 29.07.2021
    Bardzo dobre opowiadanie!
    Gratuluję pomysłu i realizacji.
    Kapitalne!
    :)))
  • Mousy 30.07.2021
    Moje pierworodne, więc ty bardziej dziękuję!:))
  • D.E.M.O.N 29.07.2021
    ja też nienawidzę kiedy po moim domu chodzi lądolód i hałasuje jakby mielił pasztet
  • Mousy 30.07.2021
    Haha cieszę się, że się zrozumieliśmy;)
  • Jordan Tomczyk 29.07.2021
    Fajne. Z przesłaniem, ale też bardzo ładnie napisane. 5 ;)
  • Mousy 30.07.2021
    Dziękuję:))
  • Dekaos Dondi 29.07.2021
    Mousy↔Dobrze napisane. Klimatyczne. A zaleta szczególna, to brak jednoznacznego wyjaśnienia, kwestii potwora.
    Można pomyśleć wielowymiarowo:)↔Pozdrawiam:)↔%
  • Mousy 30.07.2021
    Dziękuję bardzo, cieszę się, że udało się ten efekt osiągnąć

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania